piątek, 16 maja 2014

Rozdział IV - "Inne oblicze węża"


~*~*~
  

 Hermiona niepewnie szła z Gryfonem, a raczej była przez niego wleczona za rękę. W Pokoju Wspólnym zatrzymało ich kilka osób, ale chłopak szybko ich zbył. W końcu znaleźli się w jej dormitorium.
-A więc o co chodzi? – zapytała. Nie mogła dłużej znieść tej niepewności. Bo jeśli nie chodziło o Malfoy’a, to o co?
-Usiądź – powiedział cicho. Posłusznie wykonała polecenie, w nadziei, że szybko dowie się co Gryfon ma jej do powiedzenia.
-Hermiono – zaczął powoli – nie uważasz, że to, co nami było, wygasło? – szatynka zamarła. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Czyżby on chciał ją zostawić?
-Ron, no coś ty. Przecież się kochamy. Jest nam dobrze razem – zaczęła szybko powtarzać dziewczyna.
-Nie, Hermiono, nie masz racji. Tobie się wydaje, że mnie kochasz. Od dawna żyliśmy w iluzji. Jesteśmy razem tylko dlatego, że połączyły nas wydarzenia podczas wojny. Znaleźliśmy oparcie w swoich ramionach. Trudne czasy nas do siebie zbliżyły, tyle. Nie przerywaj mi – powiedział, gdy zauważył, że Gryfonka już otwiera usta, by zabrać głos, a w jej oczach zaszkliły się łzy – Proszę, nie utrudniaj tego. Ostatnie wydarzenia utwierdziły mnie w moim postanowieniu. Po kłótni w Pokoju Życzeń cieszyłem się, że byłaś na mnie tak wściekła, bo myślałem, że mnie zostawisz, ale na drugi dzień przyszłaś 
i przeprosiłaś. Wtedy nie mogłeś cię zostawić. A dziś nawet mnie nie ruszyło, gdy dowiedziałem się, że jesteś gdzieś z Malfoy’em. Dawniej pewnie byłbym do bólu zazdrosny i znów byśmy się do siebie nie odzywali.
-I co teraz będzie? – zapytała zapłakana.
-Wyjeżdżam. Postanowiłem nie kończyć szkoły. George do mnie pisał. Nie radzi sobie sam w sklepie. Pomogę mu. Przepraszam, Hermiono. Kiedyś to zrozumiesz, nie pasujemy do siebie – podszedł do szlochającej Gryfonki 
i pogładził ją po policzku – Byłaś pierwszą dziewczyną, którą pokochałem. Przepraszam, że muszę to kończyć w ten sposób – powiedział, skradając jej już ostatni pocałunek, a potem wyszedł, odwracając się przez ramię, gdy znalazł się przy drzwiach. Przesłał jej smutne spojrzenie i ruszył przed siebie.
Zdruzgotana szatynka opadła na łóżko. Płakała przez kilka godzin, aż wreszcie wstała i skierowała się do łazienki. Spojrzała w lustro i przeraziła się swoim odbiciem. Czerwone, opuchnięte oczy i potargane włosy. Szybko przemyła twarz zimną wodą, a potem wykonała lekki makijaż, który ukrywał ślady ostatnich godzin. Zaklęciem ogarnęła włosy i ponownie spojrzała w lustro. Wyglądała o niebo lepiej, lecz nadal miała podkrążone oczy, w których krył się smutek i ból. Spojrzała na zegarek. Była 23:30. 
O północy miała astronomię, więc szybko wróciła do pokoju, spakowała potrzebne książki i przybory i wyszła. Skierowała się w stronę Wieży Astronomicznej. Gdy już prawie trafiła do celu, zza rogu wyłoniła się trójka Ślizgonów. Westchnęła cicho pod nosem. Nie miała ochoty na towarzystwo szczęśliwej i zakochanej pary. Ten widok sprawiał jej ból.
-Hermiona, Hermiona! – dobiegł ją krzyk Blaise’a. 
-Cześć wszystkim – powiedziała z wymuszonym uśmiechem, co nie uszło uwadze przyjaciół.

-Co się stało? – zapytała z troską Pansy, lecz Gryfonka nie zdążyła odpowiedzieć, bo do grupy uczniów podbiegli Ginny i Harry.
-Hermiona, jak się czujesz? – zapytała Ruda.
-A co jej się stało? – zapytał niecierpliwie Zabini.
-Ron ją zostawił i wyjechał – powiedział Harry.
-Co? Jak to? – dociekała Ślizgonka.
-Myślę, że Hermiona sama nam wszystko wyjaśni, gdy będzie gotowa – powiedział Wybraniec, otaczając szatynkę ramieniem, za co ta była mu dozgonnie wdzięczna. Wszystkie te pytania tylko ją dobijały.
-Może chodźmy, bo się spóźnimy? – końcu głos zabrał Draco. Hermiona spojrzała na niego z podziękowaniem wypisanym w oczach. Chłopak niezauważalnie skinął głową. Widział, jak towarzystwo źle na nią działa 
i postanowił, że przerwie całą tę armatę pytań.
Na lekcji Hermiona zajęła miejsce w najodleglejszym kącie. Wszystko, czego teraz potrzebowała to spokój i samotność.


~*~*~


   Uczniowie wylewali się z Wieży Astronomicznej. Grupa przyjaciół niepewnie na siebie spoglądała. Nie chcieli zostawiać załamanej Gryfonki samej, ale ona wcale nie potrzebowała ich towarzystwa. Szła wolniej od reszty, by zostać w tyle. W końcu jej się to udało i straciła z oczu przyjaciół. Nagle usłyszała swoje burczenie w brzuchu. „No pięknie, jeszcze się zagłodzę przez tego dupka” – pomyślała, lecz na myśl o ukochanym poczuła ucisk w sercu. Przeszła jeszcze parę kroków i nagle poczuła lekkie zawroty głowy. Po chwili nastąpił ból, który ciągle narastał. Zamrugała szybko w nadziei, że wszystko ustanie, lecz koniec nie nastąpił. Oparła się o ścianę i osunęła się po niej. Jedynym, co zapamiętała, był huk jej torby, która spadła z ramienia dziewczyny i uderzyła o podłogę.


~*~*~


   Piątka przyjaciół szła uśmiechnięta i rozgadana. Mimo późnej pory, wcale nie czuli zmęczenia, wręcz przeciwnie. Draco czuł się jak piąte koło u wozu, ponieważ Ginny i Harry szli objęci i wciąż coś do siebie szeptali. Pansy i Blaise podobnie. Już miał powiedzieć, że idzie do swojego dormitorium, gdy usłyszeli głuchy odgłos upadającego ciała. Nagle Ginny krzyknęła.
-Gdzie jest Hermiona?! – zawołała głośno.
Dopiero wtedy pozostali zdali sobie sprawę, że nie ma z nimi Gryfonki. Harry już miał iśc w stronę odgłosu, gdy zatrzymał go Draco.
-Ja jej poszukam. Wy zabierzcie dziewczyny – spojrzał znacząco na chłopaków. Dziewczyny były przerażone. Nie wiedziały, co się dzieje 
z szatynką.
Harry spojrzał na niego czujnie, lecz po chwili niezauważalnie skinął głową. Blondyn odesłał swoje książki do dormitorium i popędził w stronę korytarza wiodącego na Wieżę Astronomiczną. Chwilę później zauważył leżącą Gryfonkę. Podszedł do niej i złapał ją za ramiona.
-Granger! Hej, Granger!
Nie odpowiedziała, więc wziął ją na ręce i poszedł w stronę Wieży Gryffindoru. Jego dormitorium znajdowało się w lochach, a Ślizgon nie chciał tracić czasu na szwędanie się po zamku. Miał nadzieję, że spotka jeszcze Pottera. Nie pomylił się.  Brunet czekał na niego pod portretem, jakby wiedział, że blondyn będzie chciał wejść do Wieży.
-Gdzie jest jej dormitorium? – zapytał.
-Daj, ja ją zaniosę – powiedział Harry.
Draco zignorował jego słowa i poszedł w stronę pokoi. Miał nadzieję, że dormitorium dziewczyny jest umiejscowione tak samo, jak jego. Nie pomylił się. Na końcu korytarza znajdowały się drzwi. Otworzył je szybko i ujrzał pokój, który wyglądał dokładnie tak, jak jego, lecz panowała tu zupełnie inna kolorystyka. Położył ją delikatnie na łóżku. Odwrócił się w stronę Pottera, który stał w drzwiach i patrzył na poczynania Ślizgona.
-Możesz iść, nie bój się, zajmę się nią – powiedział blondyn, na co brunet uniósł wysoko brwi i spojrzał na niego z niedowierzaniem.
Draco zaśmiał się cicho na jego reakcję. Po chwili Wybraniec skinął lekko głową i opuścił pokój, rzucając jeszcze przez ramię:
-Ufam ci, Malfoy, ale wiedz, że jeśli ją skrzywdzisz, to cię zabiję.
Ślizgon wiedział, że Potter nie żartował. Hermiona była jego przyjaciółką 
i oczkiem w głowie, zaraz po Ginny.
Szybko się otrząsnął i spojrzał na leżącą na łóżku szatynkę. Postanowił ją obudzić.
-Granger – krzyknął, szturchając ją w ramię, lecz to nie dawało rezultatów. Wziął różdżkę i rzucił zaklęcie.
-Aquamenti – powiedział, a na twarz Gryfonki polał się strumień zimnej wody. Poskutkowało.
-Co się dzieje?! Malfoy?! Co ty tu robisz?! – wykrzykiwała zdezorientowana szatynka.
-Ciszej, Granger, bo już po ciszy nocnej. Chyba nie chcesz kogoś obudzić, prawda? – powiedział z rozbawieniem, która chwilę potem zniknęło, ponieważ brzuch dziewczyny zaczął wydawać dziwne odgłosy.
-Jadłaś dziś coś? – zapytał.
-Tak, ale odpuściłam sobie kolację – odpowiedziała zawstydzona.
-I pewnie całe popołudnie ryczałaś w poduszkę? – dopytywał, choć znał już odpowiedź.
Pokiwała twierdząco głową.
-No, to wiemy chociaż dlaczego zemdlałaś. Idź i weź zimny prysznic, a ja pójdę do kuchni i przyniosę ci coś do jedzenia. Wyglądasz jak wrak człowieka – podsumował Ślizgon.
-Dzięki za słowa otuchy – sarknęła – A znasz hasło, by potem wrócić? – zapytała szybko, widząc, że blondyn już opuszcza jej pokój.
Odwrócił się, a na jego twarzy widniał grymas niezadowolenia. O tym nie pomyślał.
-No podasz mi je w końcu? – powiedział, gdy Gryfonka zbyt długo milczała.
-Równość, honor i odwaga – wyrecytowała dziewczyna, uśmiechając się pod nosem.
Ślizgon cicho prychnął i wyszedł. Idąc wzdłuż korytarzy zastanawiał się, dlaczego opiekuje się tą nieznośną Gryfonką. Przecież mógł ją oddać Potterowi i już by nie była jego zmartwieniem. Czuł jednak, że powinien się nią zająć. „Mięknę na starość” – pomyślał z rozbawieniem. Gdy już został obsłużony przez skrzaty i wrócił do Wieży Gryffindoru, zapukał cicho do drzwi dormitorium Hermiony i usłyszawszy stłumione „Proszę”, wszedł. Szatynka siedziała na łóżku w piżamie, w której skład wchodziły czarne bawełniane szorty i bluzka do kompletu. Dziewczyna pochylała się nad książką. „No jakżeby inaczej” – pomyślał. Postawił przed nią tacę z herbatą 
i kanapkami. 
-Co najmniej trzy kanapki mają zniknąć – powiedział rozkazującym tonem. Hermiona spojrzała na niego butnie, lecz widząc jego ostre spojrzenie, zaprzestała się sprzeciwiać.

-Ty nie jesz? – zapytała, kończąc pierwszą kanapkę i upijając łyk ciepłej herbaty.
-Nie, dzięki – odpowiedział.
Przez chwilę trwała niezręczna cisza, którą zakłócały jedynie odgłosy zwierząt z zakazanego lasu. W końcu Gryfonka zabrała głos.
-Malfoy… - zaczęła powoli.
-Hm?
-Dziękuję – powiedziała cicho.
Ślizgon spojrzał na nią zaskoczony.
-Za to, że się mną zająłeś.
-Oj, dobra, bo się rozkleję. Tylko nic nikomu nie mów – pogroził jej palcem, lecz rozbawione ogniki w jego oczach zepsuły wszystko.
-Czemu? Nie chcesz, by ktoś wiedział, że jednak masz serce? – zapytała.
-Dokładnie tak – odpowiedział, dumnie się prostując – Muszę dbać 
o reputację – dodał, strzepując niewidzialny kurz z koszuli, na co dziewczyna wybuchła śmiechem.
-Taa, ciekawe jaką reputację – powiedziała zaczepnie, rzucając w nic nie spodziewającego się Ślizgona, który spojrzał na nią z głupią miną. Gryfonka roześmiała się jeszcze bardziej.
Przez chwilę trwała wojna na poduszki, która zakończyła się remisem. Znów nastała cisza. Draco odchrząknął i wstał.
-No, to ja już pójdę. Pewnie chcesz być teraz sama.
-Nie, zostań. Przez chwilę zapomniałam o Ro…, o nim – powiedziała cicho – Możesz spać na kanapie, ale nie zostawiaj mnie dziś samej.
W duchu ucieszył się na te słowa. Sam nie chciał odchodzić, bo czuł się 
w towarzystwie szatynki bardzo dobrze. Mogli razem porozmawiać na wiele ciekawych tematów, mogli pomilczeć lub pośmiać się do łez.  „To może być początek naprawdę świetnej przyjaźni” – pomyślał, uśmiechając się 
w duchu.


~*~*~


   Rano obudziło go głośne pukanie do drzwi. Chociaż nie, wróć, było to raczej walenie. Spojrzał w stronę łóżka. Granger jeszcze spała, więc poszedł otworzyć. Ledwo uchylił drzwi, a do dormitorium wpadł Potter.
-Malfoy?! Co ty tu robisz?! Gdzie jest Hermiona?! – zaczął wykrzykiwać.
-Jak widać stoję, na łóżku, śpi, więc raczyłbyś się nie wydzierać, bo za chwilę ją obudzisz – odpowiedział poirytowany.
Harry spojrzał na niego podejrzliwie, a potem odwrócił wzrok w stronę Hermiony. Musiał się upewnić, że nic jej nie jest, zwłaszcza, że blondyn został u niej na noc.
-I tak trzeba ją obudzić, dochodzi siódma – rzucił w stronę Draco.
Podszedł w stronę śpiącej Gryfonki i lekko nią potrząsnął.
-Hermiono, obudź się – powiedział cicho.
Szatynka powoli uniosła powieki.
-Harry? Co ty tu robisz – zdziwiła się.
-Rozumiem, że to nie mnie spodziewałaś się zobaczyć po przebudzeniu – zaśmiał się, unosząc zabawnie brew.
Na początku nie zrozumiała o co mu chodzi, lecz gdy ujrzała Malfoy’a stojącego za Harry’m, wróciły do niej wspomnienia ostatniej nocy. Zaczerwieniła się lekko.
-Która godzina? – zapytała szybko, chcąc zmienić temat.
Draco zrozumiał o co jej chodziło.
-Prawie siódma. Chyba powinnaś iść się ogarnąć, bo teraz to możesz tylko straszyć małe dzieci – uśmiechnął się złośliwie.
-To spotkamy się w Wielkiej Sali, ok? – zapytał Harry.
-Ok, do zobaczenia – pożegnała się.
Gdy Wybraniec opuścił dormitorium, nastała chwila ciszy.
-To ja też będę się zbierać – zaczął Ślizgon.
Hermiona skinęła głową. Blondyn już chwytał za klamkę, gdy usłyszał głos Gryfonki.
-Malfoy…
Odwrócił się w jej stronę. Ona była już przy nim. Wspięła się na palce, pocałowała go w policzek i wyszeptała ciche „Dziękuję”. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Odwzajemnił gest i wyszedł. Wracając do swojego dormitorium, myślami ciągle był przy szatynce.


~*~*~


   Weszła do Wielkiej Sali i usiadła obok przyjaciół.
-I jak? – zapytała Ginny.
-Ok – skłamała.
Nie chciała, by wszyscy się nad nią użalali. Już i tak widziała wszystkie te spojrzenia kierowane w jej stronę. „Plotki szybko się rozchodzą” – pomyślała 
i westchnęła cicho pod nosem. Złapała za tosta i wyciągnęła swój plan. Dzisiejsze lekcje rozpoczynała mugoloznawstwem. Uśmiechnęła się pod nosem, bo na tych zajęciach siedziała z Ernie’m, który nie wypytywał ciągle o jej samopoczucie. Gdy nie była zbyt rozmowna, sam milczał. Nie narzucał się, co bardzo pasowało Gryfonce.
Nie miała ochoty jeść, więc zjadłszy jednego tosta, skierowała się w stronę swojego dormitorium. Miała ochotę jeszcze chwilę odpocząć przed lekcjami. Poleżała chwilę na łóżku, a gdy zegar wskazywał 8:45, postanowiła, że pójdzie pod salę. Zebrała szybko potrzebne książki 
i opuściła Wieżę Gryffindoru.


~*~*~


-Cześć – przywitał ją ciepły głos Puchona. Odpowiedziała mu wymuszonym uśmiechem. Od razu zrozumiał, że na dzisiejszej lekcji zbyt wiele nie porozmawiają.
Przez całą lekcję słuchali profesor Shinner i robili notatki. Raz na jakiś czas Ernie rzucał Hermionie ukradkowe spojrzenia, na co ta reagowała lekkim uśmiechem. Gdy wreszcie zadzwonił dzwonek, skierowali się razem na Historię Magii. Czekała ich godzina nudnych opowiadań profesora Binnsa. Chyba tylko Gryfonka nie zasypiała na tych zajęciach. Szybko doszli pod salę i weszli do środka, gdzie było już parę osób. Wśród nich zauważyła Pansy. Pożegnała się z Puchonem i usiadła obok wychowanki Domu Węża. Ślizgonka uśmiechnęła się do niej. Hermiona nie musiała nic mówić, brunetka widziała w jakim jest stanie. Wiedziała, że stwarza jedynie pozory normalności. Wiedziała, że jest jej niezwykle trudno. Wiedziała, że wewnątrz tak naprawdę umiera z tęsknoty za Ronem, jednak musiała wziąć się 
w garść i funkcjonować w normalny sposób. Pansy przysunęła się do Hermiony 
i przytuliła ją. Był to prosty gest, który dla szatynki znaczył bardzo wiele. Zrozumiała, że w ten sposób Ślizgonka chciała jej przekazać, że jest z nią 
w każdej chwili, że ją wspiera mimo wszystko, i że pragnie dodać jej otuchy. Nagle usłyszały donośny głos Blaise’a.
-Mam się czuć zdradzony? -  zapytał z udawanym przejęciem, lecz odpowiedział mu jedynie śmiech dziewczyn i zaskoczone spojrzenia reszty klasy.
-Świetnie! W takim razie chciałbym ci coś oznajmić, Pansy. Teraz już nie muszę się martwic, że będziesz zraniona, ponieważ widzę, co się dzieje pomiędzy tobą a Hermioną. Chcę, abyś wiedziała, że tak naprawdę mam romans z Draco. Kochamy się, lecz potrzebowałem przykrywki – powiedział śmiertelnie poważnie, obejmując zaskoczonego blondyna, który w pierwszej chwili trwał w osłupieniu. Dopiero po chwili zrozumiał, co powiedział jego przyjaciel i gwałtownie od niego odskoczył, co wyglądało niezwykle komicznie. Wszyscy wybuchli śmiechem.
 Chwilę później uciszył ich profesor Binns, który rozpoczął lekcję. Hemiona zaczęła robić notatki, lecz myślami błądziła wokół Ślizgonów. Wiedziała, że Blaise żartami starał się poprawić jej humor, co mu się z resztą udawało. Draco i Pansy mu w tym pomagali. Chcieli, by szybko doszła do siebie.  Nagle wróciły do niej wydarzenia z ostatniej nocy. Przypomniała sobie, jak prosiła blondyna, by z nią został, by jej nie zostawiał. Na to wspomnienie na jej twarz wdarł się szkarłatny rumieniec. Na szczęście nikt nie zwrócił na to uwagi, bo każdy prawie spał. Nie wiedziała, dlaczego chciała, by Ślizgon był z nią tej nocy. Obecność innych osób denerwowała ją, lecz 
w przypadku Malfoy’a było zupełnie inaczej. W jego towarzystwie czuła się naprawdę dobrze. Ceniła jego inteligencje, uwielbiała z nim rozmawiać. Dawniej nie podejrzewałaby się o takie myśli. Ona rozmawiająca z tym Ślizgonem? Niemożliwe, a jednak. Odwróciła się lekko w jego stronę i ze zmieszaniem spostrzegła, że blondyn też spogląda w jej kierunku. Nie wiedząc, co zrobić, uśmiechnęła się do niego delikatnie, lecz ten nadal się w nią intensywnie wpatrywał. W końcu w jego oczach dostrzegła nieme pytanie o to, jak się czuje. Kiwnęła głową na znak, że wszystko jest okay. Dopiero wtedy Ślizgon odwzajemnił uśmiech. Nie rozumiała jego zachowania. Wszystko wyglądało tak, jakby się o nią troszczył. Czy to jest prawda? Czy jest możliwe, że jemu, księciu Slytherinu i dumnemu arystokracie, zależało na dobru mugolaczki z Gryffindoru?


~*~*~


   Po długiej przerwie, lunchu i Zielarstwie Hermiona miała Zaklęcia. Usiadła w ostatniej ławce, a chwilę później dosiadł się do niej Blaise. Miejsca przed nimi zajęli Draco i Pansy. Musiała przyznać, że świetnie się czuła 
w towarzystwie Ślizgonów, a czasem nawet udawało jej się zapomnieć 
o bolesnej stracie. W połowie lekcji brunet szturchnął Gryfonkę. Spojrzała na niego pytająco, lecz w jej oczach dostrzegł lekkie poirytowanie. No tak, pani Prefekt nie znosiła, gdy ktoś jej przeszkadzał w nauce.
-Gdy wykrzyknę „teraz”, rzucisz na nas zaklęcie tarczy – powiedział, spoglądając porozumiewawczo na blondyna.
Pansy zmarszczyła brwi, lecz chwilę później na jej twarzy pojawiło się zrozumienie, ponieważ Draco pochylił się ku niej i zaczął jej coś tłumaczyć. Jedynie Hermiona nie wiedziała, o co chodzi, lecz postanowiła nie ryzykować i wykonać polecenie Blaise’a.
-Teraz – powiedział dosyć głośno. Od razu rzuciła zaklęcie i kątem oka zauważyła, że Pansy robi to samo, co ona, natomiast pozostała dwójka Ślizgonów wznosi różdżki ku górze i szepce niezrozumiałą dla niej formułkę. Po chwili z sufitu zaczęły spadać różnego rodzaju robaki i inne ohydztwa. Pająki, karaluchy, gąsienice i inne. „Ron dostałby zawału” – pomyślała, lecz na wspomnienie o ukochanym posmutniała. Wszyscy uczniowie zaczęli krzyczeć, zwłaszcza dziewczyny, których piski było chyba słychać aż 
w Hogsmeade. Jedynie czwórka osób znajdująca się w kącie sali, była „bezpieczna”. Trójka Ślizgonów ledwo hamowała śmiech, lecz Gryfonka była średnio zadowolona z tego sabotażu. Profesor Flitwick powoli oczyszczał pomieszczenie. Nagle dało się usłyszeć czyjś głośny śmiech. Wszyscy obecni spojrzeli w kierunku, z którego dochodził niepohamowany rechot. Z szokiem spostrzegli, że tą osobą był nie kto inny, jak Hermiona Granger. Gryfonka była zgięta w pół i trzymała się za brzuch, nie mogąc już wytrzymać. Z początku nie wiedzieli, co tak ją tak rozbawiło, lecz gdy odnaleźli przyczynę jej zachowania, szybko do niej dołączyli. Blaise różdżką lewitował wielkiego pająka, który aktualnie znajdował się na twarzy Draco Malfoy’a, który bezskutecznie próbował zrzucić go z siebie. W końcu mu się to udało i zwrócił się w stronę bruneta, który również ledwo tłumił śmiech.
-Już nie żyjesz – wycedził.
-Och, bo się przestraszę – powiedział Ślizgon z udawanym przerażeniem.
Nawet profesor Flitwick lekko uśmiechnął się pod nosem.


~*~*~


   Przed obiadem już wszyscy wiedzieli o wydarzeniach na Zaklęciach siódmego rocznika. Malfoy wzrokiem ciskał błyskawice na każdego, kogo mijał na korytarzu. Również na Transmutacji był niezwykle markotny, choć Gryfonka wielokrotnie do niego zagadywała. Zbywał ją jedynie krótkimi odpowiedziami. Na obiedzie siedział naprzeciw Blaise’a, który ciągle rozpowiadał o przerażeniu na twarzy blondyna, gdy ujrzał przed sobą pająka. Ciekawe, czy sam byłby odważny, gdyby na jego nosie siedziało stworzenie wielkości pięści z czterema parami nóg. Resztę dnia spędził 
w swoim dormitorium. Starał się napisać wypracowanie na Transmutację, choć szło mu to niezbyt dobrze. Odetchnął z ulgą, gdy spostrzegł, że wybiła 21. Za godzinę miał rozpocząć patrol wraz z Granger. Szybko się przebrał w ciemne zwężane jeansy i czarny podkoszulek. Na to zarzucił szkolną szatę i przypiął odznakę Prefekta Naczelnego. Był z niej niezwykle dumny. Postanowił, że się jeszcze trochę odświeży. Czuł już lekkie zmęczenie, więc przemył twarz zimną wodą. Pozwolił sobie jeszcze dopisać parę słów do swojego wypracowania i skierował się do Wieży Gryffindoru. Szatynka już na niego czekała. Przywitali się i wymienili kilka zdań.
-To jak, idziemy? – zapytała.
-Idziemy – westchnął cicho. Co jak co, ale teraz najchętniej by poczytał książkę albo poszedł spać, a nie łaził po szkolnych korytarzach. Ale cóż zrobić, obowiązki wzywają. 

5 komentarzy:

  1. Jak dla mnie genialne! Nie rozumiem ludzi, którzy nie komentują i nie dodają ci motywacji :( Pamiętaj, że ja cała jestem z Tobą i trzymam kciuki za twoje opowiadanie :*
    Co jak co, ale nie spodziewałam się, że to Ron zerwie z Hermioną... Ale dobrze, że wyjechał, nigdy go nie lubiłam. Tylko co teraz z mieszkaniem? Przecież to ich wspólne, chyba że się mylę. Podoba mi się, że Harry tak troszczy się o Mionkę, choć on i Ginny mogliby pojawiać się trochę częściej ;) Może by tak Hermiona pocieszyła trochę Draco? Było by fajnie :D
    Bardzo mi przykro, ale niestety muszę to napisać. Masz bardzo dużo błędów (zapominasz słów, literówki i sporo powtórzeń), które utrudniają czytanie. Mnie osobiście to przeszkadza, choć wiadomo że sama też nie jestem idealna. Masz już betę? Jeżeli nie to może jakiejś poszukasz, wtedy nie będziesz musiała sama tego robić :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo Ci dziękuję za te słowa. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy. Postaram się wyłapywać te wszystkie błędy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nigdy specjalnie nie przepadałam za Ronem, więc dobrze że wyjechał. Niech znajdzie sobie dziewczynę bardziej pasującą do niego.

    OdpowiedzUsuń
  4. piszesz genialnie. pozdrowienia od autora shinigamiandsaints.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Ci, że tak szybko pozbyłaś się Rona ! :3 Leila

    OdpowiedzUsuń