wtorek, 17 lutego 2015

Miniaturka - "Przymus całkiem do przyjęcia"

Chyba każdy uczeń Hogwartu wiedział, jaki dziś dzień, nie musiał nawet zaglądać do kalendarza. Wystarczyło wyjść z Pokoju Wspólnego, by zauważyć kilku kupidynów latających korytarzami, którzy obrzucali przechodzących stosem konfetti w kształcie serc. Hermiona właśnie stała się ofiarą jednego z nich, jednak, o dziwo, nie przeszkadzało jej to. W wyśmienitym humorze szła do gabinetu dyrektorki. Na jej dobre samopoczucie wpływał fakt, że trwały walentynki. Była pewna, że to właśnie tego dnia sytuacja między nią a Ronem się zmieni. Od czasu zakończenia wojny balansowali między przyjaźnią i miłością, nie decydując się na związek. Dokładnie wczoraj rozmawiali z Harry’m i Ginny o planach na dziś. Para od razu wyjawiła, że spędzą walentynkową sobotę w Hogsmeade, zaglądając do kawiarni pani Puddifoot. Ron, spytany o to samo, natychmiastowo zrobił się czerwony i rzucał Hermionie ukradkowe spojrzenia, bełkocząc coś pod nosem. Oczywistym było, że miał co do niej niemałe plany. Gryfonka, pochłonięta myślami, nie zauważyła, że już znalazła się pod gabinetem profesor McGonnagall. Do rezonu przywrócił ją tak znienawidzony przez nią, jak i jej przyjaciół, głos.
-No, no, Granger, wyglądem to ty nigdy nie powalałaś, ale dziś przeszłaś samą siebie – spojrzała na niego zwężając oczy. Dopiero po chwili zanotowała, że wskazuje on na jej włosy, w których znajdowały się małe serduszka. Ugh, głupie kupidyny – pomyślała, wyciągając konfetti spośród burzy loków. Zignorowała zaczepkę Ślizgona i wypowiadając hasło, weszła na schody prowadzące do gabinetu dyrektora. Ku jej zgorszeniu, Malfoy podążył za nią. Zapukała i otrzymując słowo zaproszenia, pchnęła ciężkie drzwi i wmaszerowała do pomieszczenia.
-Siadajcie – powiedziała starsza kobieta. Gdy już wykonali jej polecenie, zaczęła – Sprowadziłam was tu, aby prosić was o wyświadczenie mi przysługi. Jako, że jest dzień niewątpliwie wyjątkowy dla niektórych uczniów – Hermiona mogła przysiąc, że przewróciła ona oczami – pomyślałam, że dzisiejsza kolacja będzie odrobinę bardziej uroczysta.
-I co w związku z tym? – zapytał zniecierpliwiony blondyn, przeczesując ostentacyjnie włosy, by pokazać, jak ta rozmowa go nudzi. Gryfonka natychmiast posłała mu zgorszone spojrzenie, którego ten nie omieszkał odwzajemnić.
-W związku z tym – wycedziła dyrektorka, lekko wytracona z uwagi zachowaniem Ślizgona – proszę was, jako Prefektów Naczelnych, abyście zaraz udali się do kuchni i przekazali te informacje skrzatom. Jeśli zaczną od razu, zdążą wszystko przygotować na wieczór.
-Oczywiście, natychmiast się tym zajmiemy, pani profesor – powiedziała Hermiona, uśmiechając się do kobiety. Dało się zauważyć, że jej spojrzenie złagodniało na widok swojej ulubionej uczennicy.
-Ufam, że wszystkiego pani dopilnuje, panno Granger – uśmiechnęła się lekko, jednak jej wyraz twarzy diametralnie się zmienił, gdy zwróciła się do Ślizgona -  A panu, panie Malfoy, radzę jej pomóc. Jeśli się dowiem, że wywinął się pan od zadania, wyciągnę z tego odpowiednie konsekwencje. Dziękuję, możecie odejść – tym samym zakończyła rozmowę.


~*~*~


           Hermiona szła szybko korytarzem, nie oglądając się na idącego kilka kroków za nią Ślizgona. Była wprost oburzona jego zachowaniem. Jak on może zwracać się do nauczycieli z taką arogancją? Myślała, że w kontakcie z osobami starszymi potrafił wykrzesać z siebie chociaż odrobinę szacunku. Jak widać się przeliczyła. W końcu dotarła do obrazu przedstawiającego miskę z owocami. Połaskotała gruszkę i chwilę później ukazała jej się klamka. Otworzyła drzwi i ujrzała wielką kuchnię Hogwartu. Usłyszała, że Malfoy wszedł zaraz za nią, zamykając wrota. Zrobiła kilka kroków, chcąc zwrócić na siebie uwagę któregoś ze skrzatów, jednak wszystkie nadal były pochłonięte własną pracą, nie dostrzegając przybycia dwójki prefektów. W końcu Gryfonka wpadła na pewien pomysł.
-Stworek! – krzyknęła i chwilę później ukazało jej się niezbyt miłe dla oka stworzenie.
-Stworek słucha – ukłonił się niezgrabnie. Minę miał niewyraźną, zapewne z powodu polecenia Harry’ego, aby ten słuchał Hermiony, jednak nie rzucał już pod jej adresem żadnych obelg, co było niemałym progresem. Szatynka spojrzała niepewnie w stronę Malfoy’a, jednak widząc jego kpiącą minę, z powrotem zwróciła się do skrzata.
-Chcielibyśmy przekazać, że dzisiejsza kolacja będzie się trochę różniła od pozostałych. Dalibyście radę przygotować coś bardziej uroczystego? – zapytała, uśmiechając się miło, co zaowocowało grymasem na twarzy małego stworzenia.
-Na Salazara, Granger, przecież to zwykły skrzat. W sumie to łatwo mogłabyś się z nim równać – wtrącił się zirytowany blondyn. Chciał jak najszybciej uwinąć się z zadaniem, a Gryfonka musiała wymieniać jakieś niepotrzebne uprzejmości z pomocą.
-Panicz Malfoy, to wielki zaszczyt dla Stworka widzieć tak znamienitego czarodzieja. Stworek zrobi wszystko, co pan rozkaże – skrzat nie posiadał się z radości. Patrzył z uwielbieniem na Ślizgona, robiąc ukłon tak nisko, że nosem dotykał podłogi.
-To, że ty traktujesz je gorzej niż niechciane w domu szczury, nie znaczy, że ja też muszę – zdegustowana obserwowała scenę rozgrywającą się przed nią – Stworku, możesz już wstać.
-To taki zaszczyt dla Stworka – powtórzył kolejny raz – Co Stworek może dla panicza zrobić?
-Widzisz, Granger, nawet on umie oddzielić lepszych od gorszych – zaśmiał się wrednie – Skrzacie, dzisiejsza kolacja ma być uroczysta i wystawna, przekaż to reszcie. Radzę wam się z tym dobrze uwinąć. Macie nie opuszczać kuchni, dopóki wszystko nie będzie gotowe – powiedział, nawet nie spoglądając na stworzenie stojące u jego stóp.
-Oczywiście, paniczu, Stworek już się za to zabiera – zdążyli usłyszeć, gdyż po chwili skrzat zniknął, zostawiając po sobie głuchy dźwięk towarzyszący teleportacji.
-Mogłeś być chociaż trochę milszy – wycedziła.
-Nie jestem… tobą – spojrzał na nią nieprzychylnie.
Gryfonka puściła uwagę blondyna mimo uszu i skierowała się do drzwi, których… nie było! Obróciła się wokoło, jednak nigdzie nie zarejestrowała nic nawet podobnego do znajomych wrót.
-Malfoy, utknęliśmy – wyszeptała z przerażeniem.
-Co ty wygadujesz, Granger? Opiłaś się wywaru z blekotu czy co? – warknął, jednak tak, jak szatynka, nigdzie nie mógł dostrzec wyjścia.
-Skrzaty mogą teleportować się na terenie Hogwartu, zaraz zawołam Stworka i nam pomoże – powiedziała, nie tracąc nadziei.
-Chyba jednak nie jesteś tak mądra, jak mówią. KAZAŁEM im nie wychodzić z kuchni, dopóki nie skończą kolacji, więc tego NIE ZROBIĄ – wycedził, kładąc szczególny nacisk na niektóre słowa.
Gryfonka niewzruszona wyciągnęła różdżkę i zaczęła rzucać wszystkie zaklęcia, jakie wpadły jej do głowy, jednak żadne nie przyniosło oczekiwanego rezultatu. Zrezygnowana usiadła na podłodze, opierając się o ścianą i wiedząc, że nie ma innego wyjścia niż spędzić całe popołudnie w towarzystwie nadętego i aroganckiego Ślizgona.


~*~*~


-Chcesz coś do picia? – zapytała Hermiona z czystej kultury. Siedzieli już tu godzinę i nic się nie zmieniło. Żadnych drzwi, żadnego człowieka, nic. Musieli czekać do kolacji. Gdy blondyn w odpowiedzi pokręcił przecząco głową, Gryfonka wzruszyła ramionami i poszła po wodę. Po chwili wróciła, trzymając szklankę. Znów towarzyszyła im cisza. Teraz jednak trwała zaledwie kilka minut, gdyż Ślizgonowi najwyraźniej też zaczęło doskwierać pragnienie. Szatynka z uniesionymi brwiami obserwowała, jak Malfoy chwyta butelkę wina.
-Chcesz trochę? – zapytał otwierając je. Rzucił korek gdzieś na podłogę i powąchał wyśmienity trunek – W sporej ilości działa prawie jak veritaserum – zaśmiał się, nalewając trochę do kieliszka przywołanego za pomocą różdżki – Może dowiedziałbym się jakiś gorących faktów o świętej Granger.
-Zostanę przy wodzie – mruknęła w odpowiedzi.

A jednak w końcu Gryfonka się skusiła i po kolejnej godzinie opróżnili całą butelkę. Oboje byli lekko wstawieni.
-Nikt nie będzie na ciebie dziś czekał? – zapytała, patrząc uważnie na Ślizgona. Przewróciła oczami, gdy spojrzał na nią pytająco – Walentynki – wytłumaczyła – Pewnie masz dziś jakąś super randkę z kolejną głupiutką dziewczyną, która załamie się, gdy okaże się, że największy przystojniak Hogwartu nie przyszedł – dywagowała.
-Otóż muszę cię zdziwić, Granger – zaśmiał się, widząc zdziwienie na twarzy szatynki – Żadna nie jest warta świeczki. Tak, jak powiedziałaś, za grosz rozumu – wyszczerzył zęby. Po dwóch godzinach przymusowego siedzenia w swoim towarzystwie ich stosunku zdążyły odrobinę się ocieplić. Oczywiście miał też na to wpływ wypity alkohol, ale kto by się wdawał w takie szczegóły.
-A Weasley? Myślałem, że jesteście razem – odbił piłeczkę.
-Pewnie będzie mnie dziś szukał – westchnęła, dopiero teraz przypominając sobie o Ronie, który na pewno coś dla nich przygotował.
-Kochasz go? – zapytał nagle. Idiota – przeklął się w myślach, Co go to w ogóle obchodzi? Spojrzała na niego zdziwiona.
-A co to, przesłuchanie? – uśmiechnęła się wrednie. Oho, za dużo czasu ze Ślizgonem, już widać skutki.
-Tylko pytam – wzruszył ramionami, po raz kolejny chłostając się za tę głupią ciekawość.
-Chyba tak – powiedziała.
-Chyba? – zdumiał się.
-Chyba – przytaknęła. Po tych słowach zapanowała cisza, która w żadnym wypadku im nie przeszkadzała.
-A więc najprzystojniejszy chłopak w Hogwarcie, tak? – uniósł brew, spoglądając na Gryfonkę, która zarumieniła się lekko.
-Z całej tej rozmowy zapamiętałeś tylko tyle? – zapytała, kręcąc ze śmiechem głową. Ślizgon w odpowiedzi jedynie posłał jej swój najbardziej zniewalający uśmiech, który wywołał kolejny rumieniec na twarzy szatynki.

Następna godzina minęła im na rozmowie, która dotykała nawet najbardziej błahych spraw. O dziwo okazała się interesująca zarówno dla Draco, jak i Hermiony. Zaangażowani sobą nawzajem nie zauważyli, jak szybko mijał im czas.
-Kolacja przygotowana – Stworek ukłonił się nisko przed parą prefektów. Obydwoje, zaskoczeni nagłym przybyciem skrzata, wydali zduszone okrzyki. Spojrzeli na siebie i wybuchli niepohamowanym śmiechem. Stworek patrzył na nich dziwnym wzrokiem, postanawiając w końcu ponownie zabrać głos – Czy Stworek jest jeszcze potrzebny?
-Tak, Stworku, mógłbyś nas stąd wypuścić? – zapytała, nadal ozdabiając swoją twarz szerokim uśmiechem. Kto by pomyślał, że przy Malfoy’u będzie się tak dobrze bawić?
-Oczywiście – ukłonił się. Chwycili skrzata za ręce i po chwili znajdowali się na szkolnym korytarzu. Jak wielkie było ich zdziwienie, gdy dostrzegli, że znajdują się dokładnie przed obrazem przedstawiającym miskę owoców.
-Niewdzięczne stworzenia – warknął, patrząc w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał Stworek. Hermiona w odpowiedzi zaśmiała się, na co Ślizgon również zareagował uniesieniem kącików ust.
-Kolacja już trwa – powiedział, gdy doszli do wrót Wielkiej Sali.
-Chyba sobie odpuszczę – wzruszyła ramionami i skierowała się w kierunku schodów wiodących do Wieży Gryffindoru.
-Poczekaj, odprowadzę cię – krzyknął za nią blondyn, po chwili zrównując krok z szatynką. Kątem oka ujrzał lekki uśmiech dziewczyny, co poprawiło mu nastrój jeszcze bardziej.

-No, to dzięki, Malfoy – powiedziała cicho, patrząc na niego z wahaniem. Był pewien, że nie wie, jak teraz zareagować. W końcu wykonała mały krok w jego stronę, lecz po chwili wycofała się, machając mu jedynie na pożegnanie. W sekundę podjął decyzję. Złapał ją za rękę, przyciągając do siebie. Ostatnim, co zarejestrował, zanim wpadła w jego ramiona, było jej zdziwienie… Wpił się w jej wargi z taką zachłannością, jakby miał to być ich zarówno pierwszy, jak i ostatni pocałunek. Oby nie – pomyślał, gdyż musiał przyznać, że Granger całowała nieziemsko. Objął ją w talii, zmniejszając dzielący ich dystans do zera. W tej chwili nie obchodziło go, że ktoś może zauważyć obściskującą się parę. W sumie, to szanse na to były znikome, z racji tego, że trwała kolacja. Poczuł, że Gryfonka łapie go za kark, jeszcze bardziej przyciskając go do siebie. W końcu, gdy zabrakło im tchu, niechętnie oderwali się od siebie.
-To było… - zaczęła szatynka, odsuwając się lekko, lecz Ślizgon przyciągnął ją, nie pozwalając jej na to.
-Niezłe – dokończył, uśmiechając się zawadiacko. Złożył na jej ustach jeszcze jeden delikatny pocałunek i ujął jej twarz w dłonie, patrząc głęboko w czekoladowe tęczówki, dostrzegając w nich piękne błyski – Do zobaczenia – powiedział cicho i oddalił się, zostawiając dziewczynę samą.

Gdy wreszcie znalazła się w swoim dormitorium, od razu skierowała się w stronę łóżka. Przelotnie spojrzała na biurko, na którym znajdowały się książki, stos pergaminów, stara gazeta i liścik, którego, mogła przysiąc, jeszcze rano nie było. Szybkim krokiem przemierzyła pokój i przeleciała wzrokiem po niewielkiej karteczce.

Dzięki za umilenie dzisiejszego dnia, Granger. Wbrew pozorom dobrze się bawiłem. Kiedyś to powtórzymy.

Draco




Uśmiechnęła się do siebie i rzuciła się na łóżko, w dłoniach nadal ściskając liścik. Przeczytała go jeszcze kilka razy i skierowała się do łazienki z zamiarem wzięcia długiej, odprężającej kąpieli. Tej nocy Draco nieustannie wkradał się do jej myśli. Czy już wtedy przypuszczała, że ten dzień zmienił całe jej życie? Zapewne nie, jednak kilka lat później, stojąc na ślubnym kobiercu twarzą w twarz z tym niegdyś znienawidzonym blondynem, wiedziała, że nikt inny na całym świecie nie sprawiłby, że byłaby tak szczęśliwa.


~*~*~


Niestety to nie nowy rozdział, ale mam nadzieję, że ta miniaturka umili Wam czas oczekiwania na kolejną notkę. Pierwotnie była to walentynkowa miniaturka na konkurs, ale w końcu nie został on zrealizowany, więc chyba mogę ją tu umieścić. Jest to moja pierwsza miniaturka i mam nadzieję, że Wam się spodoba. Pozdrawiam, BlackCape. :)

sobota, 7 lutego 2015

Informacja #1

Cześć,

Dzisiejsza informacja będzie dość krótka, więc do rzeczy. Rozdział raczej nie pojawi się w najbliższych dniach. Cały tydzień zawalony mam sprawdzianami i kartkówkami. Weekend też będzie należał do tych raczej zajętych, z racji tego, że w sobotę wypadają Walentynki. Mimo wszystko postaram się kawałami coś napisać i mam nadzieję, że rozdział ukaże się w niedzielę.
Poza tym mam do Was prośbę. Mam zaplanowaną fabułę kolejnego rozdziału, jednak jest rzecz, która może ulec zmianie, ale to już zależy od Was. Chodzi mi o ewentualną scenę +18. Mielibyście ochotę coś takiego u mnie przeczytać? Od razu przyznaję, że jeszcze nigdy się za to nie zabierałam, jednak zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda? Pytam Was o zdanie, ponieważ nie wiem, czy grono moich Czytelników należy do starszych czy raczej młodszych osób. Scena +18 wcale nie musi się pojawiać, nie wpłynie to jakoś gwałtownie na akcję, jednak myślę, że jest lekko znaczącym detalem. Cóż, wybór pozostawiam Wam. Mam nadzieję, że dacie znać, co o tym myślicie. Opinie możecie zostawiać w komentarzach, mogą być również anonimowe, albo na asku.


Pozdrawiam, Wasza BlackCape.

środa, 4 lutego 2015

Rozdział XV - "Lepsze i gorsze początki"


~*~*~


Draco i Hermiona patrolowali korytarz od godziny. Do tej pory zamienili jedynie kilka zdań. Ślizgon od początku widział, że dziewczyna zawzięcie o czymś myśli, więc nie miał zamiaru wymuszać na niej rozmowy. 
-Malfoy… – powiedziała nagle, patrząc na niego z wahaniem. Odwrócił głowę w jej stronę, dając znać, że słucha – Zauważyłeś, że Teodor jest jakiś milczący? – widząc rozbawione spojrzenie blondyna, dodała – No wiesz, bardziej niż zwykle. Od kilku dni chodzi markotny. Pomyślałam, że może coś wiesz, w końcu się przyjaźnicie.
-A ty jesteś jego dziewczyną – pokręcił głową, śmiejąc się – Uwierz mi, że spędzasz z nim więcej czasu niż ja.
-No właśnie chodzi o to, że ostatnio jest między nami jakoś dziwnie. Zbywa mnie głupimi wymówkami – odwróciła wzrok, jednak Ślizgon zdołał dostrzec jej smutne oczy. Zawahał się na chwilę. Wiedział, o co chodzi Teodorowi, ale to w końcu był jego przyjaciel. Powinien pozwolić mu samemu rozwiązać ten problem. Spojrzał jeszcze raz w kierunku Gryfonki i przeklął się w myślach.
-Nie pomyślałaś, że jest zazdrosny? – postanowił dać jej lekki trop.
-Zazdrosny? O kogo? – zdziwiła się. Westchnął, z irytacją przeczesując włosy.
-O tego twojego Francuzika – wyjaśnił w końcu – Chyba każdy zauważył, jak dobrze bawicie się w swoim towarzystwie – dodał, patrząc na nią znacząco. Spojrzała na niego z szokiem, po czym wybuchła śmiechem.
-Żartujesz? Fabien? Poważnie? – nadal zaśmiewała się w najlepsze – Znamy się już kilka lat, to tylko przyjaciel.
-Weasley też był twoim przyjacielem – zauważył. Hermiona momentalnie spoważniała.
-To co innego – wyjaśniła. Draco spojrzał na nią sceptycznie, po czym wzruszył ramionami.
-Jak uważasz – rzucił cicho.
-A to co miało niby znaczyć? – zdenerwowała się. W jej oczach dostrzegł złowrogie iskry.
-Mówię tylko, że w twoim przypadku droga od przyjaźni do miłości jest dosyć krótka – przeczesał ze zirytowaniem włosy – Weasley, Teodor.
-Fabien w żadnym wypadku mnie nie interesuje w tym sensie. Z jego strony wygląda to podobnie, wierz mi na słowo – ucięła, uznając tym samym rozmowę za zakończoną. Przyspieszyła kroku i wyprzedziła Ślizgona o kilka kroków. Zdezorientowany patrzył na nią przez chwilę, po czym ją dogonił.


~*~*~


-Ginny! Hej, zaczekaj, Ginny! – usłyszała za sobą znajomy krzyk. Odwróciła się zaskoczona.
-Dean? – zdziwiła się. Od czasu nieudanego związku nie rozmawiali ze sobą zbyt często. Częściowo ze względu na Harry’ego.
-We własnej osobie – uśmiechnął się niepewnie. Odpowiedziała mu tym samym – Zielarstwo? – zapytał, wskazując na podręcznik, który trzymała.
-Tak, właśnie idę do szklarni – wyjaśniła.
-Odprowadzę cię – wyszczerzył zęby. Wzruszyła ramionami, bo znając chłopaka i tak poszedłby z nią, nawet, gdyby się nie zgodziła. Przez chwilę szli w milczeniu, obydwoje czuli się dość niezręcznie.
-Słyszałem o Harry’m – rzucił w końcu. Spojrzała na niego badawczo. Mogła domyślić się od razu, jakie miał zamiary. Jak dla niej to było zdecydowanie za wcześnie.
-Dean, ja… - zaczęła, lecz urwała, nie wiedząc, co powiedzieć.
-Wiem, Ginny. Pomyślałem tylko, że potrzebujesz teraz przyjaciela. Zauważyłem, że odkąd Hermiona jest z tym Ślizgonem, to rzadziej bywa w Pokoju Wspólnym – dodał, patrząc uważnie na rudowłosą.
-Mam jeszcze Lunę – powiedziała, odwracając wzrok – Wiesz, muszę się spieszyć. Profesor Sprout nie lubi spóźnień – wydukała i chwilę później już jej nie było. Gryfon patrzył w miejsce, gdzie znikła i zrozumiał, że ma zamiar o nią walczyć. I zrobi wszystko, żeby do niego wróciła.


~*~*~


            Tracey szła powoli korytarzem. Większość uczniów była na obiedzie, jednak Ślizgonka postanowiła sobie go odpuścić. Nie chciała spędzać czasu wśród przyjaciół. Większość była w szczęśliwych związkach, zakochani wręcz tryskali radością, a ona siedziała jak zwykle sama. I chociaż cieszyła się, że pogodziła się z Pansy, to czegoś nadal jej brakowało. Najnormalniej w świecie czuła się samotna. Nagle jej rozmyślania zostały brutalnie przerwane. Ktoś pociągnął ją za sobą i wepchnął do schowka na miotły. Ostatnim, co zdążyła zarejestrować były ciepłe brązowe tęczówki. Chwilę później została namiętnie pocałowana. Usta nieznajomego przyprawiły ją o zawód głowy. Miała pewność, że straciłaby równowagę, gdyby nie silne męskie ramiona oplatające ją w talii. Niewiele myśląc oddała pocałunek, angażując się całą sobą. Otworzyła na chwilę oczy, chcąc się upewnić co do tożsamości chłopaka. Po kilku minutach oderwali się od siebie, gwałtownie łapiąc powietrze.
-George – wyszeptała, opierając swoje czoło o jego – Co ty tu robisz?
-Myślę o tobie od czasu naszego spotkania – powiedział równie cicho – Musiałem znów cię zobaczyć.
-Ale jak? – wciąż dopytywała.
-Znam Hogwart lepiej niż własną kieszeń. Niektóre ukryte przejścia nadal okazują się być przydatne – uśmiechnął się szeroko. Ta jedynie spojrzała na niego. Jej oczy pełne były radosnych iskier. Nie zwlekając ani chwili dłużej, ponownie wpiła się w jego wargi.
-Przyszedłem, żeby się z tobą umówić, ale taki przebieg spotkania też bardzo mi pasuje – szeptał między kolejnymi pocałunkami.
-Kiedy? – zapytała, łapiąc oddech, podczas gdy usta chłopaka delikatnie pieściły jej szyję.
-Piątek – powiedział, patrząc jej w oczy. Kiwnęła głową na znak zgody i uśmiechnęła się lekko.
-Zakręciłaś mi w głowie, Tracey Davis – wyszeptał, skradając jej ostatni pocałunek. Po wszystkim wyszedł szybko ze schowka i podążył do Wieży Gryffindoru, wyciągając z kieszeni stary pergamin. W myślach dziękował Harry’emu za pomoc.
W tym samym czasie Ślizgonka stała na środku ciemnego pomieszczenia, dotykając drżącą dłonią ust. Były opuchnięte, co oznaczało, że cała ta sytuacja wcale jej się nie przyśniła. Właśnie umówiła się z chłopakiem, który naprawdę jej się podobał. Szybkim krokiem skierowała się w stronę Wielkiej Sali, postanawiając jednak pojawić się na obiedzie.


~*~*~


            Uczta trwała w najlepsze. Roześmiani uczniowie głośno rozmawiali, zajadając się swoimi ulubionymi daniami. Hermiona przeżuwała właśnie kurczaka, patrząc uważnie na przyjaciółkę. Widziała, że coś ją trapi.
-Gin, co się dzieje? – zapytała tak cicho, by tylko Gryfonka ją usłyszała. Dziewczyna rozejrzała się dookoła, by sprawdzić, czy nikt ich nie podsłuchuje.
-Możemy iść do ciebie? Chciałam pogadać – powiedziała.
-Jasne – odpowiedziała szybko szatynka i chwilę później już szły w kierunku Wieży Gryffindoru. Gdy już znalazły się w prywatnym dormitorium panny Prefekt, Ginny usiadła na łóżku, spoglądając na Hermionę.
-Jak się czułaś po zerwaniu z Ronem? – to pytanie zaskoczyło dziewczynę. Zupełnie się go nie spodziewała.
-Było mi bardzo trudno – zaczęła, odwracając wzrok – Naprawdę go kochałam. Ginny, chodzi o Harry’ego?
-Ale dosyć szybko zaczęłaś być z Teodorem, prawda? Nie przeszkadzało ci w tym uczucie do Rona? – rudowłosa zignorowała pytanie przyjaciółki, kontynuując.
-Teodor bardzo mi pomógł po rozstaniu. Jakoś się tak ułożyło, że go pokochałam. Oczywiście ani na chwilę nie przestałam kochać Rona, ale przy Teo jest jakoś inaczej. Przy nim zapominałam o całym bólu. Z nim u boku było mi łatwiej się pozbierać – wyjaśniła, patrząc badawczo na młodą Weasley – Czemu pytasz? – dociekała.
-Wpadłam dziś na Deana. Dosyć jasno dał mi do zrozumienia, że chciałby do mnie wrócić – powiedziała cicho.
-Czujesz coś do niego?
-Nie, nawet gdy byliśmy razem, myślałam o Harry’m. Ale dziś przez chwilę pomyślałam, że… - urwała, patrząc ze łzami w oczach na przyjaciółkę.
-Że teraz mogłoby się wam udać? – dokończyła za nią szatynka. Gdy Ginny kiwnęła głową, Hermiona kontynuowała – Według mnie powinnaś zaryzykować. Nie masz nic do stracenia. Może się okazać, że będziecie razem szczęśliwi. Wiesz, jak mu zależy. Jeśli jest szansa, że on pozwoli ci się pozbierać, zapomnieć o Harry’m, to spróbuj. Jeżeli znów wam nie wyjdzie, to może naprawdę powinnaś być z Harry’m.
-Harry to twój przyjaciel – powiedziała cicho.
-Jeśli macie być razem, to na pewno do siebie jakoś dotrzecie. A ja nie mam zamiaru zabraniać ci szukać szczęścia tylko dlatego, że Harry to mój przyjaciel. Myślę, że on doskonale to zrozumie – dodała spokojnie.
Rudowłosa spojrzała na przyjaciółkę z uśmiechem, po czym znienacka rzuciła jej się na szyję.
-Masz prawo być szczęśliwa, Ginny. I nie możesz z tego rezygnować tylko dlatego, że chłopak, którego kochasz nie jest gotowy – powiedziała, świetnie zdając sobie sprawę z tego, że te słowa równie dobrze mogłaby zaadresować do siebie.


~*~*~


-Stało się coś? – zapytała Pansy, spoglądając kątem oka na przyjaciółkę.
-Nie, dlaczego pytasz? – zapytała zdziwiona Ślizgonka. Czy naprawdę aż tak było widać, jak szczęśliwa jest z powodu dzisiejszego spotkania?
-Nie uśmiechałaś się tak od czasu, gdy Greengrass niechcący pomyliła zaklęcia i skończyła z opuchniętą twarzą – Tracey zaśmiała się na to wspomnienie.  Rozejrzała się uważnie po Wielkiej Sali i nachyliła się w stronę brunetki.
-Umówiłam się na randkę z super chłopakiem – nie mogła powstrzymać uśmiechu.
-Tracey, to świetnie! Z kim? – zapiszczała Pansy.
-Ciszej, to powinna być tajemnica – skarciła przyjaciółkę – George Weasley – dodała już tak cicho, że Ślizgonka ledwie dosłyszała.
-Żartujesz? – wyszeptała podekscytowana. Tracey w odpowiedzi pokręciła głową. Jej oczy błyszczały blaskiem, którego już dawno nie można było u niej dostrzec – Kiedy się poznaliście? W sobotę w Hogsmeade? Całowaliście się – Pansy zaczęła rzucać pytaniami.
-Tak i tak – powiedziała Ślizgonka, wzruszając nonszalancko ramionami, jednak jej rozentuzjazmowany wyraz twarzy wyrażał to, jak bardzo jest podekscytowana.
-Musisz mi wszystko opowiedzieć. Tracey, nie wierzę, udało ci się poderwać starszego przystojniaka. Cicha woda brzegi rwie – zaśmiała się, szturchając przyjaciółkę w bok.
-Opowiem wszystko, tylko nie tutaj - spojrzała na nią z uśmiechem.


~*~*~


            Hermiona od ponad godziny pomagała Malfoy’owi z Transmutacją. Często wybuchała śmiechem, widząc nieudolne próby Ślizgona przemiany niewielkiej myszki w filiżankę. W końcu postanowili skończyć na dziś. Gryfonka zaczęła zbierać wszystkie podręczniki rozrzucone po całym dormitorium. Draco natomiast przyglądał jej się w ciszy, rozmyślając intensywnie na temat dziewczyny. Naprawdę imponowała mu swoją inteligencją. Poza tym była śliczna. Nie w jakiś specjalnie wyrafinowany sposób. Po prostu było w niej coś niezwykłego, co nie pozwalało przejść obok bez obejrzenia się za szatynką. Potrząsnął głową, chcąc odpędzić od siebie niechciane myśli. To była dziewczyna jego najlepszego przyjaciela. Nie miał nawet prawa myśleć o niej w ten sposób. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że podobała mu się. Była inna niż wszystkie. Piękna i mądra. Rzadko spotykane zjawisko.
-Mam coś dla ciebie – powiedział, tym samym zwracając na siebie jej uwagę. Spojrzała na niego zaskoczona. Podszedł do swojej torby i wyciągnął z niej dość opasła książkę. Nie musiał jej mówić, co to jest.
-„Dzieje magii” – wyszeptała oczarowana – Czy to… - zaczęła, lecz Ślizgon ją ubiegł.
-Oryginał – potwierdził – Wprost z prywatnej biblioteki Malfoy’ów – uśmiechnął się szelmowsko, patrząc, jak Hermiona z niezwykłą delikatnością przewraca kolejne strony – Poprosiłem matkę, by mi ją wysłała – wyjaśnił. Dziewczyna wzięła głęboki wdech, przymykając oczy. Draco musiał odwrócić wzrok, gdyż jej widok przyprawił go o zbyt miłe uczucie.
-Kocham zapach starych książek – westchnęła – Dziękuję, nie wiem, co powiedzieć.
-Pomyślałem, że w ten sposób chociaż trochę odwdzięczę się za pomoc w nauce – przeczesał włosy, patrząc w stronę Gryfonki. Oczarowana siedziała przy biurku, oglądając opasłe tomiszcze – To ja będę już leciał – pożegnał się, kierując do drzwi.
-Dziękuję – powiedziała jeszcze raz. Draco uśmiechnął się do siebie i wyszedł.


~*~*~


            Pokój Wspólny Gryffindoru był pełen rozchichotanych uczniów. Był dopiero wczesny wieczór, więc większość wychowanków Domu Lwa zgromadziła się w jednym pomieszczeniu, by spędzić czas z przyjaciółmi. Ginny właśnie opuściła swoje dormitorium, w którym tkwiła całe popołudnie, rozmyślając. W końcu postanowiła dać szansę Dean’owi. Rozejrzała się po pokoju, mając nadzieję odnaleźć go wśród tego całego tłumu. Na szczęście na tle młodszych uczniów lekko się wyróżniał. Podeszła do niego szybkim krokiem.
-Cześć, Dean – i właśnie to była chwila, w której karciła się za swoją lekkomyślność. Nie przemyślała, co mu powie, ani co zrobi – Masz ochotę się przejść? – to pytanie było pierwszym, co przyszło jej do głowy. Cóż, będzie musiała improwizować.
-Jasne – odpowiedział, zdobywając się na szeroki uśmiech.
Chwilę później szli pustymi korytarzami.
-Myślałam o tym, co dziś powiedziałeś – zaczęła, spoglądając w jego stronę – Chyba jednak potrzebuję czyjegoś towarzystwa – palnęła głupotę. Przeklęła się po raz kolejny. Ale jest głupia. Od ponad roku nie utrzymywali ze sobą kontaktu, a ona wyskakuje mu z czymś takim.
-W takim razie służę pomocą – ku jej zaskoczeniu uśmiechnął się. Nieśmiało odwzajemniła gest. Może jednak uda im się dogadać?

W tym samym czasie pewien zdenerwowany do granic możliwości Gryfon rzucał kawałkami papieru w płomienie. Doskonale widział, jak Ginny wychodzi z Pokoju Wspólnego z Deanem. Musiał przyznać, że szybko się pocieszyła.
-Wszystko w porządku Harry? – zapytał Neville, patrząc to na bruneta, to na kominek.

-Jasne, wszystko gra – wzruszył obojętnie ramionami, jednak w jego wnętrzu wręcz wrzało. Nie pozwoli, by Dean choć trochę zbliżył się do jego Ginny. Tak, dokładnie, bo ona nadal była jego. Obecne problemy były jedynie przejściowe, wkrótce wrócą do siebie i będą znów szczęśliwi jak nigdy. Teraz tylko pozostało to wytłumaczyć pewnemu Gryfonowi. 


~*~*~


Oto i powracam z nowym rozdziałem. Przyznaje bez bicia, że nie jestem z niego ani trochę zadowolona. Jest o wiele krótszy niż pozostałe i momentami na siłę starałam się coś naskrobać. Mam nadzieję, że z kolejnym pójdzie mi o wiele lepiej. 
Piosenka, do której link mogliście znaleźć na początku, towarzyszyła mi przy pisaniu. Po prostu się w niej zakochałam, nie mogę się oprzeć ciągłemu włączaniu replay. To chyba tyle na dziś. Ściskam, Wasza BlackCape.