niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział XXV - "Nowy start"


 ~*~*~

Draco i Blaise siedzieli w dormitorium, grając w szachy. Rozgrywka nie była zbyt interesująca, jednak Ślizgoni desperacko szukali jakiegokolwiek zajęcia, byle tylko nie musieć się pakować. Jutro zaczynała się przerwa świąteczna i po śniadaniu jechali do domu, do Hogwartu mając wrócić już w nowym roku. Woleli wszystko jak zwykle zostawić na ostatnią chwilę, chociaż wiedzieli, że jutro będą jak szaleni biegać po dormitorium i pakując do kufra wszystko, co wpadnie im do rąk. Nagle grę przerwało im czyjeś wtargnięcie do pokoju. Obaj odwrócili głowy w kierunku wejścia i ich oczom ukazał się Teodor z niezbyt wyraźną miną.
- Stało się coś? – zapytał Blaise, w duchu ciesząc się, że nużąca rozgrywka szachów została przerwana.
- Tak jakby – odpowiedział szatyn, jednak widząc spojrzenie przyjaciela, dodał – Pokłóciłem się z Hermioną.
- O co? – wyznanie Teodora zainteresowało Draco. Nie żeby w nieszczęściu przyjaciela dostrzegał szansę dla siebie, jednak był ciekaw, o co mogło im pójść.
- Sam nie wiem. Normalnie rozmawialiśmy i nagle na nią naskoczyłem. Nie rozumiem czemu – usiadł na łóżku i schował twarz w rękach – Jestem takim idiotą! – krzyknął, ciskając poduszką w ścianę. Blaise spojrzał na przyjaciela, unosząc brew w geście zainteresowania. Niesamowite było to, co ta dziewczyna robiła z Teodorem. Kiedyś ciężko od niego było usłyszeć wybuch śmiechu po naprawdę dobrym żarcie, a teraz uzewnętrznia wszystkie emocje z powodu kłótni.
- To idź i z nią pogadaj, na pewno sobie wszystko wyjaśnicie – zaproponował Ślizgon, na co Nott spojrzał na niego jak na idiotę.
- Wszędzie jej szukałem, ale nie mogę jej znaleźć. Tak jakby zapadła się pod ziemię.
- Z tego co wiem, to Pansy z nią niedawno gadała. Możesz do niej iść i zapytać czy wie, gdzie poszła – kolejna propozycja Blaise’a spotkała się z większą aprobatą ze strony Teodora.
- Chyba tak zrobię – westchnął ciężko i ruszył w kierunku drzwi.
- A ciebie co ugryzło? – zapytał Ślizgon, gdy Nott opuścił pokój – Nie powiesz mi, że ich kłótnia nie jest ci na rękę – powiedział uszczypliwie, nadal w pełni nie akceptując, że Malfoy może w ten sposób oszukiwać Teodora.
- Nie wiem czy dobrze postępuję z Granger.
- Może trochę jaśniej? – Blaise spojrzał na niego uważnie, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Ostatnio trochę zacząłem z nią pogrywać, ale chyba nie wyszło mi to na dobre. Po naszej ostatniej rozmowie trochę się pokłóciliśmy – wyjaśnił, mając na myśli wydarzenia po lekcji eliksirów.
- Przecież dobrze wiesz, że Granger nie jest jak wszystkie laski i nie poleci na jakieś twoje gierki – prychnął, śmiejąc się z głupoty przyjaciela.
- Kiedyś po kłótniach z Nott’em przychodziła do mnie się wyżalić, teraz pewnie jest u Pottera albo tego Francuza – powiedział, ignorując uwagę Blaise’a.
- Sam sobie na to zapracowałeś, stary – Draco doskonale wiedział, że Ślizgon ma rację i teraz pozostawało mu wymyślić, jak to odkręcić przed wyjazdem na święta.

~*~*~

- Już lepiej? – zapytał Fabien, niosąc dwa kubki gorącej herbaty. Martwił się o przyjaciółkę i miał nadzieję, że chociaż trochę poprawił jej się humor.
- Trochę – odpowiedziała, z wdzięcznością przyjmując napój.
- To może wreszcie opowiesz mi, co się stało? – Francuz był naprawdę ciekaw, co doprowadziło ją do takiego stanu, w jakim się u niego pojawiła. Spędzili już razem prawię godzinę i Hermiona nie robiła nic poza płakaniem w jego ramię. Wreszcie udało mu się ją trochę uspokoić i miał nadzieję, że będzie już tylko lepiej.
- Pokłóciłam się z Teodorem – powiedziała smutno.
- O co?
- Zaczęło się od jego ojca, a potem już poleciało. Nieźle mi wygarnął  – uśmiechnęła się gorzko.
- Miał chociaż ku temu powody? – zapytał, unosząc brwi w geście zdziwienia.
- Może trochę, sama nie wiem. Naskoczył na mnie tak nagle, że nawet nie zdążyłam pomyśleć nad odpowiedzią, jedyne co zdołałam zrobić to wyjść.
- Musiał powiedzieć całkiem mocne rzeczy, skoro doprowadził się do takiego płaczu – powiedział, nie rozumiejąc, co kierowało Ślizgonem. Nie sądził, by Gryfonka mogła zrobić coś tak złego, żeby tak na nią naskakiwać.
- W sumie to nie tylko o niego chodzi. Jak szłam do ciebie to spotkałam Pansy, dowiedziała się o mnie i Malfoy’u i zaczęła mi prawić morały. Poza tym Malfoy zaczął zachowywać się jak ostatni dupek. Ja już sobie z tym nie radzę – schowała twarz w rękach, zupełnie nie wiedząc, co powinna zrobić. Z tej sytuacji chyba nie było dobrego wyjścia.
- I znów wszystko sprowadza się do Malfoy’a – powiedział, czyniąc trafną uwagę. Hermiona spojrzała na niego smutno.
- Chyba nikt mi tak nie namieszał w życiu jak on.
- On chyba może powiedzieć to samo o tobie – uśmiechnął się, gdy Gryfonka obrzuciła go zdziwionym spojrzeniem – Z tego co mi opowiadałaś, to obdarzył cię uczuciem, jakim nie obdarzył jakiejkolwiek dziewczyny.
- Czy ty go bronisz? – zapytała, nie mogąc w to uwierzyć.
- Nie bronię go, po prostu chcę ci uświadomić, że być może popełniasz błąd odtrącając go – powiedział, wzruszając ramionami – Oboje doskonale wiemy, że ty po prostu nie potrafisz wieść spokojnego życia, potrzebujesz trochę komplikacji, inaczej byś zwariowała. Powinnaś się zastanowić nad tym, czy Teodor to na pewno chłopak dla ciebie.
- Już mi nie raz mówiłeś, że jest nie dla mnie – mruknęła, upijając łyk herbaty.
- I nadal podtrzymuję swoje zdanie – uśmiechnął się, widząc jak Hermiona zaczyna głębiej nad tym wszystkim rozmyślać – Poza tym nie sądzisz, że trochę wykorzystał okazję?
- Co masz na myśli? – zapytała, marszcząc brwi. Spojrzała na niego ze zdziwieniem, jednak ten pozostawał wesoły. Nie potrafiła rozgryźć toku jego myślenia.
- Po tym jak Ron odszedł byłaś, jakby to powiedzieć, trochę rozbita. Być może dla Teodora stałaś się łatwiejszym celem.
- Teraz to przesadziłeś – spojrzała na niego spod byka – Teodor nie jest typem podrywacza, a już tym bardziej nie obiera sobie „celów” – wycedziła, akcentując ostatnie słowo – Jeśli już decyduje się z kimś być, to tylko i wyłącznie dlatego, że faktycznie coś do tej osoby czuje. Dobrze go znam.
- Jak uważasz – wzruszył ramionami, chcąc zakończyć temat. Na pewno nie miał zamiaru kłócić się o jakiegoś Ślizgona – Rozłożę dla ciebie łóżko – powiedział, wstając i przeciągając się – Pomyśl, co tak naprawdę jest dla ciebie najlepsze – dodał, zanim zniknął za drzwiami.

~*~*~

            Wielka Sala zapełniona była roześmianymi uczniami. Wszyscy z uśmiechami pałaszowali śniadanie, wiedząc, że jeszcze tego samego dnia znajdą się w domach wśród bliskich i wreszcie będą mogli odpocząć od natłoku praco domowych i sprawdzianów. Dookoła wyczuwalna była świąteczna atmosfera i nawet tym najbardziej zgorzkniałym nauczycielom udzielała się magia świąt. W tym samym czasie Tracey w pośpiechu narzucała na siebie kurtkę, kierując się w stronę wyjścia. Gdy wreszcie opuściła teren Hogwartu, także jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Zaszła od tyłu niczego niespodziewającego się George’a i z całej siły się do niego przytuliła. Zaskoczony chłopak szybko się do niej odwrócił i wyszczerzył zęby.
- Hej – powiedział, składając na jej ustach długi pocałunek – Czemu chciałaś się teraz spotkać? Mieliśmy się spotkać na dworcu – zapytał, patrząc na Ślizgonka uważnie.
- Właśnie o tym chciałam porozmawiać – spojrzała na niego niepewnie. Nie wiedziała, jaka będzie jego reakcja na to, co chce mu powiedzieć – Nie jestem pewna, czy jestem gotowa poznać całą twoją rodzinę. Nie wiem, jak mnie przyjmą – wreszcie to z siebie wyrzuciła. Gdy George zaproponował jej święta w jego rodzinnym domu była przeszczęśliwa, cieszyła się, że chłopak bierze ją na tyle poważnie, że chce, aby poznała jego rodzinę i spędziła z nimi wspólnie święta, jednak gdy tylko zaczęła o tym myśleć, zaczęła mieć wątpliwości. Nie wiedziała, jak rodzina Weasley’ów przyjmie w swoim domu Ślizgonkę i czy ją polubią.
- Pokochają cię, tak jak ja – powiedział, przyciągając ją do swojej piersi – Naprawdę nie masz się czego bać – zapewnił.
- George, ja już postanowiłam. Zostaję w Hogwarcie – spojrzała na niego, uśmiechając się smutno.
- Nie pozwolę ci spędzić świąt samej. W takim razie mam lepszy pomysł – zrobimy sobie własne święta, tylko we dwoje, co ty na to? – zapytał, patrząc jej głęboko w oczy.
- Powinieneś je spędzić z rodziną, nie chcę niczego psuć – powiedziała cicho, spuszczając głowę.
- Ej, nawet tak nie mów. Będę najszczęśliwszy na świecie, jeśli zechcesz spędzić święta razem ze mną – uśmiechnął się, unosząc jej podbródek tak, by spojrzeć jej w oczy.
- Mówisz poważnie? – wyszeptała z niedowierzaniem.
- Całkowicie poważnie. W tej chwili nie ma dla mnie nic ważniejszego niż ty – powiedział, jednak zanim zdążył cokolwiek dodać, poczuł na swoich ustach wargi Tracey. Nie myśląc dłużej objął dziewczynę mocniej, maksymalnie ją do siebie przyciągając.

~*~*~

- Hermiona! – Gryfonka właśnie miała wsiadać do powozu, gdy usłyszała głośne wołanie. Odwróciła się za siebie i ujrzała biegnącego w jej stronę Teodora. Coś w jej sercu nie pozwoliło jej odejść, więc spojrzała niepewnie na przyjaciół. W oczach Ginny dostrzegła zrozumienie.
- Idź, znajdziemy się w pociągu – uśmiechnęła się, chcąc dodać Hermionie odrobinę otuchy. Wiedziała, że ona i Teodor powinni sobie wiele wyjaśnić.
- Nie mogłem cię nigdzie znaleźć – powiedział, gdy wreszcie znalazł się wystarczająco blisko.
- Nocowałam u Fabiena – powiedziała cicho.
- Martwiłem się – wyszeptał, wyciągając dłoń w jej stronę, by pogładzić jej policzek, jednak dziewczyna szybko się odsunęła. Opuścił rękę, wzdychając ciężko – Naprawdę przepraszam za wczoraj. Nie powinienem był tego wszystkiego mówić.
- Nie musisz kryć się ze swoimi myślami. Skoro naprawdę uważasz, że jestem gorsza, to na pewno nie powinieneś tego ukrywać – powiedziała, hardo patrząc mu w oczy.
- Przecież doskonale wiesz, że tak nie myślę. Sam nie wiem, czemu to powiedziałem. Po prostu… bałem się. Bałem się, że jak dowiesz się, że kochałem mojego ojca to się ode mnie odwrócisz – powiedział, spuszczając wzrok. Nie miał odwagi spojrzeć jej w oczy.
- Co ty wygadujesz? – zapytała, dłońmi obejmując jego twarz. Przez lekko zaszklone oczy obserwowała, jak Teodor bije się z własnymi myślami. Wiedziała, że wreszcie zdobył się na to, by być szczerym z samym sobą.
- Mój ojciec jest strasznym człowiekiem, ale ja mimo to go kocham. Wiem, że to jest chore, ale to jest prawda. Oczywiście nie popieram jego działań i to, co robił, jednak to nadal jest mój ojciec i… - nie dane mu było dokończyć, bo poczuł jak Hermiona rzuca mu się na szyję. Z całej siły ją do siebie przyciągnął i zatopił twarz w jej włosach.
- I o to mi cały czas chodziło, Teo. Żebyś wreszcie był szczery ze mną i ze sobą – jej głos przerywany był cichym szlochem – Kocham cię właśnie za to, jaki jesteś, nie musisz się tego wstydzić – dodała, patrząc mu głęboko w oczy. W tej chwili zrozumiała, że dla niej nie było nikogo bardziej odpowiedniego niż Teodor.

~*~*~

Trójka Ślizgonów stała nieopodal powozów, obserwując rozgrywającą się przed nimi scenę. Draco skłamałby, gdyby powiedział, że szczęście przyjaciela w tej chwili napawa go radością. Był po prostu zazdrosny. Miał nadzieję, że minie dłuższy czas, zanim ta dwójka się pogodzi, o ile w ogóle mieliby to zrobić. Niestety los spłatał mu figla.
- Gdybyś mógł zabijać wzrokiem, to z pewnością by już nie żyli – zaśmiał się Blaise, widząc jak Malfoy gromi wzrokiem Hermionę i Teodora.
- Nie wiem, o co ci chodzi – prychnął, wzruszając ramionami. Oczywiście musiał skłamać, przecież nie przyzna się, że jeszcze nigdy w życiu nie był tak zazdrosny, jak w tej chwili.
- Jeszcze tego nie zrozumiałeś? – zapytała Pandy.
- Czego? – spojrzał na nią jak na wariatkę. Nie był pewien czy chodziło jej o coś konkretnego, czy po prostu opiła się wywaru z blekotu.
- Że musisz zacząć ją inaczej traktować, idioto – wywróciła oczami.
- Ale o co ci chodzi?
- O to, że jeśli chcesz być z Hermioną, to musisz przestać zachowywać się jak skończony dupek. Nie zauważyłeś, że to nie działa? – spojrzała na niego ze zniecierpliwieniem. Musiała przyznać, że Draco czasem potrafił być naprawdę mało domyślny.
- Czemu nagle mi pomagasz? Jeszcze niedawno mówiłaś, że lepiej, żebym się usunął w cień i odczepił się od Granger – zapytał podejrzliwie.
- Możliwe, że sobie to trochę przemyślałam. Powinieneś o nią zawalczyć, a przynajmniej pogadać z Hermioną o was. Myślę, że ona też do ciebie coś czuje. W końcu gdybyś był jej zupełnie obojętny, to nie ciągnęłaby tego tak długo – Draco przez chwilę pomyślał nad słowami przyjaciółki, dochodząc do wniosku, że miała rację. Nie spocznie, dopóki Granger nie będzie jego.

~*~*~

               Ginny właśnie miała wejść do pociągu, by znaleźć wolny przedział dla niej i Hermiony, gdy poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciła się i ku jej zaskoczeniu zobaczyła przed sobą Harry’ego.
- Cz-cześć – wyjąkała.
- Co u ciebie? – zapytał – Pewnie się nie możesz doczekać powrotu do Nory – zaśmiał się nerwowo.
- Tak, zdążyłam się już za wszystkimi strasznie stęsknić – uśmiechnęła się lekko, jednak po jej głowie wciąż gnały myśli, co takiego skłoniło Harry’ego do tej rozmowy.
- Nie dziwię ci się. Poza tym święta u was zawsze są niesamowite.
- Możesz do nas przyjechać. To znaczy pewnie Ron ci już to proponował, ale ja to proponuję jeszcze raz, bo na pewno mama się ucieszy i w ogóle – Ginny miała ochotę walnąć głową o ścianę. Co ona wygadywała?
- Dzięki, Gin, ale obiecałem Andromedzie, że do niej przyjadę. Wiesz, mały Ted jest moim chrześniakiem i nie chcę żeby spędzali święta we dwójkę – powiedział, drapiąc się po głowie – Ale pozdrów wszystkich u ciebie.
- Na pewno to zrobię – uśmiechnęła się i odwróciła, by odejść.
- Gin, czekaj – Gryfonka znów poczuła szarpnięcie za ramię i spojrzała na trochę zestresowanego Harry’ego.
- O co chodzi? – zapytała. Ta sytuacja wydawała jej się być coraz bardziej dziwna.
- J-ja… - wziął głęboki wdech, mając nadzieję, że to doda mu odwagi – Mam coś dla ciebie – słysząc to Ginny uniosła brwi w geście zaskoczenia. Nie spodziewała się, że będzie chciał wręczyć jej świąteczny prezent osobiście, zwykle odbywało się to przy pomocy sów. Spojrzała na niewielkie pudełko owinięte ładnym czerwono-złotym papierem. Przyjęła je z lekkim uśmiechem i popatrzyła na Harry’ego, który wydawał się być bardzo zdenerwowany.
- Obiecaj mi, że otworzysz je dopiero w domu – powiedział, zerkając na nią niepewnie.
- Obiecuję – uśmiechnęła się, widząc jak w oczach Gryfona zatańczyły wesołe iskierki – Wesołych Świąt, Harry – objęła go lekko i ruszyła w stronę pociągu.

~*~*~

               Draco snuł się po pociągu bez celu. To znaczy wiedział, jaki ma cel, ale zupełnie nie wiedział, jak go osiągnąć. Co jakiś czas musiał omijać grupę rozwrzeszczanych uczniów z młodszych roczników, czasem musiał przystanąć na chwilę, by zamienić kilka słów ze znajomymi z domu, którzy życzyli mu udanych świąt. Ciągle jednak jego myśli uciekały w stronę Hermiony i tego, jak z nią porozmawiać. Nie mógł się dłużej zastanawiać, gdyż mijając jeden z przedziałów, dostrzegł ją w towarzystwie Ginny i Luny. Otworzył szybko drzwi i oczy wszystkich zwróciły się w jego stronę. Spojrzał na szatynkę, mając nadzieję, że domyśli się, że chce z nią porozmawiać sam na sam. Ta jednak zdawała się być na niego nadal zła, bo założyła ręce na klatce i nie ruszyła się nawet o milimetr. Odetchnął ciężko i postanowił coś powiedzieć, żeby nie tkwić w miejscu jak ostatni idiota.
- Możemy chwilę porozmawiać? – zapytał, patrząc na nią wyczekująco.
- Nie wiem. Możemy? – powtórzyła po nim, odwzajemniając spojrzenie.
- Zapytałem pierwszy – zmarszczył brwi, zastanawiając się, o co jej chodzi.
- Wiem, po prostu się zastanawiam, czy chociaż raz dasz radę porozmawiać jak cywilizowany człowiek – powiedziała, obdarzając go wyzywającym spojrzeniem. Ginny spojrzała raz na jedno, raz na drugie i domyśliła się, że z tego nie wyniknie nic dobrego.
- W takim razie chodź i się przekonaj – Draco nie miał zamiaru dać się sprowokować, chociaż był temu naprawdę bliski.
- To może my z Luną wyjdziemy, a wy sobie tu SPOKOJNIE porozmawiacie? – zaproponowała Ginny, patrząc na nich wyczekująco. Hermiona spojrzała zaskoczona na przyjaciółkę, jakby przez Ślizgona zapominając o jej obecności.
- Nie, zostańcie, my wyjdziemy. I tak za chwilę będziemy musieli posprawdzać przedziały – powiedziała, wstając z miejsca i biorąc głęboki wdech.
- Czasami potrafią być doprawdy zabawni, nie uważasz? – zapytała Luna, gdy Prefekci opuścili przedział. Ginny spojrzała na nią z niewyraźną miną, zastanawiając się, czy ta rozmowa Draco i Hermiony nie doprowadzi do jakiegoś wybuchu czy czegoś podobnego.

~*~*~

- O czym chciałeś pogadać? – zapytała bez ogródek.
- O nas – wzruszył ramionami, jak gdyby to było oczywiste.
- Ile razy mam ci powtarzać, że nie ma żadnych nas – wycedziła.
- Dobra, dobra, zrozumiałem – uniósł ręce w obronnym geście, nie chcąc doprowadzić do kolejnej kłótni, a przynajmniej nie dziś – Po prostu pomyślałem, że nie ma sensu się kłócić, zwłaszcza, że wracamy do domów, nadchodzą święta – zauważył, że wyraz twarzy Hermiony trochę złagodniał, jednak przyglądała mu się podejrzliwie.
- To trochę do ciebie niepodobne – powiedziała, przechylając głowę.
- Wiem, ja po prostu tęsknię za czasami kiedy potrafiliśmy ze sobą normalnie rozmawiać – dodał, gratulując sobie w duchu inwencji. Widział, że już całkowicie uśpił czujność Gryfonki i o to mu chodziło – żeby móc spędzać z nią czas, nie budząc jej podejrzeń o jakiekolwiek złe zamiary. Na początek to musiało wystarczyć.
- Tak, masz rację, mieliśmy swoje lepsze i gorsze momenty – uśmiechnęła się gorzko, patrząc na niego niepewnie.
- A teraz nadchodzi nowy rok i mamy okazję zacząć od początku – powiedział – To jak, za starą nową przyjaźń? – zapytał, wyciągając dłoń w jej stronę. Przez chwilę przyglądała się jej w bezruchu, zastanawiając się, czy dobrze postępuje. Znajomość z Malfoy’em nie wyszła jej na dobre i nie sądziła, by kiedykolwiek miała wyjść. Po chwili jednak odgoniła niechciane myśli i uścisnęła jego dłoń.


- Za przyjaźń – uśmiechnęła się lekko, mając nadzieję, że od nowego roku wszystko w jej życiu wreszcie zacznie się układać. 

~*~*~

Trochę to trwało, ale wróciłam z, mam nadzieję, dobrym rozdziałem. Łatwo mi się go pisało, dlatego tym bardziej jest mi wstyd, że minęło tyle czasu. W końcu jednak znalazłam wolny weekend i zdążyłam coś naskrobać. Jakie są tego efekty? Nie mam pojęcia, to musicie ocenić Wy, dlatego zapraszam do wyrażania swoich opinii w komentarzach. Muszę przyznać, że naprawdę zdążyłam zatęsknić za pisaniem i chyba właśnie o to chodzi - żebym pisała dlatego, że chcę, a nie dlatego, że muszę. W każdym razie mam nadzieję, że pisanie kolejnego rozdziału nie będzie tyle trwało i zdążę coś wstawić jeszcze przed świętami. 
Pozdrawiam cieplutko, 
BlackCape.

niedziela, 6 grudnia 2015

Informacja #3

Nie chciałam pisać tej notki, jednak nie mam innego wyjścia. Rozdział się dziś nie ukaże, jestem zła na siebie, bo miałam dobrze rozplanowany czas, uwzględniłam w planie na weekend zarówno czas na pisanie, jak i na naukę, jednak nie sądziłam, że wypadnie mi coś niespodziewanego, a jednak na tyle ważnego, że wszystko inne musiałam odłożyć na drugi tor. Skończyło się tak, że dochodzi północ, ja dopiero skończyłam się uczyć i tak, mogłabym zarwać noc, żeby napisać rozdział, jednak jestem pewna, że nie byłabym z niego zadowolona, a poza tym do szkoły powinnam pójść w stanie choć trochę nadającym się do używalności ;) W każdym razie mam nadzieję, że się nie obrazicie, że dziś nie sprawię Wam mikołajkowego prezentu, ale jedyne co Wam mogę obiecać, to to, że rozdział pojawi się na dniach.
Teraz najodpowiedniejszym pożegnaniem będzie życzenie Wam miłej nocy, tak więc dobranoc i mam nadzieję, że „widzimy się” na tygodniu ;)

BlackCape