wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział XVIII - "Postanowienia"



~*~*~


Hermiona siedziała w Pubie pod Trzema Miotłami, raz po raz upijając odrobinę kremowego piwa ze swojego kufla. Co chwilę rzucała zniecierpliwione spojrzenia w stronę drzwi. Nienawidziła niepunktualności i wiedziała, że jej przyjaciel doskonale zdawał sobie z tego sprawę, jednak mimo to i tak zmuszał ją do czekania na siebie. W końcu, gdy do gospody weszło kilku ludzi, wśród nich dostrzegła Fabiena. Pomachała mu, by ją zauważyć.
-Cześć, przepraszam, że musiałaś tyle czekać, George uparł się, żeby rozpakować nową dostawę – wytłumaczył, obdarzając ją przy tym zniewalającym uśmiechem.
-Daruj sobie te sztuczki, wiesz, że na mnie nie działają – powiedziała, dając mu pstryczka w nos.
-Zawsze można próbować – wzruszył ramionami, po raz kolejny szczerząc zęby – Zamawiałaś już? – zapytał, wskazując na kremowe piwo znajdujące się przed nią.
-Tak, musiałam sobie jakoś urozmaicić oczekiwanie na ciebie – Francuz wywrócił oczami, słysząc kąśliwą uwagę przyjaciółki.
-Zamówię kolejne, może cię to chociaż trochę rozluźni – rzucił, na co Hermiona pokazała mu język. Widząc to zaśmiał się, kręcąc głową z politowaniem. Kilka minut później wrócił, niosąc dwa kufle wyśmienitego trunku.
-Więc dlaczego chciałaś się spotkać? – zapytał prosto z mostu, patrząc na szatynkę z zainteresowaniem.
-Muszę mieć jakiś powód, żeby chcieć pogadać z przyjacielem? – zdziwiła się, odwracając wzrok.
-Mnie nie oszukasz, znam cię nie od dziś. Jakbyś chciała pogadać, to przyszłabyś w weekend, a nie dziś. O coś musi ci chodzić, skoro chciałaś się dziś spotkać, więc mów i nie wciskaj mi tu lepiej kitu – spojrzał na nią, zwężając podejrzliwie oczy i grożąc palcem. Wyglądałoby to bardziej dramatycznie, gdyby nie nieudolnie skrywany uśmiech.
-No dobra, dobra, masz mnie, poddaję się – uniosła ręce do góry w poddańczym geście – Pansy prosiła, żebym wypytała cię o George’a. Martwi się, że nie myśli o Tracey poważnie – wyjaśniła
-Sam chciałbym wiedzieć, jakie on ma zamiary – westchnął cicho, co wywołało zdziwienie u Gryfonki – Czasami odwiedza go Angelina – dodał, patrząc na przyjaciółkę smutno.
-Sądzisz, że gra na dwa fronty? Trochę to do niego nie podobne – powiedziała, upijając trochę kremowego piwa.
-Mam wrażenie, że naprawdę coś czuje do Tracey. Zachowuje się tak, jakby kompletnie stracił dla niej głowę. Wydaje mi się, że po prostu się tego boi – uśmiechnął się blado.
-Czego miałby się bać? – zapytała, unosząc brwi.
-Bycia szczęśliwym. Nadal myśli o Fredzie, obwinia się o jego śmierć. Będąc z Angeliną, razem pogrążają się w tym bólu. Przy Tracey pozwala sobie o tym wszystkim zapomnieć, ale chyba nie jest jeszcze na to gotowy. Woli to rozpamiętywać – wytłumaczył.
-I to wszystko to twoje rozmyślenia? – zdziwiła się.
-Jestem dobrym obserwatorem i słuchaczem – uśmiechnął się – W każdym razie możesz uspokoić Pansy, od czasu poznania Tracey, Angelina pojawia się u nas coraz rzadziej.
-Pasują do siebie – powiedziała po chwili milczenia – Tracey i George. Myślę, że to ma szansę wypalić.
-To teraz mów, co tobie leży na sercu – zmienił temat, patrząc jak wyraz twarzy Gryfonki diametralnie się zmienia. Spojrzała na niego pytającym wzrokiem – Nie udawaj, widzę, że coś się stało. Już ci mówiłem, znam cię nie od dziś  - wyszczerzył zęby.
-Zawaliłam sprawę – westchnęła, opuszczając wzrok – Chyba niszczę swój związek – mając w odpowiedzi jedynie milczenie, kontynuowała, nachylając się w stronę Francuza, by inni goście gospody nie mogli usłyszeć ich rozmowy – Zdradziłam Teodora – słysząc to Fabien zakrztusił się kremowym piwem.
-Co proszę? – zapytał głupio.
-Przespałam się z Malfoy’em – wyszeptała, chowając twarz w dłoniach.
-Z Malfoy’em? – chłopak spojrzał na nią z nieodgadnioną miną – Teodor wie?
-Nie, uzgodniliśmy, że nikt nie może się dowiedzieć – pokręciła z zażenowaniem głową – Oczywiście nie muszę mówić, że liczę na twoją dyskrecję.
-Buzia na kłódkę – zaśmiał się, zasuwając usta – A ty i Malfoy to coś poważniejszego? – zapytał, uśmiechając się dziwnie.
-Nie, no coś ty. Całą tę sytuację mogę opisać w dwóch słowach: totalna pomyłka – oburzyła się.
-Dlaczego odnoszę wrażenie, że kłamiesz? – wyszczerzył zęby.
-Jak możesz się tak śmiać, kiedy mi wali się życie? – walnęła go w ramię, co wywołało kolejny wybuch śmiechu – No dobrze, przyznaję, że nie było najgorzej, ale jestem z Teodorem. Szczęśliwa – powiedziała, podkreślając ostatnie słowo.
-Pasujecie do siebie – poruszył sugestywnie brwiami.
-Ej, a co z Teodorem? Już nam nie kibicujesz?
-Zaczynam myśleć, że to nie to. Powinnaś być z kimś, kto dotrzyma ci kroku. Teodor jest zbyt cichy, niedługo życie z tobą zacznie go przytłaczać – wytłumaczył, poważniejąc. Speszona Hermiona odwróciła wzrok.
-I myślisz, że Malfoy byłby odpowiedni? Uwierz mi, że to był jednorazowy wyskok, pomyłka, która, mam nadzieję, obejdzie się bez echa – powiedziała, tym samym kończąc rozmowę.


~*~*~


            Teodor szedł korytarzem, wracając od profesor McGonnagall, u której zarezerwował boisko na jutrzejszy trening. Najbliższy mecz z Krukonami zbliżał się wielkimi krokami, więc musieli wziąć się do roboty. Sam bardzo wierzył w ich wygraną, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że wiara w drużynę to nie wszystko. Musieli trenować, zwłaszcza, że w drużynie pojawiło się kilku nowych zawodników, dla których koniecznością była nauka ich techniki. Pomimo tego uważał, że w tym roku mają wielkie szanse na zdobycie pucharu. Oczywiście wiedział, że Gryffindor też ma całkiem dobrą drużynę, jednak postanowił, że w tym ostatnim roku pokaże wszystkim, że jest dobrym kapitanem i poprowadzi Slytherin do zwycięstwa. Jego rozmyślania zostały przerwane, gdy dotarł do kamiennej ściany. Wypowiedział hasło i chwilę potem znalazł się w Pokoju Wspólnym. Zauważył kilku znajomych na ich ulubionych kanapach, jednak skierował się do swojego dormitorium. Otworzył drzwi i jego oczom ukazała się dwójka jego przyjaciół.
-Gdzie byłeś? – zapytał Blaise, zerkając ze śmiechem na Draco, który w tej chwili rzucał mu ostrzegawcze spojrzenia.
-Zarezerwowałem boisko na jutro – odpowiedział, siadając na swoim łóżku. Sięgnął po książkę, postanawiając zignorować zachowanie przyjaciół. Zabini nic nie robił sobie z tego, że ten chce pogrążyć się w lekturze i nieustannie chichotał, patrząc na Malfoy’a.
-A gdzie Pansy, Blaise? – zapytał zniecierpliwiony, chcąc jakoś wygonić go z pokoju.
-Poszła do Hogsmeade – wzruszył ramionami.
-Po co? – zdziwił się Nott.
-Po Tracey. Ostatnio tam bez przerwy przesiaduje i o niczym innym nie myśli Do jutra musi oddać jakiś esej, ale jeszcze go nie napisała i Pansy chce ją zagonić do nauki – wyjaśnił, kładąc się na swoim łóżku.
-Może spotkają po drodze Hermionę – powiedział, odkładając książkę. W takich warunkach i tak niewiele zdoła przeczytać.
-A co ona tam robi? – do rozmowy wtrącił się Draco, ignorując dziwne spojrzenie Blaise’a.
-Poszła spotkać się z Fabienem – odpowiedział – Co jest między wami? – zapytał w końcu, nie mogąc wytrzymać niecodziennego zachowania przyjaciół.
-Już nie jesteś o niego zazdrosny? – Draco spojrzał na niego, przeszywając go wzrokiem.
-Nie muszę, ufam jej – rzucił w odpowiedzi. Malfoy już nie drążył tematu, jedynie ozdabiając swoją twarz kpiącym uśmiechem.
-Chyba też pójdę do Hogsmeade. Naszła mnie ochota na kremowe piwo. Idziesz, Malfoy? – powiedział Blaise, podnosząc się z miejsca. Atmosfera zrobiła się trochę nieciekawa i wiedział, że musi odseparować Draco od Teodora.
-Jasne – odpowiedział, podchodząc do drzwi. Ślizgoni pożegnali się i chwilę później już szli korytarzem wiodącym do wyjścia.
-Stary, co ty odwalasz? – zapytał Zabini, gdy zostali sami.
-Nie wiem, o co ci chodzi – wzruszył ramionami, chcąc zbyć przyjaciela.
-Na początku mnie to nawet bawiło, ale potem zrobiło się dziwnie. To wyglądało jakbyś z nim rywalizował – drążył Blaise.
-O Granger? – spojrzał na niego jak na idiotę.
-Sam przyznałeś, że ci się podoba. Serio chcesz odbić dziewczynę przyjacielowi?
-Nie wiem, rozumiesz? Sam jeszcze nie wiem, czego chcę – zdenerwował się.
-To odpuść. Teodor to nasz przyjaciel od wielu lat, nie spieprz tego, nie prowadź jakiś twoich głupich gier, bo zauważ, że on o niczym nie wie, a ty prowadzisz jeden – zero. Zadowolony? Mówię serio, stary, skończ to, zanim zrobi się nieciekawie – Draco nieczęsto miał okazję widzieć Blaise’a w tym stanie. Wiedział, że jest wkurzony, ale rozumiał go. Przejmował się Nott’em. Stał w przez chwilę miejscu, gdy nagle zauważył, że jest sam. Rozejrzał się i dostrzegł Zabiniego na końcu korytarza.
-Ej, gdzie idziesz? – zawołał za nim.
-Nie żartowałem, idę do Hogsmeade. Idziesz? – usłyszał w odpowiedzi. Zawahał się przez chwilę, bo przecież kilkanaście minut temu dowiedział się, że najprawdopodobniej właśnie tam znajduje się teraz Granger. Nie zastanawiając się dłużej przyspieszył kroku, by dogonić przyjaciela.


~*~*~


-Chyba wolałam jak zanosiłeś mi jedzenie do łóżka – powiedziała, gdy George postawił przed nią talerz.
-Uwierz mi, też bym to wolał – odpowiedział, siadając przy stole.
-To czemu siedzimy w kuchni, zamiast leżeć w sypialni? – zapytała, składając na jego ustach namiętny pocałunek.
-Bo Fabien wyszedł i zostałem w sklepie tylko ja – uśmiechnął się.
-A szkoda, chętnie bym z nim zamieniła kilka słów – rzuciła, zabierając się do jedzenia.
-Tak? O czym miałabyś z nim rozmawiać? – zdziwił się.
-Najpierw powiedziałabym mu, że nie wolno mu opuszczać sklepu, żebyś mógł spędzać czas ze mną, a nie pilnując interesu – słowa Tracey wywołały wybuch śmiechu George’a.
-Przecież on tylko tu pracuje, nie jest moim niewolnikiem – wyszczerzył zęby.
-No i mieszka. To kolejny temat do rozmowy – dodała po zastanowieniu – Mógłby sprzedać mi kilka twoich brudnych grzechów – rudzielec nie dał po sobie poznać, jak te słowa go przeraziły. Gdyby tylko Tracey dowiedziała się o Angelinie, na pewno by z nim zerwała, czego naprawdę nie chciał. Dzięki niej był po prostu szczęśliwy.
-Idą twoi przyjaciele – powiedział, wyglądając przez okno. Davis uniosła brwi, gdy zobaczyła Pansy, Blaise’a i Draco.
-Sprawdzę, o co chodzi – rzuciła i chwilę później znikła na dole. George chcąc nie chcąc podążył za nią.
-Co wy tu robicie? – zapytała zaskoczona.
-Tracey, do jutra masz oddać esej dla McGonnagall, pamiętasz? – Pansy od razu przeszła do rzeczy. Słysząc to, Ślizgonka uderzyła dłonią w czoło.
-Cholera, na śmierć zapomniałam. Miałam go napisać wczoraj – powiedziała, biegnąc na górę. Po minucie wróciła, trzymając w ręku torebkę i kurtkę. Podeszła do George’a i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek – Przepraszam, że tak wyszło, ale naprawdę muszę iść – wyszeptała, patrząc mu w oczy.
-Rozumiem, też kiedyś byłem w szkole – wyszczerzył zęby.
Po chwili cała czwórka opuściła sklep i wyszła na ulice Hogsmeade.
-Wpadniemy na kremowe piwo? – zapytał Blaise, patrząc tęsknie w stronę Pubu pod Trzema Miotłami.
-Wiesz, że nie mamy czasu – powiedziała Pansy, jednak widząc jego wyraz twarzy, dodała – Ewentualnie możemy wziąć na drogę.
Gdy wreszcie dotarli do gospody, ich oczom ukazali się Hermiona i Fabien zajmujący jeden ze stolików w kącie.
-Idźcie się przywitać, a ja zamówię – zaproponował Zabini. Wszyscy chętnie przystali na tę propozycję.
-Cześć, co tu robicie? – zdziwiła się Gryfonka, gdy dostrzegła Ślizgonów.
-Przyszliśmy po naszą zgubę – Pansy znacząco spojrzała na Tracey – I pomyśleliśmy, że wpadniemy na kremowe piwo. Blaise poszedł zamówić.
-A może się przysiądziecie? – zapytał Fabien, ignorując Hermionę, która patrzyła na niego spanikowana, kręcąc głową.
-Naprawdę nie możemy, Tracey musi skończyć na jutro esej – Ślizgonka przewróciła oczami.
-Mam, możemy iść – powiedział uśmiechnięty Blaise.
-Rozumiem, że Tracy, Pansy i Blaise nie dadzą rady, ale może chociaż ty, Draco? Hermiona nie będzie musiała wracać sama – uśmiechnął się Francuz. Malfoy spojrzał na Gryfonkę, która miała minę, jakby bardzo bolał ją ząb.
-Czemu nie – odpowiedział, przysiadając się.
-Na pewno nie wracasz z nami? – zapytał Blaise, patrząc znacząco na blondyna.
-Myślę, że jakoś sobie z Granger poradzimy – posłał zniewalający uśmiech w stronę dziewczyny, która w tym momencie gromiła go wzrokiem – Poza tym Teodor chyba będzie mi wdzięczny, że dbam o to, żeby jego wybranka serca bezpiecznie wróciła do zamku – dodał, patrząc na nią przenikliwie.
-Jasne, jak wolisz – odpowiedział Ślizgon, jednak widać było, że nie jest mu to na rękę.


~*~*~


-Zmarzniesz – Ginny drgnęła, gdy usłyszała za sobą cichy głos. Od godziny siedziała sama na dziedzińcu, starając się uciec od wszystkich problemów. Spojrzała na Dean’a, który właśnie zdejmował swoją kurtkę, by chwilę później okryć nią Gryfonkę.
-Dzięki – mruknęła w odpowiedzi. Westchnęła ciężko, gdy brunet zajął miejsce obok niej.
-O czym tak myślisz? – zapytał, szturchając ją lekko w ramię.
-Chyba się domyślasz – powiedziała, smutniejąc.
-Nie musisz się tym zadręczać.
-Myślisz, że ten ból kiedyś zniknie? Że przestanę go kochać? – spojrzała na niego przeszklonymi oczami.
-Nie, nie sądzę – wyprostował się, wdychając zimne powietrze – Mi nigdy nie minęło.
-Dean, proszę… - zaczęła, jednak nie dane było jej skończyć.
-Ginny, to ja cię proszę. Daj mi szansę. Obiecuję, że wszystko będzie dobrze – wyszeptał, przytulając ją do siebie.
-J-ja nie wiem, czy potrafię – wyszlochała, wtulając twarz w jego klatkę piersiową.
-Pokochać kogoś innego? – zapytał. Gryfonka w odpowiedzi kiwnęła głową – Dam ci tyle czasu, ile zechcesz. Będę czekał, obiecuję – złożył na jej czole delikatny pocałunek i wstał, kierując się do zamku.
-Dean? – brunet spojrzał na nią pytająco. Ginny lekko się zawahała, przygryzając wargę – Twoja kurtka – wskazała na swoje ramiona.
-Oddasz kiedy indziej – odpowiedział, uśmiechając się smutno.
Gryfonka patrzyła, jak jego sylwetka się oddalała, w końcu zupełnie znikając. Czy mogła go kiedykolwiek pokochać tak, jak Harry’ego? Doskonale znała odpowiedź. Bała się, że miłość do Wybrańca nigdy nie minie, a sama nie zdoła obdarzyć nikogo więcej uczuciem. W takim razie czy miała prawo dawać Dean’owi jakiekolwiek nadzieje? Wiedziała, że postępuje źle, ale czy szukanie pocieszenia w czyichś ramionach nie było jej specjalnością?


~*~*~


-Jak mogłeś mi to zrobić? – zapytała Hermiona, gdy żegnała się z przyjacielem. Draco w tym czasie stał wszedł do Miodowego Królestwa, chcąc uzupełnić zapasy łakoci.
-Nie możecie się unikać w nieskończoność. Poza tym Malfoy jakoś nie stawiał oporów, sam chciał zostać – odpowiedział Fabien, uśmiechając się przymilnie.
-Nie obchodzi mnie, czego on chciał, a czego nie – powiedziała, patrząc srogo na Francuza.
-Myślę, że rozmowa dobrze wam zrobi, musicie sobie wyjaśnić parę rzeczy – znów wyszczerzył zęby.
-Ekspert się znalazł – prychnęła pod nosem – Wszystko już sobie wyjaśniliśmy.
-Nie udawaj, że nie widziałaś tych jego spojrzeń. Bez przerwy na ciebie zerkał, podobasz mu się – uniósł znacząco brwi. Hermiona nie wytrzymała i wybuchła śmiechem.
-Ty chyba żartujesz – powiedziała, patrząc na niego jak na idiotę.
-Mówię całkowicie poważnie. Chyba na mnie już czas – dodał, wskazując na Draco, który szedł w ich stronę wolnym krokiem.
-Nie myśl, że ci to odpuszczę – wyszeptała, żegnając się z Fabienem. W odpowiedzi mrugnął do niej wesoło i odwrócił się, kierując się do domu.
-Wracamy? – zapytał Malfoy, uśmiechając się szelmowsko na widok Gryfonki, która patrzyła na niego z niewyraźną miną. Kiwnęła lekko głową i ruszyli w stronę zamku. Aż do czasu wyjścia z Hogsmeade nie zamienili nawet słowa, pogrążeni we własnych rozmyślaniach. W pewnym momencie Draco wyjął paczkę ślimaków-gumiaków i zaczął je jeść, specjalnie głośno przy tym mlaskając. Gryfonka przewróciła oczami i dalej starała się go ignorować.
-Chcesz? – wyciągnął rękę ze słodyczami w jej stronę. Spojrzała na niego przelotnie i pokręciła głową. Malfoy wzruszył ramionami, jednak gorączkowo rozmyślał nad tym, jak nakłonić Hermionę do rozmowy.
-Gadałem dziś z Teodorem – uśmiechnął się triumfalnie, gdy Gryfonka odwróciła twarz w jego stronę.
-Nic dziwnego, przyjaźnicie się – starała się nie dać po sobie poznać, że słowa Ślizgona ją zainteresowały. Nieźle ją denerwowało, że ciągle uśmiecha się w ten irytujący sposób.
-O tobie – dopowiedział, unosząc znacząco brew. Hermiona spojrzała na niego, nieruchomiejąc. Draco z trudem powstrzymywał okrzyk satysfakcji – Powiedział, że może ci ufać, co ty na to?
-Powiedział tak, bo to prawda – obdarzyła go hardym spojrzeniem. Jej słowa wywołały wybuch śmiechu Ślizgona.
-Nie bądź śmieszna.
-O co ci chodzi? – zapytała zdenerwowana.
-O to, że zdradziłaś swojego chłopaka, a teraz udajesz, że nic się nie stało – powiedział, chwytając ją za ramię. Gryfonka syknęła cicho, na co ten poluźnił ucisk.
-Może mam mu to wszystko powiedzieć? Znienawidzi mnie. I ciebie przy okazji też. Nie zależy ci na jego przyjaźni? – spojrzała mu w oczy, dostrzegając w nich niebezpieczne iskierki.
-Już ci powiedziałem, że ode mnie się tego nie dowie – powiedział, zwężając oczy. Tylko on wiedział, jak trudno było mu się powstrzymać przed przyciągnięciem jej do siebie.
-Więc możemy o tym zapomnieć. Teodor nigdy się nie dowie, a my możemy czuć się bezpieczni, zwłaszcza, że to się nigdy nie powtórzy – odwróciła wzrok, nie wytrzymując natężenia spojrzenia Ślizgona.
-Jesteś tego taka pewna? – wyszeptał, wyciskając na jej ustach pożądliwy pocałunek. Przez chwilę mu się poddała, jednak tak szybko jak namiętność przyszło opamiętanie. Resztkami sił odepchnęła go od siebie. Spojrzała na niego zszokowana. Jej zdenerwowanie spotęgował fakt, że Malfoy uśmiechał się triumfalnie. Nie myśląc nad tym, co robi, spoliczkowała go.
-Nigdy więcej tego nie rób – wycedziła i szybkim krokiem zmierzyła w stronę zamku.

Draco stał w miejscu, trzymając dłoń na policzku i patrząc na oddalającą się sylwetkę Gryfonki. W tym momencie nie myślał o Teodorze. Dla niego liczyło się tylko to, że Hermiona na te kilka sekund oddała pocałunek. Zrozumiał, że nie odpuści tak łatwo. W tej chwili postanowił, że Granger będzie jego, czy tego chce, czy nie.


~*~*~


Miał być w niedzielę, jest we wtorek. Byłby w niedzielę, ale wypadło mi kilka spraw, które ostatecznie poskutkowały kolejną chorobą. W każdym razie mam nadzieję, że pozytywnie przyjmiecie nowy rozdział. Czekam na Wasze opinie! ;)
BlackCape.

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział XVII - "Rozstrzygające rozmowy"



~*~*~


-Jak w ogóle do tego doszło? – na twarzy Wybrańca malował się szok.
-Wczoraj piliśmy u mnie do późna, zaczęliśmy się kłócić i sama nie wiem, jak to się stało, że mnie pocałował – wydukała , odwracając wzrok. Było jej wstyd, nigdy nie podejrzewała, że kiedykolwiek dopuści do takiej sytuacji.
-Dalej nie musisz opowiadać, nie chcę znać szczegółów – Harry wstał i zaczął krążyć po pokoju.
-Jesteś na mnie zły? – zapytała, obserwując przyjaciela.
-Nie, no coś ty, nie mam o co być na ciebie zły. Jestem jedynie zaskoczony – wytłumaczył, siadając obok Gryfonki – Czy ty coś do niego czujesz? – Hermiona widziała, że to pytanie ledwo przeszło mu przez gardło. Patrzył na nią ze zbolałą miną.
-Nie, najchętniej cofnęłabym czas – ale czy na pewno? Musiała przyznać, że to była jedna z najlepszych nocy w jej życiu i gdyby nie piekące ją wyrzuty sumienia, to chętnie by ją powtórzyła. Wiedziała, że nie powinna tak myśleć, w końcu miała kochającego chłopaka, ale cóż mogła poradzić, gdy te niechciane myśli już zdążyły wedrzeć się do jej głowy -  Kocham Teodora, nie wiem, jak mogłam coś takiego mu zrobić – nie wiedziała, czy zapewnia o tym Harry’ego, czy samą siebie.
-Masz zamiar mu wszystko powiedzieć? – zapytał, obejmując ją ramieniem.
-Nie wiem, Harry. Boję się. Przecież on mnie znienawidzi – w jej oczach po raz kolejny tego poranka pojawiły się łzy.
-Może nie będziesz musiała wyjawiać prawdy – Gryfonka spojrzała na niego zaskoczona, nie rozumiejąc, co chłopak ma na myśli – Na razie wiedzą o tym tylko trzy osoby. Ode mnie Teodor na pewno się nie dowie, ty też nie musisz nic mówić – powiedział, uśmiechając się blado.
-A co z Malfoy’em? – zapytała z ciężkim sercem.
-Nott to jego przyjaciel. Malfoy nie jest głupi, wie, że jeśli mu to powie, to on mu nigdy nie wybaczy.
-Nie wiem, Harry. Obawiam się, że to nie będzie takie proste – w jej głosie słychać było zrezygnowanie.
-Zdajesz sobie sprawę, że musisz porozmawiać z Malfoy’em? – powiedział, rzucając jej współczujące spojrzenie.
-Nie ucieknę od tego – westchnęła. Tylko ona jedna wiedziała, ile ta rozmowa będzie ją kosztować. Pełna strachu przymknęła oczy, by choć spróbować o tym wszystkim zapomnieć.


~*~*~


            Draco uniósł leniwe powieki, a jego ręka od razu powędrowała w stronę głowy. Chociaż nie pierwszy raz miał kaca, to i tak przeklinał nasilający się ból, który w tej chwili nie dawał mu spokoju. Nie dając za wygraną, podniósł się i przeklął szpetnie, gdy dostrzegł, że nadal znajduje się w pokoju Gryfonki. Rozejrzał się, jednak nigdzie nie zauważył dziewczyny. Sprawdził łazienkę, jednak tam także jej nie zastał. Nie wiedział, co ma o tym myśleć. Z jednej strony cieszył się, że unikną niezręcznego poranka, lecz z drugiej chciałby móc teraz z nią porozmawiać, dowiedzieć się, co ona o tym wszystkim myśli. Pewnie żałuje i zacznie go unikać. Z ciężkim sercem zaczął się ubierać. Bo co on sobie myślał? Że spędzą razem upojną noc, a następnego dnia ona powie mu, że zerwie z Teodorem i będą mogli być razem? Nawet w jego głowie brzmiało to śmiesznie. Liczył się z tym, że Gryfonka już nigdy się do niego nie odezwie. Miał tylko nadzieję, że nie powie nic Nott’owi. Nie może stracić też jego. Na myśl o Ślizgonie blondynem zawładnęły ogromne wyrzuty sumienia. Dlaczego musiała spodobać mu się akurat dziewczyna jego najlepszego przyjaciela? Rozejrzał się po pokoju, by upewnić się, że zabrał wszystkie swoje rzeczy. Zapobiegawczo rzucił na siebie zaklęcie kameleona i z niemrawą miną ruszył w kierunku lochów.
Po kilkunastu minutach był już w swoim dormitorium. Za pomocą swojej sowy wysłał krótką wiadomość i poszedł pod prysznic, by chociaż trochę zmyć z siebie grzechy poprzedniej nocy. Kwadrans później susząc włosy ręcznikiem, podszedł do barku i wyjął whisky oraz dwie szklanki. W tym samym momencie drzwi do jego pokoju szeroko się otworzyły.
-Siadaj – powiedział. Podszedł do przyjaciela i wcisnął mu trunek do ręki.
-Stary, pić o tej godzinie? Co się stało? – Blaise szeroko otwartymi oczami obserwował jak Ślizgon wypija swoją porcję alkoholu, po czym dolewa sobie kolejną, którą również natychmiastowo opróżnił – Wygląda poważnie – dodał, unosząc brwi.
-Bo jest – Draco w odpowiedzi rzucił krótko – Przespałem się z Granger – powiedział. Z politowaniem patrzył, jak Zabini krztusi się whisky.
-Kurwa, Malfoy, miałeś wybić ją sobie z głowy, a nie z nią spać! – wykrzyczał – Jak to się w ogóle stało?
-Za dużo alkoholu – wzruszył ramionami.
-Jak się Teodor dowie, to cię zabije – Blaise pokręcił ze zrezygnowaniem głową.
-Ode mnie się nie dowie. Mam nadzieję, że od ciebie też nie.
-U mnie twój sekret jest bezpieczny, przecież wiesz. Ale co z Granger? – zapytał, patrząc jak blondyn siada na łóżku.
-Nie sądzę, żeby się wygadała. Ma za dużo do stracenia – powiedział, chociaż jego głos nie zabrzmiał pewnie – Kurwa, Blaise, spieprzyłem sprawę – dodał, chowając twarz w dłoniach – To jest dziewczyna mojego przyjaciela, dla mnie powinna być nietykalna.
-Powinna – powtórzył Zabini – Tak na wszelki wypadek ostrzegam, żebyś trzymał się od Pansy z daleka – zaśmiał się, przez co oberwał od Malfoy’a poduszką.


~*~*~


            Tracey krzątała się w kuchni, smażąc naleśniki, których smakowity zapach roznosił się po całym domu. Nawet nie zauważyła, że od dłuższego czasu ktoś jej się przygląda. Uśmiechnęła się, gdy poczuła na swojej talii silne ręce. Chwilę później na jej karku został złożony delikatny pocałunek. Odwróciła się, obdarzając chłopaka namiętnym pocałunkiem.
-Dlaczego mnie nie obudziłaś? – zapytał, biodrem odpychając dziewczynę od kuchenki i samemu zabierając się za przygotowywanie śniadanie.
-Tak uroczo chrapałeś, że nie miałam serca – odpowiedziała, pokazując mu język. Pokręcił ze śmiechem głową.
-Ładnie ci w moich ubraniach – rzucił, patrząc znacząco na koszulę, w którą była ubrana. Kilka pierwszych guzików było niedopitych, co niezwykle pobudzało wyobraźnię chłopaka. Uczucie to potęgował fakt, iż materiał sięgał zaledwie pośladków dziewczyny. Widząc na sobie pożądliwy wzrok rudzielca, odwróciła się i kręcąc zalotnie biodrami, usiadła przy stole – Doprowadzisz mnie kiedyś do szaleństwa – podszedł do niej, składając na jej ustach subtelny pocałunek – Jednak wolałbym, żebyś się przebrała, zanim przyjdzie tu Fabien. Tylko ja mogę cię taką oglądać – dodał, taksując ją wzrokiem.
-To wróćmy do łóżka – zaproponowała – O ile masz jeszcze siły – dodała, patrząc na niego znacząco. Machnięciem różdżki wyłączył kuchenkę i porwał w ramiona Ślizgonka, niosąc ją do sypialni.

-Oszalałem na twoim punkcie – powiedział, gdy kilkadziesiąt minut później leżał, jedną ręką obejmując brunetkę, a drugą gładząc jej nagie ramie.
-Naprawdę się cieszę, że wtedy do mnie podszedłeś – uśmiechnęła się, całując go krótko.
-Ja też. To była chyba najlepsza decyzja w moim życiu. I pomyśleć, że przez tyle lat byliśmy razem w Hogwarcie, nawet nie zwracając na siebie uwagi – zaśmiał się cicho.
-Zawsze wiedziałam, że w końcu odnajdę szczęście, ale nigdy nie myślałam, że może być ono tak blisko – smutny uśmiech ozdobił jej twarz.
-Ej, co jest? – zapytał, łapiąc ją za podbródek i głęboko patrząc w jej oczy.
-Naprawdę mi na tobie zależy, George, ale boję się, że kiedy zrobi się trudniej, wycofasz się. Ciągnie się za mną naprawdę wiele złych rzeczy. Po co ktoś tak dobry jak ty miałby chcieć być z kimś takim jak ja? – powiedziała, odwracając wzrok.
-Nie wolno ci tak myśleć, rozumiesz? Zawsze wierz w siebie, bo jeśli nie ty to zrobisz, to kto? Jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką znam, a muszę przyznać, że znam ich dość wiele – poruszył sugestywnie brwiami, przez co oberwał od niej w ramię – Naprawdę mi na tobie zależy, nigdy w to nie wątp – dodał, składając na jej ustach delikatny pocałunek. W tym momencie oboje wiedzieli, że są dokładnie w tym miejscu i z tą osobą, z którą powinni.


~*~*~


            Hermiona z ciężkim sercem szła korytarzem zamku. Ostatnie godziny spędziła w swoim pokoju, myśląc, co powinna zrobić. W końcu zdecydowała, że nie może wiecznie uciekać od tej trudnej rozmowy. Gdy dotarła pod kamienną ścianę, która strzegła wejścia do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, rozejrzała się w nadziei, że znajdzie się ktoś, kto otworzy jej otworzy. Najwyraźniej los jej sprzyjał, bo kilka minut później zza rogu wyłonił się młody chłopiec, który ją wpuścił. Ignorując ciekawskie spojrzenia, dotarła pod drzwi prywatnego dormitorium Malfoy’a. Zapukała, a gdy usłyszała zaproszenie, weszła. Dostrzegła go leżącego na łóżku. Jeszcze przed chwilą musiał czytać książkę, którą trzymał w rękach, jednak teraz patrzył Gryfonkę lekko zaskoczony. Wyraz jego twarzy szybko się zmienił, wyrażał głównie zainteresowanie. Och, jak bardzo ona chciała być wobec tego wszystkiego równie obojętna co on.
-Usiądź – wskazał jej miejsce obok siebie, jednak wybrała kanapę, która znajdowała się w bezpieczniej odległości. Już sobie nie ufała. Draco nie dał po sobie poznać, że Gryfonka sprawiła mu lekką przykrość wybierając miejsce daleko od niego. Cóż, przynajmniej od razu mógł zrozumieć, co ona o tym wszystkim myśli.
-Myślę, że musimy porozmawiać – zaczęła, nie wiedząc, co dalej powiedzieć.
-Też tak uważam – Draco najwyraźniej nie miał zamiaru tego ułatwiać.
-Chyba oboje uważamy, że… to było jednorazową słabością – starała się dobrze dobierać słowa, jednak z każdą kolejną chwilą czuła coraz większe zażenowanie. Hermiona nie doczekawszy się odpowiedzi, kontynuowała – Najlepszym wyjściem będzie o tym zapomnieć, jak najszybciej. Nie miało to dla nas większego znaczenia, więc nie musimy tego rozpamiętywać, prawda? – po raz kolejny odpowiedziała jej cisza. Ze zdenerwowania zaczęła wykręcać sobie palce. Mając wzrok wbity w podłogę, nie zauważyła, że Malfoy wstał ze swojego miejsca. Oparł się o biurko, które znajdowało się nieopodal kanapy, na której siedziała.
-Żałujesz? – Hermiona drgnęła zaskoczona. Nie spodziewała się usłyszeć jego głos tak blisko. Spojrzała na niego, chcąc odczytać z jego twarzy cokolwiek, jednak jedynym, co dostrzegła, było jego tak samo przenikliwe spojrzenie jak zawsze. Z kamienną powagą czekał na odpowiedź.
-Tak, to nigdy nie powinno się wydarzyć – powiedziała cicho, mając nadzieję, że blondyn nie dowie się, jak bardzo jej słowa mijają się z prawdą.
-Nie wierzę ci – odparł, podchodząc bliżej. Hermiona odruchowo odsunęła się na koniec kanapy, błagając się w myślach, aby jej ciało tak bardzo nie reagowało na obecność Ślizgona.
-Jestem z Teodorem, kocham go – tym razem zabrzmiała pewnie.
-Jedno nie wyklucza drugiego – wzruszył ramionami, stając przed Gryfonką.
-To twój przyjaciel, do cholery! – wybuchła, chwytając się ostatniej deski ratunku. Te słowa podziałały na Draco jak kubeł zimnej wody. Cofnął się, znów zajmując miejsce na łóżku. Odwrócił twarz w stronę okna, nie chcąc, by Hermiona dowiedziała się, jakie emocje nim w tej chwili targają.
-Wolałabym, żeby to nie ujrzało światła dziennego – powiedziała, by przerwać ciszę spowodowaną swoim wybuchem.
-Ode mnie nikt się nie dowie – odpowiedział, nadal nie zaszczycając jej spojrzeniem. Wstała, wiedząc, że Draco uznał tę rozmową za skończoną – No to… do zobaczenia – pożegnała się, choć zabrzmiało to niezwykle sztywno i nieadekwatnie do sytuacji. Nie doczekawszy się odpowiedzi, wyszła. Gdy wreszcie znalazła się na korytarzu wiodącym do lochów, pozwoliła, by pierwsza łza wyżłobiła ślad na jej policzku.


~*~*~


            Harry siedział przy kominku, grając w szachy z Neville’m, jednak właśnie przegrywał kolejną grę, gdyż wciąż rozpraszała go siedząca kilka foteli dalej Ginny, która w najlepsze rozmawiała i żartowała z Dean’em. Jego uwagę przykuła Hermiona, która właśnie weszła do Pokoju Wspólnego. Już z daleka mógł zauważyć, że nie jest z nią dobrze. Kątem oka dostrzegł, że Ginny ściągnęła brwi, widząc zapłakaną przyjaciółkę. Przeprosił szybko Neville’a i podszedł do szatynki, biorąc ją w ramiona. Opuścili pomieszczenie, chcąc uciec od ciekawskich spojrzeń. W końcu znaleźli się na rzadko odwiedzanym przez uczniów korytarzu. Hermiona zdążyła się odrobinę uspokoić.
-Byłaś u Malfoy’a? – zapytał, domyślając się, kto mógł doprowadzić ją do takiego stanu. Gryfonka w odpowiedzi kiwnęła głową.
-Powiedział, że nikomu nie powie – otarła ostatnie łzy.
-To chyba dobrze, nie? – Harry nieco się zmieszał. Skoro rozmowa przebiegła dobrze, to dlaczego Hermiona płakała?
-Tak – westchnęła cicho.
-Ale… - zaczął, jednak nie wiedział, jak dokończyć – Ty chyba nic do niego nie czujesz, prawda? – musiał upewnić się po raz kolejny.
-Nie, po prostu jak myślę o Teodorze, to zdaję sobie sprawę z tego, jakie świństwo mu zrobiłam. Naprawdę mi na nim zależy – odpowiedziała, uśmiechając się blado. Gryfon objął ją ramieniem, chcąc dodać jej otuchy. Spacerowali tak korytarzem przez kilka minut, gdy dobiegło ich głośne wołanie.
-Hermiona! Hermiona! – Harry poczuł, jak mięśnie szatynki się napinają. Wiedział jednak, że powinien zostawić ją teraz samą.
-Pogadamy później – szepnął jej cicho na ucho, na co ta w odpowiedzi kiwnęła głową.
-Od wczoraj nie mogę cię nigdzie znaleźć – powiedział Ślizgon, uśmiechając się lekko. Hermiona nie wytrzymała. Rzuciła mu się na szyję, pozwalając łzom popłynąć.
-Teodor, tak bardzo cię przepraszam! – wyszeptała, wtulając się w jego umięśniony tors. Ten zdziwiony objął ją mocno, głaszcząc po głowie.
-Hej, spokojnie. Za co mnie przepraszasz? – nadal zaskoczony, starał się uspokoić Gryfonkę.
-Za te wszystkie ostatnie dni. Zamiast z tobą normalnie porozmawiać wolałam narzekać na twoje zachowanie. Przepraszam – spojrzała mu w oczy, w których dostrzegła te ciepłe iskierki, które pojawiały się, gdy na nią patrzył. Uwielbiała je.
-Nie, to ja przepraszam. Zachowywałem się jak zazdrosny dupek. Bałem się, że mogę cię stracić. Wiem, że mogę ci ufać, nie wiem, co mi strzeliło do głowy – Hermiona słysząc te słowa po raz kolejny wybuchła płaczem.
-Kocham cię. Tak bardzo cię kocham – powiedziała, po czym na jego ustach złożyła namiętny pocałunek.


~*~*~


-Harry! – zdziwiony brunet odwrócił się, by sprawdzić, kto go woła. Z niemałym zaskoczeniem spostrzegł, że była to Ginny – Możemy pogadać? – zapytała, unikając jego spojrzenia.
-Jasne – odpowiedział, nie wiedząc, czego może ona od niego chcieć. Gdy wreszcie znaleźli się w jego pokoju, pierwsza zabrała głos młoda Weasley.
-Naprawdę się cieszę, że wyjaśniliście sobie wszystko z Hermioną. Jesteś dla niej wspaniałym przyjacielem. Bałam się, że przeze mnie się pokłócicie – powiedziała, uśmiechając się blado.
-Zerwanie to była nasza decyzja, nie mogę jej o to obwiniać – odparł, odwracając wzrok.
-Chciałam też żebyś wiedział, że ja i Dean nie jesteśmy razem. Nie jestem gotowa na nowy związek. Nadal nie wyleczyłam się z ciebie – Ginny spojrzała na niego zaszklonymi oczami.
-Po co mi to mówisz? To przecież nic nie zmienia.
-Nie chcę cię zupełnie tracić. Chcę, żebyś nadal był obecny w moim życiu – powiedziała, pozwalając, by po jej policzku spłynęła łza.
-Mam rozumieć, że oferujesz mi przyjaźń? Ja nie dam rady. Nie mogę być blisko ciebie, wiedząc, że możesz należeć do kogoś innego. Przepraszam, ja po prostu nie mogę – wstał, przeczesując włosy. Tylko on jeden wiedział, ile emocji w tym momencie nim targa. Ginny w odpowiedzi kiwnęła głową, kierując się do drzwi.
-Przykro mi, że to musi się tak kończyć, Harry – powiedziała, odwracając się. Gdy Gryfon podniósł głowę, już jej nie było.


~*~*~


Hermiona spakowała swoje książki do torby i ruszyła korytarzem, by dotrzeć pod salę, gdzie za chwilę miała mieć Numerologię. Szła pogrążona we własnych myślach, przez co nie zauważyła towarzyszącej jej osoby. Ocknęła się dopiero, gdy przyjaciółka lekko ją szturchnęła w ramię.
-Hermiona, możemy chwilę pogadać? – zapytała cicho Pansy. Zaciekawiona Gryfonka uniosła lekko brwi. Ślizgonka naprawdę wydawała się być zmartwiona.
-Jasne, o co chodzi?
-To dosyć delikatna sprawa. Obiecasz, że nikomu się nie wygadasz? – upewniła się brunetka, co spotęgowało ciekawość Hermiony.
-Spokojnie, nie ma sprawy, wiesz, że możesz mi zaufać – powiedziała Gryfonka, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki.
-Chodzi o Tracey – zaczęła – Od niedawna spotyka się z George’m. Na początku mnie to ucieszyło. Pomyślałam, że dobrym pomysłem będzie zmienienie towarzystwa. Wiesz, odkąd zerwała przyjaźń z Daphne nie ma zbyt wielu przyjaciół.
-George? Masz na myśli George’a Weasley’a? – zdziwiła się Hermiona.
-Tak, o niego. Poznali się w Hogsmeade – wytłumaczyła Ślizgonka, bacznie obserwując szatynkę.
-Och, to wiele tłumaczy – uśmiechnęła się niemrawo. Informacja o nowej znajomości przyjaciela ją zdziwiła. Była pewna, że ten spotyka się z Angeliną. Nawet Fabien ostatnio jej trochę o tym opowiadał. No cóż, chyba będzie się musiała do niego wkrótce wybrać.
-W każdym razie po dzisiejszej rozmowie z Tracey trochę zmieniłam co do tego wszystkiego zdanie. Powiedziała mi, że naprawdę się przed nim otworzyła. Historia Tracey jest dla niej bardzo bolesna, wojna wiele zmieniła w jej życiu, straciła matkę, ojciec trafił do Azkabanu. Gdy dziś opowiadała mi o ostatnim spotkaniu z George’m, odniosłam wrażenie, że ona naprawdę się w nim zakochała, chociaż znają się bardzo krótko. Nie wiem, co mam o tym myśleć, Hermiona, martwię się o nią – spojrzała smutno na przyjaciółkę.
-George też wiele ostatnio przeżył, stracił brata. Oboje są silni, myślę, że razem zdołają się wyleczyć z tego bólu. Zaufaj mi, Pansy, George to naprawdę dobry chłopak – zapewniła ją Gryfonka.
-Ty nie znasz Tracey. Ona jedynie udaje silną, wewnątrz jest chyba najbardziej kruchą i skrzywdzoną osobą jaką znam. Teraz nie ma nikogo poza mną. Boję się, że gdy otworzy swoje serce przed George’m, a on ją zrani, ona tego nie udźwignie. Najgorsze jest to, że Tracey desperacko pragnie być kochana. Ona potrzebuje kogoś, kto jej pomoże i ją ochroni.
-Wydaje się być szczęśliwa – zauważyła Hermiona – Pansy, uwierz mi, George to nie jest typ chłopaka, który ją w sobie rozkocha i zostawi.
-Ja po prostu się martwię. Mogę mieć do ciebie prośbę? – zapytała, patrząc błagalnie na przyjaciółkę.
-Jasne – odparła.
-Jak będziesz miała okazję, to pogadaj z George’m, okej? Jeśli nie myśli o niej poważnie, niech odpuści. Kolejna osoba, która po czasie ją zostawi, zupełnie ją złamie.

-Zaufaj mi, Pans, pogadam z nim – uspokoiła ją Gryfonka. 


~*~*~


Cześć! Pewnie jesteście zdziwieni moim tak szybkim powrotem. Tak, ja też. Wszystko to zawdzięczamy chorobie, która postanowiła mnie rozłożyć dokładnie na święta. Cóż, efekt całego dnia przeleżanego w łóżku macie powyżej. Mam mały problem. Pod ostatnim rozdziałem nie pojawił się żaden komentarz, choć wyświetleń było dość sporo. Tak więc mam jedno zasadnicze pytanie: Piszę tak źle, że nie chce Wam się poświęcić nawet dwóch minut na to, by pozostawić po sobie opinię, czy po prostu zaglądacie tu, nawet nie czytając? Naprawdę jest mi przykro z tego powodu, bo Wasze komentarze to dla mnie ogromna motywacja. Napiszcie chociaż coś w stylu: Dobry rozdział, beznadziejny rozdział. Będę wiedziała, co o tym myślicie i czy moje pisanie idzie w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że pozostawicie po sobie jakikolwiek ślad. 
Pozdrawiam, BlackCape.

P.S. Lexie wróciła z kolejnym tłumaczeniem. Opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie, myślę, że warto zajrzeć. Tu macie >link<

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział XVI - "Komplikacje"



~*~*~


 Hermiona siedziała w bibliotece, kończąc esej dla profesor McGonnagall. Ślęczała nad nim już od ponad dwóch godzin. Zapewne skończyłaby go szybciej, gdyby nie musiała wysłuchiwać trajkotania Ginny, która uparła się, że akurat to piątkowe popołudnie spędzą razem. 
-Skończyłam – odetchnęła, zwijając pergamin.
-No wreszcie. Wracamy do ciebie? Chętnie napiłabym się kremowego piwa – zaproponowała rudowłosa. Hermiona już miała się zgodzić, gdy przed nimi jakby spod ziemi wyrosła Luna.
-Ginny, musisz szybko iść pod portret Grubej Damy – wydukała, łapczywie wdychając powietrze. Najwyraźniej musiała biec.
-Po co? Co się stało? – zaczęła strzelać pytaniami.
-Harry i Dean…oni…nie jest zbyt ciekawie – to wystarczyło Ginny, by natychmiastowo wybiegła z biblioteki. Hermiona od razu popędziła za nią. Gdy wreszcie dotarła na miejsce, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Od razu zauważyła znane jej postacie, jednak dopiero gdy zobaczyła Harry’ego i Dean’a mierzących w siebie różdżkami i Ginny nieudolnie próbującą ich rozdzielić, zrozumiała, że sprawa jest poważna.
-Nie waż się jej tknąć – wycedził Potter, mierząc chłopaka wzrokiem.
-To chyba nie ty o tym decydujesz – odwarknął w odpowiedzi.
-Ginny, chodź tu – Wybraniec nie dawał za wygraną.
-Harry, proszę, przestań. Daj spokój, wróć do siebie – Ginny mówiła roztrzęsionym głosem.
-Wolisz jego? – zapytał beznamiętnie, jednak jego oczy zdradzały, jak bardzo ta sytuacja go boli.
-Harry, ja nikogo nie wybieram. Proszę, przestań.
-Zapytałem czy wolisz jego. Odpowiedz – powtórzył. Zszokowana Ginny wpatrywała się w niego, nie mogąc zrozumieć, co kieruje chłopakiem, który zawładnął jej sercem.
-Jak możesz się tak zachowywać? Przecież nie jesteśmy już razem, a tym bardziej nie jestem twoją własnością. Nie masz prawa celować różdżką w każdego, kto zamieni ze mną kilka zdań – Hermiona wiedziała, że ten ton głosu młodej Weasley nie wróży nic dobrego.
-Nie bądź głupia! Oboje wiemy, że on chce do ciebie wrócić! – wykrzyczał zdenerwowany.
-Nawet jeśli, to nic ci do tego! Dlaczego nie rozumiesz, że mam prawo ułożyć sobie życie bez ciebie? Każdy dookoła widział, że nam się nie układa. Na Godryka, nawet Hermiona radziła mi dać sobie z tobą spokój!- do Ginny dopiero po chwili dotarło, co powiedziała. Zszokowana zakryła sobie usta ręką i spojrzała w stronę bladej jak ściana Gryfonki. W tej chwili każdy miał wzrok utkwiony właśnie w jej osobie.
-Hermiona, czy to prawda? – Potter wreszcie opuścił różdżkę, patrząc na szatynkę.
-Harry, to nie tak. Ja po prostu pomyślałam, że trochę czasu osobno dobrze wam zrobi – wydukała.
-Byłem z tobą zawsze. Zawsze, rozumiesz? Wspierałem cię, gdy tego potrzebowałaś, oferowałem ci swoje ramię, swoją pomoc, a ty za moimi plecami rujnujesz mój związek?
-Harry, zrozum…- głos Gryfonki się załamał.
-Rozumiem. Uważam tylko, że przyjaźń powinna działać w dwie strony – powiedział i nie oglądając się za siebie ruszył korytarzem.


~*~*~


-Naprawdę uważasz, że to dobry pomysł? – zaśmiała się Tracey, patrząc jak George wspina się na wielkie drzewo.
-No jasne, inne nie przychodzą mi do głowy – wyszczerzył zęby i podał dziewczynie rękę. Chwilę później siedziała obok niego na grubej gałęzi. Przez kilka minut siedzieli w ciszy, patrząc w niebo.
-Często myślisz o Fredzie? – zapytała nagle. Zdziwiony spojrzał w jej stronę.
-Codziennie. Nie ma dnia, w którym nie myślałbym co mogłem zrobić inaczej. Jak go ocalić – westchnął ciężko.
-To przecież nie twoja wina, nie mogłeś nic zrobić – powiedziała, ściskając jego dłoń. Odpowiedział jej smutnym uśmiechem, jednak w oczach miał łzy – Nie możemy ocalić osób, które kochamy, chociaż nie wiem jak byśmy tego chcieli – dodała, zwieszając głowę. Spojrzał na nią ze zdziwieniem.
-Kto…- urwał, zdając sobie sprawę, że może nie powinien pytać. Może nie chce powracać do tych wydarzeń.
-Moja mama była mugolem. Z tego, co opowiadał mi ojciec, to była dość krótka znajomość. Nawet nie wiem, czy początkowo wiedział o moim istnieniu – mówiła, a z jej oczu płynęły łzy – Jak miałam 11 lat ojciec przyszedł po mnie i zabrał do siebie. Miałam zacząć naukę w Hogwarcie. Mama błagała go, żeby pozwolił mi zostać, ale nic sobie z tego nie robił. Od tamtej pory spędzałam z nią miesiąc wakacji, resztę czasu albo byłam w szkole, albo u ojca. Chciał, żebym wyrosła na prawdziwą arystokratkę, pomimo tego, że jestem półkrwi – uśmiechnęła się gorzko.
-Gdzie jest teraz twoja mama? – zapytał, chociaż już domyślał się odpowiedzi.
-Mój ojciec od zawsze był oddanym sługą Czarnego Pana. Pewnego dnia ojciec zabrał mnie do jego twierdzy. Nie rozumiałam, co się dzieje, bałam się, że mam zostać Śmierciożerczynią. Byłam tak przerażona – George przygarnął ją do siebie ramieniem, gdy wstrząsnął nią kolejny szloch – Weszliśmy do wielkiej sali, gdzie był Czarny Pan i tłum Śmierciożerców. Pośrodku pokoju leżała moja mama. Gdy Czarny Pan rozkazał mojemu ojcu ją torturować, on nawet się nie zawahał. Moja mama krzyczała tak okropnie, a jemu nawet nie drgnęła ręka. Gdy już skończył, moja mama błagała go, żeby pozwolił jej ze mną porozmawiać. Ten ostatni raz. Powiedział jej, że nie jestem jej córką. Stwierdził, że ktoś taki jak ona nie urodziłby mu córki, że nigdy by jej nie tknął. Wszyscy dookoła obleśnie rechotali i rzucali obelgami, a moja mama jedynie cicho szeptała moje imię – Tracey starła łzy z policzków i spojrzała hardo przed siebie – Potem ją zabił. Tak po prostu, na moich oczach. W tamtej chwili zrozumiałam, że nie mam ojca. Nigdy nie myślałam, że mogę kogoś tak znienawidzić.


~*~*~


-Siemasz, Draco – uśmiechnięty Blaise wszedł do pokoju i usiadł na kanapie, wcześniej kładąc butelkę ognistej whisky na stoliku.
-Wiesz, że istnieje coś takiego jak kultura? To może być dla ciebie nowość, ale nakazuje ona, abyś pukał, zanim wejdziesz mi nieproszony do pokoju – podsumował zjadliwie Ślizgon.
-Ej, przecież przychodzę z pustymi rękami – wykrzyknął oburzony, wskazując na butelkę mocnego trunku. Draco w odpowiedzi jedynie przewrócił oczami, wyciągając z barku dwie szklanki.
-No więc? Po co tu przylazłeś? Pansy w końcu przejrzała na oczy? – uśmiechnął się wrednie.
-Nie, poszła spotkać się z Tracey. Ponoć mają dużo do obgadania – powiedział, kręcąc ze zrezygnowaniem głową.
-Wydaje mi się, że Davis kogoś ma. Ostatnio chodzi jakaś taka uśmiechnięta. Czasem to jest tak dziwne, że czuję jak mnie ciarki przechodzą – wzdrygnął się – Więc przyszedłeś, bo nie miałeś co ze sobą zrobić? – uniósł brew, spoglądając na przyjaciela.
-No można powiedzieć, że jesteś takim moim kołem zapasowym – wyszczerzył zęby, wypijając zawartość swojej szklanki.
-W sumie to jest coś, o czym chciałbym z tobą pogadać – powiedział, nerwowo przeczesując włosy. Lekko się zawahał, ale przecież zna Blaise’a od dzieciństwa, na pewno się przed nikim nie wygada – Chodzi o Nott’a… - urwał i ciężko wzdychając, dokończył – i o Granger.
-Przecież przyjaźnimy się z Nott’em, wiesz, że możesz z nim o wszystkim porozmawiać – wzruszył ramionami Blaise.
-Nie byłbym tego taki pewien – powiedział cicho, dolewając sobie trunku.
-A to coś poważnego? Na pewno się nie wkurzy. No chyba, że lecisz na Granger, wtedy urwie ci łeb – zaśmiał się, upijając whisky. Nie doczekawszy się odpowiedzi, spojrzał na przyjaciela, który miał teraz bardzo niemrawą minę. Zrozumienie przyszło od razu – O kurwa, ty serio lecisz na Granger.
-Brawo, należy ci się nagroda, geniuszu – zironizował, jednak wcale nie było mu do śmiechu. Wiedział, że Teodorowi naprawdę zależy na Gryfonce. Nawet nie wiedział, kiedy to się stało. To pewnie przez te korepetycje i patrole, spędzali ze sobą sporo czasu, co zaowocowało niezdrową sympatią do obiektu westchnień własnego przyjaciela.
-I co chcesz z tym zrobić? Masz zamiar powiedzieć wszystko Teodorowi? – zapytał Zabini, spoglądając na Draco.
-Nie, on nie może się dowiedzieć. Nie możesz mu nic powiedzieć, rozumiesz? Ufam Ci, Blaise, jesteś dla mnie jak rodzina, wiesz o tym.
-Ej, mnie w tę patologię Malfoy’ów nie mieszaj! – oburzył się, szczerząc zęby. Blondyn mimowolnie uniósł kąciki ust.
-Co teraz, Blaise? Mam tak po prostu przestać się z nią spotykać? – zapytał, nerwowo przeczesując włosy.
-Wtedy domyśli się, że coś jest nie tak i zacznie pytać. Powinieneś zostawić to w spokoju, pozwolić żeby umarło śmiercią naturalną – wzruszył ramionami, wlewając w siebie kolejną szklankę whisky.
-A co jeśli mi się nie uda? – spojrzał na przyjaciela z powątpiewaniem.
-To wtedy Draco Malfoy po raz pierwszy dowie się, co to miłość.



~*~*~


            Fabien siedział na kanapie i czytał najnowszego Proroka Codziennego. Powoli nużyły go kolejne nudne artykuły i ogłoszenia matrymonialne. Rzucił gazetę na stół i zszedł na dół, by zorientować się, czy nie trzeba pomóc w sklepie. Gdy znalazł się na miejscu, zauważył George’a, który przeglądał jakieś papiery.
-Już po randce? Udana chociaż? – zaskoczony rudzielec drgnął i uniósł szybko głowę
-Tak, pospacerowaliśmy trochę po okolicy – rzucił w odpowiedzi.
-Całkiem romantycznie – wzruszył ramionami i usiadł na biurku – A wiesz, co jest jeszcze romantyczniejsze? Świadomość, że jest się tą jedyną, a nie jedną z wielu.
-Chyba nie rozumiem, o co ci chodzi – George spojrzał na niego pytającym wzrokiem.
-O Angelinę – odpowiedział krótko. Z niemałą satysfakcją obserwował, jak na twarz chłopaka wypływa rumieniec wstydu.
-Ja i Angelina to nic poważnego – wzruszył ramionami.
-A ona o tym wie?
-Tak, chyba tak – zająkał się.
-A Tracey? – zapytał.
-Co Tracey?
-Po spotkaniach z nią zawsze jesteś inny. Naprawdę ci się podoba, to widać, nie musisz zaprzeczać.
-Nie zaprzeczam. To prawda, Tracey jest wyjątkowa – przytaknął Georgie.
-Więc nie uważasz, że zasługuje na to, byś zerwał z Angeliną, zwłaszcza, że, jak to ująłeś, to nic poważnego? – zapytał i nie czekając na odpowiedź wyszedł.



~*~*~


            Harry szedł ciemnym korytarzem, mając nadzieję, że jego przyjaciel zjawi się na miejscu. Naprawdę potrzebował rozmowy z nim, choć nikomu tego nie powiedział, bardzo za nim tęsknił. Wiedział, że może liczyć na szczerość i wsparcie, a to chyba było mu w tej chwili najbardziej potrzebne. Nawet nie zauważył kiedy znalazł się we Wrzeszczącej Chacie. Rozejrzał się dookoła, jednak nigdzie nie dostrzegł upragnionej rudej czupryny. Usiadł na starym skórzanym fotelu w nadziei, że chłopak się zjawi. Po kilku minutach usłyszał ciche skrzypienie. Wyciągnął różdżkę na wszelki wypadek. Wkrótce drzwi do pokoju, w którym się znajdował się otworzyły, a na widok postaci, która się w nich ukazała, wyszczerzył zęby.
-Harry! – zdążył usłyszeć nim zamknął przyjaciela w niedźwiedzim uścisku – Dobrze cię widzieć, stary.
-Tak, ciebie też – uśmiechnął się w odpowiedzi, jednak jego radość nie trwała długo – Nudno w tej szkole bez ciebie.
-Nie mogę wrócić, Harry – Ron pokręcił głową, słysząc słowa Wybrańca.
-Dlaczego? Masz zamiar pracować u George’a do końca życia? Nie wydaje ci się to śmieszne?
-Po prostu nie mogę, nie oczekuję, że zrozumiesz. Poza tym właśnie wróciłem z Ministerstwa. Rozmawiałem z Kingsley’em i powiedział, że nie muszę kończyć szkoły, żeby zostać aurorem. Mam rozpocząć szkolenie, zaczynam w listopadzie – wytłumaczył, patrząc uważnie na przyjaciela.
-Jej, stary, gratulacje – odpowiedział bez entuzjazmu.
-Nie udałoby się, gdyby nie ty. Kingsley stwierdził, że podczas wojny, gdy byłem z wami, wykazałem się niezłymi zdolnościami. Ponoć mam potencjał – uśmiechnął się blado.
-Zasłużyłeś na to – po tych słowach zapadła cisza. Żaden z nich nie wiedział, co powiedzieć. Ron wiedział, że Harry chce wiedzieć, dlaczego opuścił szkołę, ale nie mógł mu powiedzieć. Po prostu nie. I nie chodziło tu już tylko o zaufanie, bo tego mu nie brakowało. Chodziło o Hermionę. To ona nie mogła się dowiedzieć.
-Czemu tak nagle chciałeś się spotkać. Kingsley nieźle się zdziwił, jak w jego gabinecie pojawił się wielki jeleń – ta uwaga wywołała śmiech Pottera, jednak gdy przypomniał sobie cel tego spotkania, uśmiech spełzł mu z twarzy.
-Ginny – westchnął cicho – Rozstaliśmy się.
-Dlaczego? – zdziwił się Ron. Nigdy nie przypuszczał, że akurat ta para z siebie zrezygnuje.
-Nie układało nam się – schował twarz w dłoniach – A teraz przyplątał się jeszcze ten Dean.
-Dean? Dean Thomas? – upewnił się.
-Tak, on. Jak zerwaliśmy, to myślałem, że to będzie przejściowe. Damy sobie czas i za kilka tygodni wszystko będzie jak dawniej, ale teraz nie jestem już tego taki pewien. Zawiodłem się, Ron. Zawiodłem się na Ginny. Pocieszyła się bardzo szybko – każde kolejne słowo Harry’ego wywoływało u rudzielca coraz większy szok – Dziś wpadłem na Dean’a. Nie mogłem sobie darować, musiałem rzucić niewybredny komentarz. Skończyło się na tym, że mierzyliśmy do siebie różdżkami. Ja naprawdę chciałem mu cos zrobić, zwłaszcza jak pojawiła się Ginny. I wiesz co zrobiła? Podeszła do niego, Ron. Do niego. I prosiła mnie, żebym dał sobie spokój. Teraz nie jestem pewien, dlaczego chciałem załatwić Dean’a. Dlatego, że chcę wrócić do Gin, czy dlatego, że chcę żeby cierpiała. Przeraziłem się własnymi myślami, rozumiesz?
-Kochasz ją, na pewno nie chcesz jej cierpienia – stwierdził Ron.
-Tak, jak ty kochasz Hermionę? – zapytał, wkładając w to tyle ironii, ile tylko mógł.
-To nie to samo, beze mnie jest szczęśliwsza – wstał, odwracając się plecami do przyjaciela, by ten nie mógł odczytać bólu wymalowanego na jego twarzy.
-Nie widziałeś, jak cierpiała, gdy odszedłeś – powiedział cicho.
-Ale teraz jest szczęśliwa. Z Nott’em – dodał zjadliwie.
-Ostatnio im się nie układa – rzucił niby od niechcenia, jednak uważnie obserwował reakcję przyjaciela. Ten uśmiechnął się smutno.
-Jestem pewien, że w końcu znajdzie kogoś, kto da jej prawdziwe szczęście.



~*~*~


            Draco szedł korytarzem. Od rozmowy z Blaise’m nie mógł przestań zadręczać się myślami, więc postanowił się przejść. Szybko dotarł na błonia. Skręcił w stronę jeziora, gdy jego uwagę przykuła samotna postać siedząca na pomoście. Wrodzona ciekawość wygrała i podszedł w jej stronę. Rozpoznanie dziewczyny nie zajęło mu zbyt długo. No świetnie, gorzej być nie mogło – pomyślał.
-Można? – zapytał, dosiadając się. Parsknął śmiechem, gdy zaskoczona drgnęła.
-Och, to ty, przestraszyłeś mnie – wyraźnie odetchnęła z ulgą.
-Czemu siedzisz tu sama? – szturchnął ją lekko w ramię.
-Przecież też tu jesteś – pokazała mu język. Zaśmiała się cicho, gdy blondyn przewrócił oczami – Harry się do mnie nie odzywa – te słowa wywołały niemałe zdziwienie u Draco. Przecież oni nigdy się nie kłócili. Ich przyjaźń można było nazwać idealną.
-Czemu? – w tej chwili tylko to głupie pytanie przychodziło mu do głowy.
-Dowiedział się, że powiedziałam Ginny, że może powinna się z nim rozstać. Teraz mnie obwinia o zerwanie.
-Idiota – podsumował, wzruszając ramionami. Gryfonka w odpowiedzi posłała mu zgorszone spojrzenie.
-Ma rację. Nie powinnam była się w to wtrącać – zadrżała, gdy powiew zimnego wiatru otarł się o jej ciało. Nie uszło to uwadze Ślizgona.
-Chodź, nie myśl o tym zamarzając na zewnątrz, równie dobrze możesz dobijać się tymi myślami w zamku – uśmiechnął się szelmowsko, na co ta wywróciła oczami, jednak posłusznie się podniosła. Po kilku minutach dotarli do środka. Draco odprowadził ją pod schody i odwrócił się, by wrócić do lochów, jednak zatrzymał go głos Gryfonki.
-Masz ochotę się napić? To był okropny dzień – zaproponowała. Chociaż blondyn z całego serca pragnął odmówić, nie potrafił. Wiedział, że powinien ograniczyć kontakty z Hermioną ze wylęgu na Teodora, jednak nie mógł z tego zrezygnować.
-Jasne, prowadź.
-Siadaj, zaraz poszukam czegoś do picia – powiedziała, gdy znaleźli się w jej dormitorium. Draco posłusznie zajął miejsce, starając się ignorować niechciany głos w głowie, który kazał mu natychmiast opuścić pokój.
-Na dzisiejszy wieczór powinno wystarczyć – rzuciła, kładąc butelkę whisky i szklanki na stole. Za pomocą różdżki wyczarowała kilka świeczek o zapachu karmelu. Kolejnym ruchem je zapaliła. Nie miała pojęcia, dlaczego wybrała ten zapach, prawdę mówiąc karmel wąchała zaledwie kilka razy w życiu i specjalnie za nim nie przepadała, ale w tej chwili akurat miała ochotę na ten przesłodzony zapach. Ignorując uwagę Ślizgona o nastroju, jaki stworzyła, rozpalając świeczki, rozlała trunek do szklanek, które chwilę potem zgodnie opróżnili. Po godzinie byli już trochę wstawieni.
-Nie rozumiem, dlaczego Teodor się tak zachowuje – powiedziała Hermiona, szukając kolejnej butelki whisky.
-Co masz na myśli? – Draco spokojnie obserwował jak dziewczyna wyciąga z szafki karafkę wyśmienitego trunku. Czuł, że jego umysł jest już mocno przyćmiony.
-Stał się oziębły. Jeśli naprawdę chodzi o Fabiena, to musi być idiotą, żeby być o niego zazdrosnym – pijacka mowa Hermiony lekko bawiła Ślizgona.
-Może to właśnie ty jesteś oziębła? Nott czuje się niepewnie. To on zaczął się za tobą uganiać, więc ty jesteś pewna jego uczuć. Skąd on ma wiedzieć, że myślisz o nim poważnie? Boi się, że nadal kochasz Weasley’a – Draco doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien tego mówić, ale było już za późno.
-Staram się zapomnieć o Ronie. Wiem, że to już przeszłość, ale wymazanie uczuć nie jest takie łatwe – powiedziała, siadając na fotelu ze szklanką z dłoni.
-Jeśli naprawdę kochasz Teodora, to mu to pokaż. Udowodnij, że nie musi czuć się zagrożony – podniósł się z kanapy, by rozprostować kości. Dolał sobie trunku i oparł o biurko, patrząc na Gryfonkę.
-A może teraz pomówmy o tobie, co? Ciągle tylko mówisz mi, jak powinnam się obchodzić z Teo, aż tak cię kręci życie życiem innych? – Hermiona wiedziała, że wiele ryzykuje, jednak wcale jej to nie obchodziło. Wypiła tak dużo, że nie miała żadnych granic.
-Sama nie robisz nic innego, tylko chodzisz dookoła i narzekasz. Raz przeżywasz rozstanie z Weasley’em, innym razem pokłócisz się z Potterem. Muszę cię zadziwić, Granger, ale wcale nie jesteś tak uciśniona, jak ci się wydaje – powiedział, z satysfakcją obserwując, jak Gryfonkę ogarnia złość.
-A co ty możesz o tym wiedzieć? Znalazł się wielki znawca. Udajesz, że przejmujesz się ludźmi, ale tak naprawdę masz nas wszystkich głęboko w dupie – zdenerwowana Hermiona podniosła się z miejsca i podeszła do Draco, dźgając go palcem w klatkę piersiową.
-Lepiej się zamknij, Granger – zagroził Draco, łapiąc szatynkę za rękę. Wiedział, że dziewczyna mówi to, bo jest pijana, ale powoli przesadzała.
-Bo co? Po prostu przyznaj, że nie masz serca. Nie zasługujesz na takich przyjaciół jak Pansy, Blaise czy Teo, bo oni się o ciebie martwią, przejmują, a ty po prostu nie masz uczuć – przesadziła. Wściekły Draco unieruchomił Gryfonkę, przyciskając ją do ściany. Przez chwilę dostrzegł w jej oczach strach.
-Nic. Nie wiesz o mnie dokładnie nic, Granger – powiedział, po czym wycisnął na jej ustach namiętny pocałunek.
Zdziwiona Gryfonka oddała go, wkładając w niego tyle samo pasji, co Ślizgon. Wściekłość i zdenerwowanie, jakie ich ogarniały, odnalazły swoje ujście. Gdy wplotła ręce w jego włosy, pogłębił pocałunek, błądząc rękami po jej plecach. Zjechał niżej, ściskając pośladki dziewczyny, co zaowocowało pomrukiem zadowolenia szatynki. Podniósł ją lekko, co nie spotkało się z jej odmową. Mocno objęła go udami, gdy znów przycisnął ją do ściany. Szybko zabrała się za rozpinanie jego koszuli, co trochę utrudniał wypity alkohol. W końcu zdarła z niego zbędną odzież i natychmiastowo zaczęła majstrować przy jego spodniach. Draco nie pozostał dłużny, pozbywając się jej bluzki. Odczuwał już niemałe podniecenie, co spotęgował widok piersi Gryfonki uwięzionych jedynie w skąpym kawałku koronki. Wiedziony pożądaniem rzucił dziewczynę na łóżko, pochylając się nad nią, by po raz kolejny skosztować je ust. Hermionie wreszcie udało się rozpiąć jego spodnie. Z niewielką pomocą Ślizgona pozbyła się ich. Draco w tym czasie przygryzł jej ucho, na co ta zamruczała rozkosznie. Po chwili zszedł niżej, namiętnie całując jej szyję. Gryfonka wiła się pod jego dotykiem. Czuła, jego usta na swoich piersiach i brzuchu. W końcu Ślizgon napotkał przeszkodę w postaci obcisłych jeans’ów dziewczyny. Uniosła lekko biodra, by mógł je zsunąć. Po chwili wylądowały one na podłodze, zaraz obok jej bluzki. Wrócił do jej ust, wpijając się w nie namiętnie. W tym samym czasie sprawnie poradził sobie ze stanikiem Gryfonki. Ta, niesiona podnieceniem, przewróciła go na plecy. Teraz to ona była górą. Zębami kąsała jego wargi i płatki uszu. Namiętnymi pocałunkami zaznaczyła linię jego żuchwy i klatkę piersiową. W pewnym momencie poczuła jego bardzo odznaczającą się męskość. Przygryzając usta, pozbyła go bokserek. Draco jęknął. Wiedział, że nie wytrzyma już długo. Tym razem to on przewrócił ją na plecy, zrywając z niej ostatnią część garderoby.
-Zrób to – zamruczała mu cicho do ucha, oplatając go udami w pasie. Dwa razy nie musiała powtarzać. Oboje wiedzieli, że tego chcieli. Pieprzyć się dziko i namiętnie. Wszedł w nią gwałtownym ruchem. Bał się, że może ją trochę zaboleć, jednak jego obawy zupełnie znikły, gdy poczuł jak bardzo jest podniecona i gotowa. Zaczął szybko się w niej poruszać. Ich jęki i okrzyki rozkoszy wypełniły cały pokój. Pochylił się, by wpić się w jej usta, łapiąc jedną z jej piersi w dłoń. Zaczął ją ściskać, na co Gryfonka lekko przygryzła jego wargę. Wiedział, że nie już nie wytrzyma zbyt długo. Drugą ręką zaczął masować jej kobiecość, by doszła razem z nim. Jej jęki stały się jeszcze głośniejsze, przez co przyspieszył swoje ruchy. Wreszcie poczuł, jak mięśnie Gryfonki się na nim zaciskają, co sprawiło, że i on osiągnął orgazm, z głośnym okrzykiem wlewając się w jej wnętrze. Z ogromnym poczuciem satysfakcji patrzył, jak Hermiona dochodzi z jego imieniem na swoich ustach.
Opadł na jej mokre ciało, chowając twarz w jej włosach. Ich oddechy były nierówne, jednak oboje szeroko uśmiechnięci leżeli obok siebie. W tej chwili żadne z nich nie myślało o Teodorze, swoich przyjaciołach, czy o tym, co oni pomyślą, jeśli się dowiedzą. Był tylko ten moment, ta noc, a jej konsekwencje zupełnie ich nie obchodziły, pożądanie wzięło górę.



~*~*~


            Pierwszym, co zarejestrowała Gryfonka po obudzeniu był ogromny ból głowy. Kac – pomyślała. Odrzuciła kołdrę i z niemałym szokiem spostrzegła, że jest zupełnie naga. Kątem oka dostrzegła na podłodze męskie bokserki. Przygryzła wargę i z ciężkim wdechem odwróciła się. To, co zobaczyła, nią wstrząsnęło. W jej łóżku leżał zupełnie nagi Malfoy. Draco Malfoy. Wzrokiem ogarnęła cały pokój i zauważyła porozrzucane ubrania i kilka pustych butelek po whisky. Wreszcie wspomnienia z poprzedniej nocy zaczęły do niej wracać. Zaklęła głośno. Bolesna prawda uderzyła w nią jak grom. Na znalezionym kawałku pergaminu nabazgrała kilka słów i wysłała kartkę za pomocą różdżki. Szybko się ubrała i związała poczochrane włosy w kucyk. Jeszcze raz spojrzała na śpiącego Malfoy’a i z ciężkim sercem opuściła swój pokój.
Od kilku minut siedziała na kanapie, dręczona własnymi myślami. Czekała na przyjaciela, martwiąc się, że ten się nie pojawi. Nie miałaby mu tego za złe. Nie po tym, co wydarzyło się wczoraj. Drgnęła zaskoczona, gdy na ścianie pojawiły się drzwi, w których chwilę później ukazał się Harry.
-Przyszedłeś! – krzyknęła z ulgą, rzucając mu się na szyję.
-No jasne, że tak – odpowiedział, zdziwiony reakcją Gryfonki.
-Bałam się, że po tym wszystkim nie będziesz chciał mieć ze mną do czynienia – rozpłakała się, wtulając w jego tors.
-No coś ty, nie bądź głupia. Jestem twoim przyjacielem. Możesz mnie ranić setki razy, a ja i tak będę trwał przy twym boku z uśmiechem na twarzy – powiedział, siadając z Gryfonką na kanapie. Objął ją ramieniem i przez chwilę uspokajał.
-Hermiona, co się stało? Dlaczego chciałaś się tu spotkać? Przecież o tej porze Pokój Wspólny jest pusty, moglibyśmy spokojnie porozmawiać.
-Harry, zrobiłam coś strasznego – szloch dziewczyny rozniósł się po całym Pokoju Życzeń.
-Co się stało? – ponowił pytanie, przymykając oczy. Nienawidził oglądać jej w tym stanie, a ostatnio zdarzało mu się to bardzo często.
-J-ja zdradziłam Teodora – szok, jaki ogarnął Gryfonka był ogromny.
-Z kim? – zadał to pytanie z duszą na ramieniu, jednak nikt nie przychodził mu do głowy. Przecież wczorajszy wieczór to on spędził z Ronem, więc ten odpadał. Z kim jeszcze mogłaby to zrobić Hermiona?
-Obiecujesz, że mimo wszystko ze mną zostaniesz? Nie chcę być teraz sama – otarła policzek, patrząc smutno na przyjaciela.
-Nie bądź głupia, nie zostawię cię tu samej – zapewnił ją.

-Malfoy. Przespałam się z Malfoy’em, Harry – powiedziała, obserwując jak wyraz twarzy Gryfona diametralnie się zmienia. 


~*~*~


Witam Was z nowym rozdziałem. Dawno mnie tu nie było, ale lepiej późno niż wcale, prawda? Nie chcę mydlić Wam oczu nieprawdziwymi historyjkami, tłumaczącymi moją nieobecność. Co prawda momentami ogrom nauki delikatnie mówiąc mnie przerastał, ale dałam radę. Nie owijając w bawełnę powiem po prostu, że nie chciało mi się pisać nowego rozdziału. Jak już kiedyś pisałam z poprzedniego byłam niezadowolona, tak więc pomyślałam, że nie ma sensu zmuszać się do czegoś, co powinno sprawiać radość. Zaowocowało to miesiącem bez rozdziału, ale powracam z kolejnym, z którego przyznaję, że jestem zadowolona. Jest i scena +18! Bardzo się jej bałam, nigdy czegoś takiego nie pisałam i martwiłam się, że ją najzwyczajniej w świecie spieprzę, ale myślę, że nie jest tak źle, prawda? Koniecznie dajcie znać, co Wy o tym myślicie. Liczę na Wasze komentarze, bo muszę przyznać, że liczba wyświetleń przez cały czas rośnie i codziennie po kilkadziesiąt osób tu zaglądało, co pozwala mi myśleć, że tu jesteście i czytacie. Tak wiec dajcie znać, czy Wam się podoba. ;) Jak zapewne zdążyliście zauważyć dodaję piosenki na początku rozdziałów i uważam, że śmiało możecie używać ich jako podkładów do czytania. :)
Pozdrawiam i ściskam, BlackCape.