piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział XVII - "Rozstrzygające rozmowy"



~*~*~


-Jak w ogóle do tego doszło? – na twarzy Wybrańca malował się szok.
-Wczoraj piliśmy u mnie do późna, zaczęliśmy się kłócić i sama nie wiem, jak to się stało, że mnie pocałował – wydukała , odwracając wzrok. Było jej wstyd, nigdy nie podejrzewała, że kiedykolwiek dopuści do takiej sytuacji.
-Dalej nie musisz opowiadać, nie chcę znać szczegółów – Harry wstał i zaczął krążyć po pokoju.
-Jesteś na mnie zły? – zapytała, obserwując przyjaciela.
-Nie, no coś ty, nie mam o co być na ciebie zły. Jestem jedynie zaskoczony – wytłumaczył, siadając obok Gryfonki – Czy ty coś do niego czujesz? – Hermiona widziała, że to pytanie ledwo przeszło mu przez gardło. Patrzył na nią ze zbolałą miną.
-Nie, najchętniej cofnęłabym czas – ale czy na pewno? Musiała przyznać, że to była jedna z najlepszych nocy w jej życiu i gdyby nie piekące ją wyrzuty sumienia, to chętnie by ją powtórzyła. Wiedziała, że nie powinna tak myśleć, w końcu miała kochającego chłopaka, ale cóż mogła poradzić, gdy te niechciane myśli już zdążyły wedrzeć się do jej głowy -  Kocham Teodora, nie wiem, jak mogłam coś takiego mu zrobić – nie wiedziała, czy zapewnia o tym Harry’ego, czy samą siebie.
-Masz zamiar mu wszystko powiedzieć? – zapytał, obejmując ją ramieniem.
-Nie wiem, Harry. Boję się. Przecież on mnie znienawidzi – w jej oczach po raz kolejny tego poranka pojawiły się łzy.
-Może nie będziesz musiała wyjawiać prawdy – Gryfonka spojrzała na niego zaskoczona, nie rozumiejąc, co chłopak ma na myśli – Na razie wiedzą o tym tylko trzy osoby. Ode mnie Teodor na pewno się nie dowie, ty też nie musisz nic mówić – powiedział, uśmiechając się blado.
-A co z Malfoy’em? – zapytała z ciężkim sercem.
-Nott to jego przyjaciel. Malfoy nie jest głupi, wie, że jeśli mu to powie, to on mu nigdy nie wybaczy.
-Nie wiem, Harry. Obawiam się, że to nie będzie takie proste – w jej głosie słychać było zrezygnowanie.
-Zdajesz sobie sprawę, że musisz porozmawiać z Malfoy’em? – powiedział, rzucając jej współczujące spojrzenie.
-Nie ucieknę od tego – westchnęła. Tylko ona jedna wiedziała, ile ta rozmowa będzie ją kosztować. Pełna strachu przymknęła oczy, by choć spróbować o tym wszystkim zapomnieć.


~*~*~


            Draco uniósł leniwe powieki, a jego ręka od razu powędrowała w stronę głowy. Chociaż nie pierwszy raz miał kaca, to i tak przeklinał nasilający się ból, który w tej chwili nie dawał mu spokoju. Nie dając za wygraną, podniósł się i przeklął szpetnie, gdy dostrzegł, że nadal znajduje się w pokoju Gryfonki. Rozejrzał się, jednak nigdzie nie zauważył dziewczyny. Sprawdził łazienkę, jednak tam także jej nie zastał. Nie wiedział, co ma o tym myśleć. Z jednej strony cieszył się, że unikną niezręcznego poranka, lecz z drugiej chciałby móc teraz z nią porozmawiać, dowiedzieć się, co ona o tym wszystkim myśli. Pewnie żałuje i zacznie go unikać. Z ciężkim sercem zaczął się ubierać. Bo co on sobie myślał? Że spędzą razem upojną noc, a następnego dnia ona powie mu, że zerwie z Teodorem i będą mogli być razem? Nawet w jego głowie brzmiało to śmiesznie. Liczył się z tym, że Gryfonka już nigdy się do niego nie odezwie. Miał tylko nadzieję, że nie powie nic Nott’owi. Nie może stracić też jego. Na myśl o Ślizgonie blondynem zawładnęły ogromne wyrzuty sumienia. Dlaczego musiała spodobać mu się akurat dziewczyna jego najlepszego przyjaciela? Rozejrzał się po pokoju, by upewnić się, że zabrał wszystkie swoje rzeczy. Zapobiegawczo rzucił na siebie zaklęcie kameleona i z niemrawą miną ruszył w kierunku lochów.
Po kilkunastu minutach był już w swoim dormitorium. Za pomocą swojej sowy wysłał krótką wiadomość i poszedł pod prysznic, by chociaż trochę zmyć z siebie grzechy poprzedniej nocy. Kwadrans później susząc włosy ręcznikiem, podszedł do barku i wyjął whisky oraz dwie szklanki. W tym samym momencie drzwi do jego pokoju szeroko się otworzyły.
-Siadaj – powiedział. Podszedł do przyjaciela i wcisnął mu trunek do ręki.
-Stary, pić o tej godzinie? Co się stało? – Blaise szeroko otwartymi oczami obserwował jak Ślizgon wypija swoją porcję alkoholu, po czym dolewa sobie kolejną, którą również natychmiastowo opróżnił – Wygląda poważnie – dodał, unosząc brwi.
-Bo jest – Draco w odpowiedzi rzucił krótko – Przespałem się z Granger – powiedział. Z politowaniem patrzył, jak Zabini krztusi się whisky.
-Kurwa, Malfoy, miałeś wybić ją sobie z głowy, a nie z nią spać! – wykrzyczał – Jak to się w ogóle stało?
-Za dużo alkoholu – wzruszył ramionami.
-Jak się Teodor dowie, to cię zabije – Blaise pokręcił ze zrezygnowaniem głową.
-Ode mnie się nie dowie. Mam nadzieję, że od ciebie też nie.
-U mnie twój sekret jest bezpieczny, przecież wiesz. Ale co z Granger? – zapytał, patrząc jak blondyn siada na łóżku.
-Nie sądzę, żeby się wygadała. Ma za dużo do stracenia – powiedział, chociaż jego głos nie zabrzmiał pewnie – Kurwa, Blaise, spieprzyłem sprawę – dodał, chowając twarz w dłoniach – To jest dziewczyna mojego przyjaciela, dla mnie powinna być nietykalna.
-Powinna – powtórzył Zabini – Tak na wszelki wypadek ostrzegam, żebyś trzymał się od Pansy z daleka – zaśmiał się, przez co oberwał od Malfoy’a poduszką.


~*~*~


            Tracey krzątała się w kuchni, smażąc naleśniki, których smakowity zapach roznosił się po całym domu. Nawet nie zauważyła, że od dłuższego czasu ktoś jej się przygląda. Uśmiechnęła się, gdy poczuła na swojej talii silne ręce. Chwilę później na jej karku został złożony delikatny pocałunek. Odwróciła się, obdarzając chłopaka namiętnym pocałunkiem.
-Dlaczego mnie nie obudziłaś? – zapytał, biodrem odpychając dziewczynę od kuchenki i samemu zabierając się za przygotowywanie śniadanie.
-Tak uroczo chrapałeś, że nie miałam serca – odpowiedziała, pokazując mu język. Pokręcił ze śmiechem głową.
-Ładnie ci w moich ubraniach – rzucił, patrząc znacząco na koszulę, w którą była ubrana. Kilka pierwszych guzików było niedopitych, co niezwykle pobudzało wyobraźnię chłopaka. Uczucie to potęgował fakt, iż materiał sięgał zaledwie pośladków dziewczyny. Widząc na sobie pożądliwy wzrok rudzielca, odwróciła się i kręcąc zalotnie biodrami, usiadła przy stole – Doprowadzisz mnie kiedyś do szaleństwa – podszedł do niej, składając na jej ustach subtelny pocałunek – Jednak wolałbym, żebyś się przebrała, zanim przyjdzie tu Fabien. Tylko ja mogę cię taką oglądać – dodał, taksując ją wzrokiem.
-To wróćmy do łóżka – zaproponowała – O ile masz jeszcze siły – dodała, patrząc na niego znacząco. Machnięciem różdżki wyłączył kuchenkę i porwał w ramiona Ślizgonka, niosąc ją do sypialni.

-Oszalałem na twoim punkcie – powiedział, gdy kilkadziesiąt minut później leżał, jedną ręką obejmując brunetkę, a drugą gładząc jej nagie ramie.
-Naprawdę się cieszę, że wtedy do mnie podszedłeś – uśmiechnęła się, całując go krótko.
-Ja też. To była chyba najlepsza decyzja w moim życiu. I pomyśleć, że przez tyle lat byliśmy razem w Hogwarcie, nawet nie zwracając na siebie uwagi – zaśmiał się cicho.
-Zawsze wiedziałam, że w końcu odnajdę szczęście, ale nigdy nie myślałam, że może być ono tak blisko – smutny uśmiech ozdobił jej twarz.
-Ej, co jest? – zapytał, łapiąc ją za podbródek i głęboko patrząc w jej oczy.
-Naprawdę mi na tobie zależy, George, ale boję się, że kiedy zrobi się trudniej, wycofasz się. Ciągnie się za mną naprawdę wiele złych rzeczy. Po co ktoś tak dobry jak ty miałby chcieć być z kimś takim jak ja? – powiedziała, odwracając wzrok.
-Nie wolno ci tak myśleć, rozumiesz? Zawsze wierz w siebie, bo jeśli nie ty to zrobisz, to kto? Jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką znam, a muszę przyznać, że znam ich dość wiele – poruszył sugestywnie brwiami, przez co oberwał od niej w ramię – Naprawdę mi na tobie zależy, nigdy w to nie wątp – dodał, składając na jej ustach delikatny pocałunek. W tym momencie oboje wiedzieli, że są dokładnie w tym miejscu i z tą osobą, z którą powinni.


~*~*~


            Hermiona z ciężkim sercem szła korytarzem zamku. Ostatnie godziny spędziła w swoim pokoju, myśląc, co powinna zrobić. W końcu zdecydowała, że nie może wiecznie uciekać od tej trudnej rozmowy. Gdy dotarła pod kamienną ścianę, która strzegła wejścia do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, rozejrzała się w nadziei, że znajdzie się ktoś, kto otworzy jej otworzy. Najwyraźniej los jej sprzyjał, bo kilka minut później zza rogu wyłonił się młody chłopiec, który ją wpuścił. Ignorując ciekawskie spojrzenia, dotarła pod drzwi prywatnego dormitorium Malfoy’a. Zapukała, a gdy usłyszała zaproszenie, weszła. Dostrzegła go leżącego na łóżku. Jeszcze przed chwilą musiał czytać książkę, którą trzymał w rękach, jednak teraz patrzył Gryfonkę lekko zaskoczony. Wyraz jego twarzy szybko się zmienił, wyrażał głównie zainteresowanie. Och, jak bardzo ona chciała być wobec tego wszystkiego równie obojętna co on.
-Usiądź – wskazał jej miejsce obok siebie, jednak wybrała kanapę, która znajdowała się w bezpieczniej odległości. Już sobie nie ufała. Draco nie dał po sobie poznać, że Gryfonka sprawiła mu lekką przykrość wybierając miejsce daleko od niego. Cóż, przynajmniej od razu mógł zrozumieć, co ona o tym wszystkim myśli.
-Myślę, że musimy porozmawiać – zaczęła, nie wiedząc, co dalej powiedzieć.
-Też tak uważam – Draco najwyraźniej nie miał zamiaru tego ułatwiać.
-Chyba oboje uważamy, że… to było jednorazową słabością – starała się dobrze dobierać słowa, jednak z każdą kolejną chwilą czuła coraz większe zażenowanie. Hermiona nie doczekawszy się odpowiedzi, kontynuowała – Najlepszym wyjściem będzie o tym zapomnieć, jak najszybciej. Nie miało to dla nas większego znaczenia, więc nie musimy tego rozpamiętywać, prawda? – po raz kolejny odpowiedziała jej cisza. Ze zdenerwowania zaczęła wykręcać sobie palce. Mając wzrok wbity w podłogę, nie zauważyła, że Malfoy wstał ze swojego miejsca. Oparł się o biurko, które znajdowało się nieopodal kanapy, na której siedziała.
-Żałujesz? – Hermiona drgnęła zaskoczona. Nie spodziewała się usłyszeć jego głos tak blisko. Spojrzała na niego, chcąc odczytać z jego twarzy cokolwiek, jednak jedynym, co dostrzegła, było jego tak samo przenikliwe spojrzenie jak zawsze. Z kamienną powagą czekał na odpowiedź.
-Tak, to nigdy nie powinno się wydarzyć – powiedziała cicho, mając nadzieję, że blondyn nie dowie się, jak bardzo jej słowa mijają się z prawdą.
-Nie wierzę ci – odparł, podchodząc bliżej. Hermiona odruchowo odsunęła się na koniec kanapy, błagając się w myślach, aby jej ciało tak bardzo nie reagowało na obecność Ślizgona.
-Jestem z Teodorem, kocham go – tym razem zabrzmiała pewnie.
-Jedno nie wyklucza drugiego – wzruszył ramionami, stając przed Gryfonką.
-To twój przyjaciel, do cholery! – wybuchła, chwytając się ostatniej deski ratunku. Te słowa podziałały na Draco jak kubeł zimnej wody. Cofnął się, znów zajmując miejsce na łóżku. Odwrócił twarz w stronę okna, nie chcąc, by Hermiona dowiedziała się, jakie emocje nim w tej chwili targają.
-Wolałabym, żeby to nie ujrzało światła dziennego – powiedziała, by przerwać ciszę spowodowaną swoim wybuchem.
-Ode mnie nikt się nie dowie – odpowiedział, nadal nie zaszczycając jej spojrzeniem. Wstała, wiedząc, że Draco uznał tę rozmową za skończoną – No to… do zobaczenia – pożegnała się, choć zabrzmiało to niezwykle sztywno i nieadekwatnie do sytuacji. Nie doczekawszy się odpowiedzi, wyszła. Gdy wreszcie znalazła się na korytarzu wiodącym do lochów, pozwoliła, by pierwsza łza wyżłobiła ślad na jej policzku.


~*~*~


            Harry siedział przy kominku, grając w szachy z Neville’m, jednak właśnie przegrywał kolejną grę, gdyż wciąż rozpraszała go siedząca kilka foteli dalej Ginny, która w najlepsze rozmawiała i żartowała z Dean’em. Jego uwagę przykuła Hermiona, która właśnie weszła do Pokoju Wspólnego. Już z daleka mógł zauważyć, że nie jest z nią dobrze. Kątem oka dostrzegł, że Ginny ściągnęła brwi, widząc zapłakaną przyjaciółkę. Przeprosił szybko Neville’a i podszedł do szatynki, biorąc ją w ramiona. Opuścili pomieszczenie, chcąc uciec od ciekawskich spojrzeń. W końcu znaleźli się na rzadko odwiedzanym przez uczniów korytarzu. Hermiona zdążyła się odrobinę uspokoić.
-Byłaś u Malfoy’a? – zapytał, domyślając się, kto mógł doprowadzić ją do takiego stanu. Gryfonka w odpowiedzi kiwnęła głową.
-Powiedział, że nikomu nie powie – otarła ostatnie łzy.
-To chyba dobrze, nie? – Harry nieco się zmieszał. Skoro rozmowa przebiegła dobrze, to dlaczego Hermiona płakała?
-Tak – westchnęła cicho.
-Ale… - zaczął, jednak nie wiedział, jak dokończyć – Ty chyba nic do niego nie czujesz, prawda? – musiał upewnić się po raz kolejny.
-Nie, po prostu jak myślę o Teodorze, to zdaję sobie sprawę z tego, jakie świństwo mu zrobiłam. Naprawdę mi na nim zależy – odpowiedziała, uśmiechając się blado. Gryfon objął ją ramieniem, chcąc dodać jej otuchy. Spacerowali tak korytarzem przez kilka minut, gdy dobiegło ich głośne wołanie.
-Hermiona! Hermiona! – Harry poczuł, jak mięśnie szatynki się napinają. Wiedział jednak, że powinien zostawić ją teraz samą.
-Pogadamy później – szepnął jej cicho na ucho, na co ta w odpowiedzi kiwnęła głową.
-Od wczoraj nie mogę cię nigdzie znaleźć – powiedział Ślizgon, uśmiechając się lekko. Hermiona nie wytrzymała. Rzuciła mu się na szyję, pozwalając łzom popłynąć.
-Teodor, tak bardzo cię przepraszam! – wyszeptała, wtulając się w jego umięśniony tors. Ten zdziwiony objął ją mocno, głaszcząc po głowie.
-Hej, spokojnie. Za co mnie przepraszasz? – nadal zaskoczony, starał się uspokoić Gryfonkę.
-Za te wszystkie ostatnie dni. Zamiast z tobą normalnie porozmawiać wolałam narzekać na twoje zachowanie. Przepraszam – spojrzała mu w oczy, w których dostrzegła te ciepłe iskierki, które pojawiały się, gdy na nią patrzył. Uwielbiała je.
-Nie, to ja przepraszam. Zachowywałem się jak zazdrosny dupek. Bałem się, że mogę cię stracić. Wiem, że mogę ci ufać, nie wiem, co mi strzeliło do głowy – Hermiona słysząc te słowa po raz kolejny wybuchła płaczem.
-Kocham cię. Tak bardzo cię kocham – powiedziała, po czym na jego ustach złożyła namiętny pocałunek.


~*~*~


-Harry! – zdziwiony brunet odwrócił się, by sprawdzić, kto go woła. Z niemałym zaskoczeniem spostrzegł, że była to Ginny – Możemy pogadać? – zapytała, unikając jego spojrzenia.
-Jasne – odpowiedział, nie wiedząc, czego może ona od niego chcieć. Gdy wreszcie znaleźli się w jego pokoju, pierwsza zabrała głos młoda Weasley.
-Naprawdę się cieszę, że wyjaśniliście sobie wszystko z Hermioną. Jesteś dla niej wspaniałym przyjacielem. Bałam się, że przeze mnie się pokłócicie – powiedziała, uśmiechając się blado.
-Zerwanie to była nasza decyzja, nie mogę jej o to obwiniać – odparł, odwracając wzrok.
-Chciałam też żebyś wiedział, że ja i Dean nie jesteśmy razem. Nie jestem gotowa na nowy związek. Nadal nie wyleczyłam się z ciebie – Ginny spojrzała na niego zaszklonymi oczami.
-Po co mi to mówisz? To przecież nic nie zmienia.
-Nie chcę cię zupełnie tracić. Chcę, żebyś nadal był obecny w moim życiu – powiedziała, pozwalając, by po jej policzku spłynęła łza.
-Mam rozumieć, że oferujesz mi przyjaźń? Ja nie dam rady. Nie mogę być blisko ciebie, wiedząc, że możesz należeć do kogoś innego. Przepraszam, ja po prostu nie mogę – wstał, przeczesując włosy. Tylko on jeden wiedział, ile emocji w tym momencie nim targa. Ginny w odpowiedzi kiwnęła głową, kierując się do drzwi.
-Przykro mi, że to musi się tak kończyć, Harry – powiedziała, odwracając się. Gdy Gryfon podniósł głowę, już jej nie było.


~*~*~


Hermiona spakowała swoje książki do torby i ruszyła korytarzem, by dotrzeć pod salę, gdzie za chwilę miała mieć Numerologię. Szła pogrążona we własnych myślach, przez co nie zauważyła towarzyszącej jej osoby. Ocknęła się dopiero, gdy przyjaciółka lekko ją szturchnęła w ramię.
-Hermiona, możemy chwilę pogadać? – zapytała cicho Pansy. Zaciekawiona Gryfonka uniosła lekko brwi. Ślizgonka naprawdę wydawała się być zmartwiona.
-Jasne, o co chodzi?
-To dosyć delikatna sprawa. Obiecasz, że nikomu się nie wygadasz? – upewniła się brunetka, co spotęgowało ciekawość Hermiony.
-Spokojnie, nie ma sprawy, wiesz, że możesz mi zaufać – powiedziała Gryfonka, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki.
-Chodzi o Tracey – zaczęła – Od niedawna spotyka się z George’m. Na początku mnie to ucieszyło. Pomyślałam, że dobrym pomysłem będzie zmienienie towarzystwa. Wiesz, odkąd zerwała przyjaźń z Daphne nie ma zbyt wielu przyjaciół.
-George? Masz na myśli George’a Weasley’a? – zdziwiła się Hermiona.
-Tak, o niego. Poznali się w Hogsmeade – wytłumaczyła Ślizgonka, bacznie obserwując szatynkę.
-Och, to wiele tłumaczy – uśmiechnęła się niemrawo. Informacja o nowej znajomości przyjaciela ją zdziwiła. Była pewna, że ten spotyka się z Angeliną. Nawet Fabien ostatnio jej trochę o tym opowiadał. No cóż, chyba będzie się musiała do niego wkrótce wybrać.
-W każdym razie po dzisiejszej rozmowie z Tracey trochę zmieniłam co do tego wszystkiego zdanie. Powiedziała mi, że naprawdę się przed nim otworzyła. Historia Tracey jest dla niej bardzo bolesna, wojna wiele zmieniła w jej życiu, straciła matkę, ojciec trafił do Azkabanu. Gdy dziś opowiadała mi o ostatnim spotkaniu z George’m, odniosłam wrażenie, że ona naprawdę się w nim zakochała, chociaż znają się bardzo krótko. Nie wiem, co mam o tym myśleć, Hermiona, martwię się o nią – spojrzała smutno na przyjaciółkę.
-George też wiele ostatnio przeżył, stracił brata. Oboje są silni, myślę, że razem zdołają się wyleczyć z tego bólu. Zaufaj mi, Pansy, George to naprawdę dobry chłopak – zapewniła ją Gryfonka.
-Ty nie znasz Tracey. Ona jedynie udaje silną, wewnątrz jest chyba najbardziej kruchą i skrzywdzoną osobą jaką znam. Teraz nie ma nikogo poza mną. Boję się, że gdy otworzy swoje serce przed George’m, a on ją zrani, ona tego nie udźwignie. Najgorsze jest to, że Tracey desperacko pragnie być kochana. Ona potrzebuje kogoś, kto jej pomoże i ją ochroni.
-Wydaje się być szczęśliwa – zauważyła Hermiona – Pansy, uwierz mi, George to nie jest typ chłopaka, który ją w sobie rozkocha i zostawi.
-Ja po prostu się martwię. Mogę mieć do ciebie prośbę? – zapytała, patrząc błagalnie na przyjaciółkę.
-Jasne – odparła.
-Jak będziesz miała okazję, to pogadaj z George’m, okej? Jeśli nie myśli o niej poważnie, niech odpuści. Kolejna osoba, która po czasie ją zostawi, zupełnie ją złamie.

-Zaufaj mi, Pans, pogadam z nim – uspokoiła ją Gryfonka. 


~*~*~


Cześć! Pewnie jesteście zdziwieni moim tak szybkim powrotem. Tak, ja też. Wszystko to zawdzięczamy chorobie, która postanowiła mnie rozłożyć dokładnie na święta. Cóż, efekt całego dnia przeleżanego w łóżku macie powyżej. Mam mały problem. Pod ostatnim rozdziałem nie pojawił się żaden komentarz, choć wyświetleń było dość sporo. Tak więc mam jedno zasadnicze pytanie: Piszę tak źle, że nie chce Wam się poświęcić nawet dwóch minut na to, by pozostawić po sobie opinię, czy po prostu zaglądacie tu, nawet nie czytając? Naprawdę jest mi przykro z tego powodu, bo Wasze komentarze to dla mnie ogromna motywacja. Napiszcie chociaż coś w stylu: Dobry rozdział, beznadziejny rozdział. Będę wiedziała, co o tym myślicie i czy moje pisanie idzie w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że pozostawicie po sobie jakikolwiek ślad. 
Pozdrawiam, BlackCape.

P.S. Lexie wróciła z kolejnym tłumaczeniem. Opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie, myślę, że warto zajrzeć. Tu macie >link<

4 komentarze:

  1. Hej! (Najbardziej banalne rozpoczęcie komentarza jakie istnieje, ale co tam)
    Wracając do konkretów (tak, jasne, do konkretów), pare dni temu znalazłam Twojego bloga i postanowiłam przeczytać, ponieważ wydał mi się ciekawy. Nie myliłam się.
    Ponieważ moje ulubione kategorie blogów to czasy Huncwotów i właśnie Dramione, to tutaj już masz ogromny plus ;) Bardzo podoba mi się Twój blog, super styl pisania, trzymasz się wątków, nie gubisz się. Ogólnie fabuła rozdziałów bardzo ciekawa i nie mogę oderwać wzroku od tekstu, ponieważ bardzo ciekawi mnie, co będzie dalej. Teraz nie wiem co dalej napisać, więc dojde jak zwykle do końca: życzę weny, pomysłów, żebyś znalazła czas na pisanie ;)
    Kiedy można spodziewać się kolejnego rozdziału? ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za przemiłe słowa, cieszę się, że Ci się podoba ;) A co do kolejnego rozdziału, to myślę, że do niedzieli spokojnie powinnam się wyrobić ;)

      Usuń
  2. Cisnąć Herm w obięcia Draco - jeszcze rozumiem. Jednak rozwalanie związku Harry'ego i Ginny to już dla mnie za dużo. mimo wszystko jest fajnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadanie jest dokładnie przemyślane i zapewniam, że wszystko ma swój ustalony porządek. Nic nie dzieje się bez przyczyny ;)

      Usuń