wtorek, 21 lipca 2015

Informacja #2

Bardzo chciałam uniknąć pisania tego posta, ale teraz jestem do tego zmuszona. W lipcu rozdział się już nie ukaże. Niespodziewanie wypadł mi kolejny wyjazd i do sierpnia nie będę miała dostępu do Internetu. Nie chciałam zostawiać Was bez słowa. Możecie być pewni, że wrócę (jak zawsze). Już teraz gorąco Was zapraszam na rozdział XXIII, który ukaże się w sierpniu.
Życzę wszystkim udanych wakacji, pozdrawiam,

BlackCape. 

Edit [ 9 września]: Jutro wyjeżdżam na wymianę uczniowską, więc z bólem serca muszę napisać, że rozdział nie ukaże się wcześniej niż 25 września. Naprawdę przepraszam za tak długą przerwę, mam ponad połowę rozdziału, ale nie chciałam go kończyć na szybko, bo wiem, że nie byłby taki, jak to sobie wyobraziłam. We wrześniu już skończą się wszystkie moje wyjazdy, więc będę mogła swobodnie wygospodarować czas na pisanie, a do tego czasu proszę Was o cierpliwość, którą, jak już udowodniliście, posiadacie. Trzymajcie się!

środa, 1 lipca 2015

Rozdział XXII - "Wsparcie"



~*~*~


Hermiona siedziała na krześle, obserwując Draco, który jak gdyby nigdy nic bawił się swoją różdżką, przemieszczając ją między palcami. Postanowiła nie naciskać na niego i pozwolić mu pierwszemu zacząć rozmowę. W końcu sam przyznał, że tego potrzebuje, jednak musiał być pewien, że był gotowy. Był to niezwykle drażliwy temat i Hermiona podejrzewała, że była pierwszą osobą,  przed którą postanowił się otworzyć. Gdy ta myśl przyszła jej do głowy, zrobiło jej się cieplej na sercu. Co prawda wiedziała, że nie jest mu obojętna, ale nadal nie była pewna, czy nie była chwilowym zauroczeniem. Jak głupie to było? Miała chłopaka, a jednak skrycie pragnęła, aby jego przyjaciel darzył ją głębszym uczuciem. Wiedziała, że to nie było w porządku, jednak serce nie wybiera, a rozum ma tu niewiele do gadania.
-Kochałem go – powiedział nagle. Hermiona drgnęła zaskoczona. Spojrzała na niego, domyślając się, o kogo chodzi. Przygryzła niepewnie wargę, zastanawiając się nad doborem odpowiednich słów, jednak Draco uratował ją od odpowiedzi, kontynuując – Mimo tego wszystkiego naprawdę kochałem mojego ojca. Jak głupio to brzmi? – odwrócił głowę w jej stronę, napotykając spojrzenie Gryfonki. Nie spodziewał się dostrzec w nim tyle uczucia. Fakt, że się przejmowała, dodawał mu otuchy.
-To normalne, Draco. Miałeś kochającą rodzinę. Po prostu inaczej ci to okazywali – Hermiona postanowiła zabrać głos. Malfoy przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
-Dlaczego to nie mogło być normalne? Od początku miałem milion zasad, musiałem przyjaźnić się z dziećmi z arystokracji. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Zawsze dostawałem wszystko, czego chciałem, rodzice mnie rozpieszczali. Czasami myślę, że miałem idealne dzieciństwo – uśmiechnął się smutno, najpewniej przywołując wspomnienia z dawnych lat. Hermiona postanowiła nie odpowiadać, słuchała jak zaczarowana. Wreszcie miała szansę poznać choć część tego prawdziwego Draco i za nic nie chciała tego zmarnować – Poza tym uwielbiałem mojego ojca. Matka zbyt bardzo się o mnie troszczyła, była nadopiekuńcza, a ja, jak chyba każdy dzieciak, uważałem, że pozjadałem rozumy i jestem dorosły. Ojciec mnie tak traktował. Za to go kochałem najbardziej. Często zabierał mnie do Ministerstwa czy na Pokątną i nikt z jego współpracowników nie traktował mnie jak gówniarza. Każdy zwracał się do mnie z szacunkiem, a miałem tylko dziesięć lat. Oczywiście wiedziałem, że to zasługa mojego ojca, ale to w nim uwielbiałem. Rozsiewał wokół siebie taką dziwną aurę, każdy traktował go jak króla. Wiedziałem, że jak dorosnę, chcę być taki, jak on – uśmiechnął się gorzko. Hermiona podniosła się z miejsca, siadając obok niego. Złapała go za rękę, a on odwzajemnił ten gest, patrząc na nią z wdzięcznością – Moje życie było beztroskie do czasu, gdy Czarny Pan nie powrócił. Ojciec musiał znów wrócić do jego szeregów, matka zaczęła się dziwnie zachowywać. Nigdy nie stała się jedną z nich, trzymała się na uboczu, wspierała mojego ojca. Gdy dowiedziała się, że Czarny Pan chce, żebym dołączył do Śmierciożerców, robiła wszystko, żeby mnie ochronić. Byłem na nią zły, wtedy widziałem to jako wielką szansę na pokazanie, co potrafię. Czułem się wyróżniony, w końcu jaki inny szesnastolatek zasila szeregi Czarnego Pana? Teraz wiem, że to była jedynie zemsta za porażki mojego ojca. Wiesz, jaką misję otrzymałem, chyba każdy to wie – powiedział gorzko, kręcąc głową – Gdy moje działania długo nie przynosiły efektów, Czarny Pan zagroził, że zabije moją rodzinę. Byłem zdruzgotany, wiedziałem, do czego był zdolny. Tak cholernie się bałem – schował twarz w dłoniach, zniżając ton głosu do szeptu – Po wojnie czułem żal do ojca i do matki. Do ojca, bo nas w to wszystko wciągnął, a do matki, bo na to pozwoliła. Pozwoliła, żeby nasza rodzina przeszła przez to wszystko. Nienawidziłem ich za to, że zniszczyli to, co było idealne, rozumiesz? – spojrzał na nią z bólem.
-Twój tata wiedział, że go kochałeś – powiedziała, ściskając mocniej jego dłoń.
-Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że moja rodzina to nie potwory, którym zależy tylko i wyłącznie na czystej krwi. Moja matka naprawdę kochała ojca, a on ją. Kiedyś potrafiliśmy być szczęśliwi.


~*~*~


            Piątka uczniów szła korytarzem w stronę gabinetu dyrektorki. Panowała między nimi absolutna cisza, żadne nie wiedziało, co miałoby powiedzieć. Żadne słowa w tej chwili nie wydawały się być na miejscu. W końcu znaleźli się przed pomnikiem chimery. Hermiona wypowiedziała hasło i po chwili pojawiły się kręte schody. Kolejno zaczęli po nich wchodzić. Gryfonka jako pierwsza znalazła się przed drzwiami. Zapukała cicho i po usłyszeniu zaproszenia, weszła do pomieszczenia. Chociaż minęło tyle czasu, nadal dziwnie było wiedzieć w tym gabinecie kogoś innego niż Dumbledore, który właśnie się do nich lekko uśmiechał ze swojego portretu. Nawet McGonnagall przez chwilę na niego spojrzała, uśmiechając się smutno, jednak szybko odzyskała rezon.
-Zanim wyruszycie, czy mogłabym zamienić słówko z panem Malfoy’em? – cała piątka zwróciła swoje głowy w stronę kobiety, nie kryjąc zaskoczenia. Posłusznie opuścili gabinet, zastanawiając się, o co chodziło.
-Jako, że zbliżają się święta Bożego Narodzenia, uczniowie będą proszeni o podjęcie decyzji o swoim powrocie do domu, na okres ferii – Ślizgon stał w miejscu, rozmyślając, do czego zmierza kobieta – Myślę, że dzisiejszy wyjazd byłby dobrą okazją na skonsultowanie tego z rodziną. Wiem, jaka jest sytuacja w twoim domu, dlatego chciałam poinformować się o tym wcześniej – dokończyła. Draco jedynie kiwnął głową, postanawiając nie drążyć tematu, którego nie chciał dłużej ciągnąć.
-Jest mi naprawdę przykro, panie Malfoy – ku jego zaskoczeniu dodała kobieta i nie dając mu szans na jakąkolwiek reakcję, machnęła różdżką, dzięki czemu drzwi otworzyły się na całą szerokość. Gestem zaprosiła czekającą na zewnątrz czwórkę uczniów – Spodziewam się waszego powrotu późnym popołudniem i przy okazji ostrzegam, że kominek będzie aktywny jedynie do godziny dwudziestej, dlatego proszę o punktualność – dodała. Chwilę później cała piątka kolejno znikła w zielonych płomieniach.


~*~*~


            Draco stał obok swojej matki, wysłuchując osób, które kolejno podchodziły, by złożyć, w ich mniemaniu, szczere kondolencje. Nie spodziewał się, że na pogrzebie pojawi się tylu ludzi. W końcu Lucjusz w ostatnich latach swojego życia nie szczycił się dobrą reputacją, ostatecznie kończąc w Azkabanie. Młody Ślizgon zastanawiał się, czy osoby, które postanowiły dziś przyjść, pojawiły się dlatego, że faktycznie postanowiły oddać cześć zmarłemu, czy tylko dlatego, że tak wypadało. Większość gości to byli pracownicy Ministerstwa i arystokracja, których drzew genealogicznych musiał się uczyć za młodu, by na przyjęciach i bankietach wiedział, z kim rozmawiał.
`Znudzony przeszukiwał wzrokiem pomieszczenie w poszukiwaniu swoich przyjaciół, jednak w tłumie ludzi trudno mu było dostrzec zaledwie garstkę faktycznie bliskich mu osób. Ze zdziwieniem zarejestrował, że pojawiła Andromeda, siostra jego matki. Znał ją jedynie ze zdjęć i opowiadań, ale z łatwością ją rozpoznał. Spojrzał na Narcyzę, uśmiechając się nieznacznie pod nosem. Na pewno obecność siostry doda jej otuchy, zwłaszcza, że wiedział, iż od czasu zerwania z nią kontaktów przez całą rodzinę, tęskniła. Zagłębiony w swoich rozmyślaniach nie usłyszał cichego szeptu swojej matki. Dopiero gdy lekko potrząsnęła jego ramieniem, spojrzał na nią, marszcząc brwi.
-Kim jest dziewczyna, z którą przyszedł Teodor? – zapytała, wskazując w stronę wysokiego szatyna. Stali tyłem, dlatego Narcyza mogła nie rozpoznać młodej Gryfonki.
-Hermiona Granger – odpowiedział, biorąc matkę pod rękę. Widział już kolejną osobę, zbliżającą się w ich stronę, a miał już serdecznie dość wysłuchiwania tych fałszywych słów. Postanowił pospacerować trochę z kobietą po sali. Spojrzał na nią, niepewny jej reakcji. Na pewno nie spodziewała się, że Hermiona pojawi się na pogrzebie.
-Co ona tu robi? – w jej głosie można było usłyszeć odrobinę zdenerwowania, chociaż starała się tego nie okazywać. Draco wiedział, że w jej oczach Granger nadal pozostawała szlamą, ale dziś nie przyszła tu dla Lucjusza czy Narcyzy, a dla niego i na pewno nie pozwoli, by ktokolwiek ją stąd wyprosił.
-Teodor i Hermiona są razem – wyjaśnił. Postanowił nie wyjawiać, że młoda Gryfonka postanowiła pojawić się na pogrzebie tylko i wyłącznie z jego powodu. Narcyza z pewnością by tego nie zrozumiała, a chciał uniknąć scen, chociażby z szacunku dla ojca – Przepraszam na chwilę – powiedział, puszczając rękę matki. Ta z zainteresowaniem obserwowała, jak Draco podszedł do pary. Chwilę później Teodor odszedł w stronę stołu z ponczem. Zauważyła, że Hermiona łapie blondyna za dłoń i pokrzepiająco uśmiecha się w jego stronę, by po sekundzie utonąć w jego ramionach. Narcyza jeszcze przez chwilę przyglądała się swojemu synowi, by w końcu  pogrążyć się w rozmowie z kolejnym z dawnych przyjaciół jej męża.


~*~*~


            Draco podszedł do dwójki przyjaciół, w duchu ciesząc się, że już nie musi wysłuchiwać tych wszystkich ludzi. Miał już tego dosyć, każdy mówił mu, jakim jego ojciec był dobrym człowiekiem, tak naprawdę wcale go nie znając.
-Dłużej tego nie wytrzymam – powiedział, ogarniając wzrokiem całą salę. Goście podzielili się na grupki, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Z pogrzebu jego ojca zrobili sobie przyjęcie.
-Właśnie miałem iść po coś do picia. Przynieść też tobie? – zapytał Teodor i oddalił się szybko, gdy tylko Draco kiwnął lekko głową. Blondyn odprowadził przyjaciela wzrokiem. Od czasu śmierci Lucjusza zachowywał się dziwnie. Draco wiedział, że myślał o swoim ojcu. W końcu jeszcze niedawno byli w tej samej sytuacji. Obaj tkwili w Azkabanie, gdzie mieli spędzić resztę życia. Czy myślał, że Nott Senior miał być następny?
-Wszystko w porządku? – zapytała Hermiona, łapiąc jego dłoń. Pogładziła ją kciukiem i uśmiechnęła się pokrzepiająco w jego stronę. Ona jedyna wiedziała, co tak naprawdę czuł. Co w niej było, że potrafił się przed nią otworzyć?
-Chyba tak – powiedział, sam nie wiedząc, co ma myśleć – Mój ojciec nie żyje – dodał, kręcąc głową. Nawet nie zauważył, gdy Hermiona wspięła się na palce i wtuliła w jego ramiona. Przyciągnął ją do siebie, zamykając w żelaznym uścisku. Chyba naprawdę potrzebował czyjegoś wsparcia. Dlaczego Granger musiała być dziewczyną Teodora?
-Z czasem będzie coraz lepiej – czy faktycznie w to wierzyła? Odpowiedź była oczywista – tak. Myślała o swoich rodzicach. Sama przez długi czas ich nie widziała, będąc świadomą, że każdego dnia mogło im się coś stać. Oczywiście jej sytuacja diametralnie różniła się od tej Draco. Jego ojciec już nie wróci, ale wiedziała, co to znaczy stracić kogoś bliskiego. Wojna pociągnęła za sobą wiele ofiar, których śmierć była dla Gryfonki niezwykle bolesna.
-Mówisz? – mruknął, odsuwając się od dziewczyny.
-Musi być – odpowiedziała, uśmiechając się pokrzepiająco.


~*~*~


-Chciałaś mnie widzieć – powiedział Draco, wchodząc do gabinetu. Dziwnie było być tu, nie widząc za biurkiem swojego ojca, który siedział nad stertą papierów. Jeszcze dziwniej było pomyśleć, że już nigdy go tu nie zobaczy.
-Tak, usiądź – wskazała kanapę w rogu. Pokręcił głową, postanawiając postać. Wszyscy goście już wyszli, zostali jedynie Hermiona, Pansy, Blaise i Teodor, z którymi niedługo miał wrócić do Hogwartu. Narcyza przez dłuższą chwilę milczała, zastanawiając się nad doborem słów.
-Zależy ci na naszej rodzinie, prawda? – zapytała, patrząc na niego z wahaniem. Draco kiwnął jedynie głową, zastanawiając się, do czego dąży jego matka.
-Wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej – powiedziała, podchodząc do biurka. Przejechała dłonią po piórze, którego zawsze używał Lucjusz. Draco nadal nie rozumiał, o co jej chodzi. Już miał o to zapytać, gdy Narcyza kontynuowała – Proszę, zerwij kontakty z tą dziewczyną – nagle wszystko stało się jasne. Już wiedział, do czego piła i ani trochę mu się to nie podobało – Nasza rodzina ma swoje tradycje, ojciec by nie chciał, żebyś spotykał się z osobą jej pokroju.
-Nie obchodzi mnie, co on by chciał. Ja nie chciałem mieć wypalonego Mrocznego Znaku, ale jego to jakoś nie obchodziło – w końcu odważył się wygłosić swoje myśli. Starał się ignorować przepełnione bólem spojrzenie Narcyzy.
-Wiesz, że to nie była jego decyzja.
-Gdyby ojciec się do niego nie przyłączył, wszyscy byśmy tego uniknęli. W niczym nie jesteśmy lepsi od Granger – powiedział gorzko, odwracając wzrok. Narcyza podeszła do niego, kładąc mu dłoń na policzku.
-Cieszę się, że jednak komuś udało się otworzyć twoje serce. Szkoda jedynie, że to musiała być ona – Draco spojrzał na nią zszokowany.
-O czym ty mówisz? Ja nie… - próbował zaprzeczyć, jednak Narcyza jedynie uśmiechnęła się smutno.
-Jestem twoją matką, Draco. Znam cię lepiej niż ktokolwiek inny i widziałam, jak się zachowywałeś, gdy z nią dziś rozmawiałeś. Od jak dawna?
-Od jak dawna co? – zapytał, marszcząc brwi. Teraz zupełnie nie wiedział, o czym ona mówi.
-Od jak dawna ją kochasz – wyjaśniła, obserwując reakcję syna.
-Od kilku tygodni – powiedział, odwracając głowę, byle na nią nie patrzeć. Czuł się niezręcznie, zwłaszcza, że po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że uczuciem, którym darzy Gryfonkę, może być miłość.
-Jesteś moim jedynym synem, zostałeś mi tylko ty. Pragnę wyłącznie twojego szczęścia i jeśli wiąże się ono bezpośrednio z jej osobą, to chcę, abyś wiedział, że zawsze możesz liczyć na moje wsparcie – słysząc to, uniósł brwi, nie mogąc uwierzyć własnym uszom.
-Pozwalasz mi na związek z Granger? – wyszeptał cicho, a jego twarzy nie opuszczał szok.
-Zasługujesz na szczęście, Draco, a skoro wreszcie je odnalazłeś, to nie mam prawa ci go zabierać – uśmiechnęła się, a w jej oczach zaszkliły się łzy.
-Ona jest z Teodorem – powiedział nagle, zwieszając wzrok.
-Oczywiście nie namawiam cię do zdrady przyjaciela, ale czy jesteś pewien, że ona nie odwzajemnia twoich uczuć? – słowa matki sprawiły, że w jego sercu zatliła się nikła nadzieja.


~*~*~


            Draco siedział w swoim dormitorium, obserwując whisky, która znajdowała się w jego szklance. Zataczał dłonią kółka, przez co alkohol wewnątrz tworzył niewielki wir. W końcu jednym haustem opróżnił szklankę. Spojrzał na Blaise’a, który przyglądał mu się z zainteresowaniem.
-Masz przejebane – powiedział brunet, również upijając trochę alkoholu. Obaj potrzebowali odstresowania.
-Jakbym nie wiedział – prychnął Malfoy, dolewając sobie whisky.
-Dlaczego akurat Granger?
-Myślisz, że nie wolałbym, żeby to była jakaś wysoko urodzona Ślizgonka? W dodatku nie dziewczyna mojego przyjaciela – dodał, przymykając oczy. Ogrom problemów go przytłaczał. Dlaczego nie mogło być przynajmniej jednej rzeczy w jego życiu, która układałaby się po jego myśli?
-Gdzie on w ogóle jest? – zapytał Blaise – Odkąd wróciliśmy go nie widziałem.
-Pewnie znów się gdzieś zaszył. Ostatnio ciągle tak robi i stara się wszystkich unikać – mruknął Draco, kręcąc głową.
-Myślisz, że chodzi o jego ojca? – Zabini spojrzał na przyjaciela z dziwną miną.
-Pewnie tak. Wiesz, że nigdy im się nie układało, ale myślę, że chciałby, żeby on wreszcie go zaakceptował. Zawsze coś w Teodorze mu nie pasowało – powiedział, odwracając wzrok. Nigdy nie zdawał sobie sprawy z tego, jak jego dzieciństwo było idealne. Miał kochającą rodzinę i oboje rodziców. Nott’a wychowywał tylko ojciec, w dodatku zawsze wymagał od niego jak najwięcej. Odkąd się urodził, wiadome było, że ma pójść w ślady ojca, zostać Śmierciożercą i pracować w Ministerstwie. Odnoście swojego życia nie miał nic do powiedzenia.
-Dobrze, że ma teraz Granger – powiedział Blaise, obserwując reakcję przyjaciela – Nigdy nie widziałem go tak szczęśliwego, jak z nią – Draco nie chciał tego słuchać. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Zabini ma rację, ale to ani trochę nie ułatwiało mu sprawy – Nie rób mu tego, Malfoy.
-Nic nie mogę na to poradzić, do cholery – zdenerwował się. Dlaczego to akurat Teodor zasługiwał na Hermionę, a on nie? Był w czymkolwiek gorszy?
-Po prostu odpuść – powiedział ostrożnie. Wiedział, że Malfoy był o krok od wybuchu, ale musiał mu uświadomić, że źle postępuje. Nie warto narażać przyjaźni, dla czegoś takiego.
-Mam zamiar o nią zawalczyć. Niech wie, że mi zależy, a potem sama wybierze. Jeśli woli Nott’a, to dam im wolną rękę, ale jeśli jest chociaż cień szansy, że woli mnie, to nie odpuszczę.


~*~*~


-Jak było? – zapytała Ginny, przyglądając się przyjaciółce, która właśnie posłała jej spojrzenie godne bazyliszka – Masz rację, głupie pytanie – zawstydziła się. Bo jak mogło być na pogrzebie?
-Czułam się tam dziwnie. Przyszło mnóstwo ludzi z wyższych sfer. Wiedziałam, że tam nie pasuję – westchnęła ciężko, rozpuszczając włosy z ciasno upiętego koka.
-Ta cała arystokracja jest dziwna – powiedziała Ginny, łapiąc jedną z czekoladowych żab.
-Nie o to chodzi – spojrzała na nią niepewnie – Narcyza, mama Malfoy’a, bez przerwy na mnie patrzyła. Jeszcze nigdy nie czułam się tak obserwowana – dodała, przygryzając wargę. Wreszcie się mogła komuś wygadać. Wiedziała, że brzmiało to głupio, ale nie mogła się oprzeć wrażeniu, że Narcyza coś podejrzewała.
-Myślisz, że ona wie?- zapytała Ginny, a w jej oczach można było dostrzec zainteresowanie. No tak, uwielbiała takie rzeczy. Jak tylko w Hogwarcie powstawała jakaś plotka, młoda Weasley dowiadywała się tego jako pierwsza.
-Nie sądzę – odpowiedziała, głębiej się nad tym zastanawiając. Przez chwilę panowała między nimi cisza, gdy nagle Ginny zabrała głos.
-Wpadłam dziś na Harry’ego… i Astorię – dodała. Hermiona spojrzała na nią ze współczuciem – Wiedziałaś? Dlaczego mi nie powiedziałaś? – zapytała, bezbłędnie odczytując minę przyjaciółki.
-Nie ma o czym mówić – wzruszyła ramionami – Spotkali się tylko kilka razy. To naprawdę nic poważnego – zapewniła ją.
-Nie myślałam, że kogoś sobie tak szybko znajdzie – powiedziała cicho Ginny.
-A Dean? – przypomniała jej Hermiona. Młoda Weasley spojrzała na nią z wahaniem.

-Masz rację, ja jestem z Dean’em, z Harry’m nic mnie już nie łączy i nie powinny obchodzić mnie jego związki – Hermiona spojrzała na nią dziwnie, zastanawiając się, kogo Ginny chce oszukać.


~*~*~


Jest i rozdział 22. Jestem z niego w miarę zadowolona, zwłaszcza z fragmentu o Draco i Narcyzie. Powstał on już bardzo dawno temu, wstawiając go do tego rozdziału jedynie lekko go doszlifowałam. Co do komentarzy, już nawet nie mam siły o nie prosić, ale bardzo chciałam podziękować z tego miejsca tym, którzy znajdą chwilę, by napisać swoją opinię. Dziękuję, to Wy dajecie mi motywację do dalszego pisana.
Ciepło pozdrawiam, BlackCape.