sobota, 10 maja 2014

Rozdział III - "Zamknięci w czterech ścianach"


~*~*~


   Hermiona zaczęła się lekko przebudzać. Gdy już otworzyła oczy, z jej piersi wydarł się przeraźliwie głośny krzyk. Zareagowała tak, ponieważ nie spodziewała się obudzić w ramionach Malfoy’a. Dopiero po chwili zaczęły docierać do niej fakty z poprzedniego wieczoru, a raczej nocy.
-Na Salazara, Granger, czemu się tak wydzierasz? – najwidoczniej krzyk dziewczyny obudził Ślizgona. Gryfonce zrobiło się trochę głupio. Oblała się rumieńcem i nic nie odpowiedziała.
-Zwykle, gdy dziewczyny budzą się obok mnie, to nie piszczą. A jeśli już, to
 z radości – poruszył sugestywnie brwiami, na co Hermiona parsknęła śmiechem. Draco się podniósł i podał rękę Gryfonce. Ta szybko przejrzała się w lustrze i uznała, że nie wygląda najgorzej, więc może pokazać się przyjaciołom. Gdy tylko weszli do pokoju, gdzie znajdowała się reszta, Blaise zabrał głos.
-I jak się spało, gołąbeczki? – powiedział z iście ślizgońskim uśmiechem.
-Spałoby się lepiej, gdybym nie musiała znosić jego towarzystwa – tu Hermiona znacząco spojrzała na Malfoy’a.
-Gdy w nocy byłem do was zajrzeć, to nie wyglądało, jakbyś miała jakieś większe opory przed Draco – powiedział, unosząc zabawnie brew.
-A, to stąd zmiana łazienki – zauważył blondyn.
-Brawo, geniuszu – powiedziała Gryfonka, nie szczędząc sobie przy tym sarkazmu – A tak w ogóle, to która godzina?
-Prawie 7 – w końcu do rozmowy wtrącił się Harry.
-No to wypadałoby się zbierać – mruknęła pod nosem Hermiona, pragnąc jedynie opuścić towarzystwo dwóch Ślizgonów – Marzę o kawie – westchnęła.
-Stworek – krzyknął Wybraniec w przestrzeń. Nagle znikąd pojawił się skrzat.
-Nawet Potter ma własnego skrzata w Hogwarcie, a ja nie! – wykrzyknął oburzony Draco.
-To złóż petycję – zironizował Harry, następnie zwracając się do skrzata – Stworku, przynieś nam proszę 6 kaw.
-Oczywiście, paniczu Potter – odpowiedział szybko i znikł. Po chwili znów się pojawił, niosąc tacę z napojami – Coś jeszcze, panie?
-Nie, dziękuję, Stworku.
Gdy skończyli pic kawę, było kilka minut po 7, więc postanowili szybko wrócić do dormitoriów, aby się trochę ogarnąć i zdążyć na śniadanie. Wyszli z Pokoju Życzeń, pożegnali się i każdy poszedł w swoją stronę.


~*~*~


   Hermiona miała jeszcze jedną rzecz do zrobienia przed śniadaniem, mianowicie porozmawiać z Ronem. Wczoraj poniosło ich oboje i miała nadzieję, że o tym zapomną i się pogodzą. W rekordowym czasie wzięła prysznic, ubrała się i umalowała tak, by zakryć ślady przebojowej nocy. Była już 7:20, więc do śniadania miała jeszcze 10 minut. Była pewna, że Ron jest już w Pokoju Wspólnym i nie pomyliła się. Podeszła do chłopaka i poprosiła 
o rozmowę. Aby uciec od ciekawskich spojrzeń, zaproponowała swoje dormitorium.
-Może usiądziesz? – zapytała.
-Tak, dzięki.
-Ron, ja naprawdę przepraszam, nie chciałam żeby to tak wyszło, ale wiesz przecież, że ja nie znoszę, gdy ktoś mi rozkazuje.
-Tak, wiem i masz rację, niepotrzebnie tak zareagowałem, przepraszam – uśmiechnął się do niej przepraszająco.
Hermionie od razu poprawił się humor. Nie lubiła, gdy się kłócili, darzyła go zbyt wielkim uczuciem. Podeszła do niego i usiadła mu na kolanach. Ten objął ją mechanicznie. Wpiła się w jego wargi. Trwali tak przez chwilę, gdy wreszcie Gryfon przerwał pocałunek i odsunął od siebie narzeczoną.
-Lepiej chodźmy, bo spóźnimy się na śniadanie – powiedział.
-Co? A, tak, masz rację – odpowiedziała uśmiechnięta Hermiona.
Wstali i skierowali się do wyjścia. Szatynka złapała Rona za rękę 
i wyszczerzyła do niego zęby, na co ten odpowiedział niemrawym uśmiechem. Dziewczyna zdawała się tego nie zauważać i szła przepełniona szczęściem do Wielkiej Sali.


~*~*~


   Draco Malfoy siedział przy stole Ślizgonów i patrzył z grymasem na twarzy na parę jego przyjaciół, którzy migdalili się na jego oczach. Cieszył się, że są szczęśliwi, ale to już była przesada. Wreszcie stało się coś, co skutecznie odwróciło jego uwagę.
-Zabini, od tej chwili wisisz mi 10 galeonów – powiedział.
-C..co? – odpowiedział, odrywając się od swojej dziewczyny.
-Spójrz – wskazał palcem na wchodzącą do Wielkiej Sali parę. Szeroko uśmiechnięta Hermiona i nieco mniej szczęśliwy Ron – Mówiłem, że do śniadania się pogodzą – powiedział z wrednym uśmiechem – Wyskakuj 
z galeonów.
-Okej, już, chwila – mruknął, sięgając do kieszeni. Po chwili rzucił w stronę blondyna kilka monet. Pansy patrzyła rozbawiona na całą sytuację.
-Nie rozumiem, co ona w nim widzi. Przecież Granger nie jest aż tak zła. Już lepszy byłby chociażby McLaggen, który ślini się na jej widok. On przynajmniej wygląda w miarę, nie to, co Wieprzlej, który nie ma nawet złamanego knuta przy duszy.
-Jak widać ona go kocha. Poza tym on nie jest aż tak zły, jak twierdzisz. Przy rozmowie wydaje się być w miarę sympatyczny – powiedziała Ślizgonka.
Rozmowę przerwał im Slughorn, który podszedł do uczniów Domu Węża 
i rozdał im ich plany. Spojrzeli na nie, a z ich ust wydobyły się ciszy jęk.
-Mamy zawalony cały tydzień. Do tego dochodzą jeszcze egzaminy 
i treningi quidditcha. Przerąbane – podsumował Blaise.
-Nie przesadzaj, nie jest aż tak źle. Damy sobie radę – odparł Draco.
Prawda jest taka, że przyjaciół czekało naprawdę dużo nauki, ponieważ zrezygnowali jedynie z Mugoloznawstwa, Wróżbiarstwa i Opieki nad magicznymi stworzeniami.
-Mamy tylko – spojrzał na plan – 9 przedmiotów – ponownie zerknął na pergamin trzymany w ręku – co nam daje 22h lekcji w tygodniu. To naprawdę nie tak wiele. Na przykład taka Granger chodzi dodatkowo na Mugoloznawstwo, co daje jej już 24h.
-Nie próbuj porównać się do jakiegoś robota – mruknął Blaise.
-Robo-czego? – zapytał głupawo blondyn.
-Ech, nie ważne – westchnął cicho – Ale taki Potter, poza Mugoloznawstwem, Wróżbiarstwem i Opieką,  nie chodzi na Starożytne Runy i Numerologię. Odchodzą mu 4h. 4, rozumiesz?! 16h w tygodniu, brzmi jak jakiś raj – ponowne westchnięcie wydostało się z jego ust.
-Potter już wie, że jak tylko zaliczy Eliksiry, Zaklęcia, Transmutację, OPCM 
i Zielarstwo, to dostanie pracę Aurora. Do pracy w Ministerstwie potrzeba czegoś więcej, a poza tym jeszcze nie wiemy, co tak naprawdę będziemy robić – powiedział Draco. Do tej pory nie miał pomysłu na swoją przyszłość, więc wybrał wszystkie przedmioty, które mogą mu się przydać do znalezienia poważnej i dobrze płatnej pracy.
-Może i masz rację – mruknął brunet.
-Ej, chłopaki, no co wy?! – w końcu wtrąciła się Pansy – powinniśmy się cieszyć, że mamy TYLKO tyle przedmiotów. Pamiętacie jeszcze Opiekę nad magicznymi stworzeniami, która w trzeciej klasie była jeszcze OBOWIĄZKOWA? Teraz mamy wiele możliwości, więc powinniśmy się z tego cieszyć – powiedziała rozentuzjazmowana – Poza tym w mugolskich szkołach mają siedem lekcji dziennie, co daje 35 godzin tygodniowo. Wy macie 22 i już płaczecie – dodała tonem znawcy.
Chłopcy spojrzeli na nią ze zdziwieniem w oczach. Ta dziewczyna chyba miała rację. Poza tym to już ostatni rok nauki w Hogwarcie, więc muszą uzyskać dobre wyniki na egzaminach. Sami wzięli tyle na swoje barki, więc sami teraz muszą to udźwignąć. Przecież nikt nie kazał im wstępować do drużyny, nikt nie kazał im zostać Prefektami, sami się na to zgodzili i teraz się nie wycofają. Na ich twarzach pojawiły się uśmiechy, a dobre myśli miały towarzyszyć im już do końca dnia. Miały…, lecz czy towarzyszyły?


~*~*~


   Hermiona szła pod salę. Dzisiejszy dzień rozpoczynała Starożytnymi Runami. Pod salą siedziała sama, ponieważ Harry i Ron nie uczęszczali na te zajęcia. Nagle usłyszała swoje imię.
-Hermiona, hej, Hermiona! – dobiegł ją znajomy głos. Odwróciła się 
z uśmiechem na ustach.
-Cześć, Pansy – odpowiedziała, gdy Ślizgonka była już wystarczająco blisko – Blaise, Malfoy – skinęła głową – Od kiedy wy chodzicie na Starożytne Runy?
-Postanowiliśmy dodać parę przedmiotów do naszych planów, nigdy nie wiadomo, który z nic się przyda – powiedział brunet i złapał pergamin, który trzymała Gryfonka – Mamy te same plany! No, może poza Mugoloznawstwem – spojrzał znacząco na Draco. Nie mieściło im się to 
w głowie, jak mugolaczka może chodzić na takie lekcje?
-Czyli spędzimy razem spoooro czasu, Granger, cały rok przed nami – blondyn sugestywnie poruszył brwiami.
-Ja tam powodów do radości nie dostrzegam – mruknęła pod nosem. Ślizgon zdawał się tego nie usłyszeć.
Chwilę potem przyszła profesor Buckland i wpuściła uczniów do sali. Pansy zajęła z Blaisem miejsca w przedostatniej ławce w ostatnim rzędzie, a za nimi siedział Malfoy. Reszta uczniów już zdążyła dobrać się w pary. Gryfonka jeszcze raz rozejrzała się po klasie i jej wzrok zatrzymał się na Pansy, która również patrzyła w jej stronę. Hermiona przesłała jej błagalne spojrzenie, na co dziewczyna, cicho wzdychając, pochyliła się ku Blaise’owi, który po chwili zerwał się z miejsca i usiadł obok blondyna.
-Dziękuję – powiedziała Gryfonka.
-Spoko, nie ma za co, choć nie wiem, dlaczego nie chcesz siedzieć z Draco.
-Pansy, to nie tak. Ja po prostu czuję się jeszcze trochę głupio w jego towarzystwie. Niby się pogodziliśmy, ale wiesz, że potrzebuję czasu, aby się przyzwyczaić do tej sytuacji.
-Ale ze mną i Blaise’em rozmawiasz normalnie.
-To nie to samo. Zabini tak naprawdę nigdy mi nie dokuczał, a ty dogryzałaś mi bardzo rzadko. On rzucał we mnie wyzwiskami na każdym kroku, rozumiesz?
-Tak, w sumie to jest trochę zrozumiałe.
Reszta lekcji minęła Hermionie nadzwyczaj szybko, nawet eliksiry, na których siedziała z Malfoy’em. Całe zajęcia profesor Slughorn przegadał, 
a mianowicie prowadził swój monolog na temat owutemów. Draco siedział znudzony, co chwila zerkając na Hermionę, która uważnie słuchała nauczyciela. Miał wielką ochotę ją zaczepić, ale wiedział, że nic nie osiągnie, Gryfonka się na niego wydrze, a on nie chciał jej podpadać już drugi raz w tak krótkim czasie.


~*~*~


   Po obiedzie Hermiona poszła do swojego dormitorium z zamiarem odrobienia lekcji. Był to dopiero początek roku, więc uporała się ze wszystkim w godzinę. Nie wiedziała, na co przeznaczyć wolny czas. Ginny jest pewnie z Harry’m, a Ron wcześniej powiedział jej, że umówił się
z Dean’em i Seamus’em. Z braku planów postanowiła, że się przejdzie po błoniach, może pójdzie nad jezioro. Albo wpadnie do Hagrida. Tak, to jest dobry pomysł. Właśnie mijała niewielki budynek przy jeziorze, gdy usłyszała czyjś śpiew. Było to raczej nucenie pod nosem. Zainteresowana podeszła bliżej. Złapała za klamkę w celu otwarcia drzwi, lecz nie chciały ustąpić. „Ktoś tam jest zamknięty” – pomyślała. Dostrzegła otwarte okno, a obok drzewo. Niewiele myśląc wspięła się na nie, uprzednio dokładnie się rozglądając, bo miała na sobie spódniczkę od mundurku. Wślizgnęła się do pomieszczenia i jej oczom ukazał się dziwny widok. Ślizgon siedział w łódce
 i głośno nucił sobie pod nosem. Gryfonka cicho odchrząknęła, czym zwróciła na siebie uwagę blondyna.
-Granger?! Co ty tu robisz?!


~*~*~


   Draco siedział w Pokoju Wspólnym i już nie mógł wytrzymać. Nauki nie miał, nie miał z kim spędzić czasu, bo do tej pory siedział z Nott’em, który niestety nagle musiał się zmyć. Za resztą ludzi z domu nie przepadał, chociaż oni uważali go za księcia Slytherinu i każdy chciał się z nim kolegować, lecz on nic sobie z tego nie robił. Zostało mu towarzystwo Blaise’a i Pansy, którzy już doprowadzali go do szału. No, bo ileż można się obściskiwać?! W końcu, jak to Ślizgon, wpadł na iście genialny pomysł. Podszedł do kilku dziewczyn i poprosił je, aby zajęły czymś Pansy.
-Ale co mamy jej powiedzieć? – zapytała głupio niska blondynka.
-Nie wiem, powiedz jej, że masz jakiś problem, a ona jest Prefektem, więc ma obowiązek ci pomóc – odpowiedział. Wiedział, że jego plan wypali, bo pod ich nogami znajdowała się już kałuża, tak się śliniły na jego widok. Wystarczył jeden uśmiech, a dziewczyny jadły z jego ręki.
-Ok, dla ciebie wszystko – powiedziała, obdarzając blondyna uśmiechem, który, w jej mniemaniu, miał być kuszący, ale niewiele z tego wyszło.
Draco wrócił na kanapę obok przyjaciół. Nagle podbiegła do nich jakaś niebieskooka dziewczyna, która od razu wyszczerzyła zęby do arystokraty.
-Ymm, Pansy, możemy porozmawiać? Mam pewien problem – mruknęła niepewnie.
-O co chodzi?
-No, bo chodzi o to, że jesteś przecież Prefektem i powinnaś mi pomóc – blondyn miał ochotę walnąć się w czoło. Nie mógł uwierzyć, że ona to powiedziała. Na Salazara, przecież należy do Slytherinu, podstępy i intrygi powinna mieć we krwi! Jak na  świetnego aktora przystało, zachował kamienną twarz, lecz wewnątrz się w nim gotowało.
-Idź do Draco, on jest Prefektem Naczelnym, może więcej – powiedziała zdenerwowana, że ktoś śmiał jej przerwać chwile z Blaise’m. W oczach blondynki dostrzegalna była panika, lecz jakimś cudem uratowała sytuację.
-Ale tu chodzi o kobiece sprawy – spojrzała Pansy znacząco w oczy. Ta niechętnie się podniosła i podążyła za młodszą koleżanką z domu. Draco chciał sam sobie pogratulować.
-Nudzi mi się – powiedział w nadziei, że brunet w końcu przeznaczy dla niego trochę czasu.
-W sumie to mi też. Pansy pewnie nie wróci zbyt szybko. Idziemy na błonia? – zaproponował.
-Może być – rzucił niby od niechcenia.
Na dworze nadal panowała letnia pogoda. Chłopcy postanowili pójść nad jezioro.
-Kobiece sprawy – prychnął pod nosem Blaise.
-Czemu tak się o to burzysz? W końcu odkleiłeś się od Pansy. W pewnym momencie zacząłem się martwic, że was już nigdy nie rozdzielą, coś jak bliźniaki syjamskie.
Zabini przyjrzał się uważnie blondynowi. W jego głowie coś zaświtało.
-Mam świetny pomysł! Popływajmy! – powiedział z entuzjazmem.
Draco spojrzał na niego krzywo.
-Niby jest ciepło, ale nie przesadzajmy. Nie mam zamiaru zachorować na samym początku.
-Miałem na myśli pływanie łodzią, kretynie – rzucił, kręcąc głową 
z niedowierzaniem. 
-Sam jesteś kretynem, kretynie – odparł lekko zażenowany swoją głupotą.
Skierowali się do niewielkiego budynku przy jeziorze, gdzie znajdowały się łodzie.
Nagle blondyna dobiegł głos przyjaciela.
-Expelliarmus!
-Zabini, co ty…? – nie skończył, ponieważ brunet wybiegł z budynku, uprzednio zamykając drzwi.
-Wiem, że to ty nakłoniłeś tę dziewczynę do zajęcia Pansy. Jeśli jesteś zazdrosny, wystarczyło powiedzieć, Blaise’a starczy dla was dwojga.
-Zabini, otwieraj to w tej chwili – blondyn używał nazwiska przyjaciela, tylko wtedy, gdy był na niego zdenerwowany – Otwórz to!
Wiedział, że już przepadło. Nie słyszał śmiechu bruneta, więc pewnie już wrócił do zamku. Czuł, że utknął tu co najmniej do wieczora. Znając charakter Ślizgona, pewnie wróci tu tuż przed ciszą nocną. Spojrzał na zegarek. Wskazywał 18:15. Do 22 zostały jeszcze niecałe 4 godziny. Nie mógł uwierzyć, że dał się tak wykiwać. Pokręcił głową nad swoją głupotą. No cóż, przecież nie będzie tak stał przez cały czas. Spojrzał w stronę jednej 
z łodzi i usadowił w niej swój zgrabny tyłek. Po chwili, z braku lepszego zajęcia, zaczął nucić. Nie zauważył nawet dziewczyny, która weszła do budynku, zwróciła ona jego uwagę dopiero wtedy, gdy odchrząknęła dosyć głośno
-Granger?! Co ty tu robisz?! – zaczerwienił się lekko nie dlatego, że zastała go w zamkniętej kanciapie, lecz dlatego, że słyszała jego śpiew. Rumieniec na jego twarzy powiększył się jeszcze bardziej, gdy dostrzegł na jest twarzy uśmiech, a do jego uszu dostał się nieudolnie tłumiony chichot.


~*~*~


   Patrzyła na Ślizgona, ledwie powstrzymując wybuch śmiechu. Jego mina, gdy ją ujrzał, była bezcenna.
-Pomyślałam, że dotrzymam ci towarzystwa – powiedziała zaczepnie.
-Ha, ha, ha, słaby żart. A tak na serio?
-Usłyszałam czyjś głos i zauważyłam, że drzwi są zamknięte, więc weszłam przez okno.
-Nie mogłaś po prostu otworzyć tych drzwi?! – zdenerwował się Draco.
-Nie mam przy sobie różdżki, kretynie! – spojrzał na nią z niedowierzaniem. Sam nigdzie się bez swojego magicznego patyka nie ruszał – A tak w ogóle to jak ty się tu znalazłeś?
-Blaise mnie tu zamknął, bo raczyłem odkleić go od Pansy – mruknął niezadowolony.
-A więc utknęliśmy – westchnęła niepocieszona Gryfonka.
-Przecież weszłaś przez okno, równie dobrze mogę cię podsadzić i wrócisz do zamku po różdżkę, a potem mnie wypuścisz – zaproponował blondyn.
-Nie ma mowy – obruszyła się szatynka.
-A mogę wiedzieć dlaczego?
-Bo mam na sobie spódnicę – ryknęła w stronę Ślizgona, który odpuścił. Wiedział, że nie wygra z upartą Gryfonką.
-Nie martw się, zaraz pewnie Ron zacznie mnie szukać – spróbowała załagodzić sytuację dziewczyna.
-Ale pocieszenie! Nie znajdzie nas tu do jutra. Kto normalny szukałby w tym miejscu?
-Harry ma mapę, kretynie.
Spojrzał na nią urażony. Po prostu zapomniał o magicznym przedmiocie Pottera, a ona go już wyzywa od kretynów. Nastąpiła chwila ciszy. Hermiona zaczęła rozmyślać o tym, co ją czeka w tym roku, lecz nie trwało to długo, ponieważ Malfoy postanowił jej przerwać.
-A tak w ogóle to co ty widzisz w tym Rudzielcu? Szczerzysz się do niego jak jakaś idiotka, chociaż parę godzin wcześniej traktował cię tak przedmiotowo.
Gryfonkę lekko to uraziło, lecz musiała mu przyznać rację.
-Kocham go, po prostu. Staram się wybaczać mu tego typu rzeczy, bo wiem, że gdybym nie ustąpiła jako pierwsza, to mogłabym go stracić, 
a tego nie chcę, bo jest dla mnie niezwykle ważny.
Blondyn zastanowił się nad tymi słowami. Trochę go zakuło w sercu, bo wiedział, że jego nikt nie darzy takim uczuciem i zapewnie nikt nie obdarzy. Były też te idiotki, które wpatrywały się w niego jak w obrazek, ale wątpił, by dostrzegały w nim cokolwiek więcej niż urodę i pieniądze. Hermiona darzy Weasley’a uczuciem prawdziwym, kocha go za charakter, za to, że jest tym, kim jest. Nie wierzył, że na niego czeka osoba, która poczuje do niego coś takiego.
Dziewczyna zauważyła zmianę nastroju blondyna.
-Co się stało? – zapytała.
-Nic – odpowiedział krótko.
-Przecież widzę.
-Wszystko jest w jak najlepszym porządku, ok? Więc z łaski swojej skończ ten pokaz udawanej troski – uciął szybko rozmowę i odwrócił twarz w drugą stronę. Nie chciał, by ktokolwiek widział jego słabości, a zwłaszcza, by była to osoba, z którą rozmawia od zaledwie kilku dni.
Hermiona nie dała po sobie poznać, że trochę ją uraziło zachowanie blondyna. Nic z tego nie rozumiała. Dopiero co sam zaczynał rozmowę, 
a teraz odwraca się od niej i zaczyna milczeć.  W sumie było jej to na rękę, bo chciała trochę pomyśleć o tym wszystkim. Miała tylko nadzieję, że Ron szybko ją odnajdzie, bo już nie mogła wytrzymać w towarzystwie nadętego arystokraty.


~*~*~


  Ron pożegnał się z Dean’em i Seamus’em i skierował się do dormitorium Hermiony. Miał nadzieję, że ją tam znajdzie, bo chciał z nią poważnie porozmawiać. Cicho zapukał do jej drzwi, a gdy nie odpowiedziała, zapukał głośniej. Ponownie odpowiedziała mu cisza, więc wszedł do środka, ale nikogo tam nie zastał. Na pewno nie było jej w Pokoju Wspólnym, bo przecież dopiero co tam był. Może jest w bibliotece? Z taką myślą skierował się do królestwa pani Pince, jednak tam również nie znalazł Gryfonki. Westchnął cicho pod nosem i poszedł poszukać Harry’ego. Wybraniec siedział na kanapie przy kominku wraz z Ginny.
-Hej – przywitał się Ron.
-O, cześć – powiedzieli jednocześnie Harry i Ginny, jednak rudzielec nie pozwolił im dokończyć.
-Wiecie może gdzie jest Hermiona?
-Nie, może jest w swoim dormitorium?
-Sprawdzałem – odpowiedział szybko.
-A w bibliotece? – zapytała Ginny.
-Tam też jej nie ma.
-A może jest na błoniach? Idź, sprawdź na mapie, będzie szybciej – zaproponował Harry.
-Ok, dzięki.
Skierował się w stronę dormitorium chłopaków. Otworzył kufer Harry’ego
 i odnalazł mapę. Stuknął różdżką w pergamin i wyszeptał formułkę. Chwilę potem pojawiła się mapa Hogwartu. Rozpoczął poszukiwania. Po dwóch minutach odnalazł imię i nazwisko Hermiony.
-Koniec psot – powiedział i odłożył mapę.
Wyszedł na błonia i skierował się w stronę jeziora. Podszedł do niewielkiego domku.
-Alohomora .
Drzwi ustąpiły i wszedł do środka.
-Ron! – wykrzyczała Hermiona i rzuciła mu się na szyję. Odruchowo ją objął 
i przytulił do siebie.
-No nareszcie – dobiegł go głos Ślizgona. Spojrzał na niego krzywo, a ten jak gdyby nigdy nic go po prostu wyminął, nie obdarzając nawet spojrzeniem.
-Hermiono, możemy porozmawiać?
-Nie martw się, to Zabini zamknął tu Malfoy’a, a ja weszłam przez okno. Nie wiedziałam, że to on jest w środku. Nic mnie z nim nie łączy, naprawdę – zaczęła się tłumaczyć Gryfonka.
-Nie, nie chodzi o to – odpowiedział szybko.
-A o co? – zapytała zaskoczona.
-Chodź – westchnął cicho i złapał ją za rękę z zamiarem pójścia do jej dormitorium.


~*~*~


   Siedzieli w milczeniu. Już nie mógł tego znieść. Poza tym było mu trochę głupio, bo niepotrzebnie naskoczył na Granger, ale nie ma zamiaru jej przepraszać. Jest przecież ponad to. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stał Weasley. Szatynka od razu rzuciła mu się na szyję, jak jakiemuś bohaterowi. Prychnął cicho pod nosem, ale chyba tego nie usłyszeli.
-No nareszcie – powiedział chłodno i skierował się w stronę drzwi.
Widział, że Wieprzlej zabija go wzrokiem, lecz nic sobie z tego nie robił. 
W sumie trochę go to nawet bawiło. Wyminął przytulającą się parę i wrócił do zamku. Teraz pozostało mu jeż tylko ukatrupić Blaise’a.


~*~*~


   Szli w milczeniu w stronę zamku. Po chwili znaleźli się w Pokoju Wspólnym. Tam przywitała się z kilkoma osobami i odmachała Parvati. Nagle podeszli do nich Harry i Ginny.
-Hermiona, gdzie byłaś? – zapytała od razu przyjaciółka.
Już miała odpowiedzieć, lecz ubiegł ją Ron.
-Na błoniach. Przepraszam, ale chciałem z nią porozmawiać – pożegnali się i skierowali w stronę dormitorium Gryfonki.
Trochę ją zdziwiło zachowanie rudzielca i zaczynała się obawiać tej rozmowy. Nie wiedziała, co narzeczony ma jej do powiedzenia.
-A więc o co chodzi? – zapytała, zamykając za sobą drzwi.
-Usiądź – powiedział cicho.


~*~*~


Oto i nadchodzę z nowym rozdziałem!! Pewnie się cieszycie, co? Nie no, ale tak na serio, to bardzo się cieszę, bo liczba wyświetleń ciągle rośnie. Nie są to może miliony, ale dla mnie to i tak dużo. Pozdrawiam Was mocno i zapraszam do komentowania. 

6 komentarzy:

  1. Ja chcę czytać dalej! Jestem tak mega ciekawa o co chodzi, że nie wytrzymam, masz szybko pisać rozdział!
    Jedno mi się nie spodobało, mianowicie że nazwałaś Hermione mugolem, a nie mugolaczką. To pewnie przez przypadek, ale w pewnym sensie mnie to uraziła, nie umiem tego wytłumaczyć xd Jbc to jest to wtedy, gdy spotykają się przed Starożytnymi Runami.
    Miałaś trochę błędów, głównie są to literówki i powtórzenia, które z łatwością da się poprawić ;)
    Strasznie podoba mi się twoja historia, masz zarówno dużo opisów jak i dużo dialogów, a jak wspominałam wczesniej to długości rozdziałów są idealne. Oprócz tego wymyśliłaś fajną fabułę i wykonanie jej jest również świetne. Nic nie robisz za szybko i nie ma u Ciebie takiej sztucznej miłości jak w wielu opowiadaniach. Poza tym kocham twojego Blaise'a <3 Jest on taki zabawny i cudowny, śmieszy mnie prawie wszystko co robi i mówi :D
    Niestety nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział :*

    Ps. Przepraszam za błędy, ale to z tych emocji ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez przypadek nazwałam Hermionę mugolem, błąd już naprawiony :) Bardzo się cieszę, że Ci się podoba to, co tworzę. Rozdział najpewniej za tydzień :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Malfoy z Hermioną coraz częściej się spotykają w dziwnych okolicznościach, to się źle skończy xD
    Rozdział całkiem fajny, jedyne co mi nie pasuje to zachowanie Stworka. Stworek jest wolnym skrzatem, więc mówienie do Pottera vel paniczu czy panie mi po prostu nie pasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harry jest panem Stworka. Odziedziczył go po śmierci Syriusza. Poza tym nawet Zgredek jako wolny skrzat zwracał się tak do czarodziei. Myślę, że każdy skrzat ma to po prostu we krwi, dlatego naturalnym wydawało mi się wykorzystanie tych zwrotów. :)

      Usuń
    2. xD Chyba nastąpiło u mnie chwilowe zaćmienie mózgu, bo pomyliłam Stworka ze Zgredkiem xD

      Usuń
  4. Świetny rozdział, lecę czytać dalej :)
    Leila

    OdpowiedzUsuń