~*~*~
Listopadowe
deszcze zastąpił grudniowy śnieg. Coraz więcej uczniów wychodziło na błonia, by
staczać śnieżne bitwy i wracać do zamku na kolację, na której mogli się uraczyć
gorącą czekoladą, cudownie rozgrzewającą ich od środka. Byli również tacy,
którzy woleli spędzać czas w domowym zaciszu wraz ze swoją drugą połówką. Do
takich osób należała między innymi Tracey. Od kilkunastu minut obserwowała jak
George krząta się po kuchni, przygotowując dla niej danie, które miało być
niespodzianką. Uwielbiała, gdy dla niej gotował. Widziała, ile pracy i serca w
to wkłada i jak się stara, aby jej się spodobało. Dziś jednak nie potrafiła się
z tego cieszyć. Od kilku dni męczyły ją złe myśli, które nasilały się, gdy za
każdym razem posyłał jej wesoły uśmiech znad kuchenki.
- Co jest? –
zapytał, gdy spojrzał na jej smutną twarz. Widział, że coś się stało.
- Czy ty nadal
spotykasz się z Angeliną? – George od razu spoważniał.
- Skąd to wiesz?
– zapytał, marszcząc brwi.
- A więc to
prawda? – jej głos wypełniony był bólem. Szybko zerwała się z krzesła i ruszyła
w stronę wyjścia, jednak jakby spod ziemi wyrósł przed nią George.
- Tak, to prawda,
widuję się z nią, ale jedynie jako przyjaciele – zapewnił ją, patrząc jej
głęboko w oczy – Czasem wpada na kawę, żeby porozmawiać. Nadal jest jej ciężko…
mi też i te rozmowy serio mi pomagają – uśmiechnął się w jej stronę łagodnie.
Tracey natychmiast wtuliła się w jego pierś, wzdychając ciężko.
- Przepraszam, ja
po prostu przestraszyłam się, że cię stracę. Usłyszałam niedawno jak Daphne rozmawiała
z dziewczynami o tym, że często wpada do was jakaś czarnoskóra dziewczyna i od
razu pomyślałam o Angelinie. W końcu coś was kiedyś łączyło i pomyślałam…
przepraszam, byłam głupia – wyrzuciła z siebie, odwzajemniając uśmiech.
Cieszyła się, że to sobie wyjaśnili. George przygarnął ją do siebie, gładząc po
plecach. W tej chwili wiedział, że trzyma w ramionach swój cały świat i całe
zamieszanie z Angeliną nie byłoby warte, żeby to stracić. Obiecał sobie, że
wszystko z nią zakończy i nie będzie musiał okłamywać Tracey. Już niedługo.
~*~*~
Ron siedział na kanapie, bawiąc się
kawałkiem papieru. Na zmianę gasił go i podpalał. Fabien obserwował go w ciszy,
widząc, że przyjaciel chce poruszyć jakiś temat. I w sumie domyślał się jaki.
Wałkowali go za każdym razem, gdy się widzieli i musiał przyznać, że robiło się
to męczące, jednak nie miał serca mu odmówić.
- Co u niej? –
zapytał w końcu rudzielec. Francuz wywrócił oczami. Zaczyna się –
pomyślał.
- Pytasz o to za
każdym razem. Dlaczego po prostu się z nią nie spotkasz, skoro tak cię to
interesuje? – spojrzał z rozbawieniem na twarz Rona wykrzywioną w niemiłym dla
oka grymasie.
- Dobrze wiesz,
że nie mogę – Weasley odwrócił wzrok, znów zaczynając zabawę kawałkiem papieru.
- Co jest z tobą?
– Francuz machnął różdżką i kartka znikła. Ron spojrzał na niego zdziwiony,
jednak postanowił nic nie mówić – Przecież nie składałeś wieczystej przysięgi.
Zdajesz sobie sprawę z tego, że jak ten twój cały przekręt wyjdzie na jaw, to
Hermiona cię znienawidzi – ton jego głosu był śmiertelnie poważny i rudzielec
wiedział, że żarty się skończyły.
- Jestem pewien,
że to zrozumie. Zrobiłem to dla niej i dobrze o tym wiesz. To było najlepsze
wyjście – wytłumaczył, starając się, by nie zdradzić, jak bardzo uraziły go
słowa przyjaciela.
- Najlepsze dla
kogo? Dla Hermiony? Może i bym w to uwierzył, ale jak dobrze wiesz ona jest
teraz z Nott’em. Twój plan nie wypalił – Fabien podniósł się z fotela i zaczął
krążyć po pokoju.
- Dlatego musisz
mi pomóc. Oni muszą się rozstać – Ron spojrzał na niego błagalnym wzrokiem.
Francuz natychmiast pokręcił wzrokiem.
- Nie ma mowy.
Nie! Mnie w tę patologię nie mieszaj – uniósł ręce w obronnym geście i odwrócił
się w stronę okna.
- Ja i ty dobrze
wiemy, że tak będzie lepiej – zapewnił go rudzielec.
- Nie powinieneś
ingerować w jej życie. Jeśli ci po tym wszystkim wybaczy, to będzie cud –
spojrzał na niego z powątpiewaniem.
- Zrób to dla
niej – Francuz przed dłuższą chwilę zatrzymał na nim wzrok, po czym powoli
skinął głową.
- Dla Hermiony –
mruknął pod nosem, nie dając wiary, że się na to zgodził.
~*~*~
Hermiona wraz z resztą przyjaciół
czekała pod salą na profesora Slughorna. Wiedziała, że kolejne dwie godziny
będą dla niej trudne do zniesienia z racji tego, że siedziała w ławce z
Malfoy’em. Ku jej radości nigdzie go nie widziała, a było już po dzwonku. Miała
nadzieję, że zniechęcony wczorajszymi wydarzeniami, nie pojawi się na lekcjach.
Jej nadzieja okazała się być złudną, gdyż zza rogu wyłonił się profesor
Slughorna, a zaraz za nim niezwykle zadowolony z siebie Draco szedł szybkim
krokiem. Nauczyciel wpuścił wszystkich do sali i ruszył w stronę podestu.
Hermiona, zajęła swoje miejsce, ignorując Malfoy’a, który wydawał się mieć
dobry humor. Cwany uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Siadajcie,
siadajcie – po klasie rozległ się miły głos Slughorna – Dziś zajmujemy się
Eliksirem Niewidzialności. Myślę, że nie powinien wam sprawić większych
trudności, więc teorie możemy pominąć. Szczegóły znajdziecie na stronie 102 w
waszych podręcznikach, wszystkie składniki znajdują się w składziku, możecie
zabierać się do pracy – powiedział i usiadł na swoim fotelu, racząc się jednym
z kandyzowanych ananasów.
Większość uczniów od razu ruszyła,
by zapatrzyć się we wszystkie potrzebne ingrediencje, jednak Hermiona postanowiła
chwilę poczekać, nie chcąc wpychać się w ten cały tłum. Otworzyła podręcznik i
spojrzała na przepis, który i tak już znała na pamięć. Właśnie kończyła, gdy na
miejsce wrócił Malfoy.
- Przyniosłem też
dla ciebie – powiedział, kładąc pokaźny stos ingrediencji na jej stronie ławki.
- Dzięki –
mruknęła i zabrała się za warzenie eliksiru.
Pracowali już od 20 minut i wywar
Gryfonki wydawał się zachowywać tak, jak napisali w podręczniku, jednak
nieustannie martwiła się, że coś jej nie wyjdzie. Było to spowodowane
zachowaniem Malfoy’a, który bez przerwy niby przypadkiem ją szturchał i ocierał
się o nią. Wszystko osiągnęło punkt kulminacyjny, gdy Ślizgon poprosił o trochę
imbiru. Hermiona już miała mu go podać, jednak blondyn nachylił się nad nią,
obdarzając zniewalającym uśmiechem i wyciągnął rękę po składnik.
- Dzięki –
uśmiechnął się, puszczając jej oko.
- Możesz mi
powiedzieć, co ty wyprawiasz – powiedziała, zniżając głos do szeptu.
- Nie wiem, o co
ci chodzi – wzruszył ramionami, mieszając swój wywar.
- Robisz to
specjalnie, żebym dostała słabą ocenę? – zapytała, patrząc na niego groźnie.
- Tak, marzę o
tym, żebyś wreszcie dostała Trolla – obdarzył ją kpiącym wzrokiem.
- Jeszcze się
dowiem, co ci chodzi po głowie – zmrużyła podejrzliwie oczy i zabrała się do
pracy.
- Przelejcie
eliksiry do fiolek i złóżcie na biurku i możecie wychodzić – Slughorn pod
koniec lekcji dał znać o swoim istnieniu. Już prawie wszyscy opuścili salę.
Została w niej jedynie dwójka uczniów. Draco celowo ociągał się z pakowaniem,
jako, że wiedział, że Hermionie zawsze długo schodzi z zapakowanie całego tego
naręcza książek i podręczników.
- Możesz się
odsunąć? – zapytała, gdy zagrodził jej drogę.
- Nie bardzo –
pokręcił głową i uśmiechnął się z rozbawieniem, gdy zmierzyła go groźnym spojrzeniem.
- W co ty
pogrywasz? – zirytowana obeszła ławkę
naokoło i ruszyła w stronę drzwi.
- Taka jesteś
mądra i jeszcze się nie domyśliłaś? – zaśmiał się i poszedł za nią. Gdy już
miała opuścić klasę, machnął różdżką i drzwi zatrzasnęły się przed jej nosem.
Odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego wściekle.
- Otwieraj drzwi
– wycedziła. Draco nic sobie nie robił z jej słów, podchodząc coraz bliżej. W
końcu pochylił się nad nią i dostrzegł, że jej wzrok trochę złagodniał.
- Nie ma mowy –
wyszeptał w jej usta. Wiedział, że na nią działa. Sama mu powiedziała, że nie
jest jej obojętny, a teraz widział, jak reagowała na jego bliskość. Zdawał
sobie sprawę z tego, że zachowywał się perfidnie, jednak tak musiało być.
- Otwórz –
również zniżyła głos do szeptu. Pokręcił jedynie głową i złożył na jej ustach
delikatny pocałunek. Czuł, że chciała więcej, jednak chciał jej pokazać, że
nawet najmniejszy jego dotyk na nią działa. Wspięła się na palce i pociągnęła
go do siebie, łapiąc za koszulę i pogłębiła pocałunek. W tej samej chwili
Ślizgon odsunął się od niej, a jego twarz ozdabiał szeroki uśmiech wyrażający
satysfakcję. Czy o to mu chodziło? Wygrać? Czy to wszystko z jego strony było
grą? Pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że takimi zagrywkami sprawiał
jej ogromną przykrość. Usłyszała zgrzyt zamka i wreszcie mogła otworzyć drzwi.
Pociągnęła za klamkę, która, na szczęście, ustąpiła. W progu odwróciła się
jeszcze w jego stronę i spojrzała smutno.
- Właśnie sobie
przypomniałam, dlaczego zawsze tak bardzo cię nie znosiłam – powiedziała,
jednak tu powinna winić tylko siebie. Malfoy był rodowitym Ślizgonem i zawsze
nim pozostanie.
~*~*~
Ginny siedziała pogrążona w
lekturze, oparta o nogi Dean’a, który zajmował miejsce na fotelu. Pokój Wspólny
był wypełniony uczniami, co sprzyjało hałasowi. Gryfonka zamknęła książkę i
spojrzała na chłopaka, który zdawał się nie zauważać, że Ginny mu się
przypatruje. W końcu rudowłosa podniosła się z miejsca, co zaowocowało
zainteresowaniem ze strone Dean’a.
- Gdzie idziesz?
- Do dormitorium.
Za głośno tu i jakoś nie mogę się skupić – zmusiła się do uśmiechu i odwróciła
się z zamiarem odejścia, jednak Gryfon był szybszy i złapał ją za rękę.
- Co się dzieje,
Gin? – zapytał, obrzucając ją uważnym spojrzeniem.
- Nic, tylko
trochę mnie głowa boli – wzruszyła ramionami, starając się zabrzmieć
przekonywująco.
- Pytam ogólnie.
Widzę, że coś się dzieje. Od kilku dni nie jesteś sobą – Ginny zawzięcie
unikała jego spojrzenia. Bo co miała mu powiedzieć? Że nie jest szczęśliwa? Że
sama nie wie, co czuje?
- Naprawdę
wszystko jest w porządku, Dean – powiedziała, wymuszając uśmiech.
- Czy chodzi o
niego? – Gryfon podniósł się z miejsca i spojrzał na nią urażony. Ginny wiedziała,
że poruszenie przez niego tematu Harry’ego zmierza do całkiem nieciekawego obrotu
spraw.
- Nie wiem, o co
ci chodzi – skłamała. Czuła się z tym okropnie.
- Już raz mi cię
odebrał. Nie pozwolę żeby to się powtórzyło – powiedział, patrząc jej prosto w
oczy. Nie wytrzymała i musiała odwrócić wzrok.
- Naprawdę muszę
już iść – złożyła na jego policzku pocałunek i ruszyła w stronę dormitorium.
~*~*~
Harry i Astoria spacerowali po
błoniach, chcąc spędzić trochę czasu razem na miłej rozmowie, jednak tak tego
nie można było nazwać. Od ponad godziny Ślizgonka wygłaszała swój monolog, nie dopuszczając
Harry’ego do głosu nawet na sekundę. Nie żeby chciał coś wtrącić. Pogrążony we
własnych myślach nawet nie zauważył, że Astoria od dłuższego czasu mu się
przygląda.
- Co jest? –
zapytała, a w jej głosie dało się wyczuć troskę. Na tę myśl coś w żołądku
bruneta boleśnie się zacisnęło.
- Powinniśmy
porozmawiać – spojrzał na nią smutno.
- Brzmi groźnie –
zaśmiała się nerwowo. Najwyraźniej humor Harry’ego zdążył się jej udzielić.
- Co o mnie
sądzisz? – zapytał, odwracając wzrok.
- Trochę mnie tym
zaskoczyłeś – powiedziała, przyglądając mu się uważniej – Uważam, że jesteś
cudownym chłopakiem. Nigdy nie poznałam kogoś takiego jak ty i generalnie lubię
spędzać z tobą czas, chociaż teraz trochę się o ciebie martwię – Gryfon nagle
się zatrzymał i spojrzał na nią poważnie.
- Jesteś cudowna,
ale my do siebie nie pasujemy – Astoria obdarzyła go zaskoczonym spojrzeniem.
- Co chcesz przez
to powiedzieć?
- Powinniśmy się
rozstać – powiedział na wydechu.
- To przeze mnie?
Zrobiłam coś nie tak? – zapytała rozżalona.
- Nie, jesteś
naprawdę wyjątkowa – zapewnił ją.
- Ale nie tak
wyjątkowa jak Weasley? – dodała smutno.
- Od początku to
nie powinno było się wydarzyć,
- Tak, masz
rację. Tak musi już być – uśmiechnęła się, jednak jej oczy zdradzały, że jest
zraniona – Chyba powinnam już iść. Wszystkiego dobrego – objęła go i ruszyła w
stronę zamku. W końcu pozwoliła łzom popłynąć. Jak zwykle coś ktoś był lepszy
od niej. Najpierw dorastała w cieniu siostry, a teraz chłopak, którego naprawdę
polubiła, woli dziewczynę, która go nie chce, od niej. Żałosne. Czy naprawdę
nie będzie jej dane kiedykolwiek być szczęśliwą?
~*~*~
- Opadam z sił –
powiedziała Hermiona, wchodząc do dormitorium Teodora i z głuchym łoskotem
odkładając torbę na podłogę – Co tam masz? – zapytała, gdy zauważyła, że
Ślizgon szybko coś odkłada do niewielkiego pudełka. Podeszła do niego i
zauważyła czarno-białe zdjęcie przedstawiające mężczyznę i małego chłopca, na
jej oko mógł mieć nie więcej niż 10 lat. Malec wpatrywał się w, jak założyła,
tatę z nieskrywaną miłością i uwielbieniem, a ten jedynie stał wyprostowany i
pozował do zdjęcia. W małym chłopcu od razu rozpoznała Teodora. Chociaż był
wtedy niskim chudzielcem, to jego oczy pozostawały takie same, teraz odrobinę
bardziej nieprzystępne. Jego ojca rozpoznała z lekkim trudem, jak przez mgłę
pamiętała jego twarz z pamiętnej nocy w departamencie tajemnic. Spojrzała na
Teodora, który stał za jej plecami, wpatrując się w zdjęcie. Widziała, że był
zdenerwowany.
- Teo, czy to… -
nie dane jej było dokończyć, bo Ślizgon wyszarpnął fotografię z jej dłoni i
wrzucił do pudełka, zamykając je i wsuwając pod łóżko.
- Nieważne –
warknął.
- Nie wyglądało
na nieważne – powiedziała, stając przed nim z założonymi rękoma.
- Skąd ty to
możesz wiedzieć? – spojrzał na nią zdenerwowany.
- Znam cię i
nauczyłam się już dostrzegać niektóre rzeczy. Widziałam, jak patrzysz na to
zdjęcie. Nie musisz ukrywać, że ojciec był dla ciebie ważny – podeszła do
niego, kładąc rękę na jego ramieniu, którą natychmiast strząsnął. Poczuła się
tak, jakby dostała policzek. Odsunęła się od niego jak oparzona i patrzyła
zszokowana, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu.
- Gdyby on był
dla mnie ważny, to żyłbym tak, jak on tego chce. Wyznawałbym jego wartości.
Wiesz, co to oznacza? – spojrzał na nią wyraźnie zły – Tępiłbym ludzi takich
jak ty. Ale nie jestem taki. Nie mam z nim nic wspólnego – wycedził, odwracając
się w stronę okna. Spojrzała na niego zbolałym wzrokiem.
-Teo –
wyszeptała, a po jej policzku popłynęła samotna łza.
- Robi się ciężko
i trudno to znieść, prawda? Jak chcesz to uciekaj. Wy w Gryffindorze chyba tak
macie, co? Na pozór odważni, a jak pojawi się jakakolwiek przeszkoda, to
tchórzycie. Jasne, odejdź, po co tu tkwić ze zwykłym Śmierciożercą – Hermiona wiedziała,
że nie miał tego na myśli, targały nim wielkie emocje, jednak i tak zabolało.
Nie mogła pozwolić na to, by być popychadłem czy workiem treningowym. Nie
pozwoli się atakować tylko dlatego, że jemu ma to przynieść ulgę.
- Ja za to nie
dziwię się, że jesteś w Slytherinie. Pasujecie tu doskonale. Ty i twój wężowy
charakter – powiedziała i łapiąc torbę w biegu opuściła pokój. Dopiero gdy
usłyszał trzask drzwi dotarło do niego, co zrobił. Przed ludźmi nie pozwalał
sobie na okazywanie jakichkolwiek emocji, a przy Hermionie ukazywał swoje nawet
najgorsze oblicze. Już wolałby być jak zwykle oziębły i beznamiętny, jednak ta
dziewczyna działała na niego jak narkotyk i wiedział, że prędzej czy później to
będzie dla niego zgubne.
~*~*~
Pansy zauważyła, jak Hermiona
przebiega przez Pokój Wspólny i wychodzi. Dostrzegła na jej policzku kilka łez.
Postanowiła podążyć za nią. Złapała ją dopiero przy schodach.
- Myślałam, że
cię nie dogonię – wysapała, gdy wreszcie stanęła ramię w ramię z Gryfonką.
- Przepraszam,
Pansy, ale ja naprawdę nie mam teraz ochoty na rozmowę – powiedziała, ocierając
policzek.
- Byłaś u
Teodora? – zapytała, zupełnie ignorując wypowiedź Hermiony. Gdy szatynka
wreszcie skinęła głową, Ślizgonka szeroko otworzyła oczy – Chyba mu nie
powiedziałaś o tobie i Malfoy’u? – te słowa podziałały na Gryfonkę jak kubeł
zimnej wody.
- Skąd o tym
wiesz? – zapytała, ciągnąc za sobą Pansy w stronę mniej uczęszczanego korytarza.
- Od Blaise’a –
Hermionę oblał zimny pot – Kto jeszcze wie?
- Spokojnie,
tylko ja i Blaise.
- Pansy, obiecaj
mi, że nie powiesz Teodorowi. Obiecaj – Gryfonka spojrzała na nią błagalnym
wzrokiem.
- Wiesz, że to
nie w porządku go okłamywać? – wiedziała, że zabrzmiało to karcąco, ale tak
właśnie miało zabrzmieć.
- Wiem.
Codziennie czuję z tego powodu wyrzuty sumienia, ale wszystko między mną i
Malfoy’em jest skończone. Powiem Teodorowi, ale w swoim czasie. Teraz to jest
jeszcze zbyt świeże. On jest ostatnio drażliwy, boję się, że nie zrozumie. Nie
powiesz mu?
- Jeśli sama masz
zamiar to zrobić, to mogę się wstrzymać na jakiś czas, ale powiedz mi jedno.
Czujesz coś do Malfoy’a? – zapytała, obrzucając ją uważnym spojrzeniem.
- Nie. Niczego bardziej
nie żałuję niż tego, że kiedyś do tego wszystkiego dopuściłam – powiedziała smutno
– Przepraszam, ale muszę już iść – i nie czekając na odpowiedź, odeszła. Pansy
patrzyła na oddalającą się sylwetkę Gryfonki i myślała o tym, co zaszło przed
chwilą. Z tej rozmowy wywnioskowała tylko jedno – Hermiona była cholernie
słabym kłamcą.
~*~*~
Fabien sprzątał sklep, gdy usłyszał
dzwonek oznaczający nadejście klienta. Spojrzał w stronę drzwi i jego oczom
ukazała się drobna dziewczyna wyglądająca jak siedem nieszczęść. Była
zziębnięta, a makijaż składał się głównie z czarnych smug na policzkach.
Musiała dużo płakać.
-Zaoferujesz
najbardziej nieszczęśliwej dziewczynie na Ziemi swoje ramię, by mogła wreszcie
jak normalny człowiek się wypłakać? Mam słodycze i kremowe piwo – powiedziała,
na dowód unosząc kilka butelek wyśmienitego trunku i torbę z Miodowego
Królestwa.
-Chodź tu –
przygarnął ją do siebie i ścisnął mocniej, gdy wstrząsnął nią pierwszy szloch.
W tej chwili Hermiona zrozumiała, że nawet jeśli wszystko w życiu jej się nie
układało, to nadal miała najcudowniejszych przyjaciół na świecie.
~*~*~
Wracam jak błyskawica z kolejnym rozdziałem. Cieszę się, że w komentarzach jesteście coraz bardziej aktywni, jak widać dodaje mi to energii i weny. Przede mną wizja całego wieczoru z książkami i nauką, ale mam nadzieję, że Wasz wieczór choć trochę umili nowy rozdział. ;)
Pozdrawiam cieplutko, BlackCape.
ZAJMUJĘ !!
OdpowiedzUsuńWięc tak rozdział Boski ?! :D hmm. Co Ron kombinuje i jeszcze Draco coś kombinuje tyle emocji !!!!
UsuńMasz podobny gust co do muzyki ;)
CHCĘ JUŻ NASTĘPNY ROZDZIAŁ :C
Pozdrawiam i życzę weny ! ♥
pogmatwane ale słodkie
OdpowiedzUsuńRozdział meeeeggggaaaa!!!!!
OdpowiedzUsuńAaa! Świetny rozdział! :D Muszę przyznać, że jest to jedno z lepszych opowiadań dramione, które czytałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Czekam z ogromną niecierpliwością na kolejny rozdział :D
dawno nie czytałam Twoje opowiadania i już mi go brakowało, ale udało się i o to jest nowy rozdział
OdpowiedzUsuńBardzo fajny, mam nadzieję, że MIona odejdzie od Notta bo ten chłopak tak samo jak rudy działa mi na nerwy.
Akcja w klasie genialna, co by nie mówić, to Ślizgonii mają coś w sobie a ich charaktery są idealne
rozdział cudny, mam nadzieję, że następny pojawi się szybciej
pozdrawiam
dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com
♡♡♡
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCześć!
UsuńNiedawno założyłam konto na Bloggerze i zaczęłam czytać Twoje opowiadanie.
Przeczytałam wszystkie rozdziały, są świetne! Twoje Dramione jest jedne z lepszych, jakie czytałam. Jesteś niesamowita...
Zyskałaś nową czytelniczkę :).
Życzę weny i z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam cieplutko, Okarynka.
Świetny rozdział! Mam nadzieję, że wpis pojawi się dzisiaj, czym zrobisz nam wszystkim mikołajkowy prezent ! :)
OdpowiedzUsuń