niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział XXIV - "Dzielące wszystkich oceany"


~*~*~

Listopadowe deszcze zastąpił grudniowy śnieg. Coraz więcej uczniów wychodziło na błonia, by staczać śnieżne bitwy i wracać do zamku na kolację, na której mogli się uraczyć gorącą czekoladą, cudownie rozgrzewającą ich od środka. Byli również tacy, którzy woleli spędzać czas w domowym zaciszu wraz ze swoją drugą połówką. Do takich osób należała między innymi Tracey. Od kilkunastu minut obserwowała jak George krząta się po kuchni, przygotowując dla niej danie, które miało być niespodzianką. Uwielbiała, gdy dla niej gotował. Widziała, ile pracy i serca w to wkłada i jak się stara, aby jej się spodobało. Dziś jednak nie potrafiła się z tego cieszyć. Od kilku dni męczyły ją złe myśli, które nasilały się, gdy za każdym razem posyłał jej wesoły uśmiech znad kuchenki.
- Co jest? – zapytał, gdy spojrzał na jej smutną twarz. Widział, że coś się stało.
- Czy ty nadal spotykasz się z Angeliną? – George od razu spoważniał.
- Skąd to wiesz? – zapytał, marszcząc brwi.
- A więc to prawda? – jej głos wypełniony był bólem. Szybko zerwała się z krzesła i ruszyła w stronę wyjścia, jednak jakby spod ziemi wyrósł przed nią George.
- Tak, to prawda, widuję się z nią, ale jedynie jako przyjaciele – zapewnił ją, patrząc jej głęboko w oczy – Czasem wpada na kawę, żeby porozmawiać. Nadal jest jej ciężko… mi też i te rozmowy serio mi pomagają – uśmiechnął się w jej stronę łagodnie. Tracey natychmiast wtuliła się w jego pierś, wzdychając ciężko.
- Przepraszam, ja po prostu przestraszyłam się, że cię stracę. Usłyszałam niedawno jak Daphne rozmawiała z dziewczynami o tym, że często wpada do was jakaś czarnoskóra dziewczyna i od razu pomyślałam o Angelinie. W końcu coś was kiedyś łączyło i pomyślałam… przepraszam, byłam głupia – wyrzuciła z siebie, odwzajemniając uśmiech. Cieszyła się, że to sobie wyjaśnili. George przygarnął ją do siebie, gładząc po plecach. W tej chwili wiedział, że trzyma w ramionach swój cały świat i całe zamieszanie z Angeliną nie byłoby warte, żeby to stracić. Obiecał sobie, że wszystko z nią zakończy i nie będzie musiał okłamywać Tracey. Już niedługo.

~*~*~

            Ron siedział na kanapie, bawiąc się kawałkiem papieru. Na zmianę gasił go i podpalał. Fabien obserwował go w ciszy, widząc, że przyjaciel chce poruszyć jakiś temat. I w sumie domyślał się jaki. Wałkowali go za każdym razem, gdy się widzieli i musiał przyznać, że robiło się to męczące, jednak nie miał serca mu odmówić.
- Co u niej? – zapytał w końcu rudzielec. Francuz wywrócił oczami. Zaczyna się – pomyślał.
- Pytasz o to za każdym razem. Dlaczego po prostu się z nią nie spotkasz, skoro tak cię to interesuje? – spojrzał z rozbawieniem na twarz Rona wykrzywioną w niemiłym dla oka grymasie.
- Dobrze wiesz, że nie mogę – Weasley odwrócił wzrok, znów zaczynając zabawę kawałkiem papieru.
- Co jest z tobą? – Francuz machnął różdżką i kartka znikła. Ron spojrzał na niego zdziwiony, jednak postanowił nic nie mówić – Przecież nie składałeś wieczystej przysięgi. Zdajesz sobie sprawę z tego, że jak ten twój cały przekręt wyjdzie na jaw, to Hermiona cię znienawidzi – ton jego głosu był śmiertelnie poważny i rudzielec wiedział, że żarty się skończyły.
- Jestem pewien, że to zrozumie. Zrobiłem to dla niej i dobrze o tym wiesz. To było najlepsze wyjście – wytłumaczył, starając się, by nie zdradzić, jak bardzo uraziły go słowa przyjaciela.
- Najlepsze dla kogo? Dla Hermiony? Może i bym w to uwierzył, ale jak dobrze wiesz ona jest teraz z Nott’em. Twój plan nie wypalił – Fabien podniósł się z fotela i zaczął krążyć po pokoju.
- Dlatego musisz mi pomóc. Oni muszą się rozstać – Ron spojrzał na niego błagalnym wzrokiem. Francuz natychmiast pokręcił wzrokiem.
- Nie ma mowy. Nie! Mnie w tę patologię nie mieszaj – uniósł ręce w obronnym geście i odwrócił się w stronę okna.
- Ja i ty dobrze wiemy, że tak będzie lepiej – zapewnił go rudzielec.
- Nie powinieneś ingerować w jej życie. Jeśli ci po tym wszystkim wybaczy, to będzie cud – spojrzał na niego z powątpiewaniem.
- Zrób to dla niej – Francuz przed dłuższą chwilę zatrzymał na nim wzrok, po czym powoli skinął głową.
- Dla Hermiony – mruknął pod nosem, nie dając wiary, że się na to zgodził.

~*~*~

            Hermiona wraz z resztą przyjaciół czekała pod salą na profesora Slughorna. Wiedziała, że kolejne dwie godziny będą dla niej trudne do zniesienia z racji tego, że siedziała w ławce z Malfoy’em. Ku jej radości nigdzie go nie widziała, a było już po dzwonku. Miała nadzieję, że zniechęcony wczorajszymi wydarzeniami, nie pojawi się na lekcjach. Jej nadzieja okazała się być złudną, gdyż zza rogu wyłonił się profesor Slughorna, a zaraz za nim niezwykle zadowolony z siebie Draco szedł szybkim krokiem. Nauczyciel wpuścił wszystkich do sali i ruszył w stronę podestu. Hermiona, zajęła swoje miejsce, ignorując Malfoy’a, który wydawał się mieć dobry humor. Cwany uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Siadajcie, siadajcie – po klasie rozległ się miły głos Slughorna – Dziś zajmujemy się Eliksirem Niewidzialności. Myślę, że nie powinien wam sprawić większych trudności, więc teorie możemy pominąć. Szczegóły znajdziecie na stronie 102 w waszych podręcznikach, wszystkie składniki znajdują się w składziku, możecie zabierać się do pracy – powiedział i usiadł na swoim fotelu, racząc się jednym z kandyzowanych ananasów.
            Większość uczniów od razu ruszyła, by zapatrzyć się we wszystkie potrzebne ingrediencje, jednak Hermiona postanowiła chwilę poczekać, nie chcąc wpychać się w ten cały tłum. Otworzyła podręcznik i spojrzała na przepis, który i tak już znała na pamięć. Właśnie kończyła, gdy na miejsce wrócił Malfoy.
- Przyniosłem też dla ciebie – powiedział, kładąc pokaźny stos ingrediencji na jej stronie ławki.
- Dzięki – mruknęła i zabrała się za warzenie eliksiru.
            Pracowali już od 20 minut i wywar Gryfonki wydawał się zachowywać tak, jak napisali w podręczniku, jednak nieustannie martwiła się, że coś jej nie wyjdzie. Było to spowodowane zachowaniem Malfoy’a, który bez przerwy niby przypadkiem ją szturchał i ocierał się o nią. Wszystko osiągnęło punkt kulminacyjny, gdy Ślizgon poprosił o trochę imbiru. Hermiona już miała mu go podać, jednak blondyn nachylił się nad nią, obdarzając zniewalającym uśmiechem i wyciągnął rękę po składnik.
- Dzięki – uśmiechnął się, puszczając jej oko.
- Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz – powiedziała, zniżając głos do szeptu.
- Nie wiem, o co ci chodzi – wzruszył ramionami, mieszając swój wywar.
- Robisz to specjalnie, żebym dostała słabą ocenę? – zapytała, patrząc na niego groźnie.
- Tak, marzę o tym, żebyś wreszcie dostała Trolla – obdarzył ją kpiącym wzrokiem.
- Jeszcze się dowiem, co ci chodzi po głowie – zmrużyła podejrzliwie oczy i zabrała się do pracy.
- Przelejcie eliksiry do fiolek i złóżcie na biurku i możecie wychodzić – Slughorn pod koniec lekcji dał znać o swoim istnieniu. Już prawie wszyscy opuścili salę. Została w niej jedynie dwójka uczniów. Draco celowo ociągał się z pakowaniem, jako, że wiedział, że Hermionie zawsze długo schodzi z zapakowanie całego tego naręcza książek i podręczników.
- Możesz się odsunąć? – zapytała, gdy zagrodził jej drogę.
- Nie bardzo – pokręcił głową i uśmiechnął się z rozbawieniem, gdy zmierzyła go groźnym spojrzeniem.
- W co ty pogrywasz? – zirytowana  obeszła ławkę naokoło i ruszyła w stronę drzwi.
- Taka jesteś mądra i jeszcze się nie domyśliłaś? – zaśmiał się i poszedł za nią. Gdy już miała opuścić klasę, machnął różdżką i drzwi zatrzasnęły się przed jej nosem. Odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego wściekle.
- Otwieraj drzwi – wycedziła. Draco nic sobie nie robił z jej słów, podchodząc coraz bliżej. W końcu pochylił się nad nią i dostrzegł, że jej wzrok trochę złagodniał.
- Nie ma mowy – wyszeptał w jej usta. Wiedział, że na nią działa. Sama mu powiedziała, że nie jest jej obojętny, a teraz widział, jak reagowała na jego bliskość. Zdawał sobie sprawę z tego, że zachowywał się perfidnie, jednak tak musiało być.
- Otwórz – również zniżyła głos do szeptu. Pokręcił jedynie głową i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Czuł, że chciała więcej, jednak chciał jej pokazać, że nawet najmniejszy jego dotyk na nią działa. Wspięła się na palce i pociągnęła go do siebie, łapiąc za koszulę i pogłębiła pocałunek. W tej samej chwili Ślizgon odsunął się od niej, a jego twarz ozdabiał szeroki uśmiech wyrażający satysfakcję. Czy o to mu chodziło? Wygrać? Czy to wszystko z jego strony było grą? Pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że takimi zagrywkami sprawiał jej ogromną przykrość. Usłyszała zgrzyt zamka i wreszcie mogła otworzyć drzwi. Pociągnęła za klamkę, która, na szczęście, ustąpiła. W progu odwróciła się jeszcze w jego stronę i spojrzała smutno.
- Właśnie sobie przypomniałam, dlaczego zawsze tak bardzo cię nie znosiłam – powiedziała, jednak tu powinna winić tylko siebie. Malfoy był rodowitym Ślizgonem i zawsze nim pozostanie.

~*~*~

            Ginny siedziała pogrążona w lekturze, oparta o nogi Dean’a, który zajmował miejsce na fotelu. Pokój Wspólny był wypełniony uczniami, co sprzyjało hałasowi. Gryfonka zamknęła książkę i spojrzała na chłopaka, który zdawał się nie zauważać, że Ginny mu się przypatruje. W końcu rudowłosa podniosła się z miejsca, co zaowocowało zainteresowaniem ze strone Dean’a.
- Gdzie idziesz?
- Do dormitorium. Za głośno tu i jakoś nie mogę się skupić – zmusiła się do uśmiechu i odwróciła się z zamiarem odejścia, jednak Gryfon był szybszy i złapał ją za rękę.
- Co się dzieje, Gin? – zapytał, obrzucając ją uważnym spojrzeniem.
- Nic, tylko trochę mnie głowa boli – wzruszyła ramionami, starając się zabrzmieć przekonywująco.
- Pytam ogólnie. Widzę, że coś się dzieje. Od kilku dni nie jesteś sobą – Ginny zawzięcie unikała jego spojrzenia. Bo co miała mu powiedzieć? Że nie jest szczęśliwa? Że sama nie wie, co czuje?
- Naprawdę wszystko jest w porządku, Dean – powiedziała, wymuszając uśmiech.
- Czy chodzi o niego? – Gryfon podniósł się z miejsca i spojrzał na nią urażony. Ginny wiedziała, że poruszenie przez niego tematu Harry’ego zmierza do całkiem nieciekawego obrotu spraw.
- Nie wiem, o co ci chodzi – skłamała. Czuła się z tym okropnie.
- Już raz mi cię odebrał. Nie pozwolę żeby to się powtórzyło – powiedział, patrząc jej prosto w oczy. Nie wytrzymała i musiała odwrócić wzrok.
- Naprawdę muszę już iść – złożyła na jego policzku pocałunek i ruszyła w stronę dormitorium.

~*~*~

            Harry i Astoria spacerowali po błoniach, chcąc spędzić trochę czasu razem na miłej rozmowie, jednak tak tego nie można było nazwać. Od ponad godziny Ślizgonka wygłaszała swój monolog, nie dopuszczając Harry’ego do głosu nawet na sekundę. Nie żeby chciał coś wtrącić. Pogrążony we własnych myślach nawet nie zauważył, że Astoria od dłuższego czasu mu się przygląda.
- Co jest? – zapytała, a w jej głosie dało się wyczuć troskę. Na tę myśl coś w żołądku bruneta boleśnie się zacisnęło.
- Powinniśmy porozmawiać – spojrzał na nią smutno.
- Brzmi groźnie – zaśmiała się nerwowo. Najwyraźniej humor Harry’ego zdążył się jej udzielić.
- Co o mnie sądzisz? – zapytał, odwracając wzrok.
- Trochę mnie tym zaskoczyłeś – powiedziała, przyglądając mu się uważniej – Uważam, że jesteś cudownym chłopakiem. Nigdy nie poznałam kogoś takiego jak ty i generalnie lubię spędzać z tobą czas, chociaż teraz trochę się o ciebie martwię – Gryfon nagle się zatrzymał i spojrzał na nią poważnie.
- Jesteś cudowna, ale my do siebie nie pasujemy – Astoria obdarzyła go zaskoczonym spojrzeniem.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Powinniśmy się rozstać – powiedział na wydechu.
- To przeze mnie? Zrobiłam coś nie tak? – zapytała rozżalona.
- Nie, jesteś naprawdę wyjątkowa – zapewnił ją.
- Ale nie tak wyjątkowa jak Weasley? – dodała smutno.
- Od początku to nie powinno było się wydarzyć,
- Tak, masz rację. Tak musi już być – uśmiechnęła się, jednak jej oczy zdradzały, że jest zraniona – Chyba powinnam już iść. Wszystkiego dobrego – objęła go i ruszyła w stronę zamku. W końcu pozwoliła łzom popłynąć. Jak zwykle coś ktoś był lepszy od niej. Najpierw dorastała w cieniu siostry, a teraz chłopak, którego naprawdę polubiła, woli dziewczynę, która go nie chce, od niej. Żałosne. Czy naprawdę nie będzie jej dane kiedykolwiek być szczęśliwą?

~*~*~

- Opadam z sił – powiedziała Hermiona, wchodząc do dormitorium Teodora i z głuchym łoskotem odkładając torbę na podłogę – Co tam masz? – zapytała, gdy zauważyła, że Ślizgon szybko coś odkłada do niewielkiego pudełka. Podeszła do niego i zauważyła czarno-białe zdjęcie przedstawiające mężczyznę i małego chłopca, na jej oko mógł mieć nie więcej niż 10 lat. Malec wpatrywał się w, jak założyła, tatę z nieskrywaną miłością i uwielbieniem, a ten jedynie stał wyprostowany i pozował do zdjęcia. W małym chłopcu od razu rozpoznała Teodora. Chociaż był wtedy niskim chudzielcem, to jego oczy pozostawały takie same, teraz odrobinę bardziej nieprzystępne. Jego ojca rozpoznała z lekkim trudem, jak przez mgłę pamiętała jego twarz z pamiętnej nocy w departamencie tajemnic. Spojrzała na Teodora, który stał za jej plecami, wpatrując się w zdjęcie. Widziała, że był zdenerwowany.
- Teo, czy to… - nie dane jej było dokończyć, bo Ślizgon wyszarpnął fotografię z jej dłoni i wrzucił do pudełka, zamykając je i wsuwając pod łóżko.
- Nieważne – warknął.
- Nie wyglądało na nieważne – powiedziała, stając przed nim z założonymi rękoma.
- Skąd ty to możesz wiedzieć? – spojrzał na nią zdenerwowany.
- Znam cię i nauczyłam się już dostrzegać niektóre rzeczy. Widziałam, jak patrzysz na to zdjęcie. Nie musisz ukrywać, że ojciec był dla ciebie ważny – podeszła do niego, kładąc rękę na jego ramieniu, którą natychmiast strząsnął. Poczuła się tak, jakby dostała policzek. Odsunęła się od niego jak oparzona i patrzyła zszokowana, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu.
- Gdyby on był dla mnie ważny, to żyłbym tak, jak on tego chce. Wyznawałbym jego wartości. Wiesz, co to oznacza? – spojrzał na nią wyraźnie zły – Tępiłbym ludzi takich jak ty. Ale nie jestem taki. Nie mam z nim nic wspólnego – wycedził, odwracając się w stronę okna. Spojrzała na niego zbolałym wzrokiem.
-Teo – wyszeptała, a po jej policzku popłynęła samotna łza.
- Robi się ciężko i trudno to znieść, prawda? Jak chcesz to uciekaj. Wy w Gryffindorze chyba tak macie, co? Na pozór odważni, a jak pojawi się jakakolwiek przeszkoda, to tchórzycie. Jasne, odejdź, po co tu tkwić ze zwykłym Śmierciożercą – Hermiona wiedziała, że nie miał tego na myśli, targały nim wielkie emocje, jednak i tak zabolało. Nie mogła pozwolić na to, by być popychadłem czy workiem treningowym. Nie pozwoli się atakować tylko dlatego, że jemu ma to przynieść ulgę.
- Ja za to nie dziwię się, że jesteś w Slytherinie. Pasujecie tu doskonale. Ty i twój wężowy charakter – powiedziała i łapiąc torbę w biegu opuściła pokój. Dopiero gdy usłyszał trzask drzwi dotarło do niego, co zrobił. Przed ludźmi nie pozwalał sobie na okazywanie jakichkolwiek emocji, a przy Hermionie ukazywał swoje nawet najgorsze oblicze. Już wolałby być jak zwykle oziębły i beznamiętny, jednak ta dziewczyna działała na niego jak narkotyk i wiedział, że prędzej czy później to będzie dla niego zgubne.

~*~*~

            Pansy zauważyła, jak Hermiona przebiega przez Pokój Wspólny i wychodzi. Dostrzegła na jej policzku kilka łez. Postanowiła podążyć za nią. Złapała ją dopiero przy schodach.
- Myślałam, że cię nie dogonię – wysapała, gdy wreszcie stanęła ramię w ramię z Gryfonką.
- Przepraszam, Pansy, ale ja naprawdę nie mam teraz ochoty na rozmowę – powiedziała, ocierając policzek.
- Byłaś u Teodora? – zapytała, zupełnie ignorując wypowiedź Hermiony. Gdy szatynka wreszcie skinęła głową, Ślizgonka szeroko otworzyła oczy – Chyba mu nie powiedziałaś o tobie i Malfoy’u? – te słowa podziałały na Gryfonkę jak kubeł zimnej wody.
- Skąd o tym wiesz? – zapytała, ciągnąc za sobą Pansy w stronę mniej uczęszczanego korytarza.
- Od Blaise’a – Hermionę oblał zimny pot – Kto jeszcze wie?
- Spokojnie, tylko ja i Blaise.
- Pansy, obiecaj mi, że nie powiesz Teodorowi. Obiecaj – Gryfonka spojrzała na nią błagalnym wzrokiem.
- Wiesz, że to nie w porządku go okłamywać? – wiedziała, że zabrzmiało to karcąco, ale tak właśnie miało zabrzmieć.
- Wiem. Codziennie czuję z tego powodu wyrzuty sumienia, ale wszystko między mną i Malfoy’em jest skończone. Powiem Teodorowi, ale w swoim czasie. Teraz to jest jeszcze zbyt świeże. On jest ostatnio drażliwy, boję się, że nie zrozumie. Nie powiesz mu?
- Jeśli sama masz zamiar to zrobić, to mogę się wstrzymać na jakiś czas, ale powiedz mi jedno. Czujesz coś do Malfoy’a? – zapytała, obrzucając ją uważnym spojrzeniem.
- Nie. Niczego bardziej nie żałuję niż tego, że kiedyś do tego wszystkiego dopuściłam – powiedziała smutno – Przepraszam, ale muszę już iść – i nie czekając na odpowiedź, odeszła. Pansy patrzyła na oddalającą się sylwetkę Gryfonki i myślała o tym, co zaszło przed chwilą. Z tej rozmowy wywnioskowała tylko jedno – Hermiona była cholernie słabym kłamcą.

~*~*~

            Fabien sprzątał sklep, gdy usłyszał dzwonek oznaczający nadejście klienta. Spojrzał w stronę drzwi i jego oczom ukazała się drobna dziewczyna wyglądająca jak siedem nieszczęść. Była zziębnięta, a makijaż składał się głównie z czarnych smug na policzkach. Musiała dużo płakać.
-Zaoferujesz najbardziej nieszczęśliwej dziewczynie na Ziemi swoje ramię, by mogła wreszcie jak normalny człowiek się wypłakać? Mam słodycze i kremowe piwo – powiedziała, na dowód unosząc kilka butelek wyśmienitego trunku i torbę z Miodowego Królestwa.

-Chodź tu – przygarnął ją do siebie i ścisnął mocniej, gdy wstrząsnął nią pierwszy szloch. W tej chwili Hermiona zrozumiała, że nawet jeśli wszystko w życiu jej się nie układało, to nadal miała najcudowniejszych przyjaciół na świecie. 

~*~*~

Wracam jak błyskawica z kolejnym rozdziałem. Cieszę się, że w komentarzach jesteście coraz bardziej aktywni, jak widać dodaje mi to energii i weny. Przede mną wizja całego wieczoru z książkami i nauką, ale mam nadzieję, że Wasz wieczór choć trochę umili nowy rozdział. ;)
Pozdrawiam cieplutko, BlackCape.

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Więc tak rozdział Boski ?! :D hmm. Co Ron kombinuje i jeszcze Draco coś kombinuje tyle emocji !!!!
      Masz podobny gust co do muzyki ;)
      CHCĘ JUŻ NASTĘPNY ROZDZIAŁ :C
      Pozdrawiam i życzę weny ! ♥

      Usuń
  2. Aaa! Świetny rozdział! :D Muszę przyznać, że jest to jedno z lepszych opowiadań dramione, które czytałam.
    Pozdrawiam! Czekam z ogromną niecierpliwością na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. dawno nie czytałam Twoje opowiadania i już mi go brakowało, ale udało się i o to jest nowy rozdział
    Bardzo fajny, mam nadzieję, że MIona odejdzie od Notta bo ten chłopak tak samo jak rudy działa mi na nerwy.
    Akcja w klasie genialna, co by nie mówić, to Ślizgonii mają coś w sobie a ich charaktery są idealne
    rozdział cudny, mam nadzieję, że następny pojawi się szybciej

    pozdrawiam

    dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Niedawno założyłam konto na Bloggerze i zaczęłam czytać Twoje opowiadanie.
      Przeczytałam wszystkie rozdziały, są świetne! Twoje Dramione jest jedne z lepszych, jakie czytałam. Jesteś niesamowita...
      Zyskałaś nową czytelniczkę :).
      Życzę weny i z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
      Pozdrawiam cieplutko, Okarynka.

      Usuń
  5. Świetny rozdział! Mam nadzieję, że wpis pojawi się dzisiaj, czym zrobisz nam wszystkim mikołajkowy prezent ! :)

    OdpowiedzUsuń