~*~*~
Draco szybkim krokiem przemierzał
korytarz, w biegu narzucając na siebie kurtkę. Listopad w tym roku był naprawdę
chłodny i miał nadzieję, że odnalezienie Hermiony nie zajmie mu dużo czasu.
Koniecznie musiał z nią porozmawiać, a od Ginny dowiedział się, że poszła na
błonia. Od kilku dni męczyły go myśli o tym wszystkim. O Hermionie, Teodorze i
o całym tym zamieszaniu. Nieustannie przypominał sobie słowa swojej matki, aby
zawalczył, a także Blaise’a, aby odpuścił. Doskonale wiedział, że trzeba coś z
tym zrobić, bo to dalej nie mogło tak wyglądać. Nie chciał spotykać się z
Hermioną w ukryciu, za każdym razem martwiąc się, czy ktoś ich nie nakryje.
Zdawał sobie sprawę z tego, że to nie zależy tylko od niego, jednak im szybciej
coś z tym zrobią, tym lepiej.
Na szczęście poszukiwania nie trwały
długo, gdyż Hermiona zajmowała jedną z ławek na dziedzińcu. Pogrążona w
lekturze, nie zauważyła nadejścia Ślizgona.
- Hej,
przeszkadzam? – zapytał, dosiadając się.
- Nie, siadaj –
powiedziała, odkładając książkę na bok. Wiedziała, że nie jest to przypadkowe
spotkanie. Od kilku dni nie zamienili nawet słowa, nie chciała się narzucać,
rozumiejąc jego sytuację, a teraz pojawia się znikąd, ewidentnie chcąc o czymś
porozmawiać.
- Co czytasz? –
wskazał na książkę, uśmiechając się lekko.
- Malfoy, o co
chodzi? – zapytała wprost, nie mając ochoty na głupie gry.
- Chciałem
pogadać o nas – słysząc to, na chwilę zamarła. W tym momencie zrozumiała, jak
bardzo bała się tej rozmowy.
- Długo o tym
myślałem i to nie może wyglądać w ten sposób – widział, jak unika jego
spojrzenia.
- Oboje wiemy, że
nie jestem ci obojętny – dodał, nie uzyskując od Gryfonki odpowiedzi.
- Dlaczego to
mówisz? – zapytała, wreszcie zabierając głos.
- Ja też coś do
ciebie czuję – dodał, ignorując jej pytanie – Nie musimy niczego kończyć.
- Nie chcę tego
słuchać – wstała, łapiąc książkę i kierując się w stronę wejścia. Bała się
dalszego ciągu tej rozmowy, a najbardziej przerażało ją to, że Malfoy miał
rację. Nie musiała się odwracać, by wiedzieć, że idzie za nią. Nagle poczuła
lekkie szarpnięcie i stała twarzą w twarz ze Ślizgonem.
- Powiedz mi, że
nic do mnie nie czujesz, a dam ci spokój – powiedział cicho. Nie był
zdenerwowany, zły czy zirytowany, a nawet jeśli, to nie dawał tego po sobie
poznać. Za wszelką cenę starała się uniknąć jego wzroku. Tak bardzo chciała mu
powiedzieć, że jest jej zupełnie obojętny, ale nie potrafiła.
- Jestem z
Teodorem – wydukała. Nie minęła sekunda, a poczuła jego wargi na swoich, jednak
nie zamierzała się tak łatwo podejść. Nie tym razem. Odsunęła go od siebie i
posłała mu harde spojrzenie.
- Oszalałeś? Ktoś
może nas zobaczyć – powiedziała.
- Wszyscy są na
obiedzie – wzruszył ramionami. Nie zastanawiając się dłużej przyciągnął ją do
siebie, tym razem nie pozwalając jej go odepchnąć. Uśmiechnął się szelmowsko,
gdy poczuł, że oddaje pocałunek.
- Jesteś dla mnie
naprawdę ważna, Granger – powiedział, wreszcie będąc w 100% pewnym swojego
uczucia.
- Malfoy, proszę,
nie – znów się odsunęła, spuszczając wzrok.
- Nie będę
kłamał, że to nie jest prawda. Czuję coś do ciebie i jeśli ty chociaż trochę to
odwzajemniasz, to będę najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Możemy być
razem, tylko daj nam szansę.
- Ja… nie wiem.
Jestem z Teodorem, przecież wiesz – wydukała, zupełnie nie wiedząc co powiedzieć.
Z jednej strony chciała wykrzyczeć, że to wszystko odwzajemnia, ale z drugiej
kochała Teodora i wiedziała, że to wszystko jest złe.
- Muszę to
wszystko przemyśleć, Draco. Przepraszam – złożyła na jego policzku pocałunek i
szybkim krokiem ruszyła w stronę zamku, mając nadzieję, że Ślizgon nie pójdzie
za nią.
~*~*~
Ginny szła korytarzem, wracając z
Wielkiej Sali, w której nadal odbywał się obiad. Nie znalazła przy stole
Hermiony, więc wyszła z zamiarem odnalezienia przyjaciółki. Ostatnio paskudny humor
jej nie opuszczał i miała nadzieję, że obecność panny Prefekt choć trochę ją
rozweseli. Niestety ktoś raczył pokrzyżować jej plany.
- Cześć, Harry –
uznała, że głupio byłoby przejść bez słowa.
- Hej, Gin. Nie
jesteś na obiedzie? – zapytał, przeczesując ręką włosy. Najwidoczniej dla
obojga ta sytuacja była niezręczna.
- Nie, szukam
Hermiony. A ty czemu nie jesteś w Wielkiej Sali? – gdy zrozumiała, dokąd
prowadzi korytarz, z którego wyszedł Harry, od razu pożałowała swojego pytania
– Ach, racja, byłeś u Astorii – dodała, starając się, by jej ton głosu nie dał
znać, jak teraz się czuje – W każdym razie, muszę lecieć, pa – nie czekając na
odpowiedź, odwróciła się na pięcie i skierowała w stronę schodów. Jedyne czego
chciała, to uciec.
- Ginny, czekaj –
usłyszała za plecami, jednak nie miała zamiaru się zatrzymać. Nagle poczuła
lekkie szarpnięcie i zirytowana spojrzała na Harry’ego.
- Co? – warknęła,
wyszarpując rękę z uścisku.
- Przepraszam, że
nie powiedziałem ci o Astorii – twarz Ginny lekko złagodniała, jednak nadal
widać było, że jest nieźle wkurzona.
- Przestań,
Harry, to nie moja sprawa.
- Dobrze wiemy,
że to nieprawda. Już zawsze cokolwiek związanego z tobą będzie moją sprawą i na
odwrót i nie próbuj zaprzeczyć – powiedział, patrząc jej prosto w oczy. Ginny
prychnęła, odpowiadając hardym spojrzeniem.
- Już nie
jesteśmy razem, każde z nas ma swój związek i swoje życie – doskonale zdawała
sobie sprawę z tego, jak desperacko brzmi, jednak nie wiedziała, co jeszcze
może powiedzieć.
- Sama nie
wierzysz w to, co mówisz. Dlaczego tak zareagowałaś na widok mnie i Astorii? To
ty chciałaś się rozstać.
- Ale ty się na
to zgodziłeś! – wykrzyczała, a jej oczy wypełniły się łzami.
- Wiem i to był
największy błąd mojego życia - pozwolić ci odejść – rzucił jej zbolałe
spojrzenie i ruszył w swoją stronę. Ginny leniwym gestem otarła łzy z policzków
i skierowała się do wieży Gryffindoru, wiedząc, że w tej chwili już nic nie
było w stanie poprawić jej humoru.
~*~*~
- Myślisz, że
Harry z Astorią to coś poważnego? – zapytała, wzdychając ciężko.
- Serio mnie o to
pytasz? – Teodor posłał jej rozbawione spojrzenie.
- Ja znam
Harry’ego i wiem, że on mocno przeżywa każdy związek, ale Astoria nadal
pozostaje dla mnie zagadką, a ty ją przecież znasz.
- Uwierz mi, że
wolałbym nie – parsknęła śmiechem, wywracając oczami.
- Przecież nie
może być aż tak zła, skoro Harry się nią zainteresował.
- No przyznam, że
on też nigdy inteligencją nie grzeszył. Ała! – syknął, gdy sprzedała mu
kuksańca w bok – No dobra, przepraszam, żartowałem – uniósł ręce w
przepraszającym geście.
- Cieszę się, że
wrócił ci humor – powiedziała, znów kładąc się na jego piersi.
- Co masz na
myśli? – zmarszczył brwi, spoglądając na nią pytająco.
- No wiesz, od
czasu śmierci ojca Malfoy’a chodziłeś jakiś struty. Martwiłam się o ciebie –
westchnęła ciężko, bawiąc się jego włosami.
- Niepotrzebnie.
Po prostu znałem pana Malfoy’a od dzieciństwa i jego nagła śmierć trochę mnie
zdziwiła – wzruszył ramionami. Hermiona zdążyła go już poznać i doskonale
wiedziała kiedy kłamie lub kiedy nie wyjawia całej prawdy.
- A nie chodziło
o twojego ojca? – zapytała, przygryzając wargę. Miała nadzieję, że poruszając
ten temat go nie zdenerwuje. Teodor spojrzał na nią dziwnie, jednak postanowił
zabrać głos.
- Kto ci to
powiedział?
- Malfoy. Uważa,
że się boisz o swojego ojca – dodała, zerkając w jego stronę. Na szczęście jego
wyraz twarzy pozostawał łagodny, co pozwoliło Hermionie odetchnąć z ulgą.
- Malfoy jak
zwykle myśli więcej niż powinien. Mój ojciec jest Śmierciożercą i pozostanie
nim do końca życia. Nie obchodzi mnie jak skończy, nigdy mnie nie obchodził,
tak jak ja jego – Gryfonka zrozumiała, że ma nie drążyć tematu, jednak
doskonale wiedziała, że Teodor kłamał.
~*~*~
Harry w ciszy obserwował jak Astoria
wertuje książki, szukając potrzebnych jej informacji. Obiecał jej pomoc w
napisaniu eseju, jednak Ślizgonka nie pozwoliła mu wtrącić nawet słowa, co
poskutkowało tym, że od dwóch godzin siedział i wpatrywał się w nią, od czasu
do czasu łapiąc jej spojrzenie. W końcu nuda dała mu się we znaki i postanowił
coś z tym zrobić.
- Rozmawiałem
dziś z Ginny – podziałało. Astoria jak na zawołanie zaprzestała szukania
informacji w starych księgach i obrzuciła go ciekawskim spojrzeniem.
- O czym? –
zapytała niepewnie.
- O nas – odparł
krótko, wzruszając ramionami, jednak widząc, że ta odpowiedź jej nie
usatysfakcjonowała, kontynuował – Wtedy, gdy ją spotkaliśmy, była zdziwiona,
widząc nas razem, ale teraz już wie jak się mają sprawy między nami.
- I co ona na to?
- Każdy z nas ma
swoje życie i nie ma potrzeby, żeby się wtrącać w życie innych. Ona jest z
Dean’em, a ja mam ciebie. To mi w zupełności wystarcza – pochylił się nad
stolikiem, składając na jej ustach lekki pocałunek. Astoria nie pozostała
bierna, jednak chwilę później odsunęła się, krzywiąc się pod nosem.
- Muszę skończyć
ten esej, bo inaczej McGonnagall mnie zabije, ale jeszcze tylko godzina i
jestem cała twoja – posłała mu znaczący uśmiech i wróciła do pracy.
~*~*~
Blaise i Pansy od kilkudziesięciu minut
spacerowali po błoniach, co jakiś czas wybuchając śmiechem czy tworząc
przeróżne tematy do rozmów, jednak Ślizgon cały czas odnosił wrażenie, iż
brunetka jest jakaś nieobecna. Widział, że jakieś myśli chodziły po jej głowie
i za cel postawił sobie dowiedzenie się, o co chodzi. W końcu postanowił
zapytać wprost.
- Pansy, co dziś
z tobą? – wiedział, że nie ujął tego zbyt delikatnie, jednak nigdy nie był
dobry w doborze słów.
- Ile lat znasz
Draco? – pierwszą reakcją Blaise’a było ogromne zdziwienie. Przyłożył rękę do
czoła brunetki, by sprawdzić, czy nie ma gorączki, jednak nie wykrył niczego niepokojącego.
Spojrzał na nią z niepokojem, marszcząc brwi.
- Dobrze się
czujesz? – zapytał, nie spuszczając z niej wzroku.
- Pewnie, czemu
pytasz? – wzruszyła ramionami, uśmiechając się szeroko.
- Pytam się co z
tobą, a ty pytasz o Draco.
- Jakby nie było
też zadałam ci pytanie – zaśmiała się głupio i pociągnęła go za sobą na pomost.
- Już będzie
jakieś piętnaście lat – powiedział, kręcąc głową, jednak pozwolił się zaciągnąć
nad jezioro.
- A ile lat ty i
Draco znacie mnie? – zapytała, siadając na moście i klepiąc miejsce obok
siebie, dając mu do zrozumienia, by zrobił to samo. Wywrócił oczami, jednak
posłusznie zajął miejsce obok.
- Tyle samo. Tak
jak i Teo i w sumie większość Ślizgonów z naszego roku. Co to ma do rzeczy? –
wydawał się już być lekko zirytowany. Nie wiedział w co pogrywa Pansy i bardzo
mu się to nie podobało.
- To teraz mi
wyjaśnij, dlaczego mi nie powiedziałeś, że coś łączy Draco i Hermionę? – wyraz jej
twarzy diametralnie się zmienił. Z łagodnej, uśmiechniętej dziewczyny zmieniła
się w rodowitą Ślizgonkę z krwi i kości.
- Ale skąd wiesz?
– to pytanie jako jedyne przyszło mu do głowy. Bo kto mógł jej powiedzieć? Na
pewno nie Draco, on by mu powiedział. Nie sądził też, żeby Granger na prawo i
lewo rozpowiadała, że zdradziła Teodora z jego najlepszym przyjacielem.
- Domyśliłam się.
Dziewczyny widzą więcej, samo to, jak Draco na nią patrzy, daje do myślenia.
Poza tym ostatnio ich relacje są jakieś dziwne. Raz normalnie rozmawiają, a
następnego dnia unikają się jak woda i ogień. Draco ci powiedział co między
nimi zaszło? – wiedział, że został przyparty do muru. Już nie miał innego
wyjścia, niż wyjawić wszystko, co wie. Pansy i tak doskonale będzie wiedziała,
jeśli spróbuje ją okłamać.
- Raz przespali
się po pijaku – słysząc to Ślizgonka skrzywiła się paskudnie – I potem to już
samo się zaczęło.
- I nie
przeszkadza im to, że oszukują Teodora?
- To jest ciężka
sprawa. Jak rozmawiam o tym z Draco, to odnoszę wrażenie, że on… - uciął,
odwracając wzrok.
- On co? –
ponagliła go.
- On się chyba
zakochał – na tę informację Pansy zaklęła szpetnie.
- Ktoś musi
powiedzieć Teodorowi – powiedziała, wstając z miejsca. Blaise zerwał się zaraz
za nią.
- Oszalałaś? I co
mu powiesz? – złapał ją za rękę, nie pozwalając, by poszła dalej.
- Nie wiem,
cokolwiek, do cholery. Nie rozumiesz, że jak on się dowie od kogoś, to nas
znienawidzi?! – musiał przyznać, że tak zdenerwowanej Pansy nie widział nigdy w
życiu.
- A Draco nas
znienawidzi jak powiemy Teodorowi. Z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia i
dobrze o tym wiesz. Najlepsze, co możemy zrobić, to trzymać się z dala od tego wszystkiego
i się nie wtrącać – przygarnął ją do siebie, chowając w swoim niedźwiedzim
uścisku.
- Teo się załamie
– mruknęła, wtulając twarz w jego pierś.
- Wiem, dlatego trzeba
przemówić Draco do rozumu.
~*~*~
Hermiona szła korytarzem, w
pośpiechu owijając się szalikiem. Listopadowe wieczory potrafiły być
niesamowicie zimne. Sama nie rozumiała, dlaczego zgodziła się na spacer o tej
godzinie. Zwłaszcza, że obiecała sobie, że będzie unikać Malfoy’a, jednak nie
mogła nic poradzić, gdy do jej okna zapukała urocza sówka, której słodycz
minęła, gdy tylko wzięła liścik do ręki. Puchacz od razu zaczął wydawać dziwne
dźwięki, latając dookoła. Zrozumiała wszystko, gdy przeczytała krótką notkę od Malfoy’a,
w której wyjaśnił, że ptak nie uspokoi się, dopóki nie wyjdzie na umówione
spotkanie. Chcąc nie chcąc wyszła z dormitorium, kierując się w stronę wyjścia.
- A jednak
przyszłaś – usłyszała, gdy tylko otworzyła wrota zamku.
- A miałam inny
wybór? – mruknęła, mocniej opatulając się szalikiem.
- Chodź – podał jej
ramię, które ujęła. Lubiła takie gesty i wbrew rozumowi naprawdę lubiła Malfoy’a.
Gorzej trafić nie mogła.
- Czemu chciałeś
się spotkać? – zapytała, obrzucając go uważnym spojrzeniem. Wydawał się być z
czegoś zadowolony. Zaczynała się bać, co takiego mogło przyjść mu do głowy. Bo
chyba nie miał zamiaru jej porwać czy coś.
- Porozmawiać –
słysząc to, wywróciła oczami.
- Mogliśmy
porozmawiać w ciepłym zamku, a nie tu – prychnęła.
- Ale w zamku
ściany mają uszy – powiedział, uśmiechając się głupio.
- No to dalej,
mów co masz do powiedzenia – stanęła przed nim zniecierpliwiona.
- Powiedzmy o wszystkim
Teodorowi – rzucił, uśmiechając się jeszcze szerzej. I z tego tak się cieszył?
- Oszalałeś,
prawda? – spojrzała na niego jak na wariata.
- Nie rozumiesz? –
wydawał się być lekko urażony, a szeroki uśmiech zmył się z jego twarzy.
- Nie, nie
rozumiem. Oświeć mnie, bo naprawdę nie wiem, do czego zmierzasz. Chcesz mi
zniszczyć związek? – zapytała poirytowana.
- Powiedzmy mu
prawdę o nas. Wiem, że będzie cierpiał, ale to mu kiedyś minie. To nie musi być
dla nas koniec – ujął jej twarz w dłonie i znów wyszczerzył zęby.
- Ty do reszty
zwariowałeś! „Wiem, że będzie cierpiał, ale to mu kiedyś minie”. Naprawdę?
Jeszcze nigdy nie spotkałam tak wielkiego egoisty. Pomyślałeś o nim? Co on
będzie czuł? A o mnie? W ogóle pomyślałeś, czego ja chcę? Kocham Teodora i nie
mam zamiaru go zostawiać, bo tobie się coś ubzdurało – Ślizgon postanowił
cofnąć się o krok, bo szatynka zaczęła niebezpiecznie gestykulować, gromiąc go
wzrokiem, jednak odpowiedział jej szelmowskim uśmiechem – Nie będę z tobą. Nie
kosztem kogoś innego.
- Czyli nie
mówisz, że nigdy – spojrzał na nią z rozbawieniem, gdyż doskonale wiedział, że
to rozjuszy ją jeszcze bardziej.
- Czy ty serio
wyłapujesz tylko to, co cię obchodzi? Chcesz poznać prawdę? Tak, nie jesteś mi
obojętny, ale to Teodora kocham i nie mam zamiaru go zostawić dla ciebie. Szczęśliwy?
Bo ja bardzo – posłała mu ostatnie roziskrzone spojrzenie i ruszyła w stronę
zamku.
- I tak nie
odpuszczę! – parsknął śmiechem, gdy odwróciła się przez ramię i zwęziła oczy,
patrząc w jego stronę. Chwilę później znikła za murami zamku. Uśmiechnął się
pod nosem i ruszył przed siebie – Od teraz gramy po mojemu, Granger.
~*~*~
Nie wiem, co napisać. Jest mi głupio, że tyle to trwało, ale ostatnie miesiące były dla mnie dość burzliwe, jednak wracam, mam głowę pełną pomysłów, a sama ja jestem przepełniona weną. Świadczy o tym ten rozdział, który dzisiejszego poranka został całkowicie usunięty i napisany od nowa. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, liczę na Wasze opinie ;)
Pozdrawiam ciepło, BlackCape.
Zajmuje!
OdpowiedzUsuńRozdział jest poprostu idealny. Masz ogromny naprawde ogromny talent. Z każdym nowym rozdziałem zaskakujesz mnie coraz to bardziej. Nir mogę doczekać się następnego rozdziału. Byle bys napisała go jak najszybcieje. Odemnie to na tyle pozdrawiam i życzę jeszcze więcej weny.
UsuńPs : Omg, Pierwsza
Naprawdę Ci dziękuję za każde pojedyncze słowo, które napisałaś. Mam nadzieję, że teraz, gdy życie mi się trochę uspokoiło, to dam radę wstawiać rozdziały częściej i bardziej systematycznie. ;)
UsuńRozdział świetny. Jest w nim zawartch sporo wątków. Ogólnie rzecz biorąc jestem zachwycona całym Twoim opowiadaniem. Teraz będę zostawiać po sobie 'ślad' pod każdym nowym rozdziałem. Mam wielką nadzieje, że Granger zmądzeje, zrozumie, że Draco kocha, więc to co czuje do Teodora nie może być miłością. ,,Jeśli kochasz dwie osoby naraz, to wybierz tę drugą. Bo jeśli kochał byś tę pierwszą nikt inny by się nie pojawił'' Mam także nadzieje, że Pansy nie wyjawi nikomu ich tajemnicy. Liczę na rozwinięcie wątku Georga i Tracey. Jestem zaskoczona Astorią, mam nadzieje, że jest uczciwa i dobra. A także, że nie działa pod rozkazem Daphne. Mogłabyś dać choć małą wzmiankę o związku Ginny i Deana. To chyba wszystko, pozdrawiam bardzo serdzecznie-Wiczka Piczka♥
OdpowiedzUsuńDraco i wężowo wredne plany, ot i kwintesencja opowiadań z nim w jednej z głównych ról
OdpowiedzUsuńW końcu nadszedł ten dzień! Dodalas rozdział i to jeszcze jaki. Ciekawe czy... Teodor się czegoś domyśla. Czekam na plan Malfoy'a.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Mogło mi się coś pomylić, ale w twoim opowiadaniu będą 2 zakończenia ?!? Boję się sad end'u :( Życzę weny ♥
OdpowiedzUsuńPoza tym piosenka <3 jedna z moich ulubionych :D
Pozdrawiam ;)
Zakończenie będzie jedno i mam nadzieję, że satysfakcjonujące dla każdego ;)
Usuń