środa, 17 czerwca 2015

Rozdział XX - "Wewnętrzne rozterki"



~*~*~


Draco leżał, nie mogąc zmyć ze swojej twarzy głupiego uśmiechu. Patrzył na śpiącą w jego ramionach Hermionę i już nie mógł przed sobą udawać, że ta nieznośna Gryfonka nie jest mu obojętna. Uwielbiał ich długie rozmowy, gdy leżeli razem po kolejnej spędzonej razem nocy. Uwielbiał patrzeć, jak zasypia w jego ramionach, by wreszcie mógł obserwować jej zastygłą w półuśmiechu twarz i słuchać równomiernego oddechu szatynki. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ich niezobowiązujące spotkania do niczego nie prowadzą. Chciał czegoś więcej, jednak wiedział, że ona mu tego nie może dać. Zostały mu więc jedynie ich momenty sam na sam, które były ich dobrze skrywanym sekretem. Nie mógłby z tego zrezygnować, chociaż wiedział, że postępuje źle. Desperacko pragnął kontaktu z Hermioną i wiedział, że było to egoistyczne, ale już taki był, tego nie mógł zmienić. Jednak ile to mogło jeszcze trwać? Spotykają się od kilku tygodni, Teodor nadal o niczym nie wie, czy tak miało być już zawsze? Musiał przyznać, że nie pasowało mu bycie tym drugim, ale już nawet przestał o tym wspominać, bo zawsze kończyło się to kłótnią. Hermiona zapewniała, że to koniec ich spotkań, że to nie fair wobec Teodora, i że ich relacja nic nie znaczy.
-Witamy wśród żywych – uśmiechnął się, gdy zauważył, że powieki szatynki zaczynają się unosić.
-Długo spałam? – zapytała, przeciągając się.
-Dwie godziny – odpowiedział, zerkając na swój zegarek – Dochodzi 20.
-Muszę się zbierać. Nie napisałam jeszcze eseju dla Vector – wstała, zbierając z podłogi swoje ubrania, które kolejno zaczęła na siebie zakładać. Draco przez chwilę obserwował ją w milczeniu, myśląc o uczuciach, jakimi darzy Gryfonkę. Skoro sam zdołał przyznać się do tego, że coś do niej czuje, to wiedział, że nie może tego zepsuć i czekać, aż samo się rozwiąże.
-Masz czas w piątek? – zapytał nagle.
-Wieczorem jestem umówiona z Teodorem, ale wcześniej nic nie robię – odpowiedziała, zapinając guziki koszuli.
-Nie chodzi mi o sex – wywrócił oczami. Gryfonka na chwilę zaprzestała swojej czynności, patrząc na niego z niezrozumieniem – Chciałem wyciągnąć cię na randkę – powiedział najnormalniej jak tylko potrafił, nie dając po sobie poznać, jak bardzo stresuje się jej odpowiedzią.
-Draco… - zaczęła cichym głosem – Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Czyli z każdym przyjacielem chodzić do łóżka? – zapytał zjadliwie – W takim razie żałuję, że nie zaprzyjaźniliśmy się wcześniej. Wiele mnie ominęło – dodał, wstając i zakładając bokserki.
-Nie mów tak – powiedziała, nie patrząc na niego. Aktualnie miał gdzieś to, że sprawia jej przykrość.
-To przyznaj, że coś do mnie czujesz. Nie jestem ci obojętny, prawa? – zapytał, robiąc kilka kroków w jej stronę.
-Jestem z Teodorem – wreszcie zdobyła się na to, by spojrzeć mu w oczy, starając się brzmieć tak pewnie, jak tylko może.
-Jedno nie wyklucza drugiego – drążył.
-Muszę już iść – odwróciła się, kierując się do wyjścia. Wiedziała, że ucieka, ale bała się tej rozmowy, zwłaszcza dlatego, że Malfoy miał dużo racji.
-Do następnego razu – usłyszała za swoimi plecami. Oczy lekko jej się zaszkliły.
-Nie będzie następnego razu – nie wiedziała, czy mówi to do siebie, czy do niego.
-Zawsze to powtarzasz. I zawsze wracasz – postanowiła już nie odpowiadać. Szybko wyszła z Pokoju Życzeń. Gdy wreszcie znalazła się na korytarzu, oparła się o ścianę, powoli zsuwając się na ziemię. Pozwoliła kilku łzom spłynąć po jej policzkach, jednak chwilę później gwałtownym ruchem je otarła. Rozejrzała się dookoła i upewniwszy się, że nikt jej nie widział, ruszyła do swojego dormitorium. Wiedziała, że Malfoy ma rację. Zawsze do niego wracała. Nie potrafiła mu się postawić. Wiza nocy spędzonej w jego ramionach była zbyt kusząca, by mogła się temu oprzeć. Sama już nie wiedziała, co ma myśleć. Czy czuła coś do niego? Nawet jeśli, to panicznie bała się do tego przyznać. Nie miała odwagi powiedzieć, że za każdym razem wracała do niego nie dla tych upojnych chwil, ale dla długich rozmów, które przeprowadzali, będąc w swoich objęciach. To było chyba najbardziej nie w porządku. Miała Teodora, który był kochający i oddany, którego uczucie odwzajemniała. Miała zamiar spędzić z nim resztę życia. Zapewniała się, że Malfoy był jedynie odskocznią od codzienności, jednak czy już zawsze będzie tego potrzebowała?


~*~*~


            Siedziała w swoim pokoju, kończąc esej z numerologii, gdy do jej uszu dobiegło ciche pukanie. Wstała, przeciągając się i skierowała się do drzwi.
-Można? – usłyszała, gdy tylko pociągnęła za klamkę – Mam wejściowe – Ginny wskazała na stos łakoci, który spoczywał w jej rękach.
-Jasne, wejdź – zaprosiła przyjaciółkę do środka, szybko ogarniając pokój – Coś się stało? – zapytała, rzucając okiem na młodą Weasley, która sprawiała wrażenie nieco przybitej.
-Postanowiłam dać drugą szansę Dean’owi – westchnęła, rzucając się na łóżko.
-Nie wyglądasz na zbyt szczęśliwą – zauważyła Hermiona, siadając obok przyjaciółki.
-Rozmawiałam dziś z Harry’m – szatynka od razu zrozumiała, czemu Ginny ma taki ponury nastrój.
-I jak to przyjął? – zapytała. Wiedziała, że musiało mu być ciężko. Nadal kochał Ginny, która teraz była z Dean’em. Będzie musiał znosić ich widok razem przez najbliższy rok, co na pewno nie będzie przyjemne.
-Starał się tego nie okazywać, ale był zdenerwowany.
-Przejdzie mu – zapewniła przyjaciółkę.
-Poszedł spotkać się z Ronem – Hermiona wiedziała, co Ginny chciała przez to powiedzieć. Zawsze, gdy Harry miał jakiś problem, rozmawiał z Ronem. Musiało mu być ciężko, skoro pofatygował się aż do Londynu.
-Spotkałam dziś Teodora, szukał cię – powiedziała, chcąc zmienić temat.
-Nie znalazł – szatynka westchnęła, kładąc się obok przyjaciółki.
-Byłaś z nim, prawda? – Ginny nadal trudno było się uporać z myślą, że Hermionę i Malfoy’a może coś łączyć. Panna Granger kiwnęła głową, jednak chwilę później przytaknęła, wiedząc, że rudowłosa na nią nie patrzy.
-Co w nim takiego jest?
-Sama nie wiem, Ginny. Codziennie obiecuję sobie, że to zakończę, ale po prostu nie potrafię – powiedziała, chowając twarz w rękach.
-Czujesz coś do niego? – zapytała, odwracając głowę w jej stronę.
-Nie wiem – powtórzyła.
-Na pewno. Gdyby tak nie było, to nie oszukiwałabyś Teodora. Powinnaś wybrać, nie możesz mieć ich obu – powiedziała Ginny, łapiąc jedną z czekoladowych żab.
-Teodor jest cudowny, naprawdę go kocham… – zaczęła Hermiona, jednak nie dane jej było skończyć.
-Skoro on jest tak cudowny, to dlaczego zaczęłaś spotykać się z Malfoy’em? Gdybyś uważała to za pijacki błąd, to nie powtórzyłabyś tego tyle razy – drążyła Ginny.
-Wiem, Gin – westchnęła.
-Ja tylko chcę ci pomóc. Mając Teodora nie powinnaś poczuć czegoś do kogoś innego, a nagle pojawia się taki Malfoy i potrafi ci zawrócić w głowie. Może w takim razie to, co czujesz do Teodora wcale nie jest tak prawdziwe? – Hermiona zastanowiła się chwilę nad jej słowami. Czy to możliwe, żeby miała rację? Chcąc, nie chcąc musiała przyznać, że Malfoy nie był jej obojętny. Czy to oznaczało, że jej uczucie do Teodora wcale nie było tak silne, jak myślała?
-Muszę od tego wszystkiego odpocząć – powiedziała, podnosząc się z miejsca – Lepiej powiedz, co w domu. Jak się trzyma twoja mama?
-Nadal stara się ściągnąć Charlie’go, ale on się upiera, że nie potrzebuje wolnego – Ginny wzruszyła ramionami.
-I już coś wiadomo o jego wypadku? – zapytała Hermiona, spoglądając na przyjaciółkę.
-Charlie napisał, że to był jego błąd. Nie sprawdzał lin dostatecznie często i pewnego dnia nie zdołały utrzymać smoka, ale mama nie da sobie nic wytłumaczyć. Nadal uważa, że to był zamach na Charlie’go, i że ma natychmiast wrócić do domu – powiedziała, wywracając oczami. Szatynka spojrzała na nią z uśmiechem. Musiała przyznać, że tęskniła za całą rodziną Weasley’ów, których kochała jak własną rodzinę.


~*~*~


            Harry siedział w domu Rona, rozglądając się po pomieszczeniu. Siedział w salonie, czekając na przyjaciela, który poszedł na dół, by zamknąć sklep. Wstał, podchodząc do komody, na której stało kilka zdjęć. Większość z nich przedstawiała jego, Rona i Hermionę. Stał tak przez chwilę, zdając sobie sprawę z tego, jak tęsknił za tymi czasami. Chociaż wciąż żyli w strachu przed Voldemortem, to mieli siebie. Ich przyjaźń była niezniszczalna. Teraz Hermiona i Ron się do siebie, a on sam rzadko miał okazję porozmawiać z przyjacielem. Spojrzał na ostatnie ze zdjęć, na którym była cała rodzina Weasley’ów. Wojna zdecydowanie najbardziej odbiła się właśnie na nich. Wielką niesprawiedliwością było, że ludzi takich, jak oni, spotkały największe krzywdy. Pochłonięty myślami nie zauważył, gdy Ron pojawił się obok niego.
-Mama zaprasza cię na święta – powiedział, widząc, że Harry patrzy na jego rodzinne zdjęcie.
-Nie chcę niczego utrudniać Ginny. Hermiona zaproponowała, żebym pojechał z nią do Australii – spojrzał na przyjaciela przepraszająco.
-Nie ma sprawy. Co u niej? – zapytał, obrzucając bruneta uważnym wzrokiem.
-Dobrze układa jej się z Nott’em – odpowiedział wymijająco.
-Możesz mi powiedzieć prawdę, dam sobie radę – Ron usiadł na fotelu, upijając łyk soku dyniowego. Harry spojrzał na niego, najwyraźniej oceniając, czy faktycznie może mu o wszystkim opowiedzieć, jednak szybko zganił się za takie myślenie. W końcu byli przyjaciółmi i nic tego nie zmieni.
-Nie wiem, co się z nią ostatnio dzieje – wyrzucił z siebie – Zdradza Nott’a – dodał, patrząc badawczo na przyjaciela, by sprawdzić, jak zareaguje. Do tej pory nie wiedział, co nim kierowało, gdy postanowił zerwać z Hermioną i wyjechać.
-Z kim? – zapytał, odwracając wzrok, byle nie musieć patrzeć na Harry’ego.
-Z Malfoy’em – Gryfon ze zdziwieniem spostrzegł, że Rona nie ruszyła ta wiadomość.
-Cieszę się, że ruszyła naprzód – wstał, podchodząc do okna, stając plecami do przyjaciela. Przymknął oczy i odetchnął głęboko.
-I to tyle? Nic więcej nie masz na ten temat do powiedzenia? – zdenerwował się brunet.
-A co mam powiedzieć? Że za każdym razem, gdy myślę, że ona jest z innym, to mam ochotę go zabić? Że to ja chciałbym być teraz przy niej? Nadal ją kocham, Harry, ale tak jest lepiej – Ron ponownie zajął swoje miejsce w fotelu.
-Dlaczego wyjechałeś? – zapytał, chociaż doskonale wiedział, że mu nie odpowie. Wiele razy zadawał to pytanie i za każdym razem był zbywany w najprostszy sposób.
-Nie mogę ci powiedzieć – Ron odwrócił wzrok, umieszczając go na jednym ze zdjęć przestawiającym ich trójkę.
-Nigdy nie mieliśmy przed sobą sekretów – powiedział zbolałbym tonem.
-Tu nie chodzi o ciebie, a o Hermionę. Jeśli ona dowie się, że ty wiesz, to cię znienawidzi za to, że jej nie powiedziałeś, a tego chyba nie chcesz – zauważył. Harry już nic na to nie odpowiedział.
-Zaufaj mi, wszystko się ułoży – Ron uśmiechnął się pokrzepiająco do przyjaciela – Dlaczego chciałeś się dziś tak pilnie spotkać? – zapytał, chcąc zmienić temat.
-Ginny wróciła do Dean’a – westchnął ciężko.
-Nigdy go nie lubiłem – rudzielec wykrzywił twarz w grymasie – Jak sobie radzisz?
-Nie wiem, jak mam teraz reagować na ich dwójkę. Staram się ich unikać, ale jest coraz ciężej.
-Powinieneś zapomnieć, pójść naprzód. To minie, potrzebujesz tylko trochę czasu – powiedział Ron, patrząc na przyjaciela.
-Tak, jak ty? Łatwo tak wyjechać i uciec od wszystkiego – nie wiedział, czemu zaczął go atakować. Przecież o nic go nie obwiniał, nie powinien się na nim wyżywać.
-Nie oczekuję, że to zrozumiesz – rzucił sucho, obdarzając go niezbyt miłym spojrzeniem.
-Chyba nie chcę próbować – zaśmiał się ponuro, chcąc rozluźnić atmosferę.
-Jeśli oczekujesz jakiejś rady, to jedyne, co mogę ci powiedzieć, to żebyś ruszył dalej. Po prostu zapomnij.
Zapomnij. To brzmiało jednocześnie tak zachęcająco, jak i nierealnie, jednak wiedział, że zrobi wszystko, żeby mu się to udało.


~*~*~


            Fabien krzątał się po sklepie, robiąc ostatnie porządki przed zamknięciem, gdy do jego uszu dotarł dźwięk dzwonka, który sygnalizował nadejście klienta.
-Już zamknięte – zaczął, jednak, gdy zobaczył, kto wszedł, stracił rezon – Angelina? Co ty tu robisz? – zapytał zdziwiony. Ostatnio nie miał okazji jej widzieć, był pewien, że George zakończył związek z byłą dziewczyną.
-Przyszłam do George’a – zaśmiała się, widząc zdziwioną minę Francuza – O, chyba idzie.
-Już jesteś? Idź na górę, zaraz przyjdę, tylko pomogę Fabienowi zamknąć sklep – powiedział, rzucając przyjacielowi porozumiewawcze spojrzenie.
-Na pewno dobrze robisz? Byłem pewien, że z nią skończyłeś – zaczął szatyn, gdy tylko Angelina znikła na szczycie schodów.
-Nie wtrącaj się – odburknął w odpowiedzi.
-A Tracey? Wyglądacie na szczęśliwych – drążył temat.
-Zajmij się swoim życiem, okej? – George nie wytrzymał. Rzucił mu wzbudzone spojrzenie i odłożył karton, który trzymał w rękach – Chyba do ciebie – wskazał ręką na okno, przez które widać było grupę dziewczyn. Fabien westchnął jedynie i zrezygnowany ruszył w kierunku drzwi. Usłyszał kroki George’a i był pewien, że z tego nie wyniknie nic dobrego.
-Co jest z tymi ludźmi? Czy tak trudno dotrzymać wierności? – powiedział sam do siebie, kręcąc głową.
-Właśnie przechodziłyśmy tędy i postanowiłyśmy, że wpadniemy – zaczęła Dafne, gdy tylko Francuz przekroczył próg sklepu. Ten spojrzał na nie niewyraźnie. Nie wierzył im ani trochę, zwłaszcza, że Ślizgonki nachodziły go średnio trzy razy tygodniowo.
-Jest już trochę późno. W Hogwarcie nie obowiązuje jakaś cisza nocna? – zapytał, patrząc na zegarek. Dochodziła 22 i musiał przyznać, że był już dosyć zmęczony, nie miał ochoty po raz kolejny być ofiarą nieudolnych zalotów przemądrzałych Ślizgonek.
-Właśnie wracamy, wpadłyśmy tylko na chwilę – rzuciła Milicenta, która chyba jako jedyna wyczuła, że Fabien nie chciał spędzać z nimi czasu.
-Właśnie miałam to powiedzieć – powiedziała Dafne, gromiąc przyjaciółkę wzrokiem – Pewnie będziemy w Hogsmeade w sobotę, możemy wpaść jak chcesz – uśmiechnęła się zalotnie.
-Zapraszam – westchnął ciężko i wrócił do sklepu, marząc jedynie o ciepłym i wygodnym łóżku.
-Nie musiałaś robić ze mnie idiotki – warknęła blondynka, gdy tylko zostały same.
-Nie to miałam na myśli – powiedziała cicho Ślizgonka. Dafne zignorowała jej słowa, rozpoczynając swoją tyradę na temat Fabiena. Była pewna, że podoba się przystojnemu Francuzowi i przechwalała się, że z końcem listopada zapewne będą już najgorętszą parą w promieniu kilkuset kilometrów. Mijały właśnie Pub pod Trzema Miotłami, gdy Astoria zatrzymała się gwałtownie. Blondynka spojrzała na nią z uniesionymi brwiami.
-A tobie co się dzieje? – zapytała, chyba zła, że ktoś jej przerwał.
-Mamy jeszcze trochę czasu, możemy wpaść na kremowe piwo – uśmiechnęła się nerwowo.
-I z tym nie ma nic wspólnego fakt, że zauważyłaś Pottera przy jednym ze stolików? – powiedziała znudzona
-Co? O czym ty… Skąd wiesz? – Astoria nagle zrobiła się cała czerwona. Była pewna, że dobrze skrywa fakt, że podoba jej się jeden z najsławniejszych Gryfonów. Co za wstyd!
-Chociaż ty nie rób ze mnie idiotki. Znam cię lepiej niż ktokolwiek inny, przede mną nic nie ukryjesz. Już dawno zauważyłam, jak wodzisz za nim wzrokiem, ale miałam nadzieję, że ci to minie – wzruszyła ramionami, oglądając swoje idealnie wypielęgnowane paznokcie.
-I mówisz to tak spokojnie? – zdziwiła się. Myślała, że gdy tylko jej siostra się o tym dowie, to będzie wściekła, jednak nie spodziewała się, że przyjmie to ze stoickim spokojem.
-A co mogę zrobić? No na co czekasz? Idź, bo jeszcze ci ucieknie ten nasz Wybraniec – uśmiechnęła się, gdy z twarzy Astorii nie znikał szok – My z Milicentą sobie poradzimy, tylko nie wracaj sama. Mam nadzieję, że Potter jest choć trochę wychowany i cię odprowadzi – dodała, zamykając siostrę w mocnym uścisku – Powodzenia – szepnęła tak cicho, by tylko ona mogła to usłyszeć.
Astoria stała jeszcze przez chwilę w miejscu, nie dowierzając w scenę, która przed chwilą miała tu miejsce. Czy jej siostra właśnie zaakceptowała fakt, że podobał jej się jeden z najbardziej znienawidzonych przez Ślizgonów Gryfon? Starając się trochę opanować, ruszyła w stronę pubu. Szybko odszukała wzrokiem samotnie siedzącego chłopaka i podeszła cicho. Chyba jej nie usłyszał, bo nadal wpatrywał się w swój do połowy opróżniony kufel piwa.
-Można? – zapytała, wskazując na wolne miejsce obok niego. Ten drgnął zdziwiony, a jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, gdy zorientował się, kto chce się do niego przysiąść. Wpatrywał się w dziewczynę, która obdarzyła go nieśmiałym uśmiechem. Od razu pomyślał o Ginny. Westchnął cicho, chcąc odgonić niechciane myśli. Astoria przygryzła niepewnie wargę, nie zdając sobie sprawy z tego, co aktualnie działo się w głowie siedzącego przed nią Gryfona. W końcu kiwnął głową i podniósł rękę, by złożyć kolejne zamówienie. Zerknął na Ślizgonka, która spoglądała na niego niepewnie. Nadal nie docierał do niego absurd tej sytuacji, ale ciekaw był też, jak to może się potoczyć. Postanowił spróbować zapomnieć.


~*~*~


-Łap tę – rzucił jej jedną z fasolek. Spojrzała na jej niezbyt zachęcający zgniłozielony kolor i postanowiła cisnąć nią w stronę kominka, czym wywołała śmiech Ślizgona.
-Bardzo śmieszne – rzuciła mu wzrok pełen politowania, gdy nadal rechotał, siedząc na dywanie. Położyła się na łóżku, wzdychając ciężko. Przymknęła powieki, mając nadzieję, że głęboki stan przygnębienia, w którym się aktualnie znajdowała, minie.
-Może powiesz, o co tak dokładnie chodzi? – zapytał, mając nadzieję, że przynajmniej teraz Gryfonka powie mu, o co poszło. Godzinę temu wpadła do jego dormitorium zalana łzami i stwierdziła, że Teodor to kretyn. Nie pytając, o co chodzi, wyciągnął swoje zapasy słodyczy i postanowił pleść głupoty, by poprawić jej humor. Swoją drogą ucieszył się, że postanowiła skierować się właśnie do niego, a nie do Ginny czy Pottera.  
-Poszłam do niego, bo ostatnio rzadko się widujemy. Miałam nadzieję, że znajdzie dla mnie czas, zwłaszcza, że mnie szukał, kiedy my…no wiesz – ukryła twarz w dłoniach – Chyba się przeliczyłam, bo odprawił mnie z kwitkiem. Stwierdził, że teraz to on nie ma dla mnie czasu, bo właśnie z chłopakami mieli zamiar pograć w eksplodującego durnia. Wyrzucił mnie ze swojego pokoju, bo wolał grać w karty, rozumiesz? – dodała, płaczliwym głosem. Spojrzał na nią i postanowił, że przemówi Teodorowi do rozumu. Miał przy sobie skarb i mógł go stracić przez swoje fochy. Przez chwilę przeszło mu przez myśl, że to mogłaby być jego okazja. Wreszcie to on miałby szanse u Gryfonki, ale chyba nie potrafił tego zrobić. To jednak był jego przyjaciel i jeśli ma być z Hermioną, to tylko dlatego, że sama go wybierze. Żadnych podstępów i intryg.
-Myślisz, że on wie? – zapytała nagle – O nas.
-Gdyby wiedział, to moja twarz nie byłaby tak piękna – Gryfonka cicho zaśmiała się, słysząc jego słowa. Może jednak uda mu się wyciągnąć ją z dołka? Nagle do ich uszu dobiegło głośne pukanie w szybę. Zdziwieni zwrócili swoje głowy w stronę okna i zauważyli zadbaną sowę. Draco wstał, wpuszczając ją do środka.
-To od mojej matki – powiedział, marszcząc brwi. Od razu rozpoznał ich puchacza. Zręcznie odpiął list i sowa natychmiast wyleciała z pokoju. Przez chwilę przyglądał się wiadomości od matki, jednak rzucił ją na biurko, stwierdzając, że nie ma ochoty na czytanie ckliwych słów napisanych przez Narcyzę.
-Przeczytaj, może to coś ważnego – ponagliła go. Ten wywrócił oczami i złapał za kopertę, wyjmując z niej niezbyt długi list. Dla świętego spokoju postanowił zobaczyć, co jego matka miała do przekazania. Przejechał wzrokiem po kilku pierwszych linijkach, opierając się o biurko. Hermiona w ciszy obserwowała, jak wyraz jego twarzy diametralnie zmienia się z każdą chwilą. Od razu zrozumiała, że musiało stać się coś złego.


~*~*~


Jest i 20 rozdział. Całą historię planuję rozłożyć na 40, tak więc możemy powiedzieć, że jesteśmy na półmetku. Lekko pisało mi się ten rozdział i myślę, że jest całkiem dobry, ale czekam na Wasze opinie. Z dumą chcę napisać, że blog przekroczył 12 tysięcy wyświetleń, co jest dla mnie niesamowitym wynikiem. Naprawdę wszystkim, którzy tu zaglądają, dziękuję. Jak niektórzy zdążyli zauważyć, na bloga wróciła zakładka z datą publikacji kolejnego rozdziału, jednak teraz nie będzie to konkretny dzień, a termin, do którego rozdział powinien się ukazać. To mi da większą swobodę i mam nadzieję, że pomoże mi dotrzymać wszystkich terminów. Gorąco zachęcam Was do komentowania, bo muszę przyznać, że w stosunku do wyświetleń, komentarzy jest naprawdę niewiele, co mnie skłania do myślenia, że coś jest z opowiadaniem nie tak. Zachęcam do dawania mi wskazówek, wtedy z pewnością zarówno Wy, jak i ja będziemy usatysfakcjonowani i myślę, że opowiadanie wiele na tym zyska. 
Pozdrawiam ciepło, BlackCape. :)




2 komentarze:

  1. Przepraszam, że dopiero teraz dodaje komentarz. Wcześniej po prostu nie wiedziałam, że dodalas nowy rozdział. On oczywiście jest świetny. Nie przepadam za taką Hermiona w opowiadaniach, ale u cb wszystko się "sprzeda". Może Mionka zaszlaby w ciążę? Chciałabym zobaczyć reakcje Teodora. Nie przejmuj się ilością komentarzy. Pisz chociaż dla jednej osoby. Liczę, że w następnym tygodniu zobaczę kolejny rozdział.

    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz cudnie. Myślę, że pomysł z ciążą byłby super. Czekam na następny rozdział ;)
    Magda

    OdpowiedzUsuń