~*~*~
Draco leżał, nie
mogąc zmyć ze swojej twarzy głupiego uśmiechu. Patrzył na śpiącą w jego
ramionach Hermionę i już nie mógł przed sobą udawać, że ta nieznośna Gryfonka
nie jest mu obojętna. Uwielbiał ich długie rozmowy, gdy leżeli razem po
kolejnej spędzonej razem nocy. Uwielbiał patrzeć, jak zasypia w jego ramionach,
by wreszcie mógł obserwować jej zastygłą w półuśmiechu twarz i słuchać
równomiernego oddechu szatynki. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ich
niezobowiązujące spotkania do niczego nie prowadzą. Chciał czegoś więcej,
jednak wiedział, że ona mu tego nie może dać. Zostały mu więc jedynie ich
momenty sam na sam, które były ich dobrze skrywanym sekretem. Nie mógłby z tego
zrezygnować, chociaż wiedział, że postępuje źle. Desperacko pragnął kontaktu z
Hermioną i wiedział, że było to egoistyczne, ale już taki był, tego nie mógł
zmienić. Jednak ile to mogło jeszcze trwać? Spotykają się od kilku tygodni,
Teodor nadal o niczym nie wie, czy tak miało być już zawsze? Musiał przyznać,
że nie pasowało mu bycie tym drugim, ale już nawet przestał o tym wspominać, bo
zawsze kończyło się to kłótnią. Hermiona zapewniała, że to koniec ich spotkań,
że to nie fair wobec Teodora, i że ich relacja nic nie znaczy.
-Witamy wśród żywych – uśmiechnął się, gdy
zauważył, że powieki szatynki zaczynają się unosić.
-Długo spałam? – zapytała, przeciągając
się.
-Dwie godziny – odpowiedział, zerkając na
swój zegarek – Dochodzi 20.
-Muszę się zbierać. Nie napisałam jeszcze
eseju dla Vector – wstała, zbierając z podłogi swoje ubrania, które kolejno
zaczęła na siebie zakładać. Draco przez chwilę obserwował ją w milczeniu,
myśląc o uczuciach, jakimi darzy Gryfonkę. Skoro sam zdołał przyznać się do
tego, że coś do niej czuje, to wiedział, że nie może tego zepsuć i czekać, aż
samo się rozwiąże.
-Masz czas w piątek? – zapytał nagle.
-Wieczorem jestem umówiona z Teodorem, ale
wcześniej nic nie robię – odpowiedziała, zapinając guziki koszuli.
-Nie chodzi mi o sex – wywrócił oczami.
Gryfonka na chwilę zaprzestała swojej czynności, patrząc na niego z
niezrozumieniem – Chciałem wyciągnąć cię na randkę – powiedział najnormalniej
jak tylko potrafił, nie dając po sobie poznać, jak bardzo stresuje się jej
odpowiedzią.
-Draco… - zaczęła cichym głosem – Jesteśmy
tylko przyjaciółmi.
-Czyli z każdym przyjacielem chodzić do
łóżka? – zapytał zjadliwie – W takim razie żałuję, że nie zaprzyjaźniliśmy się
wcześniej. Wiele mnie ominęło – dodał, wstając i zakładając bokserki.
-Nie mów tak – powiedziała, nie patrząc na
niego. Aktualnie miał gdzieś to, że sprawia jej przykrość.
-To przyznaj, że coś do mnie czujesz. Nie
jestem ci obojętny, prawa? – zapytał, robiąc kilka kroków w jej stronę.
-Jestem z Teodorem – wreszcie zdobyła się
na to, by spojrzeć mu w oczy, starając się brzmieć tak pewnie, jak tylko może.
-Jedno nie wyklucza drugiego – drążył.
-Muszę już iść – odwróciła się, kierując
się do wyjścia. Wiedziała, że ucieka, ale bała się tej rozmowy, zwłaszcza
dlatego, że Malfoy miał dużo racji.
-Do następnego razu – usłyszała za swoimi
plecami. Oczy lekko jej się zaszkliły.
-Nie będzie następnego razu – nie
wiedziała, czy mówi to do siebie, czy do niego.
-Zawsze to powtarzasz. I zawsze wracasz –
postanowiła już nie odpowiadać. Szybko wyszła z Pokoju Życzeń. Gdy wreszcie
znalazła się na korytarzu, oparła się o ścianę, powoli zsuwając się na ziemię.
Pozwoliła kilku łzom spłynąć po jej policzkach, jednak chwilę później
gwałtownym ruchem je otarła. Rozejrzała się dookoła i upewniwszy się, że nikt
jej nie widział, ruszyła do swojego dormitorium. Wiedziała, że Malfoy ma rację.
Zawsze do niego wracała. Nie potrafiła mu się postawić. Wiza nocy spędzonej w
jego ramionach była zbyt kusząca, by mogła się temu oprzeć. Sama już nie
wiedziała, co ma myśleć. Czy czuła coś do niego? Nawet jeśli, to panicznie bała
się do tego przyznać. Nie miała odwagi powiedzieć, że za każdym razem wracała
do niego nie dla tych upojnych chwil, ale dla długich rozmów, które
przeprowadzali, będąc w swoich objęciach. To było chyba najbardziej nie w
porządku. Miała Teodora, który był kochający i oddany, którego uczucie
odwzajemniała. Miała zamiar spędzić z nim resztę życia. Zapewniała się, że
Malfoy był jedynie odskocznią od codzienności, jednak czy już zawsze będzie
tego potrzebowała?
~*~*~
Siedziała
w swoim pokoju, kończąc esej z numerologii, gdy do jej uszu dobiegło ciche
pukanie. Wstała, przeciągając się i skierowała się do drzwi.
-Można? – usłyszała, gdy tylko pociągnęła
za klamkę – Mam wejściowe – Ginny wskazała na stos łakoci, który spoczywał w
jej rękach.
-Jasne, wejdź – zaprosiła przyjaciółkę do
środka, szybko ogarniając pokój – Coś się stało? – zapytała, rzucając okiem na
młodą Weasley, która sprawiała wrażenie nieco przybitej.
-Postanowiłam dać drugą szansę Dean’owi –
westchnęła, rzucając się na łóżko.
-Nie wyglądasz na zbyt szczęśliwą –
zauważyła Hermiona, siadając obok przyjaciółki.
-Rozmawiałam dziś z Harry’m – szatynka od
razu zrozumiała, czemu Ginny ma taki ponury nastrój.
-I jak to przyjął? – zapytała. Wiedziała,
że musiało mu być ciężko. Nadal kochał Ginny, która teraz była z Dean’em.
Będzie musiał znosić ich widok razem przez najbliższy rok, co na pewno nie
będzie przyjemne.
-Starał się tego nie okazywać, ale był
zdenerwowany.
-Przejdzie mu – zapewniła przyjaciółkę.
-Poszedł spotkać się z Ronem – Hermiona
wiedziała, co Ginny chciała przez to powiedzieć. Zawsze, gdy Harry miał jakiś
problem, rozmawiał z Ronem. Musiało mu być ciężko, skoro pofatygował się aż do
Londynu.
-Spotkałam dziś Teodora, szukał cię –
powiedziała, chcąc zmienić temat.
-Nie znalazł – szatynka westchnęła, kładąc
się obok przyjaciółki.
-Byłaś z nim, prawda? – Ginny nadal trudno
było się uporać z myślą, że Hermionę i Malfoy’a może coś łączyć. Panna Granger
kiwnęła głową, jednak chwilę później przytaknęła, wiedząc, że rudowłosa na nią
nie patrzy.
-Co w nim takiego jest?
-Sama nie wiem, Ginny. Codziennie obiecuję
sobie, że to zakończę, ale po prostu nie potrafię – powiedziała, chowając twarz
w rękach.
-Czujesz coś do niego? – zapytała,
odwracając głowę w jej stronę.
-Nie wiem – powtórzyła.
-Na pewno. Gdyby tak nie było, to nie
oszukiwałabyś Teodora. Powinnaś wybrać, nie możesz mieć ich obu – powiedziała
Ginny, łapiąc jedną z czekoladowych żab.
-Teodor jest cudowny, naprawdę go kocham…
– zaczęła Hermiona, jednak nie dane jej było skończyć.
-Skoro on jest tak cudowny, to dlaczego
zaczęłaś spotykać się z Malfoy’em? Gdybyś uważała to za pijacki błąd, to nie
powtórzyłabyś tego tyle razy – drążyła Ginny.
-Wiem, Gin – westchnęła.
-Ja tylko chcę ci pomóc. Mając Teodora nie
powinnaś poczuć czegoś do kogoś innego, a nagle pojawia się taki Malfoy i
potrafi ci zawrócić w głowie. Może w takim razie to, co czujesz do Teodora
wcale nie jest tak prawdziwe? – Hermiona zastanowiła się chwilę nad jej
słowami. Czy to możliwe, żeby miała rację? Chcąc, nie chcąc musiała przyznać,
że Malfoy nie był jej obojętny. Czy to oznaczało, że jej uczucie do Teodora
wcale nie było tak silne, jak myślała?
-Muszę od tego wszystkiego odpocząć –
powiedziała, podnosząc się z miejsca – Lepiej powiedz, co w domu. Jak się
trzyma twoja mama?
-Nadal stara się ściągnąć Charlie’go, ale
on się upiera, że nie potrzebuje wolnego – Ginny wzruszyła ramionami.
-I już coś wiadomo o jego wypadku? –
zapytała Hermiona, spoglądając na przyjaciółkę.
-Charlie napisał, że to był jego błąd. Nie
sprawdzał lin dostatecznie często i pewnego dnia nie zdołały utrzymać smoka,
ale mama nie da sobie nic wytłumaczyć. Nadal uważa, że to był zamach na
Charlie’go, i że ma natychmiast wrócić do domu – powiedziała, wywracając
oczami. Szatynka spojrzała na nią z uśmiechem. Musiała przyznać, że tęskniła za
całą rodziną Weasley’ów, których kochała jak własną rodzinę.
~*~*~
Harry
siedział w domu Rona, rozglądając się po pomieszczeniu. Siedział w salonie,
czekając na przyjaciela, który poszedł na dół, by zamknąć sklep. Wstał,
podchodząc do komody, na której stało kilka zdjęć. Większość z nich
przedstawiała jego, Rona i Hermionę. Stał tak przez chwilę, zdając sobie sprawę
z tego, jak tęsknił za tymi czasami. Chociaż wciąż żyli w strachu przed
Voldemortem, to mieli siebie. Ich przyjaźń była niezniszczalna. Teraz Hermiona
i Ron się do siebie, a on sam rzadko miał okazję porozmawiać z przyjacielem.
Spojrzał na ostatnie ze zdjęć, na którym była cała rodzina Weasley’ów. Wojna
zdecydowanie najbardziej odbiła się właśnie na nich. Wielką niesprawiedliwością
było, że ludzi takich, jak oni, spotkały największe krzywdy. Pochłonięty
myślami nie zauważył, gdy Ron pojawił się obok niego.
-Mama zaprasza cię na święta – powiedział,
widząc, że Harry patrzy na jego rodzinne zdjęcie.
-Nie chcę niczego utrudniać Ginny.
Hermiona zaproponowała, żebym pojechał z nią do Australii – spojrzał na
przyjaciela przepraszająco.
-Nie ma sprawy. Co u niej? – zapytał,
obrzucając bruneta uważnym wzrokiem.
-Dobrze układa jej się z Nott’em –
odpowiedział wymijająco.
-Możesz mi powiedzieć prawdę, dam sobie
radę – Ron usiadł na fotelu, upijając łyk soku dyniowego. Harry spojrzał na
niego, najwyraźniej oceniając, czy faktycznie może mu o wszystkim opowiedzieć,
jednak szybko zganił się za takie myślenie. W końcu byli przyjaciółmi i nic
tego nie zmieni.
-Nie wiem, co się
z nią ostatnio dzieje – wyrzucił z siebie – Zdradza Nott’a – dodał, patrząc
badawczo na przyjaciela, by sprawdzić, jak zareaguje. Do tej pory nie wiedział,
co nim kierowało, gdy postanowił zerwać z Hermioną i wyjechać.
-Z kim? – zapytał, odwracając wzrok, byle
nie musieć patrzeć na Harry’ego.
-Z Malfoy’em – Gryfon ze zdziwieniem
spostrzegł, że Rona nie ruszyła ta wiadomość.
-Cieszę się, że ruszyła naprzód – wstał,
podchodząc do okna, stając plecami do przyjaciela. Przymknął oczy i odetchnął
głęboko.
-I to tyle? Nic więcej nie masz na ten
temat do powiedzenia? – zdenerwował się brunet.
-A co mam powiedzieć? Że za każdym razem,
gdy myślę, że ona jest z innym, to mam ochotę go zabić? Że to ja chciałbym być
teraz przy niej? Nadal ją kocham, Harry, ale tak jest lepiej – Ron ponownie
zajął swoje miejsce w fotelu.
-Dlaczego wyjechałeś? – zapytał, chociaż
doskonale wiedział, że mu nie odpowie. Wiele razy zadawał to pytanie i za
każdym razem był zbywany w najprostszy sposób.
-Nie mogę ci powiedzieć – Ron odwrócił
wzrok, umieszczając go na jednym ze zdjęć przestawiającym ich trójkę.
-Nigdy nie mieliśmy przed sobą sekretów –
powiedział zbolałbym tonem.
-Tu nie chodzi o ciebie, a o Hermionę. Jeśli
ona dowie się, że ty wiesz, to cię znienawidzi za to, że jej nie powiedziałeś,
a tego chyba nie chcesz – zauważył. Harry już nic na to nie odpowiedział.
-Zaufaj mi, wszystko się ułoży – Ron
uśmiechnął się pokrzepiająco do przyjaciela – Dlaczego chciałeś się dziś tak
pilnie spotkać? – zapytał, chcąc zmienić temat.
-Ginny wróciła do Dean’a – westchnął
ciężko.
-Nigdy go nie lubiłem – rudzielec
wykrzywił twarz w grymasie – Jak sobie radzisz?
-Nie wiem, jak mam teraz reagować na ich
dwójkę. Staram się ich unikać, ale jest coraz ciężej.
-Powinieneś zapomnieć, pójść naprzód. To
minie, potrzebujesz tylko trochę czasu – powiedział Ron, patrząc na
przyjaciela.
-Tak, jak ty? Łatwo tak wyjechać i uciec
od wszystkiego – nie wiedział, czemu zaczął go atakować. Przecież o nic go nie
obwiniał, nie powinien się na nim wyżywać.
-Nie oczekuję, że to zrozumiesz – rzucił
sucho, obdarzając go niezbyt miłym spojrzeniem.
-Chyba nie chcę próbować – zaśmiał się
ponuro, chcąc rozluźnić atmosferę.
-Jeśli oczekujesz jakiejś rady, to jedyne,
co mogę ci powiedzieć, to żebyś ruszył dalej. Po prostu zapomnij.
Zapomnij. To brzmiało jednocześnie tak
zachęcająco, jak i nierealnie, jednak wiedział, że zrobi wszystko, żeby mu się
to udało.
~*~*~
Fabien
krzątał się po sklepie, robiąc ostatnie porządki przed zamknięciem, gdy do jego
uszu dotarł dźwięk dzwonka, który sygnalizował nadejście klienta.
-Już zamknięte – zaczął, jednak, gdy
zobaczył, kto wszedł, stracił rezon – Angelina? Co ty tu robisz? – zapytał zdziwiony.
Ostatnio nie miał okazji jej widzieć, był pewien, że George zakończył związek z
byłą dziewczyną.
-Przyszłam do George’a – zaśmiała się,
widząc zdziwioną minę Francuza – O, chyba idzie.
-Już jesteś? Idź na górę, zaraz przyjdę,
tylko pomogę Fabienowi zamknąć sklep – powiedział, rzucając przyjacielowi porozumiewawcze
spojrzenie.
-Na pewno dobrze robisz? Byłem pewien, że
z nią skończyłeś – zaczął szatyn, gdy tylko Angelina znikła na szczycie
schodów.
-Nie wtrącaj się – odburknął w odpowiedzi.
-A Tracey? Wyglądacie na szczęśliwych –
drążył temat.
-Zajmij się swoim życiem, okej? – George nie
wytrzymał. Rzucił mu wzbudzone spojrzenie i odłożył karton, który trzymał w
rękach – Chyba do ciebie – wskazał ręką na okno, przez które widać było grupę
dziewczyn. Fabien westchnął jedynie i zrezygnowany ruszył w kierunku drzwi.
Usłyszał kroki George’a i był pewien, że z tego nie wyniknie nic dobrego.
-Co jest z tymi ludźmi? Czy tak trudno
dotrzymać wierności? – powiedział sam do siebie, kręcąc głową.
-Właśnie przechodziłyśmy tędy i postanowiłyśmy,
że wpadniemy – zaczęła Dafne, gdy tylko Francuz przekroczył próg sklepu. Ten
spojrzał na nie niewyraźnie. Nie wierzył im ani trochę, zwłaszcza, że Ślizgonki
nachodziły go średnio trzy razy tygodniowo.
-Jest już trochę późno. W Hogwarcie nie
obowiązuje jakaś cisza nocna? – zapytał, patrząc na zegarek. Dochodziła 22 i
musiał przyznać, że był już dosyć zmęczony, nie miał ochoty po raz kolejny być
ofiarą nieudolnych zalotów przemądrzałych Ślizgonek.
-Właśnie wracamy, wpadłyśmy tylko na
chwilę – rzuciła Milicenta, która chyba jako jedyna wyczuła, że Fabien nie
chciał spędzać z nimi czasu.
-Właśnie miałam to powiedzieć – powiedziała
Dafne, gromiąc przyjaciółkę wzrokiem – Pewnie będziemy w Hogsmeade w sobotę,
możemy wpaść jak chcesz – uśmiechnęła się zalotnie.
-Zapraszam – westchnął ciężko i wrócił do
sklepu, marząc jedynie o ciepłym i wygodnym łóżku.
-Nie musiałaś robić ze mnie idiotki –
warknęła blondynka, gdy tylko zostały same.
-Nie to miałam na myśli – powiedziała
cicho Ślizgonka. Dafne zignorowała jej słowa, rozpoczynając swoją tyradę na
temat Fabiena. Była pewna, że podoba się przystojnemu Francuzowi i przechwalała
się, że z końcem listopada zapewne będą już najgorętszą parą w promieniu
kilkuset kilometrów. Mijały właśnie Pub pod Trzema Miotłami, gdy Astoria
zatrzymała się gwałtownie. Blondynka spojrzała na nią z uniesionymi brwiami.
-A tobie co się dzieje? – zapytała, chyba
zła, że ktoś jej przerwał.
-Mamy jeszcze trochę czasu, możemy wpaść
na kremowe piwo – uśmiechnęła się nerwowo.
-I z tym nie ma nic wspólnego fakt, że
zauważyłaś Pottera przy jednym ze stolików? – powiedziała znudzona
-Co? O czym ty… Skąd wiesz? – Astoria
nagle zrobiła się cała czerwona. Była pewna, że dobrze skrywa fakt, że podoba
jej się jeden z najsławniejszych Gryfonów. Co za wstyd!
-Chociaż ty nie rób ze mnie idiotki. Znam
cię lepiej niż ktokolwiek inny, przede mną nic nie ukryjesz. Już dawno
zauważyłam, jak wodzisz za nim wzrokiem, ale miałam nadzieję, że ci to minie –
wzruszyła ramionami, oglądając swoje idealnie wypielęgnowane paznokcie.
-I mówisz to tak spokojnie? – zdziwiła się.
Myślała, że gdy tylko jej siostra się o tym dowie, to będzie wściekła, jednak
nie spodziewała się, że przyjmie to ze stoickim spokojem.
-A co mogę zrobić? No na co czekasz? Idź,
bo jeszcze ci ucieknie ten nasz Wybraniec – uśmiechnęła się, gdy z twarzy Astorii
nie znikał szok – My z Milicentą sobie poradzimy, tylko nie wracaj sama. Mam
nadzieję, że Potter jest choć trochę wychowany i cię odprowadzi – dodała,
zamykając siostrę w mocnym uścisku – Powodzenia – szepnęła tak cicho, by tylko
ona mogła to usłyszeć.
Astoria stała jeszcze przez chwilę w
miejscu, nie dowierzając w scenę, która przed chwilą miała tu miejsce. Czy jej
siostra właśnie zaakceptowała fakt, że podobał jej się jeden z najbardziej
znienawidzonych przez Ślizgonów Gryfon? Starając się trochę opanować, ruszyła w
stronę pubu. Szybko odszukała wzrokiem samotnie siedzącego chłopaka i podeszła
cicho. Chyba jej nie usłyszał, bo nadal wpatrywał się w swój do połowy
opróżniony kufel piwa.
-Można? – zapytała, wskazując na wolne
miejsce obok niego. Ten drgnął zdziwiony, a jego oczy rozszerzyły się jeszcze
bardziej, gdy zorientował się, kto chce się do niego przysiąść. Wpatrywał się w
dziewczynę, która obdarzyła go nieśmiałym uśmiechem. Od razu pomyślał o Ginny.
Westchnął cicho, chcąc odgonić niechciane myśli. Astoria przygryzła niepewnie
wargę, nie zdając sobie sprawy z tego, co aktualnie działo się w głowie
siedzącego przed nią Gryfona. W końcu kiwnął głową i podniósł rękę, by złożyć
kolejne zamówienie. Zerknął na Ślizgonka, która spoglądała na niego niepewnie.
Nadal nie docierał do niego absurd tej sytuacji, ale ciekaw był też, jak to
może się potoczyć. Postanowił spróbować zapomnieć.
~*~*~
-Łap tę – rzucił jej jedną z fasolek.
Spojrzała na jej niezbyt zachęcający zgniłozielony kolor i postanowiła cisnąć
nią w stronę kominka, czym wywołała śmiech Ślizgona.
-Bardzo śmieszne – rzuciła mu wzrok pełen
politowania, gdy nadal rechotał, siedząc na dywanie. Położyła się na łóżku,
wzdychając ciężko. Przymknęła powieki, mając nadzieję, że głęboki stan
przygnębienia, w którym się aktualnie znajdowała, minie.
-Może powiesz, o co tak dokładnie chodzi? –
zapytał, mając nadzieję, że przynajmniej teraz Gryfonka powie mu, o co poszło.
Godzinę temu wpadła do jego dormitorium zalana łzami i stwierdziła, że Teodor
to kretyn. Nie pytając, o co chodzi, wyciągnął swoje zapasy słodyczy i
postanowił pleść głupoty, by poprawić jej humor. Swoją drogą ucieszył się, że
postanowiła skierować się właśnie do niego, a nie do Ginny czy Pottera.
-Poszłam do niego, bo ostatnio rzadko się
widujemy. Miałam nadzieję, że znajdzie dla mnie czas, zwłaszcza, że mnie
szukał, kiedy my…no wiesz – ukryła twarz w dłoniach – Chyba się przeliczyłam,
bo odprawił mnie z kwitkiem. Stwierdził, że teraz to on nie ma dla mnie czasu,
bo właśnie z chłopakami mieli zamiar pograć w eksplodującego durnia. Wyrzucił
mnie ze swojego pokoju, bo wolał grać w karty, rozumiesz? – dodała, płaczliwym
głosem. Spojrzał na nią i postanowił, że przemówi Teodorowi do rozumu. Miał
przy sobie skarb i mógł go stracić przez swoje fochy. Przez chwilę przeszło mu
przez myśl, że to mogłaby być jego okazja. Wreszcie to on miałby szanse u
Gryfonki, ale chyba nie potrafił tego zrobić. To jednak był jego przyjaciel i
jeśli ma być z Hermioną, to tylko dlatego, że sama go wybierze. Żadnych
podstępów i intryg.
-Myślisz, że on wie? – zapytała nagle – O nas.
-Gdyby wiedział, to moja twarz nie byłaby
tak piękna – Gryfonka cicho zaśmiała się, słysząc jego słowa. Może jednak uda
mu się wyciągnąć ją z dołka? Nagle do ich uszu dobiegło głośne pukanie w szybę.
Zdziwieni zwrócili swoje głowy w stronę okna i zauważyli zadbaną sowę. Draco
wstał, wpuszczając ją do środka.
-To od mojej matki – powiedział, marszcząc
brwi. Od razu rozpoznał ich puchacza. Zręcznie odpiął list i sowa natychmiast wyleciała
z pokoju. Przez chwilę przyglądał się wiadomości od matki, jednak rzucił ją na
biurko, stwierdzając, że nie ma ochoty na czytanie ckliwych słów napisanych
przez Narcyzę.
-Przeczytaj, może to coś ważnego –
ponagliła go. Ten wywrócił oczami i złapał za kopertę, wyjmując z niej niezbyt
długi list. Dla świętego spokoju postanowił zobaczyć, co jego matka miała do
przekazania. Przejechał wzrokiem po kilku pierwszych linijkach, opierając się o
biurko. Hermiona w ciszy obserwowała, jak wyraz jego twarzy diametralnie
zmienia się z każdą chwilą. Od razu zrozumiała, że musiało stać się coś złego.
~*~*~
Jest i 20 rozdział. Całą historię planuję rozłożyć na 40, tak więc możemy powiedzieć, że jesteśmy na półmetku. Lekko pisało mi się ten rozdział i myślę, że jest całkiem dobry, ale czekam na Wasze opinie. Z dumą chcę napisać, że blog przekroczył 12 tysięcy wyświetleń, co jest dla mnie niesamowitym wynikiem. Naprawdę wszystkim, którzy tu zaglądają, dziękuję. Jak niektórzy zdążyli zauważyć, na bloga wróciła zakładka z datą publikacji kolejnego rozdziału, jednak teraz nie będzie to konkretny dzień, a termin, do którego rozdział powinien się ukazać. To mi da większą swobodę i mam nadzieję, że pomoże mi dotrzymać wszystkich terminów. Gorąco zachęcam Was do komentowania, bo muszę przyznać, że w stosunku do wyświetleń, komentarzy jest naprawdę niewiele, co mnie skłania do myślenia, że coś jest z opowiadaniem nie tak. Zachęcam do dawania mi wskazówek, wtedy z pewnością zarówno Wy, jak i ja będziemy usatysfakcjonowani i myślę, że opowiadanie wiele na tym zyska.
Pozdrawiam ciepło, BlackCape. :)
Przepraszam, że dopiero teraz dodaje komentarz. Wcześniej po prostu nie wiedziałam, że dodalas nowy rozdział. On oczywiście jest świetny. Nie przepadam za taką Hermiona w opowiadaniach, ale u cb wszystko się "sprzeda". Może Mionka zaszlaby w ciążę? Chciałabym zobaczyć reakcje Teodora. Nie przejmuj się ilością komentarzy. Pisz chociaż dla jednej osoby. Liczę, że w następnym tygodniu zobaczę kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńDo następnego :*
Piszesz cudnie. Myślę, że pomysł z ciążą byłby super. Czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńMagda