~*~*~
Hermiona siedziała w Pubie pod Trzema Miotłami, raz po raz upijając odrobinę kremowego
piwa ze swojego kufla. Co chwilę rzucała zniecierpliwione spojrzenia w stronę
drzwi. Nienawidziła niepunktualności i wiedziała, że jej przyjaciel doskonale
zdawał sobie z tego sprawę, jednak mimo to i tak zmuszał ją do czekania na
siebie. W końcu, gdy do gospody weszło kilku ludzi, wśród nich dostrzegła
Fabiena. Pomachała mu, by ją zauważyć.
-Cześć, przepraszam, że musiałaś tyle
czekać, George uparł się, żeby rozpakować nową dostawę – wytłumaczył,
obdarzając ją przy tym zniewalającym uśmiechem.
-Daruj sobie te sztuczki, wiesz, że na
mnie nie działają – powiedziała, dając mu pstryczka w nos.
-Zawsze można próbować – wzruszył
ramionami, po raz kolejny szczerząc zęby – Zamawiałaś już? – zapytał, wskazując
na kremowe piwo znajdujące się przed nią.
-Tak, musiałam sobie jakoś urozmaicić
oczekiwanie na ciebie – Francuz wywrócił oczami, słysząc kąśliwą uwagę
przyjaciółki.
-Zamówię kolejne, może cię to chociaż
trochę rozluźni – rzucił, na co Hermiona pokazała mu język. Widząc to zaśmiał
się, kręcąc głową z politowaniem. Kilka minut później wrócił, niosąc dwa kufle
wyśmienitego trunku.
-Więc dlaczego chciałaś się spotkać? –
zapytał prosto z mostu, patrząc na szatynkę z zainteresowaniem.
-Muszę mieć jakiś powód, żeby chcieć
pogadać z przyjacielem? – zdziwiła się, odwracając wzrok.
-Mnie nie oszukasz, znam cię nie od dziś.
Jakbyś chciała pogadać, to przyszłabyś w weekend, a nie dziś. O coś musi ci
chodzić, skoro chciałaś się dziś spotkać, więc mów i nie wciskaj mi tu lepiej
kitu – spojrzał na nią, zwężając podejrzliwie oczy i grożąc palcem. Wyglądałoby
to bardziej dramatycznie, gdyby nie nieudolnie skrywany uśmiech.
-No dobra, dobra, masz mnie, poddaję się –
uniosła ręce do góry w poddańczym geście – Pansy prosiła, żebym wypytała cię o
George’a. Martwi się, że nie myśli o Tracey poważnie – wyjaśniła
-Sam chciałbym wiedzieć, jakie on ma
zamiary – westchnął cicho, co wywołało zdziwienie u Gryfonki – Czasami odwiedza
go Angelina – dodał, patrząc na przyjaciółkę smutno.
-Sądzisz, że gra na dwa fronty? Trochę to
do niego nie podobne – powiedziała, upijając trochę kremowego piwa.
-Mam wrażenie, że naprawdę coś czuje do
Tracey. Zachowuje się tak, jakby kompletnie stracił dla niej głowę. Wydaje mi się,
że po prostu się tego boi – uśmiechnął się blado.
-Czego miałby się bać? – zapytała, unosząc
brwi.
-Bycia szczęśliwym. Nadal myśli o Fredzie,
obwinia się o jego śmierć. Będąc z Angeliną, razem pogrążają się w tym bólu.
Przy Tracey pozwala sobie o tym wszystkim zapomnieć, ale chyba nie jest jeszcze
na to gotowy. Woli to rozpamiętywać – wytłumaczył.
-I to wszystko to twoje rozmyślenia? –
zdziwiła się.
-Jestem dobrym obserwatorem i słuchaczem –
uśmiechnął się – W każdym razie możesz uspokoić Pansy, od czasu poznania
Tracey, Angelina pojawia się u nas coraz rzadziej.
-Pasują do siebie – powiedziała po chwili
milczenia – Tracey i George. Myślę, że to ma szansę wypalić.
-To teraz mów, co tobie leży na sercu –
zmienił temat, patrząc jak wyraz twarzy Gryfonki diametralnie się zmienia.
Spojrzała na niego pytającym wzrokiem – Nie udawaj, widzę, że coś się stało.
Już ci mówiłem, znam cię nie od dziś -
wyszczerzył zęby.
-Zawaliłam sprawę – westchnęła,
opuszczając wzrok – Chyba niszczę swój związek – mając w odpowiedzi jedynie
milczenie, kontynuowała, nachylając się w stronę Francuza, by inni goście
gospody nie mogli usłyszeć ich rozmowy – Zdradziłam Teodora – słysząc to Fabien
zakrztusił się kremowym piwem.
-Co proszę? – zapytał głupio.
-Przespałam się z Malfoy’em – wyszeptała,
chowając twarz w dłoniach.
-Z Malfoy’em? – chłopak spojrzał na nią z
nieodgadnioną miną – Teodor wie?
-Nie, uzgodniliśmy, że nikt nie może się
dowiedzieć – pokręciła z zażenowaniem głową – Oczywiście nie muszę mówić, że
liczę na twoją dyskrecję.
-Buzia na kłódkę – zaśmiał się, zasuwając
usta – A ty i Malfoy to coś poważniejszego? – zapytał, uśmiechając się dziwnie.
-Nie, no coś ty. Całą tę sytuację mogę
opisać w dwóch słowach: totalna pomyłka – oburzyła się.
-Dlaczego odnoszę wrażenie, że kłamiesz? –
wyszczerzył zęby.
-Jak możesz się tak śmiać, kiedy mi wali
się życie? – walnęła go w ramię, co wywołało kolejny wybuch śmiechu – No
dobrze, przyznaję, że nie było najgorzej, ale jestem z Teodorem. Szczęśliwa –
powiedziała, podkreślając ostatnie słowo.
-Pasujecie do siebie – poruszył
sugestywnie brwiami.
-Ej, a co z Teodorem? Już nam nie
kibicujesz?
-Zaczynam myśleć, że to nie to. Powinnaś
być z kimś, kto dotrzyma ci kroku. Teodor jest zbyt cichy, niedługo życie z
tobą zacznie go przytłaczać – wytłumaczył, poważniejąc. Speszona Hermiona
odwróciła wzrok.
-I myślisz, że Malfoy byłby odpowiedni?
Uwierz mi, że to był jednorazowy wyskok, pomyłka, która, mam nadzieję, obejdzie
się bez echa – powiedziała, tym samym kończąc rozmowę.
~*~*~
Teodor
szedł korytarzem, wracając od profesor McGonnagall, u której zarezerwował
boisko na jutrzejszy trening. Najbliższy mecz z Krukonami zbliżał się wielkimi
krokami, więc musieli wziąć się do roboty. Sam bardzo wierzył w ich wygraną,
jednak zdawał sobie sprawę z tego, że wiara w drużynę to nie wszystko. Musieli
trenować, zwłaszcza, że w drużynie pojawiło się kilku nowych zawodników, dla
których koniecznością była nauka ich techniki. Pomimo tego uważał, że w tym
roku mają wielkie szanse na zdobycie pucharu. Oczywiście wiedział, że
Gryffindor też ma całkiem dobrą drużynę, jednak postanowił, że w tym ostatnim
roku pokaże wszystkim, że jest dobrym kapitanem i poprowadzi Slytherin do
zwycięstwa. Jego rozmyślania zostały przerwane, gdy dotarł do kamiennej ściany.
Wypowiedział hasło i chwilę potem znalazł się w Pokoju Wspólnym. Zauważył kilku
znajomych na ich ulubionych kanapach, jednak skierował się do swojego
dormitorium. Otworzył drzwi i jego oczom ukazała się dwójka jego przyjaciół.
-Gdzie byłeś? – zapytał Blaise, zerkając
ze śmiechem na Draco, który w tej chwili rzucał mu ostrzegawcze spojrzenia.
-Zarezerwowałem boisko na jutro –
odpowiedział, siadając na swoim łóżku. Sięgnął po książkę, postanawiając
zignorować zachowanie przyjaciół. Zabini nic nie robił sobie z tego, że ten
chce pogrążyć się w lekturze i nieustannie chichotał, patrząc na Malfoy’a.
-A gdzie Pansy, Blaise? – zapytał
zniecierpliwiony, chcąc jakoś wygonić go z pokoju.
-Poszła do Hogsmeade – wzruszył ramionami.
-Po co? – zdziwił się Nott.
-Po Tracey. Ostatnio tam bez przerwy
przesiaduje i o niczym innym nie myśli Do jutra musi oddać jakiś esej, ale
jeszcze go nie napisała i Pansy chce ją zagonić do nauki – wyjaśnił, kładąc się
na swoim łóżku.
-Może spotkają po drodze Hermionę –
powiedział, odkładając książkę. W takich warunkach i tak niewiele zdoła
przeczytać.
-A co ona tam robi? – do rozmowy wtrącił
się Draco, ignorując dziwne spojrzenie Blaise’a.
-Poszła spotkać się z Fabienem –
odpowiedział – Co jest między wami? – zapytał w końcu, nie mogąc wytrzymać
niecodziennego zachowania przyjaciół.
-Już nie jesteś o niego zazdrosny? – Draco
spojrzał na niego, przeszywając go wzrokiem.
-Nie muszę, ufam jej – rzucił w
odpowiedzi. Malfoy już nie drążył tematu, jedynie ozdabiając swoją twarz
kpiącym uśmiechem.
-Chyba też pójdę do Hogsmeade. Naszła mnie
ochota na kremowe piwo. Idziesz, Malfoy? – powiedział Blaise, podnosząc się z
miejsca. Atmosfera zrobiła się trochę nieciekawa i wiedział, że musi
odseparować Draco od Teodora.
-Jasne – odpowiedział, podchodząc do
drzwi. Ślizgoni pożegnali się i chwilę później już szli korytarzem wiodącym do
wyjścia.
-Stary, co ty odwalasz? – zapytał Zabini,
gdy zostali sami.
-Nie wiem, o co ci chodzi – wzruszył
ramionami, chcąc zbyć przyjaciela.
-Na początku mnie to nawet bawiło, ale
potem zrobiło się dziwnie. To wyglądało jakbyś z nim rywalizował – drążył
Blaise.
-O Granger? – spojrzał na niego jak na
idiotę.
-Sam przyznałeś, że ci się podoba. Serio
chcesz odbić dziewczynę przyjacielowi?
-Nie wiem, rozumiesz? Sam jeszcze nie wiem,
czego chcę – zdenerwował się.
-To odpuść. Teodor to nasz przyjaciel od
wielu lat, nie spieprz tego, nie prowadź jakiś twoich głupich gier, bo zauważ,
że on o niczym nie wie, a ty prowadzisz jeden – zero. Zadowolony? Mówię serio,
stary, skończ to, zanim zrobi się nieciekawie – Draco nieczęsto miał okazję
widzieć Blaise’a w tym stanie. Wiedział, że jest wkurzony, ale rozumiał go.
Przejmował się Nott’em. Stał w przez chwilę miejscu, gdy nagle zauważył, że
jest sam. Rozejrzał się i dostrzegł Zabiniego na końcu korytarza.
-Ej, gdzie idziesz? – zawołał za nim.
-Nie żartowałem, idę do Hogsmeade.
Idziesz? – usłyszał w odpowiedzi. Zawahał się przez chwilę, bo przecież
kilkanaście minut temu dowiedział się, że najprawdopodobniej właśnie tam
znajduje się teraz Granger. Nie zastanawiając się dłużej przyspieszył kroku, by
dogonić przyjaciela.
~*~*~
-Chyba wolałam jak zanosiłeś mi jedzenie
do łóżka – powiedziała, gdy George postawił przed nią talerz.
-Uwierz mi, też bym to wolał –
odpowiedział, siadając przy stole.
-To czemu siedzimy w kuchni, zamiast leżeć
w sypialni? – zapytała, składając na jego ustach namiętny pocałunek.
-Bo Fabien wyszedł i zostałem w sklepie
tylko ja – uśmiechnął się.
-A szkoda, chętnie bym z nim zamieniła
kilka słów – rzuciła, zabierając się do jedzenia.
-Tak? O czym miałabyś z nim rozmawiać? –
zdziwił się.
-Najpierw powiedziałabym mu, że nie wolno
mu opuszczać sklepu, żebyś mógł spędzać czas ze mną, a nie pilnując interesu –
słowa Tracey wywołały wybuch śmiechu George’a.
-Przecież on tylko tu pracuje, nie jest
moim niewolnikiem – wyszczerzył zęby.
-No i mieszka. To kolejny temat do rozmowy
– dodała po zastanowieniu – Mógłby sprzedać mi kilka twoich brudnych grzechów –
rudzielec nie dał po sobie poznać, jak te słowa go przeraziły. Gdyby tylko
Tracey dowiedziała się o Angelinie, na pewno by z nim zerwała, czego naprawdę
nie chciał. Dzięki niej był po prostu szczęśliwy.
-Idą twoi przyjaciele – powiedział,
wyglądając przez okno. Davis uniosła brwi, gdy zobaczyła Pansy, Blaise’a i
Draco.
-Sprawdzę, o co chodzi – rzuciła i chwilę
później znikła na dole. George chcąc nie chcąc podążył za nią.
-Co wy tu robicie? – zapytała zaskoczona.
-Tracey, do jutra masz oddać esej dla
McGonnagall, pamiętasz? – Pansy od razu przeszła do rzeczy. Słysząc to, Ślizgonka
uderzyła dłonią w czoło.
-Cholera, na śmierć zapomniałam. Miałam go
napisać wczoraj – powiedziała, biegnąc na górę. Po minucie wróciła, trzymając w
ręku torebkę i kurtkę. Podeszła do George’a i złożyła na jego ustach namiętny
pocałunek – Przepraszam, że tak wyszło, ale naprawdę muszę iść – wyszeptała,
patrząc mu w oczy.
-Rozumiem, też kiedyś byłem w szkole –
wyszczerzył zęby.
Po chwili cała czwórka opuściła sklep i
wyszła na ulice Hogsmeade.
-Wpadniemy na kremowe piwo? – zapytał
Blaise, patrząc tęsknie w stronę Pubu pod Trzema Miotłami.
-Wiesz, że nie mamy czasu – powiedziała
Pansy, jednak widząc jego wyraz twarzy, dodała – Ewentualnie możemy wziąć na
drogę.
Gdy wreszcie dotarli do gospody, ich oczom
ukazali się Hermiona i Fabien zajmujący jeden ze stolików w kącie.
-Idźcie się przywitać, a ja zamówię –
zaproponował Zabini. Wszyscy chętnie przystali na tę propozycję.
-Cześć, co tu robicie? – zdziwiła się Gryfonka,
gdy dostrzegła Ślizgonów.
-Przyszliśmy po naszą zgubę – Pansy
znacząco spojrzała na Tracey – I pomyśleliśmy, że wpadniemy na kremowe piwo.
Blaise poszedł zamówić.
-A może się przysiądziecie? – zapytał
Fabien, ignorując Hermionę, która patrzyła na niego spanikowana, kręcąc głową.
-Naprawdę nie możemy, Tracey musi skończyć
na jutro esej – Ślizgonka przewróciła oczami.
-Mam, możemy iść – powiedział uśmiechnięty
Blaise.
-Rozumiem, że Tracy, Pansy i Blaise nie
dadzą rady, ale może chociaż ty, Draco? Hermiona nie będzie musiała wracać sama
– uśmiechnął się Francuz. Malfoy spojrzał na Gryfonkę, która miała minę, jakby
bardzo bolał ją ząb.
-Czemu nie – odpowiedział, przysiadając
się.
-Na pewno nie wracasz z nami? – zapytał
Blaise, patrząc znacząco na blondyna.
-Myślę, że jakoś sobie z Granger poradzimy
– posłał zniewalający uśmiech w stronę dziewczyny, która w tym momencie gromiła
go wzrokiem – Poza tym Teodor chyba będzie mi wdzięczny, że dbam o to, żeby
jego wybranka serca bezpiecznie wróciła do zamku – dodał, patrząc na nią
przenikliwie.
-Jasne, jak wolisz – odpowiedział Ślizgon,
jednak widać było, że nie jest mu to na rękę.
~*~*~
-Zmarzniesz – Ginny drgnęła, gdy usłyszała
za sobą cichy głos. Od godziny siedziała sama na dziedzińcu, starając się uciec
od wszystkich problemów. Spojrzała na Dean’a, który właśnie zdejmował swoją
kurtkę, by chwilę później okryć nią Gryfonkę.
-Dzięki – mruknęła w odpowiedzi.
Westchnęła ciężko, gdy brunet zajął miejsce obok niej.
-O czym tak myślisz? – zapytał,
szturchając ją lekko w ramię.
-Chyba się domyślasz – powiedziała,
smutniejąc.
-Nie musisz się tym zadręczać.
-Myślisz, że ten ból kiedyś zniknie? Że
przestanę go kochać? – spojrzała na niego przeszklonymi oczami.
-Nie, nie sądzę – wyprostował się,
wdychając zimne powietrze – Mi nigdy nie minęło.
-Dean, proszę… - zaczęła, jednak nie dane
było jej skończyć.
-Ginny, to ja cię proszę. Daj mi szansę.
Obiecuję, że wszystko będzie dobrze – wyszeptał, przytulając ją do siebie.
-J-ja nie wiem, czy potrafię – wyszlochała,
wtulając twarz w jego klatkę piersiową.
-Pokochać kogoś innego? – zapytał. Gryfonka
w odpowiedzi kiwnęła głową – Dam ci tyle czasu, ile zechcesz. Będę czekał,
obiecuję – złożył na jej czole delikatny pocałunek i wstał, kierując się do
zamku.
-Dean? – brunet spojrzał na nią pytająco.
Ginny lekko się zawahała, przygryzając wargę – Twoja kurtka – wskazała na swoje
ramiona.
-Oddasz kiedy indziej – odpowiedział,
uśmiechając się smutno.
Gryfonka patrzyła, jak jego sylwetka się
oddalała, w końcu zupełnie znikając. Czy mogła go kiedykolwiek pokochać tak,
jak Harry’ego? Doskonale znała odpowiedź. Bała się, że miłość do Wybrańca nigdy
nie minie, a sama nie zdoła obdarzyć nikogo więcej uczuciem. W takim razie czy
miała prawo dawać Dean’owi jakiekolwiek nadzieje? Wiedziała, że postępuje źle,
ale czy szukanie pocieszenia w czyichś ramionach nie było jej specjalnością?
~*~*~
-Jak mogłeś mi to zrobić? – zapytała Hermiona,
gdy żegnała się z przyjacielem. Draco w tym czasie stał wszedł do Miodowego
Królestwa, chcąc uzupełnić zapasy łakoci.
-Nie możecie się unikać w nieskończoność.
Poza tym Malfoy jakoś nie stawiał oporów, sam chciał zostać – odpowiedział Fabien,
uśmiechając się przymilnie.
-Nie obchodzi mnie, czego on chciał, a
czego nie – powiedziała, patrząc srogo na Francuza.
-Myślę, że rozmowa dobrze wam zrobi,
musicie sobie wyjaśnić parę rzeczy – znów wyszczerzył zęby.
-Ekspert się znalazł – prychnęła pod nosem
– Wszystko już sobie wyjaśniliśmy.
-Nie udawaj, że nie widziałaś tych jego
spojrzeń. Bez przerwy na ciebie zerkał, podobasz mu się – uniósł znacząco brwi.
Hermiona nie wytrzymała i wybuchła śmiechem.
-Ty chyba żartujesz – powiedziała, patrząc
na niego jak na idiotę.
-Mówię całkowicie poważnie. Chyba na mnie
już czas – dodał, wskazując na Draco, który szedł w ich stronę wolnym krokiem.
-Nie myśl, że ci to odpuszczę –
wyszeptała, żegnając się z Fabienem. W odpowiedzi mrugnął do niej wesoło i
odwrócił się, kierując się do domu.
-Wracamy? – zapytał Malfoy, uśmiechając
się szelmowsko na widok Gryfonki, która patrzyła na niego z niewyraźną miną. Kiwnęła
lekko głową i ruszyli w stronę zamku. Aż do czasu wyjścia z Hogsmeade nie
zamienili nawet słowa, pogrążeni we własnych rozmyślaniach. W pewnym momencie
Draco wyjął paczkę ślimaków-gumiaków i zaczął je jeść, specjalnie głośno przy
tym mlaskając. Gryfonka przewróciła oczami i dalej starała się go ignorować.
-Chcesz? – wyciągnął rękę ze słodyczami w
jej stronę. Spojrzała na niego przelotnie i pokręciła głową. Malfoy wzruszył
ramionami, jednak gorączkowo rozmyślał nad tym, jak nakłonić Hermionę do
rozmowy.
-Gadałem dziś z Teodorem – uśmiechnął się
triumfalnie, gdy Gryfonka odwróciła twarz w jego stronę.
-Nic dziwnego, przyjaźnicie się – starała się
nie dać po sobie poznać, że słowa Ślizgona ją zainteresowały. Nieźle ją
denerwowało, że ciągle uśmiecha się w ten irytujący sposób.
-O tobie – dopowiedział, unosząc znacząco
brew. Hermiona spojrzała na niego, nieruchomiejąc. Draco z trudem powstrzymywał
okrzyk satysfakcji – Powiedział, że może ci ufać, co ty na to?
-Powiedział tak, bo to prawda – obdarzyła
go hardym spojrzeniem. Jej słowa wywołały wybuch śmiechu Ślizgona.
-Nie bądź śmieszna.
-O co ci chodzi? – zapytała zdenerwowana.
-O to, że zdradziłaś swojego chłopaka, a
teraz udajesz, że nic się nie stało – powiedział, chwytając ją za ramię.
Gryfonka syknęła cicho, na co ten poluźnił ucisk.
-Może mam mu to wszystko powiedzieć?
Znienawidzi mnie. I ciebie przy okazji też. Nie zależy ci na jego przyjaźni? –
spojrzała mu w oczy, dostrzegając w nich niebezpieczne iskierki.
-Już ci powiedziałem, że ode mnie się tego
nie dowie – powiedział, zwężając oczy. Tylko on wiedział, jak trudno było mu
się powstrzymać przed przyciągnięciem jej do siebie.
-Więc możemy o tym zapomnieć. Teodor nigdy
się nie dowie, a my możemy czuć się bezpieczni, zwłaszcza, że to się nigdy nie
powtórzy – odwróciła wzrok, nie wytrzymując natężenia spojrzenia Ślizgona.
-Jesteś tego taka pewna? – wyszeptał,
wyciskając na jej ustach pożądliwy pocałunek. Przez chwilę mu się poddała,
jednak tak szybko jak namiętność przyszło opamiętanie. Resztkami sił odepchnęła
go od siebie. Spojrzała na niego zszokowana. Jej zdenerwowanie spotęgował fakt,
że Malfoy uśmiechał się triumfalnie. Nie myśląc nad tym, co robi, spoliczkowała
go.
-Nigdy więcej tego nie rób – wycedziła i
szybkim krokiem zmierzyła w stronę zamku.
Draco stał w miejscu, trzymając dłoń na
policzku i patrząc na oddalającą się sylwetkę Gryfonki. W tym momencie nie
myślał o Teodorze. Dla niego liczyło się tylko to, że Hermiona na te kilka
sekund oddała pocałunek. Zrozumiał, że nie odpuści tak łatwo. W tej chwili
postanowił, że Granger będzie jego, czy tego chce, czy nie.
~*~*~
Miał być w niedzielę, jest we wtorek. Byłby w niedzielę, ale wypadło mi kilka spraw, które ostatecznie poskutkowały kolejną chorobą. W każdym razie mam nadzieję, że pozytywnie przyjmiecie nowy rozdział. Czekam na Wasze opinie! ;)
BlackCape.