~*~*~
Z niemałą ulgą spostrzegła, że minęli kawiarnię pani Puddifoot. Nie znosiła tego miejsca. Nawet wtedy, gdy była z Ronem, szerokim łukiem omijali podobne sklepy. Zakochane pary, które afiszują się swoją miłością wszem i wobec, przyprawiały ją o mdłości. Nim zdążyła się obejrzeć, Teodor otwierał jej drzwi do pubu pod Trzema Miotłami. Mijając Ślizgona, obdarzyła go pogodnym uśmiechem, który ten nieśmiało odwzajemnił. Chwilę później podeszła do nich madame Rosmerta, pytając o zamówienie.
-Znów
tu, kochanie? – zapytała, ukazując rząd białych zębów.
-Tak,
nie mogę się oprzeć pokusie, jaką jest kremowe piwo – odpowiedziała ze
śmiechem.
-To
dwa razy, tak? – kobieta spojrzała pytająco na Teodora, który do tej pory
milczał. Napotkał wzrok Rosmerty i kiwnął głową.
-Byłaś
tu wczoraj? – zapytał, gdy już zostali sami.
-Tak,
wpadliśmy tu na chwilę – potwierdziła szatynka.
-Śmy?
-Ja
z Malfoy’em – spojrzał na nią zdziwiony, lecz nic powiedział. Nie wiedział, że
Draco i Hermiona są w aż tak zażyłych stosunkach.
-Proszę,
kremowe piwo razy dwa – znienacka obok ich stolika pojawiła się Rosmerta,
niosąc dwa kufle pysznego napoju. Podziękowali jej i zabrali się za
konsumowanie niezbyt mocnego trunku.
-A
więc?
-Co
więc? – zaskoczona Gryfonka podniosła głowę, spoglądając na Nott’a.
-Jaka
jest twoja historia – wywrócił oczami Ślizgon.
-Aaa,
to – westchnęła – Ron i ja rozstaliśmy się, ale to zapewne już wiesz – kiwnął
potwierdzająco głową, a szatynka kontynuowała – Chociaż chyba nie mogę
powiedzieć, że się rozstaliśmy. To on mnie zostawił. Nadal nie wiem dlaczego.
Używa chyba najbardziej banalnego wyjaśnienia. „Tak będzie dla ciebie lepiej,
zależy mi jedynie na twoim szczęściu”. Chyba nie widział w jakim stanie byłam
po zerwaniu. Trudno to nazwać szczęściem – uśmiechnęła się gorzko – Ale jest
już lepiej. Pogodziłam się z tym, że już nie będziemy razem. Nadal boli, ale
jakoś muszę wytrzymać. Byłam wczoraj u niego i zrozumiałam, że on już nie da
nam szansy. To koniec. Tak po prostu – spojrzała na szatyna, by sprawdzić, czy
słucha, bo podczas jej opowieści nie wydał żadnego dźwięku. Przypatrywał się
jej uważnie, więc mówiła dalej – To jest chore. Jednego dnia jest cudownie,
jesteśmy szczęśliwi, a następnego
przychodzi i zrywa, mówiąc, że nadal mnie kocha, rozumiesz? Skoro nadal mnie
kocha, to czemu się ze mną rozstał? Gdy tylko dowiedziałam się, że ma zamiar
wyjechać, miałam wrażenie, że moje płuca się kurczą, a ja za moment się uduszę.
Najgorsze jest to, że ja nadal coś do niego czuję. Z całego serca chciałabym go
nienawidzić, ale po prostu nie potrafię – spojrzała na Ślizgona oczami pełnymi
łez, lecz nie potrafiła im popłynąć. Musiała być silna. Teodor kiwnął
delikatnie głową i złapał ją za rękę. Ten niewielki gest znaczył dla niej
bardzo wiele. Nott zawsze był bardzo oszczędny w okazywaniu uczuć, więc
wiedziała, że coś takiego było równoznaczne z wyznaniem, że będzie przy niej.
Uśmiechnęła się i odwzajemniła uścisk.
Posiedzieli
w pubie jeszcze godzinę rozmawiając o wszystkim i o niczym. Pytali o to, jak mijały im wakacje, zręcznie
omijając temat Rona. Teodor wyznał, jak przebiegła jego rozprawa oraz
opowiedział o swoich odczuciach, gdy dowiedział się, że został uniewinniony. Gdy
w końcu dotarli do zamku, Ślizgon zaproponował, że ją odprowadzi.
-Nie,
mam do załatwienia jeszcze jedną sprawę – odpowiedziała.
-Jesteś
pewna?
-Tak
– uśmiechnęła się i zrobiła kilka kroków w stronę chłopaka. Gdy znalazła się
już bardzo blisko, wspięła się na palce i musnęła delikatnie ustami policzek
szatyna. Wyszeptała mu jeszcze do ucha ciche „Dziękuję” i wbiegła po schodach.
Nie
zdążyła zauważyć, że Teodor tkwił w osłupieniu jeszcze przez parę chwil, a jego
głowę zaprzątały myśli o idealnie miękkim dotyku ust Gryfonki, jej zapachu i
zmysłowym głosie.
~*~*~
Siedział znudzony w swoim prywatnym
dormitorium od jakiś 20 minut. Ruda Weasley go tu przywlokła i powiedziała,
żeby na nią tu czekał, bo ma ponoć jakąś ważną sprawę. Skoro jest taka ważna,
to czemu od razu mu nie wyjaśniła, o co chodzi? Nigdy nie zrozumie toku
myślenia dziewczyn. Westchnął cicho pod nosem i już miał się podnosić, by opuścić
pokój, gdy nagle drzwi otworzyły się z impetem, a w nich pojawiło się kilkoro
ludzi. Blaise, Pansy, Harry i Ginny zaczęli kolejno wchodzić, a gdy już wszyscy
wygodnie siedzieli, głos zabrała Ruda.
-Ściągnęłam
was wszystkich – zaczęła, lecz ktoś bezczelnie jej przerwał.
-Do
MOJEGO pokoju – wtrącił się zirytowany Draco.
-Aby
przygotować bardzo ważne wydarzenie, jakim są urodziny Hermiony – ciągnęła
niezrażona, ignorując wypowiedź Ślizgona - W tym roku 19 września wypada w
sobotę. Idealnie się składa, bo mamy zamiar – tu spojrzała znacząco na
Harry’ego – zorganizować przyjęcie niespodziankę – dokończyła, a w jej oczach
można było dostrzec szalone iskierki.
-Masz
już coś konkretnego w planach? – zapytała Pansy.
-Myślę,
że Hermiona lepiej czułaby się w gronie kilkunastu bliższych znajomych. Nie
lubi być w centrum uwagi, więc uważamy, że lepszym wyjściem jest zorganizowanie
kameralnego przyjęcia.
-Ile
osób miałoby być na liście gości?
-My
– obszernym ruchem ręki wskazała wszystkich znajdujących się w pokoju – to jest
już 5 osób, z Hermioną 6. Myślałam o Deanie, Seamusie, Lunie, Parvati i
Neville’u – powiedziała, po czym szybko policzywszy na palcach, dodała – 11
osób.
-I
jeszcze Nott – wtrącił się Harry, a jego słowa zdziwiły Ślizgonów.
-Teodor?
– upewniła się Pansy.
-Tak,
z tego co mi powiedziała, można wywnioskować, że się przyjaźnią. A właśnie w
tym momencie są razem w Hogsmeade – westchnął.
-Niezła
jest ta nasza Gryfoneczka – zaśmiał się Blaise.
-Tak
więc 12 osób. Ktoś jeszcze, czy możemy już zamknąć listę gości? – zapytała
Ginny.
-Rudzielca
raczej nie chciałaby widzieć – wtrącił się Draco.
-Może
udałoby nam się jakoś ściągnąć McLagenna, gdyby czuła się trochę samotna –
zaśmiała się Ginny – Myślę, że nie wstrzymywałby się przed przyjazdem.
-Tak
więc listę gości mamy już z głowy – powiedziała Pansy – Musimy wybrać miejsce.
-Pokoje
Wspólne odpadają, jeśli ludzie dowiedzieliby się o przyjęciu, to zaczęliby się
wpraszać. Dormitoria są za małe. Może Pokój
Życzeń? – zaproponował Harry.
-Wow,
nasz Wybraniec zabłysnął. Oczekujesz oklasków, czy możemy kontynuować? –
Zabiniego najwyraźniej nie opuszczał dziś dobry humor. Potter puścił tę uwagę
mimo uszu.
-Tak,
Pokój Życzeń będzie okay – Ginny starała się mówić spokojnie, lecz każdy
widział, że ledwie tłumiła głupi chichot.
-Zostają
zaproszenia, dekoracje i jedzenie.
-Ja
zajmę się zaproszeniami –wtrąciła się ruda.
-Ja
załatwię jedzenie. Mam skrzata w Hogwarcie, więc mogę się z nim dogadać w
sprawie przekąsek – Harry zaproponował, a każdy przyjął tę wiadomość z
zadowoleniem.
-W
takim razie ja i Blaise zajmiemy się dekoracjami. Ostatnio wystrój Pokoju
Życzeń chyba każdemu przypadł do gustu – uśmiechnęła się Pansy.
-A
co ja mam robić? – Draco spojrzał na pozostałych.
Jako
jedyny nie otrzymał żadnego zadania, więc czuł się trochę głupio. Nie czekał
długo na odpowiedz, bo po chwili Zabini pojawił się obok niego, kładąc mu rękę
na ramieniu.
-Ty,
mój drogi, otrzymałeś najważniejszą funkcję – powiedział śmiertelnie poważnym
głosem, na co reszta się delikatnie zaśmiała.
-A
konkretniej? – warknął zirytowany.
-Organizujesz
alkohol – odparł Ślizgon, a jego oczy zaświeciły się radosnym blaskiem.
~*~*~
Szedł powolnym krokiem wzdłuż korytarza
wiodącego do wejścia głównego. Gdy wyłonił się zza rogu, jego oczom ukazał się
Nott, który tępo wpatrywał się w schody. Podszedł do niego i lekko klepnął w
ramie.
-Spetryfikował
cię ktoś czy co?
-C-co?
Aa, nie, zapatrzyłem się – odpowiedział głupio.
-Domyślam
się – mruknął blondyn, lecz po chwili dodał – Widziałeś Granger?
-Poszła
tędy – wskazał ręką schody.
-Dzięki.
A i nie stój tak, bo wyglądasz jak gumochłon – zaśmiał się i wbiegł szybko po
schodach, nim Nott zdążył cokolwiek odpowiedzieć.
Po
kilku minutach w końcu dostrzegł znajomą sylwetkę.
-Granger!
Gryfonka
usłyszała za pierwszym razem i odwróciła się zdziwiona.
-O
co chodzi?
-Napisałaś
już wypracowanie na zielarstwo, prawda? – zapytał.
-Tak
– odpowiedziała, patrząc na niego podejrzliwie – Jeżeli chcesz je spisać, to
nie, nie ma mowy – dodała.
-C-co?
Niee, ja chciałem jedynie, abyś mi pokazała, z których książek korzystałaś.
Byłem w bibliotece, ale nie mogę nic znaleźć.
-No
dobrze – westchnęła – A nie może to chwilę poczekać? Właśnie miałam zamiar
wysłać list.
Spojrzał
na nią i szybko spostrzegł, że nie ma w ręku żadnego zwitka pergaminu.
-A
napisałaś go już? – zapytał, uśmiechając się po ślizgońsku.
Hermiona
już wiedziała, że wygrał. Westchnęła po raz kolejny i zawróciła, kierując się w
stronę biblioteki. Chwilę później dołączył do niej Draco, przybierając na twarz
triumfalny uśmiech.
-Samoużyźniające
się krzewy? – zapytała, chcąc się upewnić. W odpowiedzi kiwnął jedynie głową.
Po
chwili już siedzieli przy stoliku w bibliotece. Hermiona pisała coś na
pergaminie, a on wyszukiwał informacje w książkach wybranych przez szatynkę, by
chwilę później notować to w swoim wypracowaniu. Na początku chciał znaleźć
Gryfonkę, by lekko wypytać o to, co chciałaby dostać na urodziny, a esej dla
profesor Sprout był jedynie wymówką. W sumie, to i tak musiał go napisać, a
jeżeli będzie korzystał z tych pomocy, z których korzystała Granger, to miał
gwarantowaną dobrą ocenę. Gdy miał już ponad połowę wypracowania, postanowił
zabrać się za swój pierwotny cel. Spojrzał na Gryfonkę, a jego uwagę przykuł
srebrny pierścionek.
-Nosisz
srebro? – zagaił rozmowę.
Szatynka
zaskoczona podniosła wzrok. Na początku nie zrozumiała, o co mu chodzi, lecz
gdy podążyła za spojrzeniem Ślizgona, zrozumiała.
-Tak,
co w tym dziwnego? – odpowiedziała.
-Nic,
po prostu myślałem, że jako Gryfonka nosisz tylko złoto. Pansy do niedawna też
nosiła tylko srebro.
-Nigdy
nie myślałam o tym w ten sposób – odparła po namyśleniu – Ale chyba nie
potrafiłabym nosić tylko złota do końca życia.
Po
tych słowach nastąpiła cisza. Przez kilka minut każde było zajęte swoją
czynnością.
-Ładny
– powiedział nagle Ślizgon.
Spojrzała
na niego pytająco, lecz on jedynie wskazał palcem na jej srebrny pierścionek z
diamentem.
-J-ja
już chyba nie powinnam go nosić – powiedziała, a widząc jego niezrozumienie wymalowane
na twarzy, dodała – To jest pierścionek zaręczynowy od Rona – spuściła wzrok, a
Draco już nic więcej nie powiedział. Wiedział, że Weasley to dla niej ciężki
temat.
~*~*~
Szedł bocznymi ścieżkami Pokątnej. Niebo
było szare, jak zwykle o świcie. Ale jemu to pasowało. Oddawało jego nastrój.
Poza tym o tej godzinie ludzie zwykle nie szwendają się po ulicach, a to było
mu bardzo na rękę, bo w tej chwili pragnął być sam. Jego złe samopoczucie było
spowodowane listem, który otrzymał wczorajszego wieczoru. Listu od niej. Listu,
który właśnie ściskał w swojej dłoni. Usiadł na ławce, by po raz kolejny go przeczytać,
lecz znał go już chyba na pamięć. Omiótł spojrzeniem kawałek pergaminu. Idealnie
równe pismo. Prawie jak kaligrafia. Ale nie miał się czemu dziwić, w końcu to
była jego Hermiona. Nie, już nie jego. Uśmiechnął się gorzko i zaczął przesuwać
wzrokiem po liście. Powoli docierała do niego jego treść, a w głowie słyszał
jej głos, który wypowiada słowa zawarte w wiadomości. Wiedział, że było jej
trudno pisać. Wiedział to, bo na pergaminie można było dostrzec kilka śladów po
łzach. Przełknął głośno ślinę na myśl, że po raz kolejny doprowadził ją do
płaczu.
Drogi Ronaldzie,
Zaśmiał
się. Zawsze używała jego pełnego imienia, gdy była na niego zła. Znał ją na
wylot.
Piszę do Ciebie, aby
omówić sprawę naszego domu. Myślę, że najlepszym wyjściem byłoby go sprzedać. Z
tego, co wiem, to mieszkasz razem z George’m w jego domu nad Magicznymi
Dowcipami Weasley’ów.
Zawsze
wszystko wie. Niczego nie da się przed nią ukryć.
Jeśli chcesz jednak zatrzymać
nasze mieszkanie, to zawsze możesz oddać mi połowę jego wartości. Jeśli nie, to
proszę, abyś załatwił wszystkie procedury związane ze sprzedażą. Meble i
wyposażenie również możesz sprzedać. Dom wtedy na pewno zyska na wartości. Co
do moich rzeczy, to mam do Ciebie przeogromną prośbę. Mógłbyś je spakować i wysłać
do moich rodziców. Znasz adres. Zostały tam tylko książki, pamiątki rodzinne i
różne pierdoły. Ciuchy i większość rzeczy mam tu, w Hogwarcie. Jeśli to stanowi
dla Ciebie problem, to nie ma sprawy, napiszę do znajomego, a on się do Ciebie
odezwie.
Byłabym zadowolona, gdybyś szybko odpisał.
Pozdrawiam,
Hermiona
PS. Myślę, że nie
mam już prawa go nosić, więc odsyłam go razem z listem.
Nie
mogła tego napisać bardziej chłodno. Wiedział, że w treści starała się zachować
dystans. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął kopertę. Po raz pierwszy zdecydował
się rozpakować całą jej zawartość, lecz doskonale wiedział, co jeszcze się tam
znajduje. Niewielki srebrny pierścionek z diamentem. Pamiętał, gdy go wybierał.
Tak bardzo obawiał się, że jej się nie spodoba. Pamiętał, gdy zapytał Hermionę,
czy za niego wyjdzie. Pamiętał, gdy otworzył niewielkie czarne pudełeczko.
Pamiętał to uczucie, które mu wtedy towarzyszyło. Pamiętał wyraz jej twarzy,
gdy ujrzała pierścionek. I pamiętał, gdy rzuciła mu się na szyję z płaczem, raz
po raz wypowiadając „tak” łamanym głosem. Przełknął gorzkie łzy. Już nie było
odwrotu. Już nie było szans, by do niego wróciła, więc jedyne, co mu zostało,
to dalsze trwanie w tej iluzji, którą musiał nazywać swoim życiem.
~*~*~
Rozpoczęła się kolacja. Hermiona już
siedziała w na swoim stałym miejscu i zaśmiewała się z opowieści Seamusa. Gdy
już wszyscy mieli się zabierać do jedzenia, usłyszeli donośny głos dyrektorki.
-Zanim
zaczniecie jeść, proszę, abyście mnie wysłuchali. Jako, że pan Ronald Weasley
postanowił opuścić Hogwart i nie kończyć nauki, zwalnia się stanowisko Prefekta
Gryffindoru. Od dziś funkcję tę pełnić będzie pan Dean Thomas. To tyle na dziś,
dziękuję, możecie jeść.
Wszystkie
oczy zwróciły się na czarnoskórego Gryfona, który był po prostu wniebowzięty. Z
uśmiechem odpowiadał na gratulacje kierowane w jego stronę. W końcu każdy
skończył swój posiłek i uczniowie zaczęli wylewać się z Wielkiej Sali. Draco,
Pansy, Blaise i Teodor również postanowili wrócić do Pokoju Wspólnego.
-W
sumie, to idźcie beze mnie – powiedział Nott.
-Nie
wracasz do lochów? – zdziwiła się brunetka.
-Niee,
mam jeszcze ochotę na spacer po błoniach – odparł.
-Jak
wolisz – wzruszył ramionami Zabini.
Teodor
odmachał przyjaciołom na pożegnanie i pogrążył się w poszukiwaniu pewniej
brązowowłosej Gryfonki. W końcu ją dostrzegł. Wchodziła po schodach.
-Hermiona!
– krzyknął.
Odwróciła
się zdziwiona, lecz gdy zobaczyła, przez kogo jest wołana, uśmiechnęła się
przyjaźnie. Chwilę później szatyn do niej podbiegł, odwzajemniając uśmiech.
-O
co chodzi? – zapytała.
-Masz
może ochotę na spacer? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
-W
sumie to czemu nie – odparła, a Ślizgon od razu zaoferował jej swoje ramie, na
co ta zareagowała cichym śmiechem i teatralnie je ujęła. Po chwili zniknęli z
Sali Wejściowej.
-Potter
chyba nie żartował o tej ich przyjaźni – stwierdziła Pansy. Od początku
śledzili poczynania przyjaciela.
-Jemu
zależy chyba nie tylko na przyjaźni – Blaise poruszył sugestywnie brwiami.
-Myślisz,
że podoba mu się Hermiona? – zdziwiła się.
-To
chyba widać – wtrącił się blondyn – Na wszystkich posiłkach wpatruje się jak
opętany w stół Gryffindoru. Na Numerologię biegnie z językiem na brodzie, a
wraca z niej cały w skowronkach. Dodam, że na tej lekcji siedzi z Granger –
zaśmiał się.
-Uhuhu,
ostro go wzięło – zaśmiał się brunet – Myślicie, że będą razem?
-Ja
tam nie widzę przeszkód. Nie musieliby się kryć ze swoim związkiem. Poza tym
Nott stał się taki jakby bardziej otwarty i radosny. Zawsze trochę mnie
irytowała cała ta jego tajemniczość. Mają moje błogosławieństwo – stwierdziła
Pansy.
Chłopcy
już nic więcej nie powiedzieli. Im też nie przeszkadzałby związek Teodora i
Hermiony. Szli w stronę lochów. Draco został lekko w tyle, a w jego głowie
kotłowały się myśli. Czy Granger i Nott serio mają się ku sobie? On też
zauważał dziwne zachowanie przyjaciela w ostatnich dniach. Wszystko ułożyło się
w jedną całość, gdy dowiedział się, że oni się przyjaźnią. W dodatku byli dziś
razem w Hogsmeade. Widać było, że jego Teodor totalnie wpadł. Gryfonka
ewidentnie mu się podobała. Jednak, czy ona odwzajemnia jego uczucie? Przecież
dopiero co rozstała się z Rudzielcem. Nie, to niemożliwe, by tak szybko o nim
zapomniała. W końcu jeszcze wczoraj była w rozsypce po spotkaniu z nim. W takim
wypadku mógł martwic się o przyjaciela. Będzie się uganiał za Granger, ale ta
nie będzie chciała z nim być. Ale może uda mu się ją jakoś zdobyć. „Pożyjemy,
zobaczymy” – pomyślał i westchnął cicho pod nosem.
~*~*~
Weszła do Pokoju Wspólnego. Wzrokiem
odszukała znajome twarze. Jak zwykle zajmowali swoje ulubione miejsca przy
kominku. Zaśmiała się pod nosem i pokręciła z rozbawieniem głową.
-O,
Hermiona ,gdzie byłaś? – zapytała Ginny.
-Na
spacerze z Teodorem – odparła, wzruszając ramionami.
-Znów?
– uniosła brew w zabawnym geście – Czy ja nie powinnam o czymś wiedzieć?
-Nie,
dlaczego? Przecież się tylko przyjaźnimy. Poza tym ja, Ron, rozumiecie, prawda?
-Hermiono,
nie możesz się całe życie zasłaniać Ronem – wtrącił się Harry – Rozumiem, że
minęło niewiele czasu, ale to on cię zostawił, więc masz prawo znaleźć sobie
kogoś nowego – dodał.
-Nie
przeszkadzałoby wam, gdybym była z Teodor? – zapytała z niedowierzaniem.
-Jeśli
byłabyś przy nim szczęśliwa, to nie, droga wolna – uśmiechnął się, a Ginny mu
żywo przytaknęła – Najwyższy czas zacząć żyć.
Pomyślała
chwilę nad słowami przyjaciela. Może i miał rację. W końcu czemu miałaby tracić
swoje szczęście przez Rona? To on ją zastawił, a ona ma prawo być szczęśliwa.
Uśmiechnęła się lekko do przyjaciół. Nagle przypomniało się jej ostatnie
spotkanie z byłym narzeczonym. Opowiedziała im o zarówno o tym dniu, jak i o
liście, który wysłała przed kolacją.
-Hermiono,
tym bardziej musisz o nim zapomnieć. Mówi, że cię kocha, ale odchodzi. Zawsze
wiedziałam, że ma nie po kolei w głowie, ale żeby aż tak?! – zirytowała się
Ginny.
-Dziękuję
– uśmiechnęła się do przyjaciółki. Po chwili pożegnała się i pognała do swojego
dormitorium.
~*~*~
Obudził ją głośny dźwięk budzika. Oznaczało
to to, że jest już 7. Jęknęła cicho. Nie miała ochoty wstawać, ale niestety
weekend minął i znów czekał ją tydzień lekcji. Uniosła powieki i powolnymi
ruchami wynurzyła się spod cieplutkiej pościeli. Wstała i podeszła do szafy, by
wyciągnąć z niej komplet szkolnego mundurku. Składały się na niego biała
koszula, czarna spódniczka, szare kamizelka i podkolanówki oraz krawat w
barwach domu. Gdy już wyciągnęła cały
zestaw, skierowała się w stronę łazienki, lecz w oczy rzuciła się jej sowa,
która spokojnie czekała na parapecie i czekała, aż zostanie wpuszczona. Lekko
ją to zdziwiło, bo sowy zwykle pukają w szybę, by dać znać o swojej obecności.
Wzruszyła jednak ramionami i otworzyła okno, by ptak mógł wlecieć. Pozwolił, by
Hermiona odwiązał list od jego nóżki i wyleciał nie czekając na odpowiedź.
Wystarczyło spojrzenie na kopertę, by wiedziała, że list był od Rona. Odłożyła
go na biurko i postanowiła, że przeczyta go po śniadaniu. Zrobi tak, jak
doradzali jej przyjaciele. Zapomni o nim całkowicie i otworzy swoje serce.
Miała nadzieję, że tym razem się nie zawiedzie. Westchnęła i weszła do
łazienki, w której spędziła niecałe 20 minut. Po wyjściu złapała jeszcze swoją
szkolną szatę z naszywką swojego domu i opuściła dormitorium. W Pokoju Wspólnym
zastała swoich przyjaciół, którzy, tak jak zwykle, na nią czekali, by pójść razem
na śniadanie. Nie wiedziała jednak, że to, co zastanie przed Wielką Salą,
rozmyje jej dotychczasowy dobry humor.
-Co
tu się dzieje?! – krzyknęła.
~*~*~
Rozdział VII jest wcześniej niż miał być. Jest to spowodowane tym, że jutro jest zakończenie roku, więc zapewne nie miałabym czasu, by wrzucić notkę. Nie wiem, kiedy będzie kolejna. Wyjeżdżam na wakacje i nie chcę nic obiecywać. Postaram się dodać jak najszybciej, ale nie będzie to wcześniej niż za dwa tygodnie. Przepraszam za wszelkie błędy, ale rozdział był pisany na szybko. Ciepło pozdrawiam.