~*~*~
Hermiona
siedziała na krześle, obserwując Draco, który jak gdyby nigdy nic bawił się
swoją różdżką, przemieszczając ją między palcami. Postanowiła nie naciskać na
niego i pozwolić mu pierwszemu zacząć rozmowę. W końcu sam przyznał, że tego
potrzebuje, jednak musiał być pewien, że był gotowy. Był to niezwykle drażliwy
temat i Hermiona podejrzewała, że była pierwszą osobą, przed którą postanowił się otworzyć. Gdy ta
myśl przyszła jej do głowy, zrobiło jej się cieplej na sercu. Co prawda
wiedziała, że nie jest mu obojętna, ale nadal nie była pewna, czy nie była
chwilowym zauroczeniem. Jak głupie to było? Miała chłopaka, a jednak skrycie
pragnęła, aby jego przyjaciel darzył ją głębszym uczuciem. Wiedziała, że to nie
było w porządku, jednak serce nie wybiera, a rozum ma tu niewiele do gadania.
-Kochałem go – powiedział nagle. Hermiona
drgnęła zaskoczona. Spojrzała na niego, domyślając się, o kogo chodzi.
Przygryzła niepewnie wargę, zastanawiając się nad doborem odpowiednich słów,
jednak Draco uratował ją od odpowiedzi, kontynuując – Mimo tego wszystkiego
naprawdę kochałem mojego ojca. Jak głupio to brzmi? – odwrócił głowę w jej
stronę, napotykając spojrzenie Gryfonki. Nie spodziewał się dostrzec w nim tyle
uczucia. Fakt, że się przejmowała, dodawał mu otuchy.
-To normalne, Draco. Miałeś kochającą
rodzinę. Po prostu inaczej ci to okazywali – Hermiona postanowiła zabrać głos.
Malfoy przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
-Dlaczego to nie mogło być normalne? Od
początku miałem milion zasad, musiałem przyjaźnić się z dziećmi z arystokracji.
Nigdy mi to nie przeszkadzało. Zawsze dostawałem wszystko, czego chciałem,
rodzice mnie rozpieszczali. Czasami myślę, że miałem idealne dzieciństwo –
uśmiechnął się smutno, najpewniej przywołując wspomnienia z dawnych lat.
Hermiona postanowiła nie odpowiadać, słuchała jak zaczarowana. Wreszcie miała
szansę poznać choć część tego prawdziwego Draco i za nic nie chciała tego
zmarnować – Poza tym uwielbiałem mojego ojca. Matka zbyt bardzo się o mnie
troszczyła, była nadopiekuńcza, a ja, jak chyba każdy dzieciak, uważałem, że
pozjadałem rozumy i jestem dorosły. Ojciec mnie tak traktował. Za to go
kochałem najbardziej. Często zabierał mnie do Ministerstwa czy na Pokątną i
nikt z jego współpracowników nie traktował mnie jak gówniarza. Każdy zwracał
się do mnie z szacunkiem, a miałem tylko dziesięć lat. Oczywiście wiedziałem,
że to zasługa mojego ojca, ale to w nim uwielbiałem. Rozsiewał wokół siebie
taką dziwną aurę, każdy traktował go jak króla. Wiedziałem, że jak dorosnę, chcę
być taki, jak on – uśmiechnął się gorzko. Hermiona podniosła się z miejsca,
siadając obok niego. Złapała go za rękę, a on odwzajemnił ten gest, patrząc na
nią z wdzięcznością – Moje życie było beztroskie do czasu, gdy Czarny Pan nie
powrócił. Ojciec musiał znów wrócić do jego szeregów, matka zaczęła się dziwnie
zachowywać. Nigdy nie stała się jedną z nich, trzymała się na uboczu, wspierała
mojego ojca. Gdy dowiedziała się, że Czarny Pan chce, żebym dołączył do
Śmierciożerców, robiła wszystko, żeby mnie ochronić. Byłem na nią zły, wtedy
widziałem to jako wielką szansę na pokazanie, co potrafię. Czułem się
wyróżniony, w końcu jaki inny szesnastolatek zasila szeregi Czarnego Pana?
Teraz wiem, że to była jedynie zemsta za porażki mojego ojca. Wiesz, jaką misję
otrzymałem, chyba każdy to wie – powiedział gorzko, kręcąc głową – Gdy moje
działania długo nie przynosiły efektów, Czarny Pan zagroził, że zabije moją
rodzinę. Byłem zdruzgotany, wiedziałem, do czego był zdolny. Tak cholernie się
bałem – schował twarz w dłoniach, zniżając ton głosu do szeptu – Po wojnie
czułem żal do ojca i do matki. Do ojca, bo nas w to wszystko wciągnął, a do
matki, bo na to pozwoliła. Pozwoliła, żeby nasza rodzina przeszła przez to
wszystko. Nienawidziłem ich za to, że zniszczyli to, co było idealne,
rozumiesz? – spojrzał na nią z bólem.
-Twój tata wiedział, że go kochałeś –
powiedziała, ściskając mocniej jego dłoń.
-Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że moja
rodzina to nie potwory, którym zależy tylko i wyłącznie na czystej krwi. Moja matka
naprawdę kochała ojca, a on ją. Kiedyś potrafiliśmy być szczęśliwi.
~*~*~
Piątka
uczniów szła korytarzem w stronę gabinetu dyrektorki. Panowała między nimi
absolutna cisza, żadne nie wiedziało, co miałoby powiedzieć. Żadne słowa w tej
chwili nie wydawały się być na miejscu. W końcu znaleźli się przed pomnikiem
chimery. Hermiona wypowiedziała hasło i po chwili pojawiły się kręte schody.
Kolejno zaczęli po nich wchodzić. Gryfonka jako pierwsza znalazła się przed
drzwiami. Zapukała cicho i po usłyszeniu zaproszenia, weszła do pomieszczenia.
Chociaż minęło tyle czasu, nadal dziwnie było wiedzieć w tym gabinecie kogoś
innego niż Dumbledore, który właśnie się do nich lekko uśmiechał ze swojego
portretu. Nawet McGonnagall przez chwilę na niego spojrzała, uśmiechając się
smutno, jednak szybko odzyskała rezon.
-Zanim wyruszycie, czy mogłabym zamienić
słówko z panem Malfoy’em? – cała piątka zwróciła swoje głowy w stronę kobiety,
nie kryjąc zaskoczenia. Posłusznie opuścili gabinet, zastanawiając się, o co chodziło.
-Jako, że zbliżają się święta Bożego
Narodzenia, uczniowie będą proszeni o podjęcie decyzji o swoim powrocie do
domu, na okres ferii – Ślizgon stał w miejscu, rozmyślając, do czego zmierza
kobieta – Myślę, że dzisiejszy wyjazd byłby dobrą okazją na skonsultowanie tego
z rodziną. Wiem, jaka jest sytuacja w twoim domu, dlatego chciałam poinformować
się o tym wcześniej – dokończyła. Draco jedynie kiwnął głową, postanawiając nie
drążyć tematu, którego nie chciał dłużej ciągnąć.
-Jest mi naprawdę przykro, panie Malfoy –
ku jego zaskoczeniu dodała kobieta i nie dając mu szans na jakąkolwiek reakcję,
machnęła różdżką, dzięki czemu drzwi otworzyły się na całą szerokość. Gestem
zaprosiła czekającą na zewnątrz czwórkę uczniów – Spodziewam się waszego powrotu
późnym popołudniem i przy okazji ostrzegam, że kominek będzie aktywny jedynie
do godziny dwudziestej, dlatego proszę o punktualność – dodała. Chwilę później
cała piątka kolejno znikła w zielonych płomieniach.
~*~*~
Draco
stał obok swojej matki, wysłuchując osób, które kolejno podchodziły, by złożyć,
w ich mniemaniu, szczere kondolencje. Nie spodziewał się, że na pogrzebie
pojawi się tylu ludzi. W końcu Lucjusz w ostatnich latach swojego życia nie
szczycił się dobrą reputacją, ostatecznie kończąc w Azkabanie. Młody Ślizgon
zastanawiał się, czy osoby, które postanowiły dziś przyjść, pojawiły się
dlatego, że faktycznie postanowiły oddać cześć zmarłemu, czy tylko dlatego, że
tak wypadało. Większość gości to byli pracownicy Ministerstwa i arystokracja,
których drzew genealogicznych musiał się uczyć za młodu, by na przyjęciach i
bankietach wiedział, z kim rozmawiał.
`Znudzony przeszukiwał wzrokiem
pomieszczenie w poszukiwaniu swoich przyjaciół, jednak w tłumie ludzi trudno mu
było dostrzec zaledwie garstkę faktycznie bliskich mu osób. Ze zdziwieniem
zarejestrował, że pojawiła Andromeda, siostra jego matki. Znał ją jedynie ze
zdjęć i opowiadań, ale z łatwością ją rozpoznał. Spojrzał na Narcyzę,
uśmiechając się nieznacznie pod nosem. Na pewno obecność siostry doda jej
otuchy, zwłaszcza, że wiedział, iż od czasu zerwania z nią kontaktów przez całą
rodzinę, tęskniła. Zagłębiony w swoich rozmyślaniach nie usłyszał cichego
szeptu swojej matki. Dopiero gdy lekko potrząsnęła jego ramieniem, spojrzał na
nią, marszcząc brwi.
-Kim jest dziewczyna, z którą przyszedł
Teodor? – zapytała, wskazując w stronę wysokiego szatyna. Stali tyłem, dlatego
Narcyza mogła nie rozpoznać młodej Gryfonki.
-Hermiona Granger – odpowiedział, biorąc
matkę pod rękę. Widział już kolejną osobę, zbliżającą się w ich stronę, a miał
już serdecznie dość wysłuchiwania tych fałszywych słów. Postanowił pospacerować
trochę z kobietą po sali. Spojrzał na nią, niepewny jej reakcji. Na pewno nie
spodziewała się, że Hermiona pojawi się na pogrzebie.
-Co ona tu robi? – w jej głosie można było
usłyszeć odrobinę zdenerwowania, chociaż starała się tego nie okazywać. Draco
wiedział, że w jej oczach Granger nadal pozostawała szlamą, ale dziś nie
przyszła tu dla Lucjusza czy Narcyzy, a dla niego i na pewno nie pozwoli, by
ktokolwiek ją stąd wyprosił.
-Teodor i Hermiona są razem – wyjaśnił.
Postanowił nie wyjawiać, że młoda Gryfonka postanowiła pojawić się na pogrzebie
tylko i wyłącznie z jego powodu. Narcyza z pewnością by tego nie zrozumiała, a
chciał uniknąć scen, chociażby z szacunku dla ojca – Przepraszam na chwilę –
powiedział, puszczając rękę matki. Ta z zainteresowaniem obserwowała, jak Draco
podszedł do pary. Chwilę później Teodor odszedł w stronę stołu z ponczem.
Zauważyła, że Hermiona łapie blondyna za dłoń i pokrzepiająco uśmiecha się w
jego stronę, by po sekundzie utonąć w jego ramionach. Narcyza jeszcze przez
chwilę przyglądała się swojemu synowi, by w końcu pogrążyć się w rozmowie z kolejnym z dawnych
przyjaciół jej męża.
~*~*~
Draco
podszedł do dwójki przyjaciół, w duchu ciesząc się, że już nie musi wysłuchiwać
tych wszystkich ludzi. Miał już tego dosyć, każdy mówił mu, jakim jego ojciec
był dobrym człowiekiem, tak naprawdę wcale go nie znając.
-Dłużej tego nie wytrzymam – powiedział,
ogarniając wzrokiem całą salę. Goście podzielili się na grupki, rozmawiając o
wszystkim i o niczym. Z pogrzebu jego ojca zrobili sobie przyjęcie.
-Właśnie miałem iść po coś do picia.
Przynieść też tobie? – zapytał Teodor i oddalił się szybko, gdy tylko Draco
kiwnął lekko głową. Blondyn odprowadził przyjaciela wzrokiem. Od czasu śmierci
Lucjusza zachowywał się dziwnie. Draco wiedział, że myślał o swoim ojcu. W
końcu jeszcze niedawno byli w tej samej sytuacji. Obaj tkwili w Azkabanie,
gdzie mieli spędzić resztę życia. Czy myślał, że Nott Senior miał być następny?
-Wszystko w porządku? – zapytała Hermiona,
łapiąc jego dłoń. Pogładziła ją kciukiem i uśmiechnęła się pokrzepiająco w jego
stronę. Ona jedyna wiedziała, co tak naprawdę czuł. Co w niej było, że potrafił
się przed nią otworzyć?
-Chyba tak – powiedział, sam nie wiedząc,
co ma myśleć – Mój ojciec nie żyje – dodał, kręcąc głową. Nawet nie zauważył,
gdy Hermiona wspięła się na palce i wtuliła w jego ramiona. Przyciągnął ją do
siebie, zamykając w żelaznym uścisku. Chyba naprawdę potrzebował czyjegoś
wsparcia. Dlaczego Granger musiała być dziewczyną Teodora?
-Z czasem będzie coraz lepiej – czy
faktycznie w to wierzyła? Odpowiedź była oczywista – tak. Myślała o swoich
rodzicach. Sama przez długi czas ich nie widziała, będąc świadomą, że każdego
dnia mogło im się coś stać. Oczywiście jej sytuacja diametralnie różniła się od
tej Draco. Jego ojciec już nie wróci, ale wiedziała, co to znaczy stracić kogoś
bliskiego. Wojna pociągnęła za sobą wiele ofiar, których śmierć była dla
Gryfonki niezwykle bolesna.
-Mówisz? – mruknął, odsuwając się od
dziewczyny.
-Musi być – odpowiedziała, uśmiechając się
pokrzepiająco.
~*~*~
-Chciałaś mnie widzieć – powiedział Draco,
wchodząc do gabinetu. Dziwnie było być tu, nie widząc za biurkiem swojego ojca,
który siedział nad stertą papierów. Jeszcze dziwniej było pomyśleć, że już
nigdy go tu nie zobaczy.
-Tak, usiądź – wskazała kanapę w rogu.
Pokręcił głową, postanawiając postać. Wszyscy goście już wyszli, zostali
jedynie Hermiona, Pansy, Blaise i Teodor, z którymi niedługo miał wrócić do
Hogwartu. Narcyza przez dłuższą chwilę milczała, zastanawiając się nad doborem
słów.
-Zależy ci na naszej rodzinie, prawda? –
zapytała, patrząc na niego z wahaniem. Draco kiwnął jedynie głową,
zastanawiając się, do czego dąży jego matka.
-Wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej –
powiedziała, podchodząc do biurka. Przejechała dłonią po piórze, którego zawsze
używał Lucjusz. Draco nadal nie rozumiał, o co jej chodzi. Już miał o to
zapytać, gdy Narcyza kontynuowała – Proszę, zerwij kontakty z tą dziewczyną –
nagle wszystko stało się jasne. Już wiedział, do czego piła i ani trochę mu się
to nie podobało – Nasza rodzina ma swoje tradycje, ojciec by nie chciał, żebyś
spotykał się z osobą jej pokroju.
-Nie obchodzi mnie, co on by chciał. Ja
nie chciałem mieć wypalonego Mrocznego Znaku, ale jego to jakoś nie obchodziło
– w końcu odważył się wygłosić swoje myśli. Starał się ignorować przepełnione
bólem spojrzenie Narcyzy.
-Wiesz, że to nie była jego decyzja.
-Gdyby ojciec się do niego nie przyłączył,
wszyscy byśmy tego uniknęli. W niczym nie jesteśmy lepsi od Granger –
powiedział gorzko, odwracając wzrok. Narcyza podeszła do niego, kładąc mu dłoń
na policzku.
-Cieszę się, że jednak komuś udało się
otworzyć twoje serce. Szkoda jedynie, że to musiała być ona – Draco spojrzał na
nią zszokowany.
-O czym ty mówisz? Ja nie… - próbował
zaprzeczyć, jednak Narcyza jedynie uśmiechnęła się smutno.
-Jestem twoją matką, Draco. Znam cię
lepiej niż ktokolwiek inny i widziałam, jak się zachowywałeś, gdy z nią dziś
rozmawiałeś. Od jak dawna?
-Od jak dawna co? – zapytał, marszcząc
brwi. Teraz zupełnie nie wiedział, o czym ona mówi.
-Od jak dawna ją kochasz – wyjaśniła,
obserwując reakcję syna.
-Od kilku tygodni – powiedział, odwracając
głowę, byle na nią nie patrzeć. Czuł się niezręcznie, zwłaszcza, że po raz
pierwszy zdał sobie sprawę, że uczuciem, którym darzy Gryfonkę, może być
miłość.
-Jesteś moim jedynym synem, zostałeś mi
tylko ty. Pragnę wyłącznie twojego szczęścia i jeśli wiąże się ono bezpośrednio
z jej osobą, to chcę, abyś wiedział, że zawsze możesz liczyć na moje wsparcie –
słysząc to, uniósł brwi, nie mogąc uwierzyć własnym uszom.
-Pozwalasz mi na związek z Granger? –
wyszeptał cicho, a jego twarzy nie opuszczał szok.
-Zasługujesz na szczęście, Draco, a skoro
wreszcie je odnalazłeś, to nie mam prawa ci go zabierać – uśmiechnęła się, a w
jej oczach zaszkliły się łzy.
-Ona jest z Teodorem – powiedział nagle,
zwieszając wzrok.
-Oczywiście nie namawiam cię do zdrady
przyjaciela, ale czy jesteś pewien, że ona nie odwzajemnia twoich uczuć? –
słowa matki sprawiły, że w jego sercu zatliła się nikła nadzieja.
~*~*~
Draco
siedział w swoim dormitorium, obserwując whisky, która znajdowała się w jego
szklance. Zataczał dłonią kółka, przez co alkohol wewnątrz tworzył niewielki
wir. W końcu jednym haustem opróżnił szklankę. Spojrzał na Blaise’a, który
przyglądał mu się z zainteresowaniem.
-Masz przejebane – powiedział brunet,
również upijając trochę alkoholu. Obaj potrzebowali odstresowania.
-Jakbym nie wiedział – prychnął Malfoy,
dolewając sobie whisky.
-Dlaczego akurat Granger?
-Myślisz, że nie wolałbym, żeby to była
jakaś wysoko urodzona Ślizgonka? W dodatku nie dziewczyna mojego przyjaciela –
dodał, przymykając oczy. Ogrom problemów go przytłaczał. Dlaczego nie mogło być
przynajmniej jednej rzeczy w jego życiu, która układałaby się po jego myśli?
-Gdzie on w ogóle jest? – zapytał Blaise –
Odkąd wróciliśmy go nie widziałem.
-Pewnie znów się gdzieś zaszył. Ostatnio
ciągle tak robi i stara się wszystkich unikać – mruknął Draco, kręcąc głową.
-Myślisz, że chodzi o jego ojca? – Zabini spojrzał
na przyjaciela z dziwną miną.
-Pewnie tak. Wiesz, że nigdy im się nie
układało, ale myślę, że chciałby, żeby on wreszcie go zaakceptował. Zawsze coś
w Teodorze mu nie pasowało – powiedział, odwracając wzrok. Nigdy nie zdawał
sobie sprawy z tego, jak jego dzieciństwo było idealne. Miał kochającą rodzinę
i oboje rodziców. Nott’a wychowywał tylko ojciec, w dodatku zawsze wymagał od
niego jak najwięcej. Odkąd się urodził, wiadome było, że ma pójść w ślady ojca,
zostać Śmierciożercą i pracować w Ministerstwie. Odnoście swojego życia nie
miał nic do powiedzenia.
-Dobrze, że ma teraz Granger – powiedział Blaise,
obserwując reakcję przyjaciela – Nigdy nie widziałem go tak szczęśliwego, jak z
nią – Draco nie chciał tego słuchać. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że
Zabini ma rację, ale to ani trochę nie ułatwiało mu sprawy – Nie rób mu tego, Malfoy.
-Nic nie mogę na to poradzić, do cholery –
zdenerwował się. Dlaczego to akurat Teodor zasługiwał na Hermionę, a on nie?
Był w czymkolwiek gorszy?
-Po prostu odpuść – powiedział ostrożnie.
Wiedział, że Malfoy był o krok od wybuchu, ale musiał mu uświadomić, że źle
postępuje. Nie warto narażać przyjaźni, dla czegoś takiego.
-Mam zamiar o nią zawalczyć. Niech wie, że
mi zależy, a potem sama wybierze. Jeśli woli Nott’a, to dam im wolną rękę, ale
jeśli jest chociaż cień szansy, że woli mnie, to nie odpuszczę.
~*~*~
-Jak było? – zapytała Ginny, przyglądając
się przyjaciółce, która właśnie posłała jej spojrzenie godne bazyliszka – Masz rację,
głupie pytanie – zawstydziła się. Bo jak mogło być na pogrzebie?
-Czułam się tam dziwnie. Przyszło mnóstwo
ludzi z wyższych sfer. Wiedziałam, że tam nie pasuję – westchnęła ciężko,
rozpuszczając włosy z ciasno upiętego koka.
-Ta cała arystokracja jest dziwna –
powiedziała Ginny, łapiąc jedną z czekoladowych żab.
-Nie o to chodzi – spojrzała na nią
niepewnie – Narcyza, mama Malfoy’a, bez przerwy na mnie patrzyła. Jeszcze nigdy
nie czułam się tak obserwowana – dodała, przygryzając wargę. Wreszcie się mogła
komuś wygadać. Wiedziała, że brzmiało to głupio, ale nie mogła się oprzeć
wrażeniu, że Narcyza coś podejrzewała.
-Myślisz, że ona wie?- zapytała Ginny, a w
jej oczach można było dostrzec zainteresowanie. No tak, uwielbiała takie
rzeczy. Jak tylko w Hogwarcie powstawała jakaś plotka, młoda Weasley dowiadywała
się tego jako pierwsza.
-Nie sądzę – odpowiedziała, głębiej się
nad tym zastanawiając. Przez chwilę panowała między nimi cisza, gdy nagle Ginny
zabrała głos.
-Wpadłam dziś na Harry’ego… i Astorię –
dodała. Hermiona spojrzała na nią ze współczuciem – Wiedziałaś? Dlaczego mi nie
powiedziałaś? – zapytała, bezbłędnie odczytując minę przyjaciółki.
-Nie ma o czym mówić – wzruszyła ramionami
– Spotkali się tylko kilka razy. To naprawdę nic poważnego – zapewniła ją.
-Nie myślałam, że kogoś sobie tak szybko
znajdzie – powiedziała cicho Ginny.
-A Dean? – przypomniała jej Hermiona. Młoda
Weasley spojrzała na nią z wahaniem.
-Masz rację, ja jestem z Dean’em, z Harry’m
nic mnie już nie łączy i nie powinny obchodzić mnie jego związki – Hermiona
spojrzała na nią dziwnie, zastanawiając się, kogo Ginny chce oszukać.
~*~*~
Jest i rozdział 22. Jestem z niego w miarę zadowolona, zwłaszcza z fragmentu o Draco i Narcyzie. Powstał on już bardzo dawno temu, wstawiając go do tego rozdziału jedynie lekko go doszlifowałam. Co do komentarzy, już nawet nie mam siły o nie prosić, ale bardzo chciałam podziękować z tego miejsca tym, którzy znajdą chwilę, by napisać swoją opinię. Dziękuję, to Wy dajecie mi motywację do dalszego pisana.
Ciepło pozdrawiam, BlackCape.